i co teraz zrobisz, homuro?

Godzina trzecia to godzina przejścia. W końcu nie wiemy, czy powinniśmy mówić o trzeciej w nocy, czy trzeciej nad ranem. Chrześcijanie wierzą, że jest to godzina diabła, gdzie demony i złe duchy nasilają swoją aktywność by służyć Szatanowi. W tym czasie podobno nasz świat i świat metafizyczny przenikają się i granica między nimi, zwykle nienaruszalna, staje się niczym więcej jak tylko zasłonką, przez którą każdy może przejść. Dla Madoki ta godzina też była godziną w
której nowa, nieodkryta dotąd ścieżka stała otworem i właśnie dzisiaj na nią wstąpi.

Rozpuściła włosy, pozwalając, by niesione podmuchami wiatru wpadały jej w oczy, zasłaniając blask bladych na neonów na przeciwległym peronie. Zawsze były związane, czy to do tańca, bo tak trzeba, czy dlatego, że podobno tak ładniej wyglądała. Potrząsnęła energicznie głową by ułożyły się
tak jak chciały. Niech przynajmniej one przez chwilę będą wolne. Czy wolność jest szczęściem? Być może, ale w tej chwili nie potrafiła go czuć.

O 3.45 odjeżdżał jej pociąg z Mitakihary do Tokio. Dzisiaj jednak obierze inną drogę, tylko dokąd ona ją zaprowadzi? Madoka była grzeczną dziewczyną, spokojną nastolatką i pokorną młodą
kobietą i większość powiedziałaby, że ucieczka i wyprawa w nieznane nie jest w jej stylu. Madoka całe swoje życie starała się upodobnić to wyobrażeń innych, starając się być projekcją ich
wyidealizowanego wyobrażenia. Liczyła, że w ten sposób stanie się prawdziwą, najlepszą wersją siebie.

Przed jej pociągiem jechał inny, pospieszny, który nie zatrzymywał się na tej stacji stacji. Jechał chyba do Kamihamy, zresztą, co to za różnica dokąd jedzie? Dopiero teraz zaczęła się zastanawiać, jakie będą konsekwencje tego co zrobi. Ilu ludzi spóźni się do pracy? Może kogoś przez to wyleją i
rodzina pozostanie bez środków do życia i domu nad głową. Cofnęła się w głąb stacji. Homura zawsze mówiła jej, że ma myśleć o sobie, a nie o tym, co będzie z innym. Dobrze, tak właśnie zrobi. Podeszła do bliżej krawędzi peronu.

Homura... Ciekawe co na to powie. Na pewno będzie jej żal. W końcu cały czas, od pierwszego dnia w którym się poznały chciała, żeby była szczęśliwa. Na samym początku, gdy Madoka wróciła ze Stanów, powiedziała jej, że to jest osobą, którą powinna być i zrobi wszystko, by była szczęśliwa, nawet jeżeli przez to zostaną kiedyś wrogami.

Jednak wcale się tak nie czuła. Każdego dnia czuła ten dziwny niepokój, przez który zawsze zdawało jej się, że jest uwięziona w klatce. Nie miała jak od niego uciec, każdego dnia napierał na nią z całej siły i sprawiał, że choć mogła normalnie oddychać, dusiła się od środka. Najpierw liczyła, że to minie,
ale gdy ten stan ciągnął się tygodniami, miesiącami, porami roku zaczęła mieć nadzieję, że zdoła się do tego przyzwyczaić. Jednak było wprost przeciwnie, z każdym dniem czuła się coraz bardziej uwięziona.

Gdy Homura poradziła jej, by zapisała się na balet, bo taniec pomaga oczyścić myśli i nadaje cel w życiu, zrobiła to bez wahania. Po pierwsze, szukała jakiegokolwiek sposobu by wyrwać się z
dławiącego ją uścisku, po drugie Homura sama kiedyś chciała być baletnicą, ale ciężko zachorowała i musiała zrezygnować, więc jeżeli będzie mogła spełnić za nią jej życzenie, to obydwie poczują się szczęśliwsze. Jednak gdy zdradziła jej o swoje powody była wyraźnie niezadowolona i powiedziała coś, co usłyszała potem od niej jeszcze wiele razy.

„Nie przejmuj się mną. Masz być samolubna i nawet nie próbuj dla nikogo się poświęcać. Tylko tak będziesz szczęśliwa."

Mimo to została baletnicą. Z początku rzeczywiście, poczuła się lepiej. Robiła coś cudownego, tak pięknego, będącego nagrodą za jej ciężką pracę. Przez chwilę naprawdę poczuła, jakby to tu było
jej miejsce. Była szczęśliwa, a Homura najwidoczniej też. Nie trwało to jednak zbyt długo. W pewnym momencie sprawy zaczęły się komplikować. Ktoś zauważył jej talent, potem coraz więcej
osób zaczęło zwracać na nią uwagę i po raz pierwszy stała się obiektem zazdrości koleżanek. Jej zagubienie ponownie powróciło, choć przez tą krótką chwilę wydawało się jej, że na dobre z nim
rozstała.

„Walcz o swoje, Madoka"

Tak też zrobiła. Rzuciła się w wir rywalizacji, treningów, układów, upadków, wzlotów, porażek i sukcesów. Przestała patrzeć na innych tak jak kiedyś, teraz byli dla niej tylko elementem spektaklu, z którym musi współpracować, by osiągnąć cel albo jako na byty, których oczekiwaniom musi
sprostać. Chciała myśleć tylko o sobie, ale nadal nie potrafiła przestać starać się, by wszyscy byli z niej zadowoleni. A szczególnie Homura, nie chciała jej zawieść. Paradoksalnie myśląc w ten
sposób, robiła dokładnie to, przed czym ona ją przestrzegała. A to wpędzało ją w jeszcze większe poczucie winy. I wzmagało to uczucie bycia nie tam, gdzie powinna.

Może nie próbowała wystarczająco? Mimo tego, że coraz częściej odsuwała się od innych i próbowała się nimi nie przejmować, nie potrafiła przestać myśleć o tym, czy będzie dla innych tym,
czego od niej oczekiwali. Przypomniała jej się sytuacja sprzed paru lat. Sayaka zaprosiła ją na swoje urodziny. Niby nic złego, ale tego dnia planowała ćwiczyć. Zdenerwowała się wtedy na nią, że jak śmie odwracać jej uwagę swoimi durnymi urodzinami od tego, co jest naprawdę ważne. Sayaka odpowiedziała, że stała się dumna i wyniosła, oraz że to przez tą czarnowłosą dziewczynę, z
którą spędza tyle czasu, że kompletnie zapomniała o reszcie swoich przyjaciół. Pokłóciły się wtedy tak bardzo, że już nigdy się do siebie nie odezwały. Homura powiedziała jej, że dobrze zrobiła, ale
tego dnia nigdy nie czuła się tak źle ze sobą. Przez to poczucie żalu, wstydu i niechęci do samej siebie nigdy nie poszła przeprosić Sayaki, choć pragnęła tego najbardziej na świecie.

„Homura, coś ty mi zrobiła?"

Spojrzała na zegarek. Zbliża się czas. Właśnie, czas. Ile go upłynęło od jej ostatniej rozmowy z Homurą? Kiedy to było? Wydawało się, że było to w jakby poprzednim życiu. A minęło od niej
tylko kilka godzin.

━ ⋅𖥔⋅ ━━✶━━ ⋅𖥔⋅ ━

- Dlaczego nie jesteś szczęśliwa? - w głosie Homury słyszała smutek, ale też pewien rodzaj wyrzutu - Masz wszystko, szczęśliwą rodzinę, odnosisz sukcesy, nie jesteś samotna. Kocham cię, Madoka i ty mnie też, prawda? Więc dlaczego nie umiesz się tym cieszyć?

Jej uścisk nie dodawał jednak wsparcia Madoce. Czuła się w nim niemalże uwięziona. Kochała Homurę, jak nikogo innego na świecie, ale nie potrafiła spełnić jej oczekiwań. Tak wiele dla niej
poświęciła, tyle przeszła, a Madoka nadal nie potrafiła dać jej tego, czego chciała, choć było to tak niewiele. Zwykły uśmiech, odrobinka szczęścia, a nie potrafiła zrobić choćby tego.

- N-nie wiem - krzyknęła, po czym wybuchnęła gwałtownym płaczem, który odpierał jej cenny.oddech, który i tak trudno jej było złapać. Nienawidziła bycia tutaj, w tej złotej klatce, gdzie każdy.oczekiwał od niej tego, czego nie potrafiła im dać. Tak bardzo chciała ich uszczęśliwić, a sprowadzała na nich tylko dodatkowe cierpienie.

Po kilku chwilach uspokoiła się. Wzięła głęboki wdech, spojrzała Homurze prosto w oczy, dostrzegając w nich ból, którego nie dało się opisać słowami. Pocałowała ją gwałtownie i namiętnie, starając się, by cała jej miłość zawarła się w jej pocałunku, by mogła poczuć, jak bardzo ją kocha. Homura odwzajemniając go chciała zrobić dokłądnie to samo.

Nawet teraz, Homura cierpiała przez nią, czuła to, głęboko w swoim sercu, że duszę jej ukochanej rozdziera niewyobrażalne cierpienie i płacze łzami, których jej nie pokaże.

━ ⋅𖥔⋅ ━━✶━━ ⋅𖥔⋅ ━

„Przepraszam, że nie umiem być tutaj szczęśliwa"

Przyszedł czas. Już mogła usłyszeć jadący w oddali pociąg, który zabierze ją stąd. Tutaj nie ma dla.niej miejsca i będzie wszystkim sprawiać tylko ból. Podeszła do krawędzi peronu, przekraczając linię bezpieczeństwa. Teraz nie było już odwrotu. Całe jej ciało drżało i nie chciało się jej słuchać,
w końcu chronił ją instynkt samozachowawczy. Tak naprawdę nie chciała umierać, ale nie było innej opcji by się stąd wydostać.

Podobno w niebie nikt nie wzywa twojego imienia, nie myśli o tobie z czułością i o tobie nie pamięta. Nie ma tam szczęścia. To dobrze, może tam nie będzie czuła tej rozpaczy? Wzięła
głębokie hausty powietrza. Światła pociągu zalśniły, niczym jupitery na scenie i już wiedziała, co zrobi, czyli to, co robiła całe swoje życie.

„Kocham cię, Homuro"

Skoczyła lekko, jak na balerinę przystało, tak jak zawsze. Ostatni krok w ich pas de deux.

━ ⋅𖥔⋅ ━━✶━━ ⋅𖥔⋅ ━

Spadając czuła, jak powoli rozpływa się w powietrzu i cały jej ciężar znika. Napełniało ją jednak coś innego. Powoli jej świadomość wypełniały urywki wspomnień, uczuć, migawki z poprzednich żyć. I już rozumiała co tu się działo, czego jej przez cały czas brakowało. Razem z nią upadał cały
ten delikatny porządek tego świata.
Od początku nie chodziło tu o nią. W końcu może wszystkich ocalić. Cały czas tego pragnęła, jak o tym mogła zapomnieć? Znowu była bogiem, nie dla siebie, tylko dla wszystkich czarodziejek, które.obiecała chronić. To tu powinna być. Nawet jeżeli już nigdy nie będzie przez to szczęśliwa i będzie musiał dźwigać brzemię ich rozpaczy do końca życia, to było już bez znaczenia.
Bo czuła teraz tylko nadzieję.

„Tylko co teraz zrobisz, Homuro? Zrozumiesz mnie?"

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top