Rozdział V
Następnego dnia czekałem cierpliwie aż znów zabrzmi dzwonek, a hala ponownie stanie się kompletnie pusta, żebym razem z Wonho, Shownu i Jooheonem nie zauważenie mógł dostać się do kryjówki, którą pokazał mi wczoraj Hyungwon.
Gdy Dey z uśmiechem na twarzy opuścił naszą cele kończąc inspekcje, a ja przezwyciężyłem ochotę dania mu po ryju odczekaliśmy jeszcze kilka minut, żeby mieć pewność, że na pewno żaden ze strażników ani więźniów nas nie zauważy.
Powoli podniosłem się z łóżka. Wonho spojrzał na mnie i po chwili także stanął na nogi. Jooheon najciszej jak tylko mógł zeskoczył z górnego piętra łóżka dołączając do nas. Przerośnięty goryl także zerwał się na równe nogi i byliśmy gotowi, aby ruszać.
- Dobra, chodźcie za mną. Tylko ani słowa i to Wonho idzie za mną, a nie ty. - odparłem szeptem przenosząc spojrzenie na Shownu.
Szatyn tylko się zaśmiał. Rzuciłem mu mordercze spojrzenie, ale to go tylko jeszcze bardziej rozbawiło. Wonho podszedł bliżej mnie i położył dłoń na moim ramieniu. Domyśliłem się, że chciał mnie trochę uspokoić. Doceniałem próbę ratowania kolegi, ale i tak Shownu nie uniknie mojej zemsty.
Przewróciłem tylko oczami po czym ruszyłem w stronę wyjścia z celi. Złapałem za kratę i najciszej jak tylko mogłem jednym szarpnięciem otworzyłem dla nas pzresjcie. Zanim wyszedłem na zewnątrz rozejrzałem się dokładnie dookoła sprawdzając czy aby na pewno nikogo nie ma. Zrobiłem kilka kroków na przód i wychyliłem się przez barierkę. Hala była całkiem pusta. Nie było na niej nawet żywego ducha co było wręcz idealną informacją dla nas.
Zeszliśmy po schodach i ruszyliśmy przez hale w kierunku jednego z tych ciemnych i wąskich korytarzy. Doskonale pamiętałem gdzie znajduje się kryjówka. Dobrze, że miałem tak świetną pamięć i orientację w terenie. Gdy stanąłem przed zardzewiałymi drzwiami uśmiechnąłem się do siebie i chwyciłem za klamkę. Skrzypiały strasznie, ale miałem nadzieję, że nikt nie był w stanie tego usłyszeć.
Wszedłem do środka i na mojej twarzy pojawił się większy uśmiech, gdy zobaczyłem, że Kihyun czekał już na nas w środku razem z Hyungwon'em.
Złapałem z różowowłosym kontakt wzrokowy. Kącik jego ust delikatnie uniósł się w górę prawie niedostrzegalnie, ale nie umknęło to mojej uwadze.
Przeniosłem po chwili wzrok na Hyungwon'a, który stanął przy stole i spojrzał na każdego z nas pokolei.
- Cieszę się, że już jesteście. Mam nadzieję, że tym razem nie będzie takich sytuacji jak ostatnio i nie będę musiał interweniować. - zaśmiał się krzyżując ręce na piesi.
- O to się nie martw. Topór wojenny został zakopany. Narazie. - odparłem robiąc wyraźny nacisk na ostatnie słowo.
- W porządku, w takim razie usiądźcie i przedstawię wam szczegółowo plan, który udało mi się wymyślić z pomocą Kihyun'a.
Srebrnowłosy zajął miejsce przy stole, a pozostali poszli w jego ślady. Chciałem usiąść obok różowowłosego oczywiście. Ruszyłem w jego kierunku, ale gdy zobaczyłem, że przerośnięty goryl także ma taki zamiar zagotowało się we mnie. Nie mogłem mu na to pozwolić, więc zanim on zdążył przedostać się i usiąść koło chłopaka ja po prostu przeskoczyłem przez stół i posadziłem swoje cztery litery na krzesełku. Kihyun spojrzał na mnie zaskoczony, a ja tylko uśmiechnąłem się w jego kierunku i przeniosłem wzrok na goryla, który patrzył na mnie z wściekłością. Jednak ja tylko posłałem mu triumfalny uśmieszek i wróciłem wzrokiem do różowowłosego. Wciąż patrzył na mnie nie bardzo wiedząc o co mi chodziło. Jednak najważniejsze było to, że ja wiedziałem i miałem ogromną satysfakcję.
- Więc to jest nasza ekipa. - odparł srebrnowłosy spoglądając na każdego z przybyłych po kolei.
- Dokładnie tak, przerośnięty goryl to Shownu, ta blondynka obok to Jooheon, a niebieskowłosy mięśniak to Wonho. - odpowiedziałem przenosząc wzrok na chłopaka.
- Cudownie, więc mam na imię Hyungwon i poprowadzę was ku wolności. Tylko tyle narazie powinniście wiedzieć, a ja także wiem o was tyle ile należy. - stwierdził zatrzymując wzrok na niebieskowłosym, jednak szybko przywrócił się do porządku.
- Jak to wiesz o nas tyle ile należy? Co to ma znaczyć? - zapytał goryl spoglądając z nieufnością na chłopaka.
- Nic takiego. Nie zawracaj sobie tym główki. - uśmiechnął się tajemniczo.
Srebrnowłosy zaczynał mnie coraz bardziej intrygować. Nie ufałem mu, ale nie miałem innego wyboru jak za nim pójść, żeby znów znaleźć się na wolności. Obecność Kihyun poprawiła mi nastrój. Ta świadomość, że nie pakowałem się w to sam tylko razem z nim.
- W porządku. Znam już dokładną datę rozpoczęcia naszej ucieczki. - odezwał się Hyungwon, gdy wszyscy zajęli miejsca.
Razem z Kihyun'em i srebrnowłosym siedzieliśmy po jednej stronie stołu natomiast Shownu, Jooheon i Wonho po drugiej.
- Więc kiedy zaczynamy? - zapytał podekscytowany Wonho.
- Za trzy dni Dey wyruszy wraz z częścią swojej załogi do siedziby korpusu Nova. Wtedy będziemy mieli idealną okazję, żeby rozpocząć całą akcję.
- Skąd wiesz kiedy wyruszają? - zapytał podejrzliwie Shownu.
- Mam pewne źródła. - odparł z chytrym uśmiechem srebrnowłosy.
- Jak mamy ci zaufać skoro nie mówisz nam tak istotnych rzeczy? - warknął Jooheon.
- Nie musicie mi ufać. Macie po prostu wykonać swoje zadania, żeby znów poczuć wolność. Moje źródła są potwierdzone. Poza tym od dłuższego czasu czekam na odpowiednie osoby, z pomocą których będę mógł się stąd w końcu zabrać. Nie ryzykowałbym, gdybym nie był pewien, że się uda.
Po słowach Hyungwona nastała głucha cisza.
Przekonał mnie tym i pozostałych zapewne także. Może nie w stu procentach, ale miał rację. Po co miałby ryzykować, gdyby miał znaleźć się przez to w jeszcze gorszej pozycji. Tak samo jak my chciał się stąd raz na zawsze zabrać i nigdy więcej nie wrócić. Mieliśmy wspólny cel, który mogliśmy zrealizować tylko współpracując ze sobą. Nie było nawet mowy o popełnieniu jakiegokolwiek błędu.
- Hyungwon ma rację. Nie musimy sobie ufać. Przynajmniej nie w stu procentach. Jestem tutaj przez jedną osobę i jeśli to zaufanie sprawi, że się znów znajdę się na wolności to naprawdę warto. Mamy wspólny cel i to powinno wystarczyć. Zrobimy co musimy i nie zobaczymy się już nigdy więcej. - odparł nagle Kihyun przerywając ciszę.
Przeanalizowałem dokładnie jego słowa i uśmiechnąłem się, gdy pojąłem kogo miał na myśli. To wszystko było moją zasługą. Ja wyszedłem z inicjatywą, żeby się stąd jakoś zabrać i Kihyun mi zaufał.
Zaufał właśnie mnie.
Jest tutaj dzięki mnie i wierzy, że może nam się udać.
Poczułem przypływ jeszcze większej motywacji. Wiedziałem, że zrobię wszystko, żeby nie zawieść jego zaufania.
- Otóż to, więc przejdźmy w końcu do sedna. - stwierdził Hyungwon spoglądając na każdego ze znajdujących się w pomieszczeniu chłopaków.
Wszyscy jednogłośnie pokiwali głowami, więc srebrnowłosy mógł kontynuować.
- Cała akcja rozpocznie się od małego zamieszania. Ktoś musi zająć czymś pozostałych strażników tak, żeby pozostali mogli dotrzeć do centrum sterowania.
- W porządku, kto ma się tym zająć? - zapytał Wonho.
- Mam pewien pomysł. Dwie znajdujące się w tym pomieszczeniu osoby idealnie się do tego nadadzą. - odparł srebrnowłosy z chytry uśmiechem po czym przeniósł wzrok na mnie, a następnie na goryla.
Po chwili domyśliłem się o co mu chodziło.
Oczywiście, że wybrał akurat nas dwóch do zrobienia zamieszania. Przyznam, że wybór był wręcz idealny, a nie przepuszczę żadnej okazji, żeby się na nim odegrać.
- Czyli mam rozumieć, że mogę przyłożyć szczeniakowi i rozpocząć więzienną bójke bez obawy, że Kihyun zrobi mi potem krzywdę. - dopercyzował goryl spoglądając na mnie ze szczerą radością w oczach.
- Dokładnie tak. - odparł Hyungwon.
- Cudownie.
No oczywiście, że to była rzecz, która potrafiła wywołać uśmiech na jego twarzy. Ani trochę mnie to nie zdziwiło, ale niech nie myśli, że tak łatwo mu to przyjdzie.
- Ale pamiętaj, że jak uderzysz za mocno to na tej twojej ulubionej białej koszuli nie znajdzą się już tylko plamy z wina. - warknął Kihyun.
Shownu przełknął głośno śline i pokiwał delikatnie głową, a chytry uśmieszek zniknął z jego twarzy za to pojawił się na mojej.
Czy wspomniałem już jak bardzo się cieszę, że mam tego chłopaka po swojej stronie?
Spojrzałem na niego dyskretnie i uśmiechnąłem się delikatnie. Mimo, iż mordował goryla wzrokiem to i tak wyglądał przy tym doskonale.
Nie mam pojęcia jak on to robi, ale nich zdradzi mi swój sekret.
Zdawałem sobie sprawę z tego, że nie zasłużyłem na taką osobę jaką jest Kihyun, ale mimo wszystko cieszyłem się, że miałem takie szczęście, że ten chłopak był po mojej stronie. Zastanawiałem się tylko dlaczego. Dlaczego mi ufa i mnie broni?
Nie znałem odpowiedzi na te pytania, ale wiedziałem, że będę musiał mu się za to wszystko odwdzięczyć i na pewno to zrobię. Przysięgam na swoje życie i mój odtwarzacz MP3.
- Dobrze, więc gdy już rozpocznie się bójka i strażnicy będą musieli reagować wtedy ja razem z moim znajomym prześlizgniemy się do centrum sterowania i otworzymy główne drzwi. W międzyczasie reszta zajmie się strażnikami i więźniami, którzy będą nam przeszkadzać. - odparł Hyungwon krzyżując ręce na piesi.
- Jaki znajomy? Ktoś jeszcze uczestniczy w akcji? Ilu nas w końcu jest? - zapytał goryl nerwowo.
- Znam go już od dłuższego czasu. Pomoże nam przy otworzeniu przejścia i przy okazji załatwi broń. - odpowiedział srebrnowłosy.
- Więc skoro ma nam pomóc to czemu go tutaj z nami nie ma? - zapytał zaciekawiony Wonho.
- Dobre pytanie mój drogi. On po prostu bardzo ceni sobie anonimowość, ale wie już o przebiegu całej akcji. - odparł Hyungwon przyglądając się niebieskowłosemu.
- W porządku, co dalej?
- Gdy już drzwi się otworzą musimy jak najszybciej się zbierać, ponieważ pojawi się więcej strażników. Wybiegamy z hali i ruszamy w kierunku magazynu, zabieramy nasze rzeczy i kierujemy się do pomieszczenia, w którym trzymają statki. Na początku plan był taki, żeby ukraść jeden ze statków Novy, ale ostatecznie polecimy tym, który należy do Changkyuna.
- Dokładnie tak. - odparłem i przyznam, że byłem dumny z tego, że to właśnie moim statkiem się stąd zabierzemy.
- Mam wsiąść do jego statku? Jeszcze tego brakowało. - prychnął Shownu.
- Wiesz chyba, że wolisz zostać tutaj. Wybór należy do ciebie, ja nie będę cię do niczego zmuszał mogę cię tutaj chętnie zostawić. - stwierdziłem krzyżując ręce na piesi i uśmiechając się chytrze.
Szatyn tylko skierował na mnie swoje mordercze spojrzenie. Widziałem jak zaciska powoli pięści. Zastanawiałem się przez chwilę czy wytrzyma presję. Na pewno bardzo chciał mi przyłożyć, ale w towarzystwie Kihyun'a i Hyungwona nie bardzo mógł. Musiał się powstrzymać do czasu naszej ucieczki.
Wziął kilka głębokich oddechów i wysilił się na jeden z najbardziej sztucznych uśmiechów jakie w życiu widziałem.
- Ależ skąd, bardzo chętnie polecę twoim zapewne wspaniałym statkiem. - odparł sarkastycznie.
- Wspaniale, zatem myślę, że to już cały plan. - stwierdził Hyungwon.
- Co jeśli któregoś z nas złapią podczas tego zamieszania? - zapytał nagle Wonho.
- Wtedy będziecie musieli jakoś pomóc sobie nawzajem. Ten kto będzie w pobliżu po prostu chwyci za broń. Jesteśmy w tym momencie jedną drużyną czy komuś się to podoba czy nie.
Spojrzałem na Hyungwona i pokiwałem lekko głową. Miał rację. Czy nam się to podobało czy nie byliśmy jedną ekipą, która musiała współpracować. Mieliśmy wspólny cel i to powinno być wystarczającą motywacją do chwilowego złożenia broni. Byłem gotów to zrobić.
- Będziemy trzymać się razem. Nikomu nic się nie stanie. Już ja tego dopilnuje. - odparł Wonho.
- Dobrze to słyszeć. W takim razie to chyba wszystko na dziś. Wyjdźmy znów dwoma grupkami, żeby robić mniej zamieszania. - stwierdził srebrnowłosy podnosząc się z miejsca.
- Tym razem to ty ich weźmiesz. Wolę drugi raz nie ryzykować. Przez całą drogę tutaj czułem mordercze spojrzenie goryla na moich plecach. - odparłem krzyżując ręce na piesi.
- Jeśli w ten sposób unikniemy rękoczynów to jestem w stanie to zrobić. Więc tobą zajmie się Kihyun, a ja zabiorę resztę. Chodźcie. - zaśmiał się Hyungwon.
Uśmiechnąłem się chytrze, gdy srebrnowłosy razem z Wonho, Jooheon'em i gorylem powoli wyszli z pomieszczenia.
Nie sądziłem, że mój plan się powiedzie i znów będę mógł zostać tylko z Kihyun'em. Stworzyłem sobie doskonałą sytuację, żeby choć przez chwilę z nim porozmawiać i nie zamierzałem jej zaprzepaścić.
- Cieszę się, że już niedługo stąd wyjdziemy. - odparłem spoglądając na różowowłosego.
- Miejmy nadzieję, że nam się uda. - westchnął.
- Uda się. Zaufaj mi.
- Ufam ci w jakiś sposób. Gdybym nie miał do ciebie choć odrobiny zaufania to nie pakował bym się w to.
Uśmiechnąłem się promiennie w duszy słysząc jego słowa. Cieszyłem się, że potwierdził to, że mi w jakimś stopniu ufa. Nie oczekiwałem pełnego zaufania. Byłem świadom tego, że praktycznie w ogóle się nie znamy. Jednak coś było na rzeczy skoro nawet po tak krótkim czasie naszej znajomości był gotów zaryzykować praktycznie wszystko i zorganizować razem ze mną te ucieczkę. Wiedziałem, że nie mogę go zawieść i zrobię co tylko będę mógł, żeby się udało.
- Nie martw się. Wyciągnę cię stąd. Ciebie i resztę. - odparłem stając nieco bliżej niego.
- Niech lepiej tak będzie, bo jak się nam nie uda to Dey nie da nam już tak spokojnie żyć, a ja cie osobiście udusze. - zaśmiał się spoglądając na mnie.
- Uwierz mi, że bym nie protestował. Gdybyś ty nie chciał mnie zabić to sam bym to zrobił, bo wizja spędzenia kilkudziesięciu lat z Dey'em uśmiechającym się do mnie codziennie tym głupim uśmieszkiem sama popchnęła by mnie do samobójstwa.
Różowowłosy znów się zaśmiał. Szczerze się zaśmiał.
Złapałem jego rozbawione spojrzenie i przybiłem sobie w myślach piąteczke. Czułem, że jestem na naprawdę dobrej drodze, jeśli chodzi o kontakt z Kihyun'em. Miałem nadzieję, że mimo wszystko różowowłosy w jakiś sposób darzy mnie sympatią. Gdyby tak nie było już by go tutaj nie było.
Prawda?
- Chodźmy już. - odparł nagle chłopak.
Pokiwałem lekko głową i ruszyłem za nim.
Zamknąłem ostrożnie drzwi naszej kryjówki po czym dogoniłem Kihyun'a. Szedłem obok niego i co jakiś czas zerkałem dyskretnie w jego kierunku. Nie wiem czemu, ale lubiłem to robić. Tak po prostu na niego patrzeć. Może to niektórym wydawać się to dość dziwne i zapewne właśnie takie jest, ale mało mnie to obchodziło. Liczyło się tylko to, że ja czerpałem z tego pewnego rodzaju przyjemność.
- Czemu wciąż mi się tak przyglądasz? - zapytał nagle Kihyun.
Zaskoczył mnie tym pytaniem i to bardzo. Przez chwilę zastanawiałem się co mam mu odpowiedzieć.
Może prosto z mostu
"Wiesz po prostu jesteś naprawdę piękny i nie mogę przestać na ciebie patrzeć. No i wyglądasz jak ósmy cud świata nawet w tej obrzydliwej żółtej koszulce".
Nie! Taka odpowiedź nawet nie wchodziła w grę!
O czym ja do cholery w ogóle myślę?!
Ogarnij się w końcu Changkyun!
- Sądziłem, że jesteś do tego przyzwyczajony. - odparłem wymijająco.
- Skąd ten pomysł? - zapytał ponownie spoglądając na mnie zaskoczony.
Nie ułatwiał mi tego... Oj nie...
- Jesteś jednym z najbardziej poszukiwanych przestępców. Powinieneś być przyzwyczajony do tego, że ktoś wciąż ci się przygląda.
Serio Changkyun... Tylko na tyle cię stać?! Gdzie się podziały te twoje cholerne gadane?!
- Cóż może i masz rację, ale jednak nie jest to normalne, że ktoś mi się tak intensywnie przygląda. - odparł z lekkim uśmiechem na twarzy.
Brawo Changkyun...
Nie sądziłem, że to kupi i zapewne tego nie zrobił. Wiedziałem, że po prostu się zgodził, żeby mnie nie męczyć, ale doskonale wiedział co, jak i dlaczego. Jednak nie chciałem narazie drążyć tego tematu, więc uśmiechnąłem się tylko pewnie jak to miałem w zwyczaju i odwróciłem wzrok.
Nie chciałem narazie poruszać tego tematu, ponieważ sam nie miałem zielonego pojęcia co tak naprawdę się ze mną dzieje. Czułem, że zaszła we mnie jakaś dziwna zmiana i nie podobało mi się to. Musiałem jak najszybciej nad sobą zapanować.
Weź się w końcu w garść Changkyun!
Dość szybko udało nam się znaleźć pod moją celą. Byłem nieco zawiedziony, że nie uda mi się spędzić z różowowłosym więcej czasu. Ta krótka rozmowa jaką udało nam się odbyć podczas drogi nie wystarczyła mi. Zawsze trzymałem się od ludzi z daleka ze względu na swój zawód, jeśli tak w ogóle mogłem nazwać to co robię, a teraz nagle zależało mi na towarzystwie Kihyun'a.
Zatrzymałem się przed wejściem do celi, a różowowłosy stanął naprzeciwko mnie.
- Mogę mieć pewność, że nie pozabijacie się tam z Shownu? - zaśmiał się.
- Obiecuję, że będę grzeczny, ale nie wiem co na to ten przerośnięty goryl. - odparłem krzyżując ręce na piesi.
- Ty grzeczny? Sądzisz, że to kupię?
- Mogę Ci udowodnić, że potrafię być nie tylko niegrzeczny. - stwierdziłem i uśmiechnąłem się chytrze.
Różowowłosy tylko prychnął po czym przewrócił oczami.
Jednak mojej uwadze nie umknęło to dyskretne przygryzienie dolnej wargi. Nikt zapewne by tego nie zauważył, ale ja jestem naprawdę bardzo spostrzegawczy.
Postanowiłem jednak uznać, że nic się nie wydarzyło mimo, iż nie omieszkałem o tym zapomnieć.
- Cóż zobaczymy w takim razie co z tego wyjdzie, a teraz idź już do środka zanim Dey wyskoczy zza zakrętu. - odparł przeczesując dłonią włosy.
- Oczywiście, już widzę jak włącza piąty bieg. - zaśmiałem się i rzuciłem chłopakowi jeszcze jedno rozbawione spojrzenie zanim wszedłem do celi.
Jednak, gdy tylko zauważyłem przyglądającego mi się goryla miałem ochotę zrobić taktyczny odwrót i spać na zewnątrz na podłodze.
Przez chwilę przeszło mi przez myśl, żeby pójść za Kihyun'em do jego celi i zająć u nich wolne łóżko albo choćby kawałek podłogi, ale przez to mogli mieć potem problemy, więc szybko pozbyłem się tej myśli i westchnąłem odwracając wzrok od goryla.
- Co ty tutaj do cholery robisz?!
Odwróciłem się za siebie, gdy usłyszałem czyjś głos. Byłem przekonany, że gdzieś go już wcześniej słyszałem. Miałem rację, ponieważ przed moją celą Kihyun'a zatrzymał wspólnik Dey'a. Ten sam, który zabrał mi mój odtwarzacz MP3. Przyglądałem im się przez chwilę i zastanawiałem się czy powinienem pomóc różowowłosemu. Nie chciałem pogorszyć sprawy, jednak gdy zobaczyłem jak mężczyzna chwyta jedną ręką chłopaka za koszulkę nie byłem w stanie już ustać w miejscu. Ruszyłem przez siebie ze wściekłym wzrokiem wbitym w strażnika.
Nie zastanawiałem się ani chwili i gdy byłem wystarczająco blisko jednym ruchem zabrałem rękę strażnika od Kihyun'a i odepchnąłem go stając tuż przed nim i zasłaniając swoim ciałem różowowłosego.
Mężczyzna spojrzał na mnie zaskoczony, a po chwili na jego twarzy pojawiła się wściekłość, jednak wiedziałem, że nie ma ze mną szans. Zwłaszcza, gdy byłem wkurwiony. Dla własnego dobra powinien nie doprowadzać mnie do tego stanu.
- A ty czego tutaj chcesz?! Powinieneś być w celi! - warknął.
- Byłem w celi, ale nie podobało mi się to jak traktujesz Kihyun'a. - odparłem najspokojniej jak tylko potrafiłem.
- Nie obchodzi mnie to czy ci się to podoba czy nie. Jestem tutaj, żeby pilnować porządku, który on właśnie zakłuca.
- On szedł po prostu do swojej celi, gdy ty wszedłeś mu w drogę.
- Powinien być w niej już dawno.
- Może nie miał na to ochoty. Poza tym nie zrobił nic złego. - warknąłem krzyżując ręce na piesi.
- Ha! Sądziłem, że Lee Changkyun dba tylko o swoje cztery litery. - zaśmiał się spoglądając mi przez ramię na Kihyun'a po czym wrócił wzrokiem znów do mnie.
- Kiedyś tak było, ale trochę się pozmieniało, więc jeśli jeszcze raz go dotkniesz to skręcę ci kark. - stanąłem uśmiechając się sztucznie.
- Grozisz mi?! - zawołał strażnik robiąc kilka kroków naprzód, żeby stanąć ze mną twarzą w twarz.
- Ależ skąd. To tylko taka przyjacielska sugestia.
- Zastanowię się czy się do niej zastosuje, a teraz zaprowadź obiekt westchnień do celi i nie próbuj kombinować, bo Dey się o wszystkim dowie. - prychnął po czym odwrócił się i ruszył po schodach na dół.
- Pieprzony dupek. - warknąłem, gdy znalazł się dostatecznie daleko, żeby nie mógł tego usłyszeć.
Odwróciłem się za siebie i spojrzałem na wciąż stojącego za mną Kihyun'a.
- Nie musiałeś tego robić. - odparł przyglądając mi się uważnie.
- Owszem musiałem.
- Poradził bym sobie.
- W to nie wątpię, ale nie mogłem tak po prostu stać i się temu przyglądać.
Różowowłosy przez chwilę po prostu na mnie patrzył. Jakby próbował mnie rozgryść. Odkryć co tak naprawdę się za tym wszystkim kryje, jednak odpuścił i przeczesał dłonią włosy uśmiechając się delikatnie.
- Cóż w każdym razie dziękuję.
- Nie masz mi za co dziękować. To nic w porównaniu z tym co ty zrobiłeś dla mnie.
- Bez przesady. Zrobiłem tylko to co było trzeba.
- Możliwe, co nie zmienia faktu, że jestem wdzięczny. Naprawdę.
Kihyun zaśmiał się pod nosem i spuścił na chwilę wzrok.
Westchnąłem myśląc jak bardzo dziwne i pokręcone to wszystko było.
Jednak jak to mówią w życiu nie ma tak łatwo.
Różowowłosy znów podniósł na mnie spojrzenie.
- Pójdę już zanim dupek wróci.
- Tak, to dobry pomysł.
Przeszedł obok mnie, a ja odwróciłem się za nim. Sądziłem, że teraz po prostu odejdzie, ale zatrzymał się nagle i jeszcze raz odwrócił w moim kierunku.
- Jak czujesz się z tym, że twój obiekt westchnień właśnie odchodzi? - zaśmiał się.
- Moje serce już zaczyna krwawić! Aygoo! - zawołałem kładąc dłoń w miejscu serca.
Różowowłosy tylko się ponownie zaśmiał po czym odwrócił się i ruszył w kierunku celi. Po chwili zniknął mi z oczu i niestety także ja musiałem wrócić do mojej kwatery. Mimo, iż nie miałem na to wcale ochoty.
Moi współlokatorzy dziwnie mi się przyglądali. Wszyscy.
Zastanawiałem się o co może im chodzić, ale postanowiłem po prostu mieć wywalone i położyłem się na swoim łóżku. Utkwiłem wzrok w suficie, który już dawno nie był biały. Mogliby to wyremontować czy coś, bo aż wstyd.
Nie mają tutaj żadnych wizyt z sanepidu czy coś?!
- To co zrobiłeś było naprawdę ryzykowne.
Usłyszałem nagle głos Wonho, więc przeniosłem na niego wzrok nie ruszając się z miejsca.
- Doprawdy? Co takiego zrobiłem? - zapytałem zakładając ręce za głowę.
- Dobrze wiesz. Stanąłeś w obronie Kihyun'a. Ryzykowałeś tym wiele. - odparł niebieskowłosy podnosząc się do pozycji siedzącej i kładąc ręce na kolanach.
- Zrobiłem to co było konieczne. Nie mogłem tak po prostu stać w miejscu i się przyglądać.
- Kihyun by sobie poradził. - warknął nagle goryl.
- Nie wątpię w to, ale ja nie jestem typem człowieka, który stoi z założonymi rękami, gdy ktoś potrzebuje wsparcia. - odpowiedziałem przenosząc na niego mordercze spojrzenie.
Shownu odwzajemnił spojrzenie i zacisnął pięści. Wiedziałem, że korci go, żeby do mnie podejść, ale nie mógł tego zrobić.
Jednak ja stwierdziłem tylko fakt. Z jego wypowiedzi mogłem wywnioskować, że on nie kiwnął by nawet palcem, żeby pomóc różowowłosemu, ale ja nie ważne za jak bardzo złego by mnie wszyscy uważali mam mimo wszystko w sobie na tyle empatii, żeby reagować na takie rzeczy. Jeśli to coś co mam w sobie można było nazwać empatią...
- Więc jakim typem człowieka ja jestem według ciebie? - warknął.
- Naprawdę chcesz wiedzieć? - zaśmiałem się.
- Przestańcie. Mimo wszystko to było lekkomyślne Changkyun. - odezwał się znów Wonho.
- Może i było, ale nie żałuję, że to zrobiłem.
Mówiłem szczerze. Przynajmniej Kihyun ma teraz pewność, że naprawdę może mi ufać i na mnie polegać. Może i byłem złodziejem i oszustem, ale mogłem być lojalny, jeśli druga osoba sobie na to zasługuje.
- Ten strażnik może teraz mieć na ciebie oko przez co nasza ucieczka może być utrudniona.
- Spokojnie Wonho. Wszystko pójdzie dobrze i według planu Hyungwona.
- Obyś miał rację. - westchnął po czym znów położył się na łóżku i odwrócił do mnie plecami.
Rozumiałem jego obawy, ale nie było ku temu powodów. Nie byłem niczego tak dawno pewny jak tego, że zabierzemy stąd nasze cztery litery. To jak bardzo chciałem się wydostać z tego miejsca wystarczyło i miałem pewność, że Dey będzie mógł mnie pocałować w dupe.
Spojrzałem jeszcze raz na przerośniętego goryla po czym odwróciłem się do niego plecami i zamknąłem oczy. Musiałem choć spróbować zasnąć w tym miejscu, ponieważ trzeba było być w pełni sił, gdy w końcu nadejdzie godzina zero.
Znałem plan, jednak było kilka spraw, o których zapomniałem. Zastanawiałem się kiedy dostaniemy broń, o której mówił Hyungwon. Nie dawała mi spokoju również sprawa z tajemniczym znajomym srebrnowłosego, który miał załatwić dla nas te całą broń.
To wszystko było naprawdę pokręcone, ale tak długo jak będę miał pewność, że się stąd zabiorę nie będę narzekać.
Przypomniała mi się niemalże natychmiast moja dzisiejsza rozmowa z Kihyun'em. Obiecałem mu, że go zabiorę z tego miejsca gdzieś daleko i musiałem dotrzymać obietnicy. Chciałem polecić z nim gdzieś na drugi koniec galaktyki. Tam gdzie Dey nas nie znajdzie.
Zanim się obejrzałem odpłynąłem do krainy snów. Tam gdzie czułem się bezpiecznie. Przynajmniej tam mogłem się tak poczuć.
Nigdy tak naprawdę nie wiedziałem co to znaczy mieć ciepły, bezpieczny dom. Mieć dokąd zawsze wracać. Nie znałem tego pojęcia.
Moja matka umarła, gdy miałem dziesięć lat, a ojca nigdy nie poznałem. Zostawił nas tak po prostu i za to go nienawidziłem. Nie wiedziałem nawet do końca czy chciałbym kiedykolwiek go poznać. Może lepiej by było dla mnie, gdybym żył z tą nieświadomością. Jeszcze kilka lat temu pragnąłem odnaleźć ojca i porozmawiać z nim, ale przeszło mi to. Nie potrzebowałem go, a on nie potrzebował mnie. Każdy z nas żył własnym życiem i nich tak pozostanie.
Odwróciłem się na drugi bok i delikatnie otworzyłem zaspane oczy. Wydawało mi się, że coś słyszałem. Jakby czyjeś kroki, ale musiało mi się wydawać, ponieważ mimo, iż w pomieszczeniu panował połmrok mogłem dostrzec sylwetkę przerośniętego goryla, który spał na łóżku naprzeciwko mnie. Wonho wraz z Jooheonem także byli na swoich miejscach.
Moje powieki powoli znów zaczęły opadać, gdy zdałem sobie sprawę z tego, że to była moja wyobraźnia.
Przez to wszystko mój umysł nie pracował już normalnie i różne rzeczy się z nim działy. Musiałem w końcu odpocząć, jednak to nie było takie proste. Nie w takim miejscu jak to z przerośniętym gorylem znajdującym się w tym samym pomieszczeniu, który w każdej chwili może mnie udusić.
Nagle usłyszałem jak ktoś powoli otwiera kratę celi. Skrzypiała cicho, ale tylko osoby znajdujące się w pobliżu mogły to usłyszeć. Natychmiast znów otworzyłem oczy i zobaczyłem przed sobą czyjąś wysoką i szczupłą sylwetkę.
- Changkyun?
Po głosie rozpoznałem, że był to Hyungwon. Jednak zastanawiało mnie to co on robi o tej porze w naszej celi. Powinien być u siebie, a przychodząc tutaj narażał siebie i nas także. Domyślałem się, że chodziło o coś bardzo ważnego.
- Co ty tutaj robisz Hyungwon? - zapytałem zaspanym głosem przecierając oczy.
- Mamy problem. - odparł kucając przy moim łóżku.
- Jaki problem? Coś się stało? - zapytałem nerwowo podnosząc się do pozycji siedzącej.
- Po tym jak naskoczyłeś na tego strażnika zaczęli coś podejrzewać. Słyszałem jak rozmawiali przechodząc obok mojej celi. Mówili, że chcą podwoić staże w najbliższym czasie.
- Co takiego?
Nie mogłem uwierzyć w to co srebrnowłosy do mnie mówił. Rozumiałem każde słowo, ale nie mogło do mnie dotrzeć ich przesłanie. Jeśli podwoją straże ucieczka będzie niemożliwa. Nie będzie już żadnej możliwości. Musieliśmy działać. Natychmiast.
- Musimy przyspieszyć naszą ucieczkę. - stwierdził srebrnowłosy.
- Jak przyspieszyć? Czyli kiedy?
- Dzisiaj.
- Jak to?! Przecież nie mamy jeszcze broni, a poza tym jest środek nocy! - warknąłem spuszczając nogi na podłogę.
- Owszem mamy broń. Byłem przed chwilą u mojego znajomego. Jest gotowy i dał mi już część zaopatrzenia dla ciebie i reszty. - odparł spokojnie Hyungwon wstając po czym wyciągnął z buta sztylet.
Rozejrzał się dokładnie dookoła upewniając się, że nikogo podejrzanego nie ma w pobliżu po czym podał mi go, a następnie zaczął wyciągać kolejne przedmioty. Jeszcze dwa sztylety, pistolet i broń podobną do mojego blastera tylko znacznie słabszą.
Położył wszystko na moim łóżku.
- Sztylety są dla tej naszej słynnej trójki, a ty możesz wziąć pistolety. Tylko nie zabij nikogo z naszych. - odparł krzyżując ręce na piesi.
- Mój drogi taką bronią nauczyłem się posługiwać jeszcze jak ty chodziłeś w pieluchach. - zaśmiałem się biorąc do ręki pistolet.
- Oczywiście. Uznajmy, że tak było. Obudź ich i szykujcie się. Za jakiś czas więźniowie wyjdą na hale. Wtedy zaczynamy akcje. - stwierdził srebrnowłosy i odwrócił się do wyjścia.
- Skąd mamy wiedzieć kiedy rozpocząć zamieszanie? - zapytałem zanim wyszedł.
- Dam wam znak. Gdy rozlegnie się dzwonek i więźniowie znajdą się na hali razem z gorylem, Wonho i blondynką pójdziecie między nich, a następnie rozpoczniecie wszystko punkt jedenasta. Nad wyjściem znajduje się duży zeger nie przeoczysz.
- Jasne. Zrozumiamo.
- Świetnie. W takim razie do zobaczenia. - odparł i wyszedł z celi.
Westchnąłem i spojrzałem na leżącą obok mnie na łóżku broń. Podniosłem się na równe nogi i wziąłem do ręki pistolet. Obejrzałem go dokładnie z każdej strony. Był w niezłym stanie tak samo blaster. Oczywiście posługiwałem się już lepszymi, ale nie miałem zamiaru narzekać. Jednak wciąż zastanawiało mnie to jak temu tajemniczemu znajomemu Hyungwona udało się załatwić jakąkolwiek broń. Nie zamierzałem się nad tym zbyt długo rozwodzić, więc schowałem broń za pasek spodni i przykryłem koszulką. Dopilnowałem jeszcze, żeby na pewno nie było jej widać po czym odwróciłem się, żeby obudzić pozostałych.
Postanowiłem najpierw podejść do Wonho. Miałem pewność, że on mi nie przyłoży, gdy wybudze go ze snu. Z gorylem miałem wątpliwości.
Pochyliłem się i delikatnie potrząsnąłem jego ramieniem.
- Wonho wstawaj.
Chłopak mruknął niezadowolony, ale odwrócił się na drugi bok i podniósł powieki.
- O co chodzi Changkyun? - zapytał przecierając oczy.
- Zaczynamy akcje o jedenastej szykujcie się. - odparłem po czym wróciłem do swojego łóżka i chwyciłem sztylet.
- Jak to? Że co? Przecież to miało być za trzy dni. - stwierdził zaspany, ale natychmiast stanął na równe nogi i przeczesał dłonią włosy.
- Ale plany się zmieniły. Chcą podwoić staże, ponieważ zaczęli coś podejrzewać, więc musimy uciekać już teraz zanim to zrobią. - odpowiedziałem i wręczyłem mu broń.
Chwycił ją dość niepewnie i spojrzał na mnie zaskoczony.
- Skąd to masz? - zapytał obracając sztylet w rękach.
- Od Hyungwona. Był tutaj przed chwilą i powiedział mi o wszystkim.
- W porządku. Czyli nasza godzina zero to jedenasta, ale skąd mamy wiedzieć kiedy nadejdzie?
- Od wyjściem jest duży zegar. Większość osób raczej nie zwraca na niego uwagi.
- To jest kompletne szaleństwo. - westchnął Wonho przeczesując ponownie włosy dłonią.
- A czy ktokolwiek kiedyś powiedział, że to jest normalne? - zaśmiałem się biorąc do rąk ostatnie dwa sztylety.
- Racja...
- Obudź goryla, a ja zajmę się blondynką. - odparłem podchodząc znów do piętrowego łóżka.
Potrząsnąłem nim kilka razy. Przez chwilę myślałem, że je przewróce, ale na szczęście tylko udało mi się wywabić Jooheona z łóżka, który wyskoczył z niego natychmiast i spojrzał na mnie półprzytomny.
- Co do jasnej cholery się tutaj dzieje? - warknął powoli otwierając oczy.
- Bunt blondyneczko. - odparł podając mu broń.
Przez chwilę się jej przyglądał nie bardzo wiedząc co to jest, ale gdy w końcu to do niego dotarło senność natychmiast zniknęła z jego twarzy.
- Jak to?! Że teraz?! - zawołał, a ja musiałem się bardzo powstrzymać, żeby mu nie przyłożyć.
- Zamknij się. Musimy to zrobić dyskretnie, bo już coś podejrzewają. - warknąłem.
- Ciekawe przez kogo coś podejrzewają?
Odwróciłem się, gdy usłyszałem za sobą głos przerośniętego goryla. Wbił we mnie mordercze spojrzenie, które odwzajemniłem po czym zabrał mi sztylet z ręki.
- To nie moja wina. - syknąłem.
- A czyja? Gdyby nie twoje nagłe poczucie empatii i chęć pomocy innym niczego by się nie domyślali.
- Zrobiłem to co było trzeba.
- Żeby się chyba komuś podlizać.
- Polizać to ty mnie możesz...
- Dość tego. Gdy zadzwoni dzwonek wszyscy wyjdą na hale. Rozumiem, że właśnie wtedy wszystko ma się zacząć. - przerwał mi Wonho stając obok nas i oddzielając mnie od Shownu.
- Dokładnie tak. - warknąłem nie spuszczając wzroku z goryla.
- Wspaniale w takim razie starajmy się nie wzbudzać więcej podejrzeń i po prostu zachowujmy się naturalnie. - westchnął niebieskowłosy po czym schował sztylet do buta.
Goryl i blondynka poszli w jego ślady i także ukryli dokładnie broń tak, żeby nie było jej widać i, żeby w każdej chwili mogli po nią sięgnąć.
Przez moment jeszcze wpatrywałem się z mordem w oczach w goryla, ale postanowiłem po prostu położyć się na łóżku i cierpliwie czekać aż wszystko się zacznie. Znając życie Dey nie odpuści codziennej inspekcji i za jakiś czas pojawi się u wejścia do naszej celi.
Nie mogłem się doczekać aż stąd wyjdę. Przykro mi było tylko z powodu Dey'a, który tak bardzo się cieszył, że mnie zamknął. Chyba nie spodziewał się, że będę planował ucieczkę. Co mnie dziwiło, ponieważ kto jak kto, ale po mnie się można było tego spodziewać.
Nie no żartuję. Ani trochę mi nie jest przykro.
Miałem nadzieję tylko, że wszystko pójdzie zgodnie z naszym planem. Nie chcę nawet myśleć o tym co może się wydarzyć, gdy nam się nie uda. Wsadzą nas do oddzielnych izolatek na resztę naszego życia, a ja już do końca życia będę sobie pluł w brodę za to, że skazałem Kihyun'a i resztę na coś takiego.
Rozmyślałem tak jeszcze przez chwilę, jednak moje powieki powoli opadły i zasnąłem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top