26. Ja ciebie też

Nagle na horyzoncie, na tle słońca ukazał nam się rozwścieczony Alek. Pospiesznie puściłam dłoń Adriana, ale na nic to się nie zdało. Pisnęłam z przerażenia.

- Zrób coś! - wrzasnęłam.

Alek był dobre kilka metrów od nas, ale stąd było widać jego czerwoną, wykrzywioną twarz. Zaczęłam ciężko oddychać i spojrzałam na Adriana. Był biały jak kreda. W końcu musiało to wyjść na jaw. Nagle Adrian zaczął mnie namiętnie całować.

- Co ty robisz?! - pisnęłam.

Ale Adrian zaczął jeszcze bardziej gorączkowo wpijać we mnie swoje usta. Nie mogłam złapać oddechu. Boże, całował tak cudownie! Włożyłam ręce w jego włosy. Adrian z jękiem chwycił mnie za biodra i przyciągnął do siebie.

- Kocham cię - wysapał - Najbardziej na świecie - cmoknął mnie w czoło.

- Ja ciebie też - powiedziałam pospiesznie na jednym wydechu.

Spojrzałam w bok. Alek zaczął biec. Chwyciłam Adriana za dłoń i mocno ścisnęłam.

- Już nie żyjesz! - krzyczał Alek podbiegając do nas.

Adrian zasłonił mnie swoim ciałem, ale Alek go odepchnął i pobiegł do mnie. Chwycił mnie za dekold bluzki i przyciągnął do siebie.

- Ty suko - wysapał mi w twarz i splunął. Chwycił moją twarz i zrobił mi z ust dziubek tak, bym nie mogła mówić.

- A ja ci ufałem, kochałem cię, miałaś wszystko, a ty przez ten cały czas mnie oszukiwałaś, kłamałaś mi prosto w twarz i to w dodatku mój brat! Mój własny rodzony brat! Ty ździro! Pieprzona suka... Pod jednym dachem, w moim domu, pierdoliłaś się z moim bratem! - wykrzyczał mi prosto w twarz, po czym mnie spoliczkował.

Łzy napłynęły mi do oczu. Puścił mnie i zdyszany patrzył mi w oczy.

- P-prz-przepraszam - wyjąkałam cicho.

- Te słowo to ty możesz sobie w du... - znów zaczął wyciągać rękę w moją stronę, ale nagle Adrian doskoczył do niego i go szarpnął, a Alek nie skończył mówić.

- Wiedziałem od samego początku, kurwa wiedziałem! - Alek wykrzyczał w twarz Adrianowi.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top