21. Piekło

     Następnego dnia w końcu spotkałam się z Peggie. Poszłyśmy na lody i opowiedziała mi o swoim nowym kolejnym chłopaku, Tylerze. Spytała mnie też, jak układa mi się z Alkiem, odpowiedziałam, że dobrze. I tak zerwałabym z nim pod koniec wakacji, które swoją drogą zbliżały się już pomału nieubłagalnie do końca, ale co do Adriana... zakochałam się w nim na zabój i nie wiedziałam co zrobić dalej z tym uczuciem.

     Za wszelką cenę chciałam unikać Adriana, bo czułam się strasznie być z nim, a na jego oczach całować się z Alkiem, ale byłoby mi strasznie głupio zerwać z nim, więc ciągnęłam tę szopkę dalej. Uradowany Alek przywitał mnie w drzwiach i mocno przytulił. Rozbierał mnie już samym wzrokiem. Z kuchni wyszedł Adrian i patrzył na mnie w ciszy zza pleców Alka, z którym się całowałam. Alek po chwili się odwrócił i rzucił gniewne spojrzenie w jego stronę.

- Znowu ty?! - zmarszczył brwi - Już chyba wolałem, jak pierdoliłeś codziennie inną i nie było cię na dole, a nie, tak jak teraz... Co, upatrzyłeś sobie Claryssę na kolejną dziwkę? A może to macie już za sobą? - zmierzył mnie wzrokiem.

Zaczerwieniłam się i odwróciłam wzrok.

- Alek, przestań - zaczęłam go błagać.

- A co, może nie mam racji? - ruszył w stronę Adriana, ale go przytrzymałam.

- Puść go - powiedział spokojnie Adrian - Chętnie zobaczę na co go stać.

- Aha, czyli nawet nie zaprzeczasz?! - krzyczał.

- Nie powiedziałem ani tak ani nie, ale już za samo nazwanie Claryssy dziwką należy ci się lanie - warknął.

- Przestańcie! - krzyknęłam, ale nawet nie zareagowali, więc wybiegłam z ich domu.

     Zaparkowałam auto na moim podjeździe. Wytarłam mokre oczy i przejrzałam się w lusterku. Całą twarz miałam czarną od tuszu. Dłużej tak nie może być. Muszę coś z tym zrobić. Wyszłam z samochodu i gdy sięgałam ręką po klamkę, same otworzyły mi się przed nosem i ze środka wybiegła Laura, żona mojego ojca. Jeszcze tego brakowało, żebym we własnym domu miała piekło.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top