14. Na plaży
Rozogniona, spojrzałam na niego pytającym wzrokiem. Adrian przysunął się bliżej mnie. Odruchowo przykryłam jego dłoń moją. Uniósł wolną dłoń i delikatnie kciukiem przejechał po moich ustach i policzku. Nie mogłam złapać oddechu. I przez ten upał i przez tego chłopaka normalnie przydałby mi się wachlarz!
- Adrian - wyjąkałam.
Chłopak przymknął oczy.
- Nie rób tak - szepnął.
- Jak? - spytałam z uśmieszekiem błąkającym się na ustach.
Otworzył oczy i spojrzał na mnie.
- Kocham sposób, w który wymawiasz moje imię - nadal szeptał.
Zrobiło mi się strasznie gorąco. Czułam, że jestem czerwona na całej twarzy. Także przymknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech. Adrian lekko musnął ustami moje wargi. Wstrzymałam oddech. Otworzyłam oczy. Wpatrywał się we mnie z fascynacją. Delikatnie, drżącymi rękami objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie. Byłam tak blisko niego! Znów dotknął kciukiem moich ust, a ja wydałam z siebie cichy jęk. Na ten dźwięk, jak na znak zaczął mnie szaleńczo całować. Pospiesznie oplotłam go nogami w pasie. Nie chciałam tego robić, ale jego pocałunki były tak zmysłowe, że musiałam od czasu do czasu jęczeć. Po chwili wsadził mi swoje zimne i drżące dłonie pod top i zaczął masować moje piersi. Rozchyliłam usta. Prawie miałam orgazm na sam jego dotyk. Było mi z nim o niebo lepiej niż z Alkiem, nieporównywalnie.
- Adrian - wyjąkałam.
- Jak to jest, że zakazany owoc zawsze smakuje tak doskonale? - zadał pytanie retoryczne, trochę przy tym sapiąc.
Nadal byliśmy ubrani, ale tak się o mnie ocierał, że myślałam, że zaraz dojdę. Rozejrzałam się do okoła, plaża zaczynała się zaludniać.
- Adrian - wystękałam jednym tchem - Zrobiłabym to z tobą nawet i tutaj, ale zaczyna się schodzić coraz więcej ludzi.
Podniósł głowę i spojrzał na mnie rozbieganym wzrokiem. Miał rozszeżone źrenice i rozgrzane policzki.
- Doprowadzasz mnie do szaleństwa - szepnął, po czym wziął moją twarz w dłonie i namiętnie mnie pocałował. Po chwili wstał i złapał mnie na ręce. Krzyknęłam, ale o nic nie pytałam. Zniósł mnie do swojego sportowego auta i ruszyliśmy w drogę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top