Chapter 4 - W gardle mi zaschło

- Jesteś piękny

Słysząc te słowa zamurowało mnie. Byłem w takim szoku, że z dalszej gry jak i imprezy pamiętałem niewiele. Prawdopodobnie duży wpływ na mój stan miała też ilość wlewającego się we mnie alkoholu. W pewnym momencie wstałem i skierowałem się do kuchni po kolejne piwo lodówki. Gdy pochylałem się po butelkę usłyszałem za sobą

- Co tak zniknąłeś?

Odwróciłem się na tyle spokojnie by nie dostać zawrotów i spojrzałem w stronę skąd dobiegał głos. Stał tam pod oknem uśmiechając się  szelmowsko nikt inny jak Vincent.

- W gardle mi zaschło - "na twój widok jeszcze bardziej" dodałem w myślach i pokazałem butelkę trzymaną w dłoni. 

- To może coś na to zaradzę  - powiedział i podszedł bliżej. Nim zdążyłem odpowiedzieć wyjął mi butelkę z dłoni, postawił na szafce, stanął przede mną i łapiąc za mój podbródek przycisnął swoje usta do moich. Z początku byłem zszokowany, ale szybko się opamiętałem i zachłannie oddałem pocałunek. Gdy tylko poczułem jego język muskający moje wargi, rozchyliłem je wpuszczając go do środka. Walkę o dominację nad pocałunkiem wygrał Vincent, a ja poddałem się temu jęcząc cicho w jego usta i zjeżdżając dłońmi na jego biodra. Uśmiechnął się w moje usta i złapał w garść moje włosy na karku przyciągając mnie tym samym bliżej. Nagle przerwał pocałunek i odsunął się z seksownym uśmiechem.

- Chyba już nie masz sucho w gardle - powiedział bezczelnie, odwrócił się i wyszedł z kuchni.

Jakiś czas później wszyscy łącznie z Vincent'em opuścili moje mieszkanie, a ja nie mając siły iść na górę zasnąłem na kanapie.

***

Śpiący na ogromnym białym łóżku pod czarną satynową pościelą chłopak został obudzony przez promienie słońca wpadające przez wysokie okna. Młodzieniec przewrócił się na brzuch odsłaniając sporą część nagiego ciała i odrazu tego pożałował czując niemiłosierny ból głowy. W tym momencie w drzwiach stanęła ruda kotka i spojrzała w kierunku pana. Podeszła spokojnie do łóżka, wyskoczyła na nie i zaczęła rozciągać się na plecach chłopaka wybijając w nie pazurki.
- Madame dlaczego? - wyjęczał - dlaczego mnie nie ostrzegłaś?  Mogłaś pacnąć mnie w łeb łapką i powiedzieć nie pij tyle kretynie, ale ty nie. Uniesiesz się dumą i mnie olejesz. Zawiodłaś mnie Madame Red. - młodzieniec westchnął - no tak uskuteczniam monolog do kota. Szczerze mimo kaca giganta nie żałuję wczorajszego wieczoru. On był tego wart.

Hej robaczki
Nie bijcie tak mocno. Przybywam z rozdzialikiem (to jest za krotkie na miano rozdziału). Wiem przerwa ogromna, niestety studia i praca dały mi porządnie w kość. Postaram się częściej pisać. Nawet jeśli miały by to być takie rozdzialiki.
Powiem wam tak. Ponad 500 wyświetleń dało mi kopa w dupę, że chyba rzeczywiście ktoś czyta moje wypociny. Dziękuję wam bardzo.
To do nexta. Liczę na gwiazdki i komentarze.
P.S.
Uwielbiam wasze teorie.

Domina Morte

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top