do you know what a harlequin is? a harlequin's role is to serve.
──── 🔷 ────
──── 🔷 ────
Harley Quinn była doprawdy śmieszna.
Szczerzyła się i śmiała w głos, gdy w środku ból wręcz ją rozrywał. Śmiało żartowała, kiedy w pobliżu widziała ukochanego, chociaż wcale nie czuła rozbawienia. Milczała, dusząc w sobie chęć płaczu, kiedy Klaun mieszał ją z błotem, krzycząc jej obelgi prosto w twarz. Była posłuszna, miła i łatwo zapominała przewinienia wbrew dawnym wartościom, wbrew dawnej sobie. Ona sama malała we własnych oczach, patrząc na swoje odbicie w tafli lustra. Lecz najbardziej kurczyła się we własnym ciele, gdy w odbiciu za nią pojawiał się Joker...
Kradła, kłamała, piła, paliła, biła, okaleczała, kpiła, udawała, zabijała, choć się bała. Nocą zamykała się w łazience, cicho płacząc w rękaw obcisłego czerwono–czarnego stroju, na który kiedyś prędzej by napluła, niż ubrała. A potem poprawiała makijaż i z uśmiechem szła do pączuszka, w duchu modląc się, aby nie był pijany.
Życie kpiło z niej na jej własną, niemą prośbę.
Stała na skraju urwiska, z każdym dniem podchodząc coraz bliżej krawędzi.
Jej blada skóra pokrywała się siniakami, zadrapaniami i bliznami, a ona sama już nie wiedziała, czyja to była wina. To Joker ją uderzył? Może Batman w walce? A może... ona sama sobie to robiła?
Była chora.
Nie miała czasu jeść. Chudła z niedożywienia, odwodnienia.
Pod jej oczami wykwitły wory, włosy wypadały jej z głowy.
Ciuchy jedne po drugich stawały się za duże.
Słabła. Chwiała się na nogach i z głodu, i ze strachu.
Nie miała sił na walkę.
Nie miała sił na życie.
Joker tego nie rozumiał. Kazał jej wciąż się uśmiechać.
Więc się uśmiechała. Lecz przestała się śmiać.
Stała nad urwiskiem; nad zimną, czarną otchłanią, a czubki jej butów wystawały poza powierzchnię skał.
Wiatr smagał jej wątłe ciało.
Bała się, że spadnie.
Nie spadła.
Joker ją pchnął.
Szybowała w dół z zawrotną prędkością, piszczało jej w uszach. Wyciągała bezwiednie ręce w górę z nadzieją, że ktoś ją pochwyci.
I tak się stało. Pochwyciła ją Pamela.
Siedziała u niej dniami, miesiącami. Dochodziła do zdrowia, odsypiała zarwane noce, wypłakiwała dawne błędy. Żałowała, że z nim była. Że była tak głupia. Brzydziła się nim, nienawidziła go. Gdy trafił do Arkham, odzyskała spokój. Chciała o nim zapomnieć, zacząć żyć od nowa. Poznać smak miłości, przyjaźni, bezpieczeństwa, zdrowia, szczęścia.
A potem w wiadomościach usłyszała, że skazali go na stryczek.
Uwolniła go.
Zabrała ze sobą.
Nakarmiła.
Opiekowała się nim.
Wróciła do niego. Wróciła do tego.
Wróciła jak bumerang.
Gdy już myślała, że dotknęła dna, że się od niego odbije, zawróciła. Szybowała w górę identyczną drogą, wracała na miejsce. Znów znajdowała się na skraju urwiska, a w dłoniach trzymał ją Joker. Podrzucał nią, szarpał, bawił się.
Mógł z nią zrobić wszystko.
Mógł znów rzucić ją w przepaść, mogła znowu być na skraju życia lub śmierci.
Była jak cholerny bumerang.
Zawsze wracała.
she doesn't need a 'gangsta'.
he can't love her better.
AUTHOR'S NOTE |
Ten krótki one—shot to efekt podekscytowania w związku z nadchodzącą premierą ❝Birds of Prey (and the Fantabulous Emancipation of One Harley Quinn)❞ (pomysłu na dłuższy tytuł nie było? xD) oraz znalezieniem w czeluściach YouTube'a filmiku, który zresztą wrzuciłam w media ;D
To także i odpowiedź na jeden z wersów piosenki Kehlani ❝Gangsta❞, która często jest kojarzona właśnie z postacią Quinn.
Ale treść tej odpowiedzi zostawiam do interpretacji każdemu czytelnikowi... ;D
A Wy? Co myślicie o nowym filmie Warner Bros. z uniwersum DC? Podobały Wam się jego zwiastuny? Co sądzicie o przemianie Harley?
Ja jestem bardzo pozytywnie nastawiona do tej produkcji i mam nadzieję, że będzie tak samo dobra jak ❝Aquaman❞, ❝Shazam!❞ czy oczywiście najnowszy ❝Joker❞ :>
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top