• 𝟹𝟻 •
• Rozdział 35 - Nie mamy ze sobą nic wspólnego! •
Od mojego pobytu w szpitalu minęły dwa tygodnie, wciąż tam jestem ale zdaniem lekarza powinienem skończyć swój żywot dwa dni po przyjeździe a jednak żyje. Wszystkich to niemożliwie dziwi, bo byłem w stanie krytycznym a serce mi prawie ustało w miejscu. Ponadto wyniki badań są coraz pozytywniejsze, specjaliści nie widzą już zagrożenia życia, co mnie cieszy. Przez cały ten czas Jisung dotrzymywał mi towarzystwa przyprowadzając ze sobą Jeongin'a tego małego słodkiego liska z niezłym poczuciem humoru, jestem im ogromnie wdzięczny bo tylko dzięki tej dwójce mój stan psychiczny nie dotknął dna. W gruncie rzeczy powoli wszystko wracało do normy, moje zdrowie, moja perspektywa na nowe znajomości i oczywiście brak najlepszego przyjaciela z dzieciństwa. Nie wiem co w tym czasie porabiał Lix, ale napewno nic związanego ze mną, nie widziałem go od dnia, w którym zemdlałem mu w ramionach. Może się wystraszył? Albo zdał sobie sprawę że nie jestem jego wymarzonym chłopakiem o którym śnił? Wszystko możliwe, jednak staram się wymazać te pesymistyczne myśli i brnąć dalej w przyszłość, która dała mi drugą szanse. Nie będę się oszukiwał bo jakiś uraz napewno po tym wszystkim został, przecież zauroczenie to wcale nie jest taka błaha rzecz. Gdy nadchodzą wieczory a w mojej głowie roi się od wspomnieni o blondynie, tylko wesoły głos wiewióra daje mi ukojenie w tym mrocznym dla mnie okresie. I tak też zostało, moja przyjaźń z Han'em stała się prawie że nierozerwalna, wydurniamy się na social mediach i przynosimy wiochę naszym rodzinom ale chociaż jest zabawa. Co do ojca użyje tylko prostych sformułowań do opisania tego męskiego potomka Adama, fałszerz i pusty człek. Nie ma w nim grama współczucia a co dopiero miłości do syna, gdyby nie ta jego firma już dawno wyniósłbym się od niego jak najdalej, jednak włożyłem dużo pracy w zbudowaniu tego imperium i nie chcę aby moje wysiłki poszły w zapomnienie. Więc w mojej głowie wyglada to mniej więcej tak że zostanę na aktualnej posadzie w firmie i przekonam do siebie zarząd że jestem lepszym, młodszym i mądrzejszym kandydatem na stanowisko szefa aby obalić niepotrzebny rządy ojca. Plan doskonały!
—Hyunjin jesteś gotowy?— Do pokoju wpełzał z walizkami w rękach Han, byłem z nim umówiony że po wypisaniu się ze szpitala będzie mógł mnie odwieść do nowego mieszkania centralnie koło niego. Oprócz nowych priorytetów, zdecydowałem że miejsce mojego zamieszkania również ulegnie zmianie. Głównie z powodu wydarzeń i wspomnieni opuszczam tamte lekkie wzniesienie wzgórza.
—Oczywiście, jestem gotowy i przy okazji głodny.—
Chłopak przybrał minę poirytowanej wiewióry, gdy tylko wspomniałem o jedzeniu kolejny raz z rzędu w tym dniu, muszę przyznać że ostatnimi czasy mam okropny apetyt na różnorodne potrawy i nie wiem czy to jest skutek uboczny leków przyjmowanych przez te dwa tygodnie czy może organizm wymaga większej regeneracji. —Norma Hyun, mam w aucie ciasteczka od mamy, nie zjadłem ich bo nie miałem czasu nawet na sekundę usiąść, więc ty je przekąsisz dopóki nie dojedziemy do domu.—
—No to świetnie! W drogę.— Dodałem po czym wraz z brunetem opuściliśmy budynek szpitala wychodząc z pomieszczenia, w którym przez okrągłe dwa tygodnie przesiadywałem dzień w dzień.
Jisung otworzył kluczykiem swoje czerwone porsche i z tyłu siedzeń odłożył dwie ciężkie walizki z moimi rzeczami. Prosiłem go o dostarczenie tych walizk trzy dni temu ale widać jak mnie słucha, teraz męczy się dwu krotnie z torbami zabranymi ze szpitalnej szafki. —Kurde kamienie tam nosisz?—
—To tylko ubrania Han, powinieneś zacząć chodzić na siłkę bo brak ci kondycji i siły.—
—Nabijaj się ile chcesz ale nie wcisnę w mój napiety grafik chociaż piętnastu minut siłki.—
—Wakacje też by ci się przydały.—
—Oj weź się utkaj!— Rzucił we mnie pudełkiem ciastek. —Zjedz je bo jak mama się dowie że pogardziłem jej ręcznie robionym przysmakiem to mnie wydziedziczy!— Spojrzeliśmy się na siebie jak na dwie ofiary losu i wybuchliśmy w tym samym momencie śmiechem, łapiąc się za przepony.
—Ludzie się na nas gapią.— Z głośnym chichotem wskazałem chłopakowi parę zakochanych idących chodnikiem do podajże swego auta na końcu parkingu i pewnie śmiał bym się z tego dalej, gdyby nie fakt że przy takiej bliskości osób nawet obcych wyobrażałem sobie tego cholernego piegowatego blondyna, który jakimś cudem wyrył mi się na chama w sercu.
—Co ty masz taką minę jakbyś się conajmniej z duchem przelizał?— Jisung nie mógł się powstrzymać i okiełznać ten narastający śmiech i rył ze wszystkiego co się poruszyło nawet z własnego samochodu, który miał dziwnie rytmiczny odgłos silnika. —Nie mogę! Mi nawet samochód śpiewa jak Gaga!—
—Ale ty jesteś głupi.— Po mamrotałem pod nosem, po czym w końcu brunet wsiadł powalonym ruchem do środka pojazdu łapiąc dwoma rękami kierownice. —Kierunek dom!—
—Czuje się jakbym conajmniej zbudował nowy zajebisty dom w The sims!—
—Ruszaj!— Krzyknąłem co widocznie zadziałało, bo w końcu ruszyliśmy się z parkingu.
Droga była spokojna, można by powiedzieć że za spokojna jak na Seulskie standardy ale nie narzekam im szybciej do nowego mieszkania tym lepiej! Mam sporo spraw do zrobienia, dlatego zależy mi na czasie. W końcu dwa tygodnie w szpitalu nie pomogły mi w firmie, muszę wszystko jak najszybciej unormować. —O czym tak myślisz Hyun?— Mimo że widok za oknem był o niebo lepszy niż ten mały wiewiórkowaty koleszka, odkręciłem się do niego aby mu jak zawsze po przyjacielsku chamsko odpowiedzieć ale był szybszy. —Jak tam twoje uczucia do Felix'a?—
Będąc w szpitalu i spędzając tam większość popołudni z Jisung'iem musiałem a wręcz chciałem mu się wyżalić z tego co leży mi na sercu, a w tamtym momencie imię Lee Felix lub Lee Yongbok był dla mnie najgorszym ciężarem, także opowiedziałem mu większość rzeczy o mnie i o nim aby po prostu poczuć się lepiej i chociaż na chwile odetchnąć z ulgą, nie spodziewałem się jednak że będzie chciał ze mną o nim rozmawiać. —Uczucia? Jakie uczucia? Mówiłem ci że przepadły, uciekł gdy zobaczył że jestem chory i tyle. Kto by chciał mieć chorego chłopaka?—
—Kontaktowałeś się z nim chociaż?—
Oczywiście że tak! To była pierwsza rzecz jaką chciałem zrobić po przebudzeniu się pierwszego dnia w szpitalu, jednak pięć moich połączeń zostało całkowicie olane. —Tak, raz czy dwa próbowałem się z nim skontaktować.—
—Nie odpowiedział ani nie napisał żadnej wiadomości?—
—Jak możesz się domyślić to nie, kompletnie mnie zlał. W sumie spodziewałem się tego po nim, w końcu chodziło mu tylko o firmę i korzyści.—
—A może miał powód aby cię olać? Spróbuj zadzwonić jeszcze raz.—
—Jisung to będzie bez sensu! I tak nie odbierze.—
—No to chociaż zadzwoń do ojca i powiedz że wracasz cały i zdrowy do domu.—
—Chyba sobie kpisz! Nie zadzwonię do tego frajera.—
—Eh, chcesz zacząć od nowa tak? To może chociaż spróbuj się z kimś dogadać, bo mimo że cię stary nad życie kocham to nie mogę być z tobą 24 na dobę, wiesz o tym.—
—Nie potrzebuje innych! I też nie karze ci być przy mnie przez cały dzień!—
—Ale ja nie chcę żebyś był sam! Martwię się o ciebie.—
—Nie potrzebie, dam sobie świetnie radę bez wsparcia emocjonalnego od tych fałszywców.—
—Minho też? Myślisz że naprawdę cię olał?—
Ja wiedziałem o tym że ten mały wiewiór czuje coś do tego złośliwca i wiem że żywił nadzieje na spotkanie się z nim w szpitalu, kiedy byłem jeszcze umierający ale nie mogę tak po prostu zapomnieć tego co on i cała reszta mi zrobili. —Zadzwoń do niego i się z nim ofiaro umów nie mam nic przeciwko, chociaż cię ostrzegam że czasem robi niespodziewane rzeczy.—
Han gwałtownie spoważniał i zaczerwienił się na twarzy, nerwowo ściskał kierownice i szykował na mnie mocną ripostę. —No chyba cię pogięło chłopie! Ja i on?! Żartujesz sobie!? Nie mamy ze sobą nic wspólnego! Ja tylko jako przykład go podałem!— Nawet nie skończył pożądanie mnie opierdalać, kiedy leżący na półce telefon Jisung'a zaczął wibrować. Na ekranie wyświetliło się imię dobrze mi znane. „Lee Minho"
—Nie macie ze sobą nic wspólnego tak?— Podałem do ręki iPhone chłopaka. —To ciekawe.—
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top