• 𝟹𝟺 •
• Rozdział 34 - Stary przyjaciel •
Hwang Hyunjin pov:
Było zimno, chłód przenikał do zamkniętego pomieszczenia przez uchylone okno. Na niebie utrzymywały swoją pozycje ciemne obłoki chmur, bez grama słońca, jakby świat pogrążył się w żałobie. W pokoju oprócz mnie nie było nikogo, spodziewałem się siedzącego u boku łóżka Felix'a jak kiedyś gdy upiłem się whisky, ale się przeliczyłem. Jestem samotny i przygnębiony jeszcze bardziej niż zwykle, nie miałem do kogo zadzwonić, bo wszyscy ważni dla mnie ludzie są na mnie obrażeni a co do ojca czułem wstręt za każdym razem, gdy ktoś wspominał że jestem jego synem. Jedynie Felix mi pozostał ale go też tu nie ma, więc jestem samotny a przy tym okropnie smutny, taka pochmurna pogoda daje mi jeszcze większego kopa melancholii przytłaczając moje myśli dawnymi czasami.
—Panie Hwang.— Odezwał się wysoki szatyn w białej koszuli. —Obudził się pan.—
—Owszem ale jestem okropnie zmęczony, chociaż spać mi się nie chcę. Czy to ma jakiś sens?—
—To normalne panie Hwang, to cud że udało nam się pana nie wprowadzić w stan śpiączki przez nieregularny rytm pańskiego serca.—
—Było ze mną aż tak źle?—
Lekarz delikatnie uśmiechną się w moją stronę, dając mi do zrozumienia że było naprawdę blisko...
—Czyli, było fatalnie.—
—Przykro mi panie Hwang.—
Te słowa uderzają znacznie bardziej, gdy kierowane są wprost do ciebie a nie do marnego dramatu telewizyjnego. —Nic się nie da zrobić zgaduje..—
—Wszystkie próby unormowania rytmu serca skończyłoby się zgonem, dlatego odpuściliśmy sobie tak ryzykowne próby.—
Wiedziałem co odpowie mi doktor a mimo to miałem iskrę nadziei że da mi marną szansę na przeżycie. —Ile mi jeszcze zostało?— Z ciężkim oddechem wypuściłem z siebie parę z ust.
—W tym stanie? Dwie doby.—
—D-d-dwie?— Wyjąkałem. —Tyy-lko dwie?!—
—Możemy spróbować użyć respiratora aby przedłużyć czas ale nie dłużej niż kilka godzin.—
Na co mi te marne kilka godzin w porównaniu do młodego życia wśród ukochanej osoby? Na co mi one..skoro tęsknota będzie jeszcze gorsza!
—Odpocznij panie Hwang ja w tym czasie przygotuje urządzenie.—
—Niech doktor poczeka!— Krzyknąłem. —Czy na korytarzu ktoś na mnie czeka?— Zziajałem jakbym conajmniej 10 metrów przebiegł bez żadnych przerw.
—Nie widziałem nikogo wchodząc tutaj.— Lekarz wymamrotał niechętnie pesymistyczne wieści dodając mi kolejnego doła.
—To nic..wydawało mi się...— Zamilkłem, nie chciałem się przed nim jeszcze bardziej pogrążać. —Już nie przeszkadzam panu.—
Szatyn wyszedł z pokoju nie zastanawiając się przy tym ani dłużej, jakby tylko czekał aż w końcu mu na to pozwolę. W sumie to się nie dziwie jestem sam jak palec, przegryw albo wyrzutek społeczny to właśnie mógł sobie pomyśleć, gdyby nie moje informacje osobiste, w jego dokumentach na temat pacjentów. Nikt nie zatęskni jak zniknę, w końcu Ryujin będzie spokojnie wypełnić obowiązki firmy, Minho zajmie stanowisko zastępcy szefa a San nie będzie musiał dłużej użerać się z głupim przyjacielem. Chciałbym powiedzieć to samo o Felix'ie ale nie widzę powodu, dla którego chciałby mojej śmierci... dlatego za nim tęsknie najbardziej, a ból po pustym miejscu w kącie łóżka dobija w cholerę. Gdzie jesteś Lix? Gdzie mój Yongbok'ie? Znowu mnie porzucił...
*kilka godzin później*
—Chyba śpi, musimy poczekać.— Pół przytomny słyszałem ciche szepty jakiegoś chłopaka, tuptał ciężkimi botkami po brudnych posadzkach. Będąc odkręconym mogłem domyślać się co właśnie robi i zdaje mi się że odsuwał drewniane krzesło dla swojego towarzysza, którego wciąż nie dano mi usłyszeć. —Siadaj, ja postoje.— Szepnął do drugiego.
—On mnie może nie pamiętać a ja tu przychodzę.—
—Rozmawialiśmy o tym, Hyunjin nie jest taki jak ci się wydaje.—
—Może się zmienił ale wciąż mam wrażenie że niepotrzebnie tu przyszedłem.—
—Oj, nie wygaduj głupot.—
Ciekawość zwyciężyła i odwróciłem się do szepczących do siebie chłopaków. —Jisung?!— Zaskoczył mnie jego widok, szczególnie po tym jak musiałem przed nim ukrywać chore pomysły Minho. —Co ty tu..?—
—Twój ojciec dostał telefon w czasie mojej konsultacji z nim, że jesteś w szpitalu i twój stan się pogarsza.—
—I co? Pewnie wysłał ciebie aby sprawdzić teorie lekarza?—
—Właściwie to sam chciałem przyjść i sam się zgłosiłem, bo pan Hwang miał ważne spotkanie z inwestorami.—
—Czyli norma, ja dosłownie umieram w szpitalu a ten woli spędzić moje ostatnie tchnienie w pracy?!—
—Wybacz Hyunnie, to musi okropnie boleć.—
Okropnie? Czuje się śmieciem, jakbym był nikim, wszystko jest ważniejsze ode mnie, nie mam już kurwa siły.
—Przyprowadziłem ze sobą naszego starego przyjaciela, pamiętasz go?— Zerknąłem na stojącego tuż koło wolnego krzesła ciemnowłosego chłopaka.
—Czyżby Yang Jeongin?—
—Myślałem że mnie na dobre zapomniałeś.— Odezwał się młodszy o rok brunet. —Ostatni raz widzieliśmy się przypadkowo w restauracji ale mimo to nie miałem odwagi zagadać.—
—Pamiętam to, rozmawiałem wtedy z kuzynem ojca o rachunkowości nie chciałem zapeszać, dlatego również nie zagadałem.—
—Ah to miłe widząc jak się dogadujecie!— Odparł Jisung. —Widziałem że dobrze postępuje zabierając tu ze sobą Jeongin'a.— Ten chłopak cokolwiek by nie robił i cokolwiek by nie mówił zawsze będzie mi przypominał małą skoczną z dużymi bulikami wiewiórkę. To jego charakterystyczny wygląd sprawia że przypomina mi zwierzę. —Kiedy przyjdzie Minho i cała reszta z twojej paczki znajomych?—
To pytanie było ostatnim jakie chciałem dzisiejszego dnia usłyszeć. —Nie ma ich, jak widzisz.—
—No tak widzę, przeważnie wpadamy na siebie jak się z tobą widuję, aż niedowierzanie że nie spotkałem dzisiaj żadnego z nich.—
—No ta..— Wymamrotałem, chociaż w głębi duszy chciałem się komuś dobrze wyżalić.
—Aj zapomniałbym! Zanim tu przyjechaliśmy zajechaliśmy do kawiarni, którą tak lubisz i kupiliśmy ci pare przekąsek abyś nie musiał jeść tej papki co nazywają obiadem.— Podał mi do ręki całą torbę wypełnioną po brzegi słodkościami z lokalu, stawiając na stoliku przy łóżku dwa duże napoje bubble tae.
—Chyba okradłeś tą kawiarnie Jisung.—
—No coś ty, co prawda trochę się zeszło z zamówieniem ale warto było poczekać i zobaczyć twoja bezcenną minę.—
—Dzięki chłopaki, chętnie naładuje moje tak zwane akumulatory i zjem z wami te przekąski.—
Pojedynczo wyjmowaliśmy z torebki produkty układając je na łóżku aby cała nasz trójka miała dobry dostęp do wszystkiego co sami zorganizowali.
—To smacznego!— Dodałem przed konsumpcją i wraz z nimi zaczęliśmy opróżniać zawartość pudełek.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top