• 𝟹𝟷 •
• Rozdział 31 - Grzeczne pieski •
—Dobrze a więc chcesz dostać trzy porządne liście w twarz czy może raczej jeden porządny skok z balkonu?— Wydobyła z siebie piskliwy głos, krążąc przy moim fotelu.
—Nie rozumiem, dlaczego jesteś na mnie zła?—
—Że co?!— Dziewczyna wybuchła śmiechem a mnie przeszły ciarki. —Jesteś chory, w pół pijany- —
—Raczej na kacu.— Przerwałem.
—Na kacu, podłamany na duchu i sypiasz ze zdrajcą twojego ojca! Jak mam nie być zła?!—
—Chwila co?!— Wtrącił się stojący na uboczu pokoju Minho. —Z jakim zdrajcą?—
—To on ci nie mówił..?— Przełknęła głośno ślinę rzucając mi pogardliwe spojrzenie. —Nie widziałeś go z Felix'em?—
—Felix'em? To ten gościu, którego ci sam przedstawiłem Hyun?— Zgarbił plecy, czochrając się nerwowo po grzywce. —Dlaczego jest zdrajcą?—
—Sam mu go przedstawiłeś Minho?!— Wrzasnęła Ryu. —Wy jesteście jacyś nie poważni?!—
—Skąd miałem wiedzieć że to jakiś zdrajca?! Chuj mnie obchodzi jego przeszłość, chciałem by ten gbur się rozchmurzył, bo chodził po biurze naburmuszony od dwóch tygodni.—
—Czyli smutku nie zabijacie alkoholem, tylko dupczeniem pierwszych lepszych typów, którzy nawiną wam się na ulicy?!—
—Nie takich pierwszych lepszych ładniusi jest ten piegus.— Wymamrotał San.
—Ty się lepiej zamknij.— Lee nie przepadał za różowo włosym, przez ich dawną nierozwiązaną sprawę wiążącą się z konkretnym dniem w klubie. Mógłbym się założyć że Minho ma zapisaną tą datę w kalendarzu jako dzień największej nienawiści do Choi San'a.
—Bo co? Ja nie mam prawa wypowiedzi?!— Podburzył się właściciel klubu.
—Masz najmniej do gadania, po cholerę w ogóle tu jeszcze jesteś?!—
—Bo jest tu mój przyjaciel!—
—Gdzie? Nie widzę.— Lee rozglądał się po pokój, specjalnie imitując wyraz twarzy San'a.
—Nie wkurwiaj mnie Minho!— Choi wbijał paznokcie prosto w skórę fotelu tuż nad moją głową, nie pozwalając sprowokować się brunetowi.
—Będę robił co mi się żywnie podoba!— Rzekł kontratakiem. —Chowasz się za tymi swoimi wymyślonymi wymówkami i myślisz że jesteś ze wszystkimi w porządku?!—
—Odpierdol się! To jak prowadzę klub nie powinno cię interesować!—
—Jeśli krzywdzisz tym inne osoby to już i moja sprawa!—
—A kim ty kurwa jesteś żebyś mógł mi wypominać błędy?! Adwokatem?! Federalny?! Hm?!—
—Zamknąć się wszyscy!— Wrzasnęła Ryujin, po której nerwy spływały ciurkiem. —Po cholerę tu przyszliście skoro obchodzą was tylko sprawy biznesowe co?!— Rzuciła na szklany stolik swoją różową torebkę. —Myślicie że każdy jest bez winy?!—
—Nie potrzebnie go wciągałaś w tą sprawę Shin.— Złośliwie wskazał na młodszego o rok San'a.
—Nie potrzebnie to wam zaufałam.— Dziewczyna chwyciła mnie za rękę, prowadząc w stronę mojego pokoju na drugim piętrze.
—Co robisz?— Zapytałem.
—Jak chcą się kłócić to niech to robą bez nas! Nie mam zamiaru się tym teraz przejmować.—
Weszliśmy do szarościennego pomieszczenia, siadając na rozbebeszonym łóżku.
Chciałem ją przeprosić za moje ostatnie uczynki, za to że chamsko pozwoliłem mojemu ojcu na bezpodstawny opierdol za moje występki i za to że się obraziłem za szczerą pomoc, wedle jej poczynań i za to że ten starzeć dowiedział się prawdy, o ile go to w ogóle coś ruszyło.
Ale jej nie przeproszę...
Bo dowiedziałaby się że psychicznie nie wytrzymuje, że mam wszystkiego dość i że choroba mnie rujnuje, czego nie chcę przyznać. Miała racje od samego początku, ból przerasta moje oczekiwania, a jak coś przerasta moje wyobrażenia staje się tchórzem. Nie wiem co sobie myślałem, kiedy próbowałem uciec przed własnym losem i jak mam do cholery uciec od czegoś co sprawia mi przyjemność? Jak mam zostawić w tyle Felix'a? Tylko on potrafi mnie powoli zabijać..
—Trzymasz się jakoś Hyun? Ostatnio nie mieliśmy szansy na szczere rozmowy a bardzo mi tego brakuje, po za tym odniosłam wrażenie że uciekłeś, przez to że powiedziałam prawdę twojemu ojcu.—
Mój ojciec to jebany pracoholik i nic go nie obchodzi oprócz zysków, nawet jego własny rodzony syn. Marny powód aby uciec przez takiego dziada. —Uciekłem bo miałem już dość, czułem jak moim życiem kieruje ktoś inny. Oprócz tego ciągła presja i chęć pomocy ze strony bliskich stawała się coraz gorsza, nie chciałem jej, nie chciałem tej litości.—
—Ucieczka nie jest rozwiązaniem Hyun, nie uciekniesz przed tym...—
—Musiałem się przekonać na własnej skórze, a po za tym nie uciekłem daleko a do kawiarnii 10 km skąd.—
—Raczej 20.— Rzekła brunetka. —Dlaczego przespałeś się z Felix'em? A raczej Yongbok'iem?—
—Bo jestem zjebany i patrząc na niego przypomina mi się moje dzieciństwo na placu zabaw, wszystko wtedy było lepsze.—
—Bo to dzieciństwo Hyun, nie usprawiedliwia cię to.—
—Kto ci w ogóle powiedział że się z nim przespałem?—
—San, powiedział że widział was razem w tym pokoju nagich, a raczej ciebie.—
Czy ten człowiek zawsze musi tak pomieszać? —Nie byłem nagi i nie przespałem się z Felix'em, przyprowadził mnie do domu, kiedy odwłokiem pijany do nieprzytomności leżałem we własnym rowie koło bramy.—
—Aha.— Parsknęła.
—Miałem mokrą bluzkę od wieczornej rosy no i rzecz jasna od wódki, dlatego zdjął ją ze mnie a ja po pijaku się do niego dobierałem i on tez wylądował bez koszulki.—
—Kurwa Hyun, nie umiesz opanować swoich potrzeb co?—
—Tylko o to chodzi że ja się hamuje po trzeźwemu jak tylko mogę! Gdybym tak pozbawił swoje ciało kontroli Felix leżał by tu teraz doszczętnie przebadany moim sprzętem.—
—Fuu Hwang przestań mi tu wylatywać z takimi tekstami! Felix to zdrajca! Zapomniałeś?—
—Nie zapomniałem o tym, to jedyna rzecz jaka mnie jeszcze hamuje.—
—To pamiętaj o tym zanim wsuniesz swoje przyrodzenie w nieodpowiednie miejsce.—
—Chcesz mnie jakość ukarać za ostatnie wybryki?— Zerknąłem niespokojnie na rozkojarzoną dziewczynę. —Mam się bać? Jesteśmy tu sami, także idealny czas aby mi dowalić.—
—Naprawdę jesteś wkurzający wiesz? Przyprowadziłam cię tu aby usłyszeć twoją wersje wydarzeń ale jeżeli chcesz dostać w łeb za te wszystkie akcje to proszę bardzo, dwa razy nie musisz powtarzać.— Brunetka podniosła, w górę swoją lewą rękę i z zamachem zdzieliła mnie prosto w tył głowy.
—Ała cholera Ryu!— Stękałem z bólu. —Co tak mocno?!—
—Podziękuj tatulkowi, który dał mi uproszczony wykład na temat bezrobocia.—
—I tak wiem że nie jesteś wstanie się na mnie gniewać Ryujinnie.— Swoim słodkim wymuszonym głosikiem, denerwowałem siedzącą tuż obok brunetkę, która wyraźnie miała ochotę na powtórny zamach dłonią. —A tak już na poważnie, spodziewam się gościa więc jakbyś mogła tych dwóch panów na dole wydelegować do innego mieszkania, byłbym wdzięczny.—
—No chyba żartujesz? Chcesz abym się z nimi obżerała? Za mało mam wrażeń na dzisiaj?—
—Proszę, obiecałem tej osobie że spędzimy razem czas.—
Shin chwyciła swój podbródek i z przymrużonymi oczami uformowała zaciekawioną minę. —A kto to taki?—
Wahałem się czy jej powiedzieć czy raczej zaryzykować i znowu narazić się u dziewczyny kłamstwem. —Znasz go.— Wymamrotałem.
—Znam go?—
—Yhy.— Nie chciałem mówić nic więcej.
—Czyli kto to?—
Miałem dziwne odczucie że ona dobrze wie o kogo chodzi ale chciała usłyszeć to z moich ust. —Nooo, Felix...—
Jeszcze nawet dobrze nie przemyślałem powodu jego wizyty, kiedy to Ryu wstała z niepościelonego łóżka wisząc tuż przy mnie jak pająk na pajęczynie w środku nocy. —Słucham?!— Rzekła. —Coś ty powiedział?!—
—Przychodzi do mnie Felix.— Niezręcznie spuściłem głowę w dół by nie spoglądać już więcej na wkurwiony wyraz twarzy brunetki. —Nie złość się, wiem co robię.—
—Jak dotychczas wiedziałeś?!—
—To moje życie Ryu! Rozumiesz już czemu starałem się uciec?!—
Oczy dziewczyny zabłysnęły, stawiała powolne kroki do tyłu ściskając dłonie w pięści. —Czyli to tak...—
—Nie rozumiem?—
Jej wyraz twarzy zmienił się gwałtownie ze zmartwionej na mocno przygnębioną, chyba przesadziłem z tą pierdoloną gadką o kontroli życia. —Zrozumiałam że nie uciekłeś, przez to że powiedziałam prawdę twojemu ojcu a przeze mnie...—
—Nie prawda! Ryu źle mnie zrozumiałaś!—
—Bardzo dobrze zrozumiałam...— Dziewczyna nie czekając dłużej wyszła szybkim krokiem z pomieszczenia nie dając mi chwili na wytłumaczenie.
—Ryujin czekaj!— Chciałem ją za wszelką cenę zatrzymać i dokończyć rozmowę co raczej nie sprzyjało nam dzisiejszego dnia. —Ryujin zjebałem, dobrze wiesz że nie o to mi chodziło!— Nic na nią nie działało, żadna prośba ani błagania nie powstrzymywało emocji dziewczyny, czułem się jak jedne wielkie dno.
—Ryujin gdzie idziesz?— Zagadał w pośpiechu Minho, widząc Shin schodzącą nerwowo ze schodów.
—Do domu.— Parsknęła niechętnie, kierując się ku torebki leżącej na stoliku w salonie.
—Mieliśmy przedyskutować sytuacje z Hwang'iem!—
—On jest zajęty, radzę wam wyjść bo będzie miał specjalnego gościa, nie prawda Hyunjin?—
W tym momencie cała trójka rzuciła mi pogardliwe spojrzenia, jakbym stał po przeciwnej stronie walki. —Ryujin pozwól mi wytłumaczyć!—
—Nie chcę tego słuchać! Jeżeli faktycznie stanowię problem to się usunę w bok! Chłopaki idziemy, nie będziemy panu Hwang'owi przeszkadzać w gościnie.—
Jak grzeczne pieski, Lee i Choi podążyli za krokiem Shin w oczekiwaniu że w ostatniej chwili ich zatrzymam jak skończony idiota, ale nie czuje się winny powiedziałem to co faktycznie czułem w środku. Najwidoczniej to nie spodobało się Ryu..
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top