• 𝟸𝟸 •

• Rozdział 22 - Krwionośny narząd •

Lee Felix pov:

Po spotkaniu z Hyunjin'em, wróciłem trochę weselszy do mieszkania, gdzie od razu bez przywitania położyłem się jak zwłoki na rozbebeszoną pościel, nawet nie zauważając jak szybko mija czas wygodnie leżąc na cieplutkim posłanku. Wyobrażałem sobie przez ten czas wiele, głównie mnie i wysokiego blondyna z uroczym śmiechem. Miałem marzenia o tym aby w przyszłości być z nim jak najdłużej i jak najdłużej całować jego śliczne nawilżone ustka czerwoną pomadką. Był śliczny, kochałem w nim wszystko i akceptowałem każdy zły uczynek jakiego się dopuścił. Nie było w nim nic co mogłoby mnie odrażać albo conajmniej zniechęcić do bliższych relacji. Kompletnie nic, nawet jeśli wciąż nie wierzy w moje słowa dotyczące reinkarnacji. Zaakceptowałem to i brnę w to dalej! W końcu musi mi przyznać rację, nie prawda?

—Felix nawet nie usłyszałem, kiedy wróciłeś!— U progu drzwi, stał uśmiechnięty ciemnowłosy chłopak z ręcznikiem zwisającym w pół na jego ramieniu. Był ubrany w typowy strój sportowy, czyli oznacza to że był na siłowni, w sumie jak codziennie.

—Wybacz zapomniałem się przywitać.— Zerknąłem pół przytomny na Bin'a. —Wchodź śmiało, bo ja nie mam zamiaru wstać z tego łóżka.— Rozśmiałem się pod nosem.

Chłopak to zauważył i odwzajemnił tym samym szczerym wyrazem twarzy, jaki mu posłałem. —Promieniujesz Lix! Czy coś się wydarzyło?— Chłopak usiadł na skrawku łóżka.

—Za dużo by tu opowiadać ale w skrócie powoli zbliżam się do mojego obiektu westchnień.— Odparłem.

Changbin może i wyglądał na szczerego chłopaka ale w niektórych momentach było widać po nim złość, a może nawet zazdrość? Może to i to? Wszystko jedno, jeden z takich momentów właśnie nastąpił i ukazywał się w chyba najgorszy możliwy sposób. —Przespałeś się z nim?—

—Słucham?— Automatycznie odwróciłem wzrok na ciemnowłosego. —Co powiedziałeś?!—

—Czy się z nim przespałeś?—

—Changbin, nie wiem czy ty powinieneś- — Szybko przerwał mi moją krótka wypowiedź.

—Nie było cię całą noc! Myśle że dostałeś to czego chciałeś.—

—Nie prawda! Znaczy mogłem to dostać ale tego nie chciałem!— Plątałem się w wymowie jak zwykle w takich niezręcznych sytuacjach. —Nic nie zaszło, nie spałem z Hyun- — Umilkłem, jeszcze trochę a wygadałbym jego imię przy Changbin'ie, który ma ochotę go skrzywdzić przez ostatni incydent.

—Hyun?— Nie odpuszczał, brną w niekoniecznie dobrą dla Hwang'a prawdę. —Nazywa się Hyun?—

—Chciałem powiedzieć Hyung.—

—Nie prawda! Nie kłam Lix to jest nie fajne!— Był czerwony ze złości, momentami nawet zaczynałem się go bać, był zbyt bystry w oczach aby nie brać tego na poważnie. —Dokończ co zacząłeś.—

—Wolę zachować jego imię dla siebie.— Wydukałem niepewnie, szczerze nie wiem co by było dalej gdyby nie nagły sygnał telefonu w mojej letniej kurtce.

—Odbierz, to pewnie twój tajemniczy kochanek.— Sapną zażenowany.

Wzdrygnąłem z łóżka i złapałem za kurtkę, leżącą u progu drzwi, podniosłem ją i wyjąłem czarną komórkę z prawej kieszeni. Na ekranie widniał nieznany numer, którego jeszcze wcześniej nie widywałem. Może to Hyunjin? Skąd by miał mój numer? Jedynej osobie, której powierzyłem kontakt ze mną to hyung Lee i to tylko wyrazie gdyby ochrona mnie zgarnęła po tym całym incydencie z udawanym złodziejem portfeli. Ma powód aby do mnie dzwonić?

—Halo?— Odebrałem połączenie.

—Czy rozmawiam z piegusem, którego widziałem dzisiaj rano?— Męski głos przenikał moje przeciążone od hałasem uszy i trafiał prosto do głowy, gdzie żadna z wypowiedzianych słów nie zbyt dobrze się przyjęła.

—Że jak?—

—Jesteś chłopakiem, którego widziałem dzisiaj rano w sypialni Hwang Hyunjin'a?!— Wydarł się a ja tylko wzdrygnąłem gdy Changbin podniósł się gwałtownie z łóżka.

—Tak! Ja to byłem, znaczy tak ja.— Było mi wstyd, znowu zacząłem się jąkać jak za dawnych lat, kiedy dokuczano mi w szkole z powodu za dużej ilości wiedzy. —Kim pan jest?—

—Ja jestem Choi San, właściciel zajebistego klubu nocnego w centrum serca Korei.—

—Okej? Ale po co do mnie dzwonisz i przede wszystkim skąd masz numer mojego telefonu?— Co nie raz spoglądałem na ciemnowłosego, który uważnie przyglądał się mojej rozmowie.

—Dzwonię z komórki Hyunjin'a, który miał najwidoczniej twój numer telefonu od Minho nie wiem czy kojarzysz gościa?—

—Minho dał numer telefonu do mnie Hyu- — Znowu narobił bym sobie biedy, gdybym dokończył jego imię. —Znaczy, wiem kto to jest.—

—Co tak się jąkasz piegusku?— Spytał kpiąco.

—Nie ważne, coś się stało że do mnie dzwonisz?—

—Yyy, można tak powiedzieć?— Mężczyzna za telefonem dość charakterystycznie mamrotał niewyraźne słowa w stronę komórki, jednak nic z tego nie zrozumiałem.

—Możesz mówić odrobine głośniej? Nic nie słyszę.—

—Może daj na głośno mówiący skoro nic nie słyszysz?— Odezwał się niezadowolony chłopak stojący tuż obok łóżka, które niedawno zajmowałem.

—Nie, dam sobie radę.— Rzekłem wystraszony.

—Kto tam z tobą jest?—

—Nikt panie San, nie przejmuje się pan.—

—Mów mi Hyung San, chyba że jesteś starszy w co wątpię.— Odparł właściciel klubu.

—Dobrze, w takim razie Hyung San co się stało?—

—Mamy malutki kryzys z Hyunjin'em przez co on tak jakby zwiał z domu.—

—Że co?!— Wrzasnąłem tak głośno że nawet sam Changbin cofnął się do tyłu. —Jak to uciekł?! Co się stało?!—

—Szczerze to nie wiem co się stało, mam luki w fabule.— Kiepsko zażartował. —Przyjechałbyś może do domu Hyunjin'a i otworzył mi jego drzwi?—

—Nie mam klucz jak mam wejść?—

—Rozwal je czymś!— W głosie chłopaka słychać było chęć odpoczynku, że nawet chwile ekscytacji nie były takie ekscytujące jak powinny.

—Po co mam rozwalać jego drzwi?—

—Bo mnie kurwa zamknął jak zwierze w środku i siedzę tu od prawie godziny!— Wrzasnął.

—Nawet się nie zapytam jak do tego doszło...—

—Pomożesz mi? Błagam! Jestem wykończony tym wszystkim!—

—Słychać po głosie.—

—No właśnie! Pomóż mi go odszukać bo inaczej pewna bardzo agresywna dziewczyna zrobi nowe peruki dla lalek z moich włosów!— Zdesperowany chłopak, chwytał się każdego możliwego argumentu abym tylko uległ na jego prośbę. —Pomożesz?—

—Dobrze, pomogę a ty w tym czasie odpocznij.—

—Serio? Mogę się przespać?— Zapytał zdziwiony, jakby nigdy nie doświadczył dobroci ze strony bliskich.

—Tak, mówię serio.—

—Omg piegusie jesteś kochany!— Wrzeszczał do słuchawki aż musiałem oddalić od siebie komórkę aby nie wysadziło mi bębenków.

—Nazywam się Felix, nie piegus.— Dodałem gdy tylko przestał krzyczeć. —Rozłączam się i idę go szukać.—

—Dobrze panie Felix.— Usłyszawszy to rozłączyłem aktualne połączenie i schowałem szybko telefon do kieszeni spodni.

Ciemnowłosy wciąż wpatrywał swój wściekły wzrok ku mnie, powodują nieokiełznany atak paniki, który robił się coraz bardziej widoczny. —Idziesz szukać pana Hwang Hyunjin'a?—

Serce o mało co nie wybiło mi dziur w płucach łomoczą przy tym niemiłosiernie głośno i boleśnie. Każde bicie krwionośnego narządu sprawiało że w głowie oddawał mi pusty dźwięk stukania dwóch krótkich słów imienia mojego ukochanego.

—Może pomogę ci go znaleźć?— Jego intencje nie były wcale dobre, wiedziałem o tym i się tego cholernie bałem. Czasami nie zdajemy sobie sprawy z tego jacy ludzie nas otaczają, Binni był zbyt idealnym współlokatorem aby to wszystko było prawdą.

—Dam sobie radę sam.— Założyłem pędem kurtkę na plecy i otworzyłem szeroko drzwi aby wyjść z pokoju, jednak Changbin zdążył mnie w ostatniej chwili złapać.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top