• 𝟷𝟿 •

• Rozdział 19 - Uśmiech Yongbok'a •

Podałem pieguskowi pierwszą lepszą koszulę z szafki na ubrania, która stała przy ścianie z lustrem.

—Ty masz kolorowe ubrania? Nie spodziewałbym się tego po tym wcieleniu.— Odezwał się tuż potym jak okrył nagie ramiona lekko żółtawą koszulką.

—Po tym wcieleniu? Po jakim ty języku do mnie mówisz?— Roześmiałem się co widocznie wywróciło chłopaka z równowagi. —Coś się stało bajkopisarzu?—

—W sumie to nic, oczekiwałem po przyjściu tutaj że z tobą porozmawiam ale byłeś prawie że nie przytomny, także moje szanse na dogadanie się z twoją osobą kolejny raz przepadła.—

Przyszło mi do głowy coś bardzo intrygującego, bo skoro Yongbok był tu całkowicie sam, może to oznaczać że wykradł ważne dane z mojego firmowego laptopa. Nie mogę dopuścić do tego aby znowu firma ucierpiała przez mój mini romans z piegusem, muszę go przeszukać.

—Skoro już wspomniałeś o dzisiejszej nocy.— Chłopak zmarszczył brwi. —To podobało ci się moje zainteresowanie tobą?—

Lee parsknął zaskakująco oszołomiony. —Że co?— dodał.

Spróbowałem przysunąć się do blondyna jak najbliżej było to możliwe, zaganiając go w kozi róg pokoju.

—Hyu...panie Hwang co pan robi?— Wyjąkał niespokojnie. —To jest nie stosowne...—

—Co takiego?— Uśmiechnąłem się kącikiem ust. —Mówisz o czymś takim?— Wsunąłem dłoń pod jego luźne szare jeansy, próbując poczuć w kieszeni jakiś mały pendrive.

—Panie Hwang!— Wrzasnął, niższy prawie o głowę Australijczyk.

Nie przestawałem wędrować palcami po jego miękkiej strukturze skóry, czując każdą jego ruch. —Co jest nie stosowne panie Lee?— Powtórzyłem. —Czyżby to również było niestosowne?— Drugą rękę poprowadziłem przez żółta koszulkę aż do bladej szyi, łapiąc chłopaka centralnie przy lini szczęki. —Jesteś rozgrzany.— Mruknąłem niższemu do ucha. Wciąż było czuć ode mnie alkohol więc wolałem mieć między nami mały dystans aby nie obrzydzić mu flirtu.

—Najpierw mnie nienawidzisz a teraz próbujesz zaciągnąć do łóżka?!— Spojrzał w moje iskrzące czarne oczy, pokazując mi wszystkie emocje jakie mu towarzyszyły.

—Felix?— Wyjąkałem wciąż opierając dłoń o jego szyje. —Co ty właśnie zrobiłeś?— Poczułem mrowienie w całym ciele i nieokiełznany niepokój, kiedy zawzięcie utrzymywaliśmy kontakt wzrokowy.

—Tylko się na ciebie patrzę...— Cicho szepnął.

Miałem ciarki na skórze i lekkie zwidy przed oczami. Widziałem Yongbok'a z młodości jak uśmiecha się do mnie tym swoim charakterystycznym uśmieszkiem.

—Co jest?!— Odsunąłem się od blondyna prawie wywracając się o zniszczone buty, które stały na podłodze.

—Co się dzieje panie Hwang?— Złapał mnie za rękę w momencie kiedy o mało co nie upadłem z hukiem koło obłoconych adidasów. —Mam cię!— Przysunął mnie do siebie, sprawdzając czy wszystko gra.

—Chyba procenty w moim krwiobiegu wciąż dają o sobie znać.—

—Wypiłeś sporo jak na jedną noc, także powinieneś jeszcze odpocząć.— Ku mojemu zdziwieniu niższy objął moją talie pchając ją w stronę ogromnego łóżka. —Połóż się i odpocznij jest dopiero dziewiąta godzina.— Pierwszy raz blondyn posłał mi szczery uśmiech, który przypominał tak bardzo Yongbok'a. —Ja już pójdę, dobrze?—

—Nie! Czekaj!— W ostatniej chwili chwyciłem drobną dłoń Felix'a. —Spotkajmy się na kolacji!—

—Mówisz poważnie?— Stał niepewnie wpatrując się w moją twarz z niedowierzaniem.

—Mówię w stu procentach poważnie Yong...— Wymsknęło mi się. —Felix.— szybko jednak poprawiłem zdanie.

Chłopak westchnął dodając. —Możesz mówić na mnie Yongbok mi to nie przeszkadza a co do kolacji to się zgadzam.— Odetchnąłem z ulgą tylko nie wiem dlaczego tak bardzo się tym przejęłam aby kolejny raz go zobaczyć.

—Może być jutro o 18?— Spytałem niższego.

—Może być.— Odparł kierując się ku wyjściu.

Zanim jednak zdążył zrobić krok za próg pokoju, ustał przed nim różowo włosy znajomy z klubu. Spojrzał się pogardliwie na blondyna po czym zwrócił wzrok na mnie. Jego reakcja była odpowiednia do sytuacji, gdyż leżałem odłogiem na niebieskim kocu z nagim torsem na wierzchu a tuż koło mnie jakiś niski blondyn przemierzał kąty pomieszczenia.

—Kurwa Hwang?!— Krzyknął widocznie zaniepokojony co wystraszyło Felix'a, który gwałtownie cofnął się do tyłu. —Co ty odpierdalasz?!—

Przewróciłem oczami. —San uspokój się.— Podniosłem nagie ciało z koca próbując spojrzeć San'owi w twarz.

—Panie Hwang powinien pan odpoczywać.— Odezwał się blondyn dając mi ledwo widoczny znak aby ponownie się położyć.

—Spokojnie Felix nic mi nie jest.— Podeszłem do szafki z ubraniami i kolejny raz wyciągnąłem z niej bluzkę aby móc założyć ją na siebie. —Chciałeś już iść bajkopisarzu także droga wolna.— Odsunąłem San'a z przejścia bo torował cały ruch. Blondyn w końcu drgnął z miejsca idąc do drzwi, gdzie jeszcze raz go zatrzymałem. —Pamiętaj o jutrze.— Dodałem a piegus tylko pokiwał głową.

Wyszedł a mimo to mój wzrok wciąż za nim podążał co wyraźnie zauważył Choi. —Felix? Kto to kurwa jest?—

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top