• 𝟷𝟺 •
• Rozdział 14 - Nostalgia •
Hwang Hyunjin pov:
„Lee Felix" czy „Lee Yongbok"? Kim jest ten bezczelny chłoptaś? Od kilku dobrych godziny próbuje znaleźć doskonały dowód na to że ktoś taki jak on nie może być moim uroczym piegowatym przyjacielem z dzieciństwa. To jest wykluczone! Chciałbym się z kimś tym podzielić ale jedyna osoba, która znała jednocześnie mnie i Yongbok'a jest Ryujin, jednak ona zapewnię szykuje plan zemsty za moje wczorajsze olanie jej medytacji z kociakami. Kurwa i co teraz?
Dobra raz się żyje dzwonię do niej...
Wyciągnąłem komórkę z obcisłych czarnych spodni i wybrałem niepewnie numer dziewczyny znając ryzyko podjęcia się tego działania. Po wciśnięciu połączenia w telefonie nie było już odwrotu, musiałem pogodzić się z jej nieopanowanym szałem gniewu.
—Halo Ryujin?— Aż sam słyszałem jak mój głos się załamuje.
—Patrzcie kto raczył się odezwać i to o piątej rano aby mnie chyba jeszcze bardziej wkurwić!— Wrzasnęła. Faktycznie była piąta nad ranem, pogrążam się jeszcze bardziej.
—Wybacz Ryu za wszystko ale miałem dobry powód do olania twojej medytacji.—
—Dobry powód?! Mam cię zabić Hyun?!—
—I tak umrę, więc śmiało.— Zachichotałem.
Ryujin przez chwile nie wydała żadnego dźwięku z ust, jakby zabolało ją to co powiedziałem.
—Ryujin jesteś tam jeszcze?—
—Gdzie? Za słuchawką czy pakująca się do auta aby dać ci nauczkę za wygadywania takich bzdur!—
—Jedziesz do mnie?!— Oniemiałem.
—Oczywiście, przyjaciół nie zostawia się w biedzi i w głupocie.—
—Obawiam się ciebie.—
—I dobrze bo nie pozwolę abyś dołował mi każdy następny dzień!— W tle słychać było jak otwiera głośnie drzwi do jej nowego audi.
—Z jednej strony dobrze że przyjeżdżasz bo mam ci coś ważnego do powiedzenia.—
—Okej to widzimy się na miejscu kłamco.— Rzekła rozłączają się napięcie.
Skip time
Po przyjeździe dziewczyny aby ulżyć jej złości od razu podałem jej zdjęcie Yongbok'a z dzieciństwa, wiedziałem że zanim mnie ostro ukaże będę mógł liczyć na chwile spokoju i zrozumienia z jej strony.
—Co to jest?—
Niech mi tylko nie mówi że nie pamięta Lee Yongbok'a bo się serio załamie.
—Nie pamiętasz go?— Spytałem.
—Kojarzę ale nie jestem pewna czy dobrze myślę.— Przyglądała się pogniecionemu polaroidowi do skutku aż w głowie zapaliła się jej czerwona lampka. —Aaa! To Yongbok!— Wrzasnęła.
—Uff—Odetchnąłem z ulgą.
—Fajnie że masz taką pamiątkę po nim ale dlaczego mi ją pokazujesz?— Zmarszczyła swoje zadbane ciemne brwi. —Myślisz że jak przywołasz we mnie nostalgię wspomnień o dzieciństwie to nie dostaniesz opierdolu?!—
—Dobra Ryujin ale lepiej usiądź.— Złapałem dziewczynę za ramię pchając ją delikatnie w kąt kanapy.
—Hyun co ty robisz?—
—Zobaczysz.— Dodałem, po czym sam usiadłem na miękkim fotelu tuż obok ciemnowłosej. —Czy to jest możliwe aby Yongbok wrócił do Korei?— Niechętnie słowa wyrwały mi się z ust.
—Że Yongbok w Korei?— Spytała, na co odparłem kiwając głową. —No jest możliwe, dlaczego nie?—
—Pamiętasz może jak Yongbok się kiedyś zachowywał?—
—Yyy...— Mruknęła. —A czy to ważne?—
—Tak! Muszę wiedzieć czy dobrze go zapamiętałem!—
—Ty chyba zdajesz sobie sprawę że ja miałam 4 lata jak poznałeś Yongbok'a?—
Kurwa. —To znaczy że go nie pamiętasz?—
—To nie tak że go nie pamiętam bo co nie co utkwiło mi w głowie ale nie licz na to że opiszę ci go w stu procentach dobrze.— Przewróciła oczami.
—Dobra mów co pamiętasz.—
—Ale po co ci to?— Ironicznie zachichotała. —Piszesz o nim książkę?—
—Kilka godzin temu był tu u mnie chłopak, który przedstawił się jako Lee Yongbok.—
Dziewczyna zamilkła, palce u swoje dłoni przyłożyła do twarzy formując przy tym przerażoną minę. —Lee Yongbok przyszedł do ciebie dzisiejszej nocy?— Oniemiała gdy pokiwałem głową na znak że to prawda. —Ojciec ci nie opowiadał kto prawie zniszczył jego dzieło?—
—Opowiadał, dlatego pytam się ciebie czy pamiętasz tego małego piegowatego chłopaka?—
—No nie wiem, wydawał się miłym dzieciakiem!— Parsknęła poprawiają swój luźny dekolt.
—Kurwa Ryu jeżeli faktycznie Yongbok przyleciał do Korei to napewno nie sam...—
Chciałem wykluczyć możliwość o ponownym włamaniu się do systemu urządzeń w firmie, bowiem 17 lat temu już jedno nastąpiło właśnie z winy ojca Yongbok'a.
—Hyun?— Wyrwała mnie z zamyślenia ciemnowłosa. —Co dokładnie zrobił ojciec Yongbok'a? Bo z tego co kojarzę to włamał się do systemu tak?—
—Pod pretekstem przyjaciela udał się do firmy, niby podziwiać piękno kwitnącego dzieła jaką spokojnie tworzył sobie mój ojciec, lecz perfidnie go oszukał i zanim ktokolwiek zdał sobie sprawę że coś jest nie tak, Lee włamał się do komputerów i wykradł najnowsze pomysły na gry jak i po części gotowe gry, które tylko czekały aż ktoś je wypromuje. Ojciec się podłamał, nie dość że udawał jego dobrego druha to jeszcze okradł jego tak zwane „dziecko". Wszyscy na tym ucierpieliśmy pracownicy, którzy całe dnie poświęcali na tworzenie animacji, napisów, dubbingu i tym podobne, firma straciła mnóstwo grosza aby naprawić szkody wyrządzone przez niego jak i pięcioletni ja...straciłem przyjaciela, z którym się dobrze dogadywałem.—
—Przykro mi Jinnie.— Poklepała mnie delikatnie po barku. —To już minęło a firma się rozrosła, teraz chociaż będziesz wiedział komu nie ufać.—
Niby ma racje ale zapomniałem jej wspomnieć, że jeszcze kilka godzin temu chciałem tego chłopaka przelecieć i to porządnie...
—Masz racje Ryu, było minęło.— Dodałem otuchy jej słowom.
—A wracając do naszej rozmowy telefonicznej, chcesz mieć wszystkie zęby w ustach czy wszystkie włosy na głowie? Wybieraj.— Uśmiechnęła się złowieszczo.
Nie daruje mi...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top