• 𝟷𝟹 •
• Rozdział 13 - Polaroid •
Felix pov:
—Zrób to Hyung...— Ponownie zachęciłem blondyna do kontynuacji.
—Ty wiesz na co się zgadzasz?— Odparł.
—Oczywiście, to może pomóc mi albo nawet tobie w kolejnej wizji!— Podekscytowany pocałowałem chłopaka w policzek. —Zrób to.—
Hwang oniemiał, chyba go wybiłem z rytmu bo przez chwilę myślałem że weźmie mnie siłą a teraz ledwo co przełyka ślinę. —Psychol.— Mruknął. Puścił moje pulsujące dłonie uwalniając mnie od ciężaru jego ciała.
—Psychol?— Powtórzyłem po nim słowo.
—Tak!— Krzyknął widocznie poirytowany. —Kim ty jesteś?!— dodał.
—Lee Felix.— Grzecznie odpowiedziałem, jednak w głowie utkwiło mi inne imię, które również powinienem przedstawić. —Kiedyś miałem wizje jak nazwałeś mnie Lee Yongbok.—
Stanął jak wryty, wytrzeszczał oczy i łapał dech w piersiach. —Lee Yongbok?!— Wrzasnął. —Skąd o nim wiesz?!—
—To moje imię.— Rzekłem ale on nie uwierzył, pociągnął mnie za rękę i doprowadził do zamkniętych drzwi na srebrny mieniący się klucz. Otworzył wejście i wepchnął mnie do środka, podszedł do komody i wyciągnął z niej małe przestarzałe zdjęcie.
—To jest Lee Yongbok a nie ty!— Podał mi do ręki zdjęcia abym się uważnie przyjrzał.
Fotografia przedstawiała chłopczyka z niesamowicie ślicznym uśmiechem, który odrazu skojarzył się z moim. Nie wiem czy to możliwe ale ten dzieciak bardzo przypominał mnie z dalekiej przeszłości. Czyżby Hyunjin posiadał pamiątkę z mojego dzieciństwa?
—Skąd masz moje zdjęcie hyung?— Od razu rzuciłem tym pytaniem ilekroć skończyłem wpatrywać się w ten polaroid.
—To nie jest twoje zdjęcie! To zdjęcie Yongbok'a!— Był cały zdenerwowany, nogi mu się trzęsły a pot leciał ciurkiem z jego jasnego czoła.
—To jestem ja hyung, nie wiem jak mam ci to udowodnić ale to polaroid z moim wizerunkiem.— Ten człowiek faktycznie stawiał na swoim, nie chciał uwierzyć w nic co do niego mówiłem, chyba naprawdę będę musiał pokazać mu jakieś dowody aby zmienił dotychczasowe zdanie.
—I ja mam w to niby uwierzyć bajkopisarzu?— Parsknął. —Chłopiec ze zdjęcia to mój stary przyjaciel z dzieciństwa.—
Przyjaciel z dzieciństwa? Ale ja nic nie pamietam...jak to możliwe?
—Yongbok i ja mieliśmy ledwie 5 lat kiedy po raz pierwszy zaczęliśmy bawić się na rozgrzanych placach zabaw w Busan, niestety rok później wyjechał z rodzicami za granice i nigdy więcej już go nie zobaczyłem.— Ironicznie zaśmiał mi się w twarz wiedząc że nie jestem mu w stanie tego udowodnić.
—Niestety nie pamiętam nic takiego z mojego dzieciństwa...— Powiedziałem prawdę, kompletnie nic nie przychodziło mi do głowy o moim starym przyjacielu z dzieciństwa, jedynie co jestem w stanie sobie przypomnieć na już, to rozgrzane pola i ciepły dom, w którym codziennie witała mnie mama.
—Oczywiście że sobie tego nie przypominasz bo nie jesteś Yongbok!— Dokończył. —Jedynie prawdziwy Lee mógłby mi udowodnić że to faktycznie on.—
—W jaki sposób?—
—Ja mam jego zdjęcie a on ma moje, wymieniliśmy się nimi aby o sobie nie zapomnieć. Wiedzieliśmy że raczej już nigdy więcej się nie zobaczy więc jeszcze wtedy wydawało się to dobrym pomysłem.—
Czekaj chwile! Zdjęcie chłopca z mojego albumu to zdjęcie Hwang Hyunjin'a?! Mówiąc w skrócie wraz z rodzicami prowadziliśmy dość gruby album pamiątkowy ze zdjęciami a w nim znajdują się najróżniejsze fotografie naszych bliskich jak nas samych. W nim właśnie znajdywało się polaroid z wizerunkiem ślicznego chłopca ale nigdy wcześniej nie widziałem go na oczy, dlaczego akurat to wymazało mi się z pamięci?! O co w tym wszystkim chodzi?!
—Zdjęcie, które dałeś Yongbok'owi to zdjęcie w jeansowej kurtce i czarnej bluzie z kapturem?— Spytałem pewny siebie.
—Tak? Znaczy tak mi się wydaje? To było zdjęcie dodatkowe, które dostałem od fotografa za fotogeniczną twarz.— Grymas jaki ukazywał ten człowiek był chyba jedyny w swoim rodzaju.
—Mam to zdjęcie tylko że zostawiłem je w Australii.—
—To nie możliwe, nie możesz być Yongbok'iem...— Cofnął się w przeciwną stronę niż stał i kręcił głową w to i we w te.
—Dlaczego?— Spytałem. —Czy coś jest ze mną nie tak?—
—Czy jest z tobą coś nie tak?!— Wrzasnął. —Od samego początku odkąd tylko cię zobaczyłem opowiadasz mi o jakiś wizjach i życiu po śmierci i ty mi mówisz że coś jest z tobą nie tak?!— Z przerażonej miny przestawił się na rozgoryczoną i za razem roześmianą twarz wydając z siebie cichy irytujący śmiech.
—Czyli oto chodzi...— Odparłem zawiedziony.
—Felix musisz wyjść, chcę sobie to wszystko przemyśleć.— Wskazał na otwarte drzwi pokoju. —Wyjdź proszę.—
Nie kłóciłem się ani nie wzbraniałem jego decyzji, po prostu wstałem i wyszedłem z pomieszczenia kierując się ku drzwi wyjściowych domu. Odłożyłem czarne klapki na miejsce i założyłem z powrotem moje ufajdane trampki, zanim jednak ustałem za próg spojrzałem się jeszcze przez chwile na pogubionego blondyna dając mu szczery uśmiech współczucia. Wydawało mi się albo chłopak chciał odwzajemnić mój gest jednak ostatecznie odwrócił się do mnie tyłem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top