• 𝟷𝟶 •
• Rozdział 10 - Irytujący uśmiech •
Hwang Hyunjin pov:
—Jasna cholera Minho!— Wrzasnąłem na starszego. —Mogłeś mi powiedzieć że to zaplanowałeś.—
—Ta, wolałem to zachować dla siebie.—
—A to dlaczego?—
—Jesteś bliskim znajomym Jisung'a, ryzyko że mu o tym powiesz było duże.— Parsknął.
—Ty również jesteś moim bliskim znajomym wiesz?—
—Tak, czaje.— Rozkojarzony usiadł tuż koło szklanego stołu popijając nerwy wódką, którą dostałem w prezencie od Ryujin. —Hyun mam prośbę.—
Lee nie należy do osób, które czegoś potrzebują. Unosi się dumą i odmawia wszelkiej pomocy, co go więc skłoniło aby o nią poprosić? —Oo..aż jestem w szoku.—
—Koleś, którego namówiłem do przebrania się w złodzieja był mi winny przysługę.—
—No wiem, mówiłeś.—
—No ale nie mówiłem, dlaczego był mi winien przysługę.—
Tutaj nastała niezręczna cisza, jakbym przeczuwał że zaraz czym mocnym walnie, po nim w sumie wszystkiego można się spodziewać. —Mam się bać?—
—Może?— Rzekł.
—Niech zgadnę, sprzedałeś mnie?— Mruknąłem. —Ja wiem że nerki w tych czasach są bardzo drogie ale chłopie jesteś w chuj bogaty, jakbyś miał chęć i talent to przyjęliby cię do trzeciej części 365 dni, tylko tym razem tytuł by brzmiał „dzień przystępny".—
—Jebnij ty się debilu w łeb. Nikomu cię nie sprzedałem, tylko ten typ chcę z tobą o czymś porozmawiać.— Dokończył.
—Jak to jest jakiś chory reporter to cię skrzywdzę, nienawidzę wścibskich ludzi.—
—Oby to nie był reporter bo z nim sporo rozmawiałem.—
—No to pięknie hyung, pięknie.— Szczerze to miałem wywalone co do tego reportera, chciałem tylko pójść do domu i położyć się spać a najlepiej by już było gdyby Ryujin dała mi spokój z tą co wieczorną chorą medytacją.
—Nie czepiaj się, jest całkiem ładny.— Spojrzał się na mnie tą swoją uwodzicielską miną mówiąc. —Może byś w końcu kogoś zaliczył? Od kilku miesięcy nie widuje cię nawet w klubie u San'a, masz słaby refleks.—
Nie wiedziałem czy się śmiać czy płakać. Chłop, który przygotował udawany spektakl o kradzieży by zaimponować kochankowi mówi mi że mam słaby refleks pff. —Hyung mam ci przypomnieć ostatnią akcje?—
—Ani mi się wasz! Bo cię uduszę a twoje zwłoki oddam do wystawy jako przykład największego kataklizmu świata.—
—Nie mam dzisiaj czasu na wywiad, powiedz mu by sobie poszedł.—
Chłopak nie był zadowolony z mojej decyzji, widać było że nie idzie mu to na rękę. —Pogadaj z nim, dobrze ci radzę.—
—Niby po cholerę?—
—Obiecałem mu że cie zobaczy więc pozwól mi dotrzymać słowa.—
—Po co obiecujesz takie rzeczy?—
—Bo cie do tego zmuszę Hyun.— Wstał dość posępnie, kierując się w moją stronę. —Jestem silniejszy wiesz o tym?— Nie kłamiąc to fakt że Minho jest więcej napakowany niż ja. —Jak cie o coś ładnie proszę, dopóki proszę zrób to łaskawie i pozwól mi cieszyć się moim zwycięstwem Hm?—
—Odejdź, mam mnóstwo ochrony za drzwiami.— Wskazałem na zamknięte szklane drzwi.
—Nie zdążą zareagować gdy wykręcę ci rękę!— Złapał mnie za nadgarstek i szybkim ruchem wygiął mi dłoń w prawą stronę.
—Kurwa Minho!— Wrzasnąłem obolały. —Puszczaj mnie!— Ból stawał się coraz większy, uśmiech starszego również, cholerny Lee. —Dobra!— Krzyknąłem. —Dobra! Zgadzam się tylko mnie puść!—
Chłopak puścił skręconą rękę szczerząc się do mnie jak małpa do banana. —Było tak od razu.— Pff jebany Lee, zrobi wszystko byle by mnie wkurwić. —Twój gość przyjdzie tu za pięć minut.—
Staną zadziwiająco odprężony ku umkniętych drzwi podziwiając przez kolejne kilka sekund moje wymalowane sztucznie szczęście.
—Lepiej sobie już stąd idź bo jak się wkurzę!— Powolnie dokańczałem posępne zdanie. —To nawet twój ukochany Jisung cię nie pozna!—
—Myśle że to twoja Ryujin by cię nie poznała.—
—Co masz na myśli?— Skamieniałem.
—Łączy was nie tylko marny gust.—
—Marny gust? Pożyczyłeś ode mnie w tamtym tygodniu marynarkę cepie.—
—Nie chodzi mi o styl ubioru.— Uśmiechał się, irytująco śmiał mi się w twarz. —Gdyby Ryujin miała dobry gust napewno nie zabujałaby się w tobie, a gdybyś ty miał dobry gust to znalazłbyś sobie dziewczynę, która jest urocza a nie zgryźliwa i agresywna.—
Że co?! Ja i Ryujin?! Coś go uderzyło w głowę? Nigdy bym nie pomyślał że ktoś może mnie shipować z tą dziewczyną! Jest zbyt dumna na to bym mógł być jej chłopakiem, głównie przez to że w pierwszej klasie podstawówki powiedziałem jej że ma brzydkie warkoczyki co zapoczątkowało mój los jako przegryw w jej oczach. Przyrzekła sobie że nigdy nie będziemy ze sobą blisko w inny sposób i tak też jest! Ja i ona to nierealne marzenie.
—Minho odpocznij bo pierdolisz głupoty.—
—Yhy, jasne.— Mruknął i wyszedł, nic tak bardzo nie cieszyło go jak moje zakłopotanie, pff odpłacę mu się kiedyś.
No nic muszę teraz odbębnić co swoje i poczekać na tego ciekawskiego reportera Minho, udać że cokolwiek mnie ciekawi w jego osobie i pogratulować odwagi zaufania Lee. Ciężko będzie, bo od godziny 14 nic nie jadłem i jedynie o czym będę aktualnie myślał to dobrze przyrządzone kimchi. Kurwa! Że akurat teraz? Minhooo!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top