• 6 •
• Rozdział 6 - Wysoka temperatura •
—Lee Felix pov:
To on! To jego ciągle widzę w moich snach! Wysoki blondyn z wyrazistym spojrzeniem o umiarkowanym dystansem do ludzi. Wychodził z kawiarnii a mnie tak jakby zamurowało, chciałem wstać i za nim pobiec ale gdy tylko chłopak przyuważył mój ruch zaczął przyśpieszać w stronę zaparkowanego auta, przy którym stała kobieta z elektrycznym papierosem w ręku. Moja okazja aby go poznać dosłownie przeleciała mi przed nosem nie wiem czy będę miał szansę albo raczej szczęście by go znów zobaczyć jednak wyjaśniało mi to moje nagłe zamroczenie pare minut temu. To wszystko przez niego, bo w końcu byliśmy siebie tak blisko, przez co mój organizm eksplodował jednakże jedynie co teraz mi pozostało to rozsądna rozmowa z kelnerem o informacje o tym człowieku. Mam nadzieje że mi ich udzieli...
—Hej Soobin przepraszam że ci przeszkadzam w pracy ale znowu mam do ciebie prośbę.— Podeszłem do lady łaknąc informacji.
Kelner był trochę podłamany i to było po nim widać nie wiem co się stało ale jeszcze przed chwilą był radośnie uśmiechniętym Soobinkiem pomagającym innym w potrzebie a teraz? Teraz jest poważny i skruszony w środku jakby ktoś go obraził albo oskarżył o coś czego nie zrobił, tak się domyślam oczywiście.
—Cześć Felix o co chcesz mnie prosić?— Zerknął pół przytomny na skrawek mojej twarzy.
—Em, bo tam siedział taki jeden blondyn z dziewczyną przy oknie kawiarni i chciałem się spytać czy może znasz tego mężczyznę?— Soobin zmarszczył brwi i przyśpieszył układanie swoich cukrowych lizaków. Czyżbym go uraził?
—Czemu pytasz się akurat o niego?— Odparł. —Czy nie ma tutaj więcej interesujących osób niż on?!— Podniósł swój dotychczas przyjemny głos o ton wyżej.
—Wybacz jeżeli cię uraziłem ja po prostu.— Przerwał.
—Co po prostu? Podoba ci się? Może chcesz się z nim umówić?! Albo chcesz z nim porozmawiać o interesach firmy?!— Wydarł się tak mocno że jego krzyk słyszały pewnie osoby głuchonieme.
—Soobin, dlaczego na mnie krzyczysz?— Ludzie kiwali głowami a nawet niektórzy specyficznie śmiali się ze mnie jak z największej ofiary losu. Czułem się wtedy jak odrzucone przez wszystkich brzydkie kaczątko chcący tylko wskazówki nic po za tym. —Chciałem się tylko spytać o jego imię albo chociaż miejsce pracy skoro już mówisz o jakiejś firmie i tyle a ty się na mnie wydarłeś przy wszystkich tu obecnych jakbym cię nie wiadomo jak skrzywdził.— Wkurzony zacząłem odchodzić od lady tupiąc przy tym złośliwie nogami aby wiedział że naprawdę mnie zdenerwował.
—Przepraszam!— Krzyknął, kiedy byłem już od niego oddalony. —Nazywa się Hwang Hyunjin i pracuje w firmie swojego ojca. Są rozpoznawalną firmą elektroniczną oferującą najlepsze jakościowo gry i oczywiście luksusowe konsole do PlayStadion 5. Współpracują z firmą Sony dostarczając im nowe gry dla kupujących produkt po raz pierwszy.— Nie był zadowolony tym że musi mi to wszystko mówić, jednakże poczuł się winny kiedy na mnie naskoczył przy świadkach. To chyba dobrze, bo dzięki temu mogłem wyciągnąć z niego cenne informacje.
—Dziękuję Soobin, mogłeś mi to powiedzieć od razu bez krzyków ale mimo to dziękuję.— Grzecznie podziękowałem i wyszedłem z budynku oddychając w końcu świeżym miejskim powietrzem.
Teraz jak już wiem jak ma na imię i gdzie pracuje mogę go z łatwością odnaleźć i porozmawiać o mojej przeszłości! W końcu dowiedzieć się co mi dolega i dlaczego wciąż żyje tym samym życiem. Po tylu miesiącach, udało mi się! Odnalazłem go! Poczuje ulgę jak ujrzę jego słodki wyraz twarzy ponownie.
—Hwang Hyunjin pov:
Siedząc w biurze na miejscu zastępcy szefa czułem przeważnie moc władzy i nieograniczone możliwości, zasięgi jakimi mogłem manipulować albo spotkania z wysoko postawionymi kandydatami na współpracę z naszą firmą na top 1 liście popularności w grach na konsole ale teraz nie czułem się potężny. Wszystko co sprawiało mi przyjemność wyparowało dzisiejszego dnia. Było mi gorąco mimo otwartego szeroko okno, ciurkiem leciał mi pot z twarzy.
—Co jest?!— Krzyknąłem sam do siebie. Rozpiąłem białą koszule i poluźniłem ciemny zwisający krawat. Wytarłem chusteczką moje spocone czoło i związałem jeszcze bardziej gumką włosy. Wciąż było za mało, nie opanowałem mojej temperatury, miałem wrażenie jakbym siedział tuż przed rozpalonym ogniskiem.
—Hyun wszystko dobrze?— Ujrzałem przed sobą drobną postawę Ryujin, która niepostrzeżenie weszła do pomieszczenia, kiedy akurat nie patrzyłem. —Wyglądasz jakbyś połknął papryczkę chili.—
—I też tak się czuję.— Kobieta podeszła do biurka, przy którym ledwo łapałem powietrze, zaczęła delikatnie wachlować jakąś przypadkową kartką świeży napływ chłodnego powietrza ku mej twarzy aby ochłodzić chociaż trochę wysoką temperaturę.
—W tym pokoju jest mega zimno, na dworzu jest zaledwie 2 na plusie czyli niezbyt ciepło. Na dodatek moje wachlowanie nic ci nie daje. Jesteś rozpalony.— Dziewczyna miała racje, czułem się coraz gorzej. Nie potrafiłem dojść do siebie czyżby browni, które dał mi Soobin na wynos było zatrute? Skurwysyn!
—Jebane ciasto!— Krzyknąłem. —Pewnie je zatruł!—
—O czym ty mówisz Hyun?!—
—O tym cieście z kawiarni!—
—Ale ja też je jadłam i nic mi nie jest!— Ryujin przekonana swojej racji, nie czekała dłużej aż tu sam wykorkuje i zabrała mnie jak najszybciej do pierwszego lepszego szpitala w Seulu, aby opanowali mój stan zdrowotny.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top