• 5 •

• Rozdział 5 - Miło mi cię poznać. •

Lee Felix pov:

Obudziłem się, a wokół mnie rozlegał się głośny tłum ludzi panika publiczna i zdziwienie w oczach sporo młodszych ode mnie dzieci. Nic dziwnego skoro leżałem jak trup na zimnych posadzkach a tuż nade mną kelner dokańczał swoją pierwszą pomoc.

—Obudziłeś się!— Krzykną, kiedy w końcu z ulgą ponownie zaczął oddychać. —Co się stało?—

Bardzo dobre pytanie. Co się stało? Dlaczego w przeciągu sekundy mój organizm odmówił mi posłuszeństwa i wprowadził mnie w taki stan? Nigdy wcześniej nie odczułem czegoś takiego a moje wizje i poszarpane skrawki wspomnień ukazywały mi się głównie w snach albo na jawie. —Wybacz że ci narobiłem problemów.— Wstałem z podłogi opierając się o bok mężczyzny i dziękując mu za jego poświęcony czas dla mojej osoby.

—Jeżeli wciąż czujesz się źle powinieneś pojechać do szpitala.— Zerknął na moją bladą twarz. —Tobie przestało bić serce.— Z ledwością wyjąkał.

Że co? Pomyślałem. Jak to przestało bić serce skoro wyraźnie je czułem? To było kolejne pytanie do kolekcji, na które nie potrafiłem sobie odpowiedzieć.

—Usiądź tutaj ja pobiegnę po wodę i ci ją przyniosę.— Kelner posadził mnie na miejscu, które już wcześniej zajmowałem i pobiegł do drugiego kąta lokalu aby ulżyć mojemu pragnieniu.

Oczy wciąż miały problem z normalnym widzeniem i wciąż kręciło mi się w głowie ale nic nie dorównywało sercu, które przestało bić. Mimo moich tików nerwowych o dziwo uchwyciłem czyjąś sylwetkę a dokładanie sylwetkę jakiegoś chłopaka z blond włosami i spiętym kucykiem na środku. Nie wiem czemu zatrzymałem wzrok na nim ale nie narzekałem na widoczki, miał prześliczny śmiech, z którym dzielił się z dziewczyną siedzącą obok niego. Był szczęśliwy i wyraźnie humor mu dopisywał. Jadł jakąś sałatę z dużą ilością czerwonej przyprawy wydaje mi się że to mogło być kimchi ale nie jestem pewien. Jedynie czego byłem pewien to fakt że w karcie menu nie było żadnych dań pełno wartościowych tylko same słodkie i słone rzeczy. Dlaczego więc jadł takie danie?

—Proszę oto twoja woda.— Podał mi zimną orzeźwiającą szklane napoju czekając aż wezmę łyka.

—Dziękuję.— Odparłem popijając stres.

—Jeżeli będziesz jeszcze czegoś potrzebował to mów śmiało.— Mężczyzna spojrzał na moje stanowisko i podniósł leżący plecak na stół aby zawartość nie została przypadkiem skradziona. —Nazywam się Soobin i miło cię poznać Hah.—Podał mi rękę, którą od razu odwzajemniłem.

—Jestem Felix, również mi miło.— Nagle przypomniałem sobie o słowach tkwiących w mej głowie wypowiedziane przez ciemnowłosego. Yongbok? Czy nazywam się Yongbok?

—Hej! Kelner!— Z dalek ktoś nieoczekiwanie zawołał Soobina. —Chce zamówić coś słodkiego na wynos.— Usłyszałem jak chłopak, na którego się gapiłem prowadził rozmowę z wysokim pracownikiem.

Kelner słysząc to podszedł do klienta. —Oczywiście, proszę podejść do kasy.—Odpowiedział, biorąc ze sobą blondyna.

Hwang Hyunjin pov:

—Oto pańskie zamównienia, życzę miłego dnia!— Wiecznie wesoły Soobin tryskał radością i entuzjazmem nawet wtedy kiedy odrywałem go od podrywów jakiegoś nie świadomego chłopaka, to takie żałosne.

Nie będę owijał w bawełnę i po prostu wykorzystam tę okazje na małe dochodzenie bo naprawdę zaciekawiło mnie dzisiejsze zdarzenie. —Dzięki, co to była za akcja dziesięć minut temu?—

—Jeden chłopak zemdlał i miał chyba nie wydolność serca bo przestało mu bić.—

—Od kiedy zostałeś lekarzem?— Poirytowany zdałem sobie sprawę z jego słów. Jakim cudem komuś zatrzymało się serce i ponownie zaczęło bić bez pomocy służb specjalnych?

—Jak zawsze z poczuciem humor, będziesz kiedyś dla mnie miły?— Niespokojnie wpatrywał się w jeden punkt mojej czarnej bluzki ze spuszczoną głową. —Zawsze jesteś dla mnie nie przyjemny i pogardliwy, czy ja ci coś zrobiłem?—

Właściwie to nic wielkiego nie zrobił mi ten śmieszny kelnerek ale pamiętam go jeszcze za czasów liceum, kiedy to ze swoim najlepszym przyjacielem Beomgyu'nem obgadywał mnie na przerwach i wyśmiewał moje pomysły w czwartkowe zajęcia taneczne. Czułem się wtedy poniżony, dlatego odpłacam się tym co sam mi stworzył. —A czy musi być powód?—

—Czyli zachowujesz się tak bez powodu?— Wciąż drążył temat. —Zapomniałeś już chyba że kolegowaliśmy się w szkole średniej.—

Pff śmieszny wręcz okropnie wkurwiający Choi. On myśli że nie pamiętam takich szczegółowych rzeczy? Myśle że on nawet nie zdaje sobie sprawy że pamiętam każdy moment jego kpin i wyzwisk skierowanych w moją stronę. Dureń, którego wiecznie trzeba pouczać. —Pozdrów Beom'a.— Rzekłem i skończyłem dyskusje, która była bezsensowna.

Odchodząc od lady zauważyłem jak jakiś blondy siedzący w kącie kawiarnii gapi się na mnie podczas kiedy ja po prostu idę w stronę wyjścia, gdzie czekała już na mnie Ryujin. Nie przestawał mnie śledzić, patrzył się z taką otwartością że aż poczułem się niekomfortowo. Gdy byłem już blisko wyjścia widziałem kątem oka jak chłopak podnosi się z krzesła i kieruje się w moją stronę. Niestety ja nie byłem dzisiaj skłonny poznawać nowych ludzi albo co gorsza się z nimi wykłócać, co pewnie by się stało po minie tego typa, dlatego olałem jego podchody i przyśpieszyłem ruch wchodząc jak najszybciej do pojazdu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top