• 3 •
• Rozdział 3 - Promienne skrzydła. •
—Hwang Hyunjin pov:
Dojechałem już do wyznaczonego miejsca, parkując auto na specjalnie wykupione stanowisko. W recepcji jak to zwykle bywa zarejestrowałem się i otrzymałem płatne wejście do klubu. Poszedłem do szatni, gdzie w miarę szybko przebrałem się w strój sportowy, krótkie białe spodenki z błękitną przepasaną na boku linią i koszulkę również w tym samym kolorze. Byłem gotowy na spotkanie z Ryujin, która znając życie ogrywa jakiegoś naiwniaka, który myśli że ma z nią jakiekolwiek szanse.
Wchodząc do otwartej przestrzeni na rozgrzanym placu tenisowym ujrzałem jakiegoś biednego chłopczyka próbującego nadążyć za szybkimi serwami dziewczyny. —Oj Ryujin! Powinnaś dać mu trochę odsapnąć patrz jak się męczy.— Ten widok był naprawdę zabawny.
—Wy mężczyźni jak zwykle nie umieć pogodzić się z porażką, to takie dziecinne.— Ciemno włosa zaserwowała swój ostatni cios w jego stronę trafiając go prosto w miejsce intymne.
—Ryujin!— Krzyknąłem z wrażenia. —To aż mnie zabolało!—
—Wybacz Cheongin, ale tu grają zawodowcy.— Podniosła wyjącego z bólu chłopaka z ziemi. —Dojdziesz sam do szatni? Mam tu gościa.—
—Yhy..—Wyjąkał, po czym skulony szedł łukowatym szlakiem w stronę wyjścia.
—Mam tu twoją zgubę.— Podałem do jej ręki różowy portfel z chanel. —Następnym razem nie zostawiaj mi go pod opiekę bo to się może źle skończyć.—
Dziewczyna przewróciła oczami i otworzyła zawartość błyszczącego materiału. Nie było tam nic oprócz jej karty kredytowej i kilku zbędnych paragonów po zakupach w bogato wyposażonych sklepach odzieżowych.
—Co?!— Wyjąkałem. —Przysięgam że nie tknąłem twoich pieniędzy!— Gdy mniejsza rzuciła mi podejrzliwe spojrzenie przypomniała mi się sytuacja z tym małym złodziejem, który mógł opróżnić jego zawartość jeszcze za nim go złapałem. —Kurwa!— Krzyknąłem. —Sorry.— Złapałem się za język. —To musiałbyć ten mały bachor!—
—Okradło cię dziecko?—
—To jest terminator a nie dziecko.— Przejechałem dłonią po moich lśniących długich kosmykach. —Wybacz Ryujin, oddam ci co do grosza, obiecuje.—
—Nie powiedziałam że jestem zła a tym bardziej nie powiedziałam że jest mi tych pieniędzy szkoda.— Odparła pewna siebie. —Moja rodzina jest tak bogada że bez problemu kupiłaby całą tą dzielnicę.—
Wiedziałem że rodzina Ryujin jest bardzo bogata i za razem popularna ale mimo wszystko była to moja wina że jej cenne oszczędności zostały skradzione. —Jestem ci to winien i nie zaprzeczaj!—
—Hyun czy ty koniecznie chcesz abym się na ciebie zdenerwowała?—
—Nie ale mój kodeks mówi mi abym płacił za popełnione błędy, więc pozwól mi to naprawić.—
—Wiesz co? Może zamiast tych nędznych groszy postaw mi lunch, co ty na to?— Uśmiechnęła się złowieszczo jakby jej niecna intryga szła zgodnie z planem.
—Eh, okej to będzie naprawdę luksusowy lunch.— Rzekłem, po czym za nim opuściliśmy to miejsce zagraliśmy sobie jeszcze pare serii dla rozluźnienia atmosfery.
—Lee Felix pov:
Była godzina 16:27, słońce zajmowało specjalne miejsce na niebie okładając szerokie promienne skrzydła pośród niewielkich chmurek. Nie było nawet czuć jak mały wiaterek przemyka się przez moje złociste włosy a popołudniowa atmosfera gromadziła się w centrum Seulu. Ja i mój nieskazitelny plecak podążaliśmy przez tłumy zabieganych ludzi w oczekiwaniu na przebłysk wspomnień. Liczyłem że pośród mieszkańców Korei znajdę tego jedynego, który wskaże mi odpowiednią drogę. Rozglądałem się i wpatrywałem w odległe obiekty, machałem i uśmiechałem się do każdego przechodnia aby dobrze przyjrzeć się ich twarzom. Liczne próby kończyły się raczej porażką mimo dobrych chęci.
W końcu znalazłem się obok najprzeróżniejszych sklepów a raczej restauracji i kawiarni wyglądających dość dostojnie. Było mnie stać ale wolałem nie wydawać pieniędzy na drogie posiłki, gdyż nie miałem pojęcia jak długo dane będzie mi tu zostać. Dlatego wchodząc do pierwszej lepszej kawiarni usiadłem tylko po to aby poprzyglądać się jedzącym tu mężczyznom.
Szatyni i bruneci przeważali w tym lokalu, wysocy i niscy zasiadali do stołów ze swoimi partnerkami rzadko kiedy można było ujrzeć kogoś o tej samej płci jedzących romantyczny posiłek. Przyzwyczaiłem się do tego że jestem mniejszością i pogodziłem się z tym faktem, nie obchodzą mnie już opinie ludzi. Mimo to nie mogę zaprzeczyć że wciąż odczuwam psychiczny ból, kiedy to społeczność mnie nie akceptuje. Staram się tego po sobie nie okazywać ale zawsze w głębi serca zostanie mi wyryta blizna po wszystkich przykrych słowach i czynach stosowanych wobec mnie.
—Podać coś?— Wysoki kelner z długopisem i notesem w ręku podszedł do mojego stolika.
—Wodę poproszę.— Pracownik kawiarni spisał moje słowa i odszedł w stronę drugiego klienta.
Czasem zazdroszczę takim zwykłym ludziom tej codziennej bieganiny i podążaniem za pasją ja od dziecka byłem tym szczęściarzem, który urodził się w rodzinie pełnej kasy i dostawał wszystko czego chciał na tacy. Nie znam tego uczucia co ten kelner, który pewnie zarabia teraz na swoje studia albo na jakąś grę mobilną.
Chciałbym tego spróbować.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top