:.: Epitafium trzecie :.: W drodze do Piasku.
Zamyślona dziewczyna nie zauważyła, że Itachi zatrzymał się. Hyuuga wpadła na plecy Uchihy i z wdziękiem upadła tyłkiem na ziemię. Itachi obrócił nieco głowę i spojrzał na nią czarnymi oczyma. Pół jego twarzy zasłonięta była materiałem płaszcza, więc dziewczyna nie była zdolna zobaczyć nikłego uśmiechu na wargach Itachi'ego. Nie wiedziała, co teraz czuje Uchiha, oczy kruczowłosego były nieprzeniknione.
Itachi odwrócił głowę i spojrzał spod brzegu sakkatu na stojących naprzeciw niego czwórce rosłych shinobi. Ruch oporu granicy Piach-Liść... Widać było po nich, że widok Konoszanki w towarzystwie przestępcy klasy S, na dodatek członka Akatsuki, niemało ich zaskoczył. Uchiha uniósł nieco głowę i dyskretnie zacisnął rękę pod płaszczem.
-Czego chcecie? – zapytał cicho, ale wyraźnie.
-Mamy rozkaz wyeliminować wszystkich przechodzących – przyznał najwyższy z paczki. – Macie pecha...
-Nie tak dużego, jak wy –zauważył Itachi. – Puśćcie nas, to może przeżyjecie.
Ruch oporu zaśmiał się jak na komendę. Zaraz jednak śmiech został stłumiony, gdy w serce jednego z mężczyzn wbił się głęboko ostry kunai. Obok Hinaty na ziemię upadł sakkat Uchihy. Itachi skoczył wprzód i uderzył w brzuch kolejnego przeciwnika. Mężczyzna zgiął się wpół pod wpływem siły ciosu. Wypluwszy trochę krwi, padł martwy na ziemię przed kruczowłosym. Uchiha okręcił zakrwawiony kunai wokół ręki i zablokował nim cios kolejnego przeciwnika.
-Ty... – wskazał na kolejnego.
Mężczyzna upadł na kolana, jęcząc przeciągle. Z oczu Itachi'ego zniknął mangekyou sharingan. Uchiha złapał za kark ostatniego przeciwnika i mocno szarpnął jego głową. Trzasnęły złamane kości i ostatni mężczyzna upadł na ziemię bez życia. Uchiha nagle oparł się ręką o drzewo, łapiąc za udo, które zaledwie kilka dni temu zraniono mu w Konoha.
-Itachi-san!... – zawołała Hinata, wstając gwałtownie.
Uchiha natychmiast spojrzał na nią i uśmiechnął się niemrawo pod nosem.
-Nie wygojone – wyjaśnił. –Zaraz ruszamy, nie martw się...
-Ale... nie możesz! –zaprzeczyła. – Jeśli...
-Nic mi nie będzie, Hinata-san – przerwał jej cichym głosem. – To tylko...
-Przynajmniej daj mi to obejrzeć! – poprosiła.
Uchiha przymknął leniwie oczy i skinął głową.
-Nie tutaj... – wyszeptał po chwili. – Przejdźmy kawałek.
Hinata tylko skinęła głową,starając się nie patrzeć na martwych shinobi. Razem z Itachi'm przeszła kilkanaście metrów, patrząc z niemałym niezadowoleniem na kulejącego coraz bardziej Uchihę. W końcu Itachi usiadł pod jakimś drzewem i oparł się plecami o jego pień. Zacisnął zęby i przymknął oczy, oddychając głęboko.
-Itachi-san... musisz ściągnąć spodnie... – usłyszał cichy szept.
Otworzył oczy i spojrzał czarnymi jak mrok oczyma na zawstydzoną twarz Hinaty. Uśmiechnął się w duchu i rozpiął płaszcz, po chwili ściągając go z siebie. Z trudem ściągnął buty i zsunął z nóg spodnie. Hinata delikatnie rozwinęła zgrabny opatrunek na udzie Uchihy i przyjrzała się jego ranie. Cięcie nie było szyte, ale czyste i powoli się goiło. Mimo wszystko występowało też krwawienie, więc Hyuuga zdecydowała, że najlepiej będzie to szybko zszyć i dopiero wtedy ruszyć w dalszą drogę.
„Gaara-san mnie udusi..." –jęknęła niemal w myślach.
Wyjęła z kabury na shuriken igłę i nić. Uchiha uniósł tylko brew do góry, nie komentując tego, co miała zamiar zrobić mu dziewczyna. Hyuuga obmyła ranę i zaczęła ją zszywać. Zdziwiła się, gdy zauważyła, że Itachi, mimo sprawianego mu bólu, nie daje po sobie jakiejkolwiek oznaki cierpienia. Hinata zauważyła jednak, że jako jedyne zdradzały go oczy... te oczy, które zazwyczaj były u Uchihy chłodne i nieprzeniknione, teraz mrużyły się, gdy igła raz po raz przebijała skórę. Hinata szybko uwinęła się z raną i założyła opatrunek, między zwoje bandaży wkładając własne maści. Uchiha odetchnął ciężko i naciągnął na siebie spodnie. Z niemałym trudem ubrał buty i odetchnął głęboko.
-Dziękuję... – wyszeptał.
Hinata wzruszyła tylko ramionami, chowając do torby wszystkie maści i inne, wyciągnięte wcześniej przez nią samą, rzeczy. Uchiha wstał z trudem i spojrzał na drogę przed sobą. Narzucił na ramiona płaszcz i ruszył naprzód.
-Ale... Itachi-san... nie powinieneś... – zaczęła cicho Hinata.
-I tak już straciłaś zbyt dużo czasu przeze mnie – zauważył Uchiha. – Musimy nadrobić to jak najszybciej. Nie martw się o mnie, proszę.
Hyuuga skinęła tylko niemrawo głową i ruszyła posłusznie za Itachi'm. Uchiha po chwili skoczył na gałąź drzewa i biegiem ruszył naprzód. Hinata dotrzymywała mu co prawda kroku, ale czuła, że dłuższy taki bieg jest nie na jej możliwości. Skakała tuż za Uchihą, rozglądając się ciekawie wokoło. Powoli powietrze wokół niej stawało się coraz gorętsze i suchsze. W końcu Itachi zeskoczył z drzewa i ruszył biegiem przez las. Hinata podążyła cicho za nim. Itachi co chwila oglądał się w tył, sprawdzając, czy dziewczyna aby biegnie za nim. Zatrzymali się na skraju lasu i pustyni, a Hinata odetchnęła głęboko. Itachi oddychał może szybciej, ale nie był aż tak zmęczony jak Hyuuga.
-Jesteś... cicha – zauważył nagle Itachi. – Bardzo cicha.
Hinata zaczerwieniała się mocno. Uchiha był chyba pierwszą osobą, oprócz Shino, rzecz jasna, która wypomniała jej bez problemu jej nieśmiałość. Hyuuga spuściła głowę, czując, już po raz milionowy w swoim życiu, że nie do końca nadaje się na kunoichi.
-Niemal cię nie słyszałem –ciągnął swoje Uchiha, ruszając powoli przez pustynię. – Byłabyś dobrym szpiegiem, Hinata-san.
Hyuuga uniosła nieco głowę, patrząc zdziwiona na Itachi'ego. On, chyba jako pierwszy, powiedział, że doskonale by się do czegoś nadawała. Do jakiejś specjalizacji shinobi do tego.
-Hm... dziękuję –wyszeptała.
Itachi zerknął na nią i zamrugał nieco oczyma.
-Co z twoją... nogą? –zapytała go.
-Nie jest najgorzej –przyznał. – Choć nie powinienem się tak wysilać. Ale boli.
-Nie widać po tobie, Itachi-san – zauważyła zaskoczona. – Może...
-Nie ma sensu się zatrzymywać – zaprzeczył na niezbadaną przez Hyuugę propozycję. – Poza tym...Sztuką shinobi jest udawanie. I ukrywanie.
Kolejną cześć drogi przebyli w całkowitym milczeniu. W końcu w oddali zauważyli mury Suna-gakure.
-Itachi-san... – zaczęła Hinata, gdy mimo wszystko Uchiha szedł dalej. – Nie powinieneś... już iść?
-Ta pustynia roi się od kojotów – zauważył Itachi. – Poza tym są tu dwa, góra trzy ruchy oporu i to w odległości kilku kilometrów. Obiecałem komuś, że cię odprowadzę. Nie mogę złamać przysięgi, Hinata-san.
-Nie możesz wejść do Suna –zaprzeczyła szybko. – Poza tym...
-Wiem, narobię ci kłopotów– przerwał jej Itachi, stając.
Hinata spojrzała na niego, a Uchiha tylko wyjął z kieszeni zwój i rozwinął go przed sobą.
-Odlecę, gdy tylko przekroczysz mury Suna, obiecuję, Hinata-san – powiedział.
-Odlecisz?... – powtórzyła.
Uchiha skinął głową i wykonał szereg pieczęci. Zwój rozjarzył się światłem i wydostał się z niego dym, który otoczył Uchihę. Gdy mgłą opadła, zamiast zwoju i Itachi'ego, na piachu siedział czarny jak smoła kruk.
-I-itachi-san...? –zapytała.
Ptak zakrakał w odpowiedzi i usiadł na ramieniu dziewczyny. Hyuuga zaczerwieniła się nieco i odetchnąwszy głęboko, ruszyła w stronę Suna. Kruk wybił się z jej ramienia i obleciał teren wokoło. Hinata zauważyła, że zgubił jedno, smolisto czarne pióro. Dziewczyna podniosła je i z dziwnym uczuciem schowała do swojej torby. Kruk zakończył swój zwiad i znów przysiadł na ramieniu dziewczyny, muskając jej policzek miękkim skrzydłem. Hinata w końcu dotarła do bram Suna. Kruk wybił się z jej ramienia i poleciał na szczyt murów, gdzie przysiadł, obserwując otoczenie wokoło zaciekawionym wzrokiem. Hyuuga natomiast przedstawiła dokumenty strażnikowi i przeszła przez bramę. Smolisto czarny kruk zakrakał głośno i poleciał nad pustynię, kierując się ku granicy z Iwa.
Szarooka przeskoczyła na kolejne drzewo i zatrzymała się gwałtownie. Kora pod jej stopami pofałdowała się od nadmiaru chakry. Dziewczyna tylko westchnęła i przejechała ręką po pniu, a kora samoistnie powróciła do pierwotnego kształtu.
-A to co...? – zapytała samą siebie, spoglądając za siebie.
Za jej plecami, w jej stronę, leciał duży, smolisto czarny kruk. Ptak załopotał przed nią skrzydłami i usiadł na jej ramieniu, przechylając nieco głowę i patrząc na Szarooką mądrymi, czarnymi oczyma. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko.
-Cześć, Uchiho – rzuciła. –Czymże zasłużyłam sobie, by widzieć ciebie w tej... przystojniejszej formie, o wielki Itachi?
Ptak zakrakał ze sprzeciwem, a dziewczyna zaśmiała się głośno. Po chwili ptak zleciał z jej ramienia i usiadł na gałęzi. W kłębie dymu pojawił się Uchiha, patrzący krzywo na Kat.
-Przystojniejszej formie? –zapytał z wyrzutem.
-Ależ Itachi-kuuuuuun... –zaczęła przesłodzonym głosem, obejmując kruczowłosego w pasie.
-Wariatka – skwitował, odsuwając ją od siebie.
Kat uśmiechnęła się pod nosem.
-Wykonałeś nadprogramową misję, za którą szóstki i tak nie dostaniesz? – zapytała.
Skinął tylko głową.
-No to idziemy na tą programową misję od Liderka – zaśmiała się. – Chodź, Uchiho o oczach królika.
-Królika? – zapytał, skacząc za dziewczyną na kolejną gałąź.
-No czerwonych – wyjaśniła.
Itachi prychnął, a Szarooka zaśmiała się. Uchiha przyśpieszył kroku, a dziewczyna zrozumiała doskonale, że kruczowłosy potrzebuje teraz chwili samotności, więc biegła kilkanaście metrów za nim. Itachi tymczasem pogrążył się we własnych myślach. Zdziwił się, gdy sam odkrył, że mimowolnie wraca do tych krótkich chwil spędzonych wraz z Hinatą Hyuugą. Jeszcze bardziej był zaszokowany, gdy zdał sobie sprawę, że dziewczyna mu się spodobała.
Była nieśmiała i to nawet bardzo, ale chyba właśnie ta cecha przykuła najbardziej uwagę Itachi'ego. Z Konoha pamiętał jeszcze te wszystkie rozkrzyczane dziewczyny, niemal mdlejące na widok pierwszego lepszego Uchiha. Żadnej z nich nigdy nie chciał poznać bliżej – w końcu i tak okazywały się być tylko pustymi, różowymi lalami, żałosnymi dziewczynami, których marzeniem nie było zostać dobrą kunoichi, ależeby poderwać jak największą liczbę chłopaków. Widział kiedyś jak kilka z nich wyliczało procent Uchiha z podrywów.
Hinata nie była taka. Była cicha, nieśmiała, ale... ale to właśnie ona jako pierwsza przykuła taką uwagę Uchihy. Sam zdziwił się sobie, w końcu nigdy żadna dziewczyna go nie interesowała. Nie mógł pojąć, dlaczego... tak nagle Hyuuga przykuła jego uwagę.Tak nagle się nią zainteresował, tak nagle zwrócił na nią uwagę.
Nie mógł też zaprzeczyć jej nieprzeciętnej urody. Białe oczy wręcz hipnotyzowały, granat włosów łagodnie opadał na jasną twarz o równych rysach. Nie wiedział czemu, ale co rusz chciał wprowadzać dziewczynę w zakłopotanie, by ta czerwieniła się – widok jej zaróżowionych policzków uważał w niej za najpiękniejszy. Uśmiechnął się sam do siebie, przypomniawszy sobie moment, gdy niemal cała czerwona zabierała się do zszywania jego rany na udzie. Pamiętał jej zręczne palce, szybko przeprowadzające igłę przez skórę. Nie czuł wtedy niemal bólu – był zbyt skupiony na obserwowaniu dziewczyny. Jej ruchach, pięknu twarzy, zgrabnej sylwetce... pamiętał każdy szczegół jej wyglądu, a mimo to zdawało mu się, że wszystkie chwile spędzone z Hyuugą były tylko czczą marą.
Nagle, nie wiedzieć czemu,zapragnął ją zobaczyć jeszcze raz. Sam nie zauważył, że zatrzymał się i spojrzał za siebie.
-Co się stało, Itachi? –usłyszał głos Kat.
Spojrzał na Szarooką. Dziewczyna wpatrywała się w niego z nieukrywaną troską.
-Nic, Katuś – stwierdził cicho. – Ruszajmy.
Skoczył na kolejną gałąź, a Kat obejrzała się za siebie. Westchnęła ciężko i spuściła głowę, przymykając nieco oczy.
-Was zawsze do nich ciągnąć będzie, Uchiha... – wyszeptała. – Przeklęte Hyuuga.
Hinata nagle, nie wiedzieć czemu, zadrżała. Spojrzała na rozciągający się za oknem krajobraz Suna-gakure. Zbierało się na burze piaskową.
Hyuuga dotarła do Konoha w sam raz, Gaara właśnie miał wysyłać ponowną wiadomość do Hokage. Okazało się, że potrzeba jest pomoc w samym Piasku, na dodatek umiejętności Hinaty będą tu niemało przydatne. Gaara przydzielił dziewczynie pokój w biurze Hokage. Hyuuga wypakowała już swoje rzeczy.
Dziewczyna postanowiła w końcu położyć się spać. Jutro miał ją czekać ciężki, nawet bardzo ciężki dzień. Hinata ściągnęła swoje ubranie i przebrała się do snu. Odkładając plecak na fotel, zauważyła, że z torby coś wypadło. Podniosła miękki i długi przedmiot i spostrzegła, że jest to pióro, które Itachi zgubił po swojej przemianie w kruka. Dziewczyna pogłaskała miękką lotkę i razem z piórem położyła się do snu.
Hokage spojrzała na stojącą przed nią grupę shinobi. Shikamaru Nara, Choji Akimichi oraz Ino Yamanaka pod dowództwem swojego sensei'a, Asumy Sarutobi'ego.
-To trudna misja –zauważyła Tsunade. – Nie dajcie się złapać. To my polujemy, nie zapomnijcie o tym.
Skinęli głowami i zaczęli po kolei wychodzić z gabinetu. Ostatni w drzwiach stanął Asuma. Sarutobi miał już wychodzić, gdy zatrzymał go cichy głos.
-Asuma... – zaczęła Tsunade. – ...uważajcie. Pod żadnym pozorem nie walczcie z dziewczyną. To ona jest ich siłą.
-Hai, Hokage-sama!...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top