:.: Epitafium szóste :.: Cisza wśród zamętów moich dróg.
-Co to ma niby znaczyć? –zapytała Hinata.
-Jeśli by nie żyli, dałoby się znaleźć choć jeden ślad – zauważył Hidan, odbijając się od drzewa. – A takiego nie ma. Kat musiała się gdzieś przenieść z Uchihą. Itachi jest poważnie ranny, zresztą sama Kat też. Muszą gdzieś to zaleczyć, a na to trzeba czasu i bezpiecznego schronienia.
Hinata uniosła nieco brew.
-Jak ich znajdziemy? –zapytała.
-My? – zapytał nieufnie.
-Też chcę ich znaleźć! –zauważyła.
-Jakoś ci nie ufam – syknął Hidan, zbliżając się do Hinaty.
Hyuuga o mało co nie potknęła się, zrobiwszy krok do tyłu. Hidan spojrzał na nią uważnie.
-Co ci powiedziała? –zapytał.
-Kto? – Hinata uniosła głowę.
-Kat – wyjaśnił zniecierpliwiony. – Co ci powiedziała Kat?
-Że mam powołać się na Córkę Nocy, gdybym spotkała Brzask – wyszeptała. – Że wy nie zginiecie, bo potraficie tylko wygrywać. I że... nie ma zbyt miłych wspomnień z klanem Hyuuga. Tyle pamiętam.
Hidan uniósł nieco głowę.
-Dobra, możesz ze mną iść –rzucił. – Ale jeden fałszywy ruch i poznasz, czemu mówią o nas 'mordercy'.
Białooka skinęła głową, choć czuła dziwny ucisk w żołądku. Hidan tymczasem nie spojrzawszy nawet na dziewczynę ruszył pomiędzy drzewami. W końcu dotarł do dużego leja, powstałego po walce Kat i Itachi'ego z Konoszanami. Usiadł na jego brzegu i złożył przed sobą ręce.
-Co robisz? – usłyszał.
-Nie twoja sprawa – warknął Hidan. – Siedź grzecznie i czekaj, dobrze ci radzę.
Hinata skinęła tylko głową i usiadła cicho pod jednym z drzew. Hidan tymczasem wrócił do swojego zajęcia. Z jego warg wypłynął cichy szept modlitwy w tylko jemu znanym języku. Gdy Jashinista otworzył ponownie oczy, lej zniknął, a wokoło słychać był szelest ubrań i szczęk broni...
...Hidan zerwał się z miejsca i skoczył na wysoką półkę skalną, znajdującą się za nim. Przyłożył policzek do zimnej skały i spojrzał na polanę. Pomiędzy drzewami, kilkanaście metrów dalej, leżała Kat, a na niej Uchiha. Itachi był nieprzytomny, a Szarooka mocno ranna w bark.
Nagle dziewczyna odwróciła głowę i z jękiem zsunęła z siebie Itachi'ego. Krzyknęła krótko, złapawszy się za bark. W końcu zacisnęła zęby i podniosła Uchihę, przerzucając sobie go niemal przez ramię.
-Szlaban... – jęknęła. – ...szlaban na czekoladę, Uchiha!...
Hidan uśmiechnął się mimowolnie, słysząc słowa dziewczyny. Szarooka z trudem pokonała kilkanaście metrów w stronę, gdzie na skałach stał Hidan. Ułożyła pod głazami Uchihę i złożyła z trudem szereg pieczęci. Hidan z trudem utrzymał się na skalnej półce, gdy głazy rozstąpiły się przed Szarooką. Dziewczyna wykonała podział cienia i zostawiała dwa swoje klony, z czego jeden zamieniony w Uchihę, na polanie. Sama wraz z Itachi'm weszła w wytworzone przez siebie przejście, które zamknęło się za nią automatycznie.
Hidan westchnął, łapiąc się za pierś. Zbyt długie przebywanie w przeszłości lasu dawało mu się we znaki – różnica czasowa powoli przytłaczała jego ciało, miażdżąc płuca. Wiedział jednak, że musi wytrzymać jeszcze kilka minut i żaden ból go od tego nie odwiedzie. W końcu nie chodziło tu o byle co, lub o byle kogo – od tego, czy wytrzyma zależało życie najdroższej mu osoby i własnego kompana.
Spojrzał w głąb lasu, skąd szybko zbliżała się grupa z Konoha.Odetchnął z ulgą, widząc, że nie ma wśród nich Hyuugi...
Westchnął niechętnie, zdając sobie sprawę, że ani nie przedstawił się białookiej, ani ona jemu nie podała imienia. Tak, czy siak, nie było to teraz najważniejsze.
Grupa z Konoha dobiegła do dwóch klonów. Klon Szarookiej wyjął z kieszeni duży ładunek wybuchowy Deidary i rzucił go pod swoje nogi.
-Żywcem to nas nie weźmiecie – zauważył.
Złożyła odpowiednią pieczęć i ładunek wybuchł. Hidan odsunął nieco głowę, osłaniając twarz rękoma przed podmuchem powietrza i fragmentami drzew.
-Eh... Konoszańskie wygrywanie – westchnął.
Opadł na kolana, gdy ból w płucach wzmógł się mocno. Westchnął i przymknął oczy – więcej już nie da rady tu zrobić.
Gdy z powrotem otworzył oczy, znów siedział na brzegu leju. Jęknął i opadł na ziemię, oddychając nierówno. Nad sobą zobaczył niewyraźną postać białookiej Hyuugi. Przymknął oczy i wstał, odsuwając od siebie dziewczynę. Zaraz jednak zachwiał się i upadł, uderzając boleśnie tyłkiem o skałę.
-Ał... – jęknął.
-Nie ruszaj się – usłyszał ciepły głos Hyuugi. – Coś ty robił, huh?...
-Mówiłem, że to nie twoja sprawa – syknął, odwracając wzrok.
-Poczekaj chwilę... –wyszeptała.
Spojrzał na nią nieco zaskoczony, gdy rozpięła mu płaszcz. Zaczerwieniła się mocno, widząc, że Jashinista nie ma na sobie żadnej koszuli. W końcu westchnęła i przejechała palcami po torsie fioletowookiego, badając każdy kawałek skóry. Białowłosy przymknął oczy, oddychając z trudem.
-Po cholerę używać technik, które miażdżą płuca? – zapytała cicho Hyuuga. – To idiotyzm...
-Widać potrzebny –zauważył, otwierając oczy.
-Ciekawe jak? – zapytała,wzdychając. – Oj, nie ruszaj się!...
Hidan zrobił niezadowoloną minę, ale posłusznie opadł z powrotem na trawę i pozwolił, by zajęła się nim Hyuuga. Zgrabne palce dziewczyny szybko prześlizgiwały się po jego skórze, a ucisk w płucach malał z każdą chwilą. Hidan spojrzał w jasne niebo nad sobą. Nie wiedział, jak mógłby dostać się do kryjówki, którą stworzyła sobie Szarooka, ale na razie nie zawracał sobie tym głowy. Najważniejsze, że Kat żyła– tylko to się teraz liczyło.
-Ał!... – zawołał nagle.
-Przepraszam... – wyszeptała Hinata.
Jashinista mruknął coś pod nosem i podniósł się mimo sprzeciwu Hinaty.
-Chcesz zginąć, czy co?...– zapytała go, wstając. – To nie są żarty...
-Hej, mała... – Hidan odwrócił się do niej z szarmanckim uśmiechem. – ...mnie zabić nie można.
-Wielu tak mówiło –zauważyła cicho Hinata.
-Ale żaden z nich nie był nieśmiertelny, jak ja – stwierdził Jashinista.
Hyuuga spojrzała zaskoczona na Hidana, ale Jashinista nawet nie zwrócił na nią uwagi. Podszedł do skał, przy których stała Szarooka i obejrzał je dokładnie.
-Coś mi zostawiła, Katuś...? – zamruczał do siebie. – Gdzie zostawiłaś mi ślad?...
Przejechał ręką po szarym kamieniu, ale nie natrafił nawet na najmniejszą szczelinę, czy rysę. W końcu westchnął i spojrzał na Hyuugę.
-Masz w ogóle jakieś imię?– zapytał.
-Hinata – odpowiedziała nieco niezadowolona.
-Hidan – przedstawił się. –Bądź tak miała i sprawdź te skały.
Hyuuga westchnęła, ale uaktywniła swój byakugan.
-Jest tam jakieś przejście– potwierdziła. – Ale dopiero pół metra za skałą. Nie widzę końca... to ponad kilometr samego tunelu.
-Jakieś ślady? – podsunął.
-Krew... – wyszeptała, blednąc nieco. – ...dużo krwi.
Hidan skinął głową i zacisnął pięść. Uderzył mocno w skałę tak, że pozostała w niej duża dziura. Syknął niechętnie... z kostek zaczęła lecieć krew, a mimo to nie dostał się do tunelu. Uderzył jeszcze raz i kolejny, aż w końcu skała skruszyła się, ukazując przejście. Jashinista uśmiechnął się pod nosem.
-Brawo... – rzuciła dziwnie sceptycznym głosem Hinata.
-Coś nie tak? – zapytał Hidan, mrużąc oczy.
Dziewczyna westchnęła i wyjęła z torby bandaż. Delikatnie ujęła dłoń Hidana i obmywszy ją w wodzie, zawinęła w czysty materiał. Hidan przewrócił oczyma.
-Samo też by się zagoiło –zauważył. – I po co tyle krzyku?...
Usunął jeszcze nieco kamieni i schylił się, by wejść do środka. W tunelu wyprostował się – sufit był zaledwie kilka centymetrów ponad jego głową. Jashinista przeszedł kilka metrów i spojrzał za siebie.
-Idziesz?... – zapytał.
Hinata tylko skinęła głową i ruszyła za Hidanem. Jashinista zrobił kilka kroków w ciemnym tunelu i nagle rąbnął głową o zwisający z sufitu kamień.
-Żartów jej się zachciało... – wyszeptał z niechęcią, rozcierając czoło. – ...cholerna, zakichana gówniara.
Obok niego zabłysło nikłe światło. Po chwili na ziemi przy Hidanie Hinata postawiła słoik z rozżarzonym w środku płomieniem. Spojrzała na Hidana i westchnęła.
-Masz rozcięte czoło –zauważyła.
Hidan otarł krew, spływającą mu ze skroni i mruknął coś niechętnie. Hinata natomiast szybko przemyła mu ranę i zawiązała na głowie bandaż.
-Nienawidzę tego... –syknął Hidan, wskazując na biały materiał. – ...to idiotyczne.
-Jak tam chcesz... – Hinata wzruszyła ramionami.
Podniosła z ziemi słoik i powoli ruszyła tunelem. Hidan podniósł się i podążył za nią, mrucząc coś pod nosem.
-Czekaj!... – zatrzymał ją nagle, łapiąc za kołnierz bluzy.
Dziewczyna zachwiała się, z trudem łapiąc równowagę. Spojrzała za siebie i zauważyła Hidana, który zrywał ze ściany przybitą tam kunaiem kartkę papieru. Przeczytał szybko treść listu i zmiął papier, chowając go do kieszeni.
-I? – zapytała go Hyuuga.
-Idź – polecił jej.
Zrobiła nieco niezadowoloną minę, ale posłusznie ruszył naprzód. W końcu znaleźli się w dużej jaskini. Pod jedną ze ścian leżał poszarpany i zakrwawiony płaszcz Akatsuki. Obok niego ktoś położył kolejną kartkę papieru. Hidan odczytał jej treść i podobnie jej poprzednią, zmiął i schował do kieszeni płaszcza.
-Zostaniemy tu chwilę –zarządził. – Ruszymy za kilka godzin.
Hinata tylko skinęła głową i usiadła pod ścianą, patrząc na poszarpany płaszcz. Hidan podniósł materiał i przyjrzał się mu krytycznie.
-Uchihy – zauważył. –Kaziutek się nie ucieszy...
-Skąd wiesz, czyj to płaszcz? – zapytała go.
-Poznaję po zapachu krwi –odpowiedział jej. – To krew Itachi'ego, choć jest też nieco krwi Szarookiej. Podarła płaszcz, musiały jej się skończyć i bandaże i co gorsza, chakra.Musieli nieźle oberwać.
-Nie lepiej ich szybko znaleźć? – zapytała Hyuuga.
-Nie – rzucił krótko. – Kat wie, co robi. Poza tym... czeka na nas. Kilkadziesiąt kilometrów tymi jaskiniami i powinniśmy ją znaleźć. Jeśli nie zdążymy w dwa dni, mam rozkaz wracać do siedziby.
-A... – zaczęła niepewnie Hinata.
-Ty będziesz sobie mogła robić, co tylko zechcesz – odpowiedział na nie zadane pytanie. – Nic mnie nie obchodzi jakaś Konoszanka i jej los.
Hinata skuliła się mimowolnie przy ścianie, spuszczając wzrok. Hidan zerknął na nią, ale szybko odwrócił spojrzenie i usiadł pod ścianą. Otulił się własnym płaszczem i przymknął oczy.
-Idź spać, lepiej – rzucił.– Ja nie lubię czekać na innych w czasie marszu.
Hinata westchnęła tylko i sięgnęła po skrawek materiału z płaszcza Uchihy. Schowała go do torby i skuliła się przy ścianie, zamykając oczy.
Sama nie wiedziała czemu jeszcze przebywa w obecności niemiłego i nieco gburowatego Hidana. Chciała znaleźć Itachi'ego i chyba tylko ta myśl trzymała ją jeszcze przy Jashiniście.Poza tym białowłosy był członkiem Akatsuki, co dawało o wiele większe szanse na ponowne spotkanie Uchihy.
Mimo wszystko Hinata musiała przyznać, że fioletowooki jest niemało przystojny. Ze swoim dziwnym uśmiechem, jeszcze dziwniejszymi błyskami w oczach i niemal idealnym ciałem mógłby być rozchwytywanym we wszystkich wioskach chłopakiem. Na jego niekorzyść działał tylko jego statut. Choć, z tego, co Hinata zdołała zauważyć, większość dziewczyn wręcz ciągnęło do łajdaków i przestępców.
Hyuuga westchnęła zrezygnowana. Bo Itachi nie był przestępcą... eh.
Mimo wszystko Itachi był...inny od Hidana. Bardziej milczący, ale jednak mimo wszystko, mimo opinii, zimnych oczu był też... bardziej sympatyczny niż Jashinista. Słowa, które wypowiadał co prawda rzadko, nie były przesiąknięte sarkazmem, niechęcią, czy nawet drwiną,jak częste zdania, wypływające z ust Hidana. W czasie drogi dziwnie dbał o Hinatę, przy nim czuła się bezpieczna. Przy Hidanie nie odczuwała tej dziwnej swobody. Za to musiała sama uważać na Jashinistę.
Hinata westchnęła ciężko...Hidan i Itachi byli dwoma różnymi osobami z dwoma odmiennymi od siebie charakterami. A jednak...
...obaj ją fascynowali.
Hinata nagle zamarła. Obaj?Obaj ją fascynowali?... Ale...
Dziewczyna uniosła nieco głowę i zerknęła na plecy śpiącego już od dawna Hidana. Przecież on...
...on niezaprzeczalnie ją zainteresował.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top