:.: Epitafium pierwsze :.: Cisza murów Liścia.
Młoda kunoichi stanęła na wzgórzu, skąd doskonale widać było panoramę całej Wioski Liścia. Białe oczy prześlizgiwały się po schludnych budynkach, na chwilę zatrzymawszy się na pomnikach Hokage. Dziewczyna w końcu spuściła wzrok.
„Jego tu nie ma... –pomyślała z goryczą. – Nie ma Naruto-kun..."
Ile to już czasu? Będzie dochodzić dwa lata, gdy Uzumaki opuścił Wioskę wraz z Jiraiyą, wyruszając na trening. A wszystko przez Akatsuki. Naruto musiał nauczyć się obrony przed członkami Brzasku, a tego dokonać nie mógł w Konoha. Dlatego opuścił Liść...
-Hinata, co tu znowu robisz? – usłyszała za sobą cichy głos.
-Shino-kun! – Hyuuga odwróciła się. – Ja... tak tylko stoję.
Aburame podszedł do dziewczyny i stanął obok niej. Jego twarz była niemal całkowicie zasłonięta przez wysoki kołnierz i okulary.
-Nadal za nim tęsknisz? –zapytał Shino.
-Shino-kun, dobrze wiesz, że tak – przyznała. – Ja... nie potrafię inaczej.
-Nie rozumiem cię, Hinata –przyznał Aburame. – Czemu po prostu nie zainteresujesz się kimś innym? Jest tak wielu chłopaków w Konoha...
-Oj, Shino-kun... – Hyuuga westchnęła ciężko. – ...już tyle razy ci mówiłam. Sama nie wiem, czemu akurat Naruto mi się podoba. Tak jakoś... wyszło.
Aburame zerknął na białooką.
-Męczysz się, Hinata –spostrzegł. – Chciałbym ci pomóc, ale nie wiem jak...
-Pomagasz, Shino-kun –zauważyła. – Jesteś moim najlepszym przyjacielem, Shino-kun. Tak bardzo mi pomagasz...
Chłopak wzruszył ramionami od niechcenia.
-Czuję, że to i tak za mało– przyznał. – Tak bardzo niewiele potrafię dla ciebie zrobić. Przecież cię na randkę nie umówię.
-I dobrze, Shino-kun –rzuciła niechętnie. – Nie chodzę na randki.
Chłopak wzruszył nieco ramionami.
-Dlatego cię nie umawiam –zauważył.
Chwilę jeszcze stali w milczeniu, aż z nieba zaczęło wolno siąpić.
-Hinata, powinniśmy już iść– zauważył Aburame. – Przeziębimy się, a to dla nas wcale takie fajne nie będzie.
Młoda Hyuuga skinęła głową na zgodę i razem z chłopakiem zeszli ze wzgórza. Dziewczyna pożegnała się z Shino, sama ruszając w kierunku swojego domu. Szybko znalazła się w swoim pokoju, rzucając ku matce kilka słów wyjaśnień. Białooka usiadła na parapecie okna i oparła czoło o zimną szybę. Za oknem rozbiło się ciemno, a widoczność ponad to ograniczał siekający deszcz. Gałęzie drzew uginały się ponuro pod naporem wiatru, jęcząc żałośnie i szumiąc ze smutkiem. Hinata poczuła, że pogodna dziwnie odzwierciedla stan jej uczuć... było jej smutno, naprawdę smutno, a serce niemal krajało się na myśl o blondwłosym Uzumaki'm.
Hinata od dawna już widziała, że tego, co czuje do Naruto nie można nazwać zwykłą przyjaźnią. Ona najnormalniej w świecie zakochała się w blondynie!... I na tym kończą się dobre wiadomości. Uzumaki nawet nie zwracał na nią uwagi, pochłonięty marnym w skutkach podrywaniem Sakury Haruno.
Hyuuga przypomniała sobie czas, gdy Uzumaki był jeszcze w Konoha. Przy nim dziewczyna czuła się, jakby nie była sobą... jednocześnie szczęśliwa i smutna, zadowolona i niespokojna. Blondyn dawał jej dziwne uczucie bezpieczeństwa. Przez szereg nocy dziewczyna potrafiła śnić o chłopaku, a ponad to on zajmował jej myśli przez niemal cały czas.
Kochała go i wiedziała, że nic tego tak łatwo nie zmieni.
„Może Shino jednak ma rację?... – zapytała samą siebie w myślach. – Może powinnam w końcu zapomnieć o Naruto-kun?"
Westchnęła głęboko i przymknęła oczy. Mimowolnie jej myśli pomknęły ku osobie niebieskookiego blondyna.
Szum wody, lecącej nieprzerwanie z nieba, zagłuszał inne dźwięki, co rzecz jasna połowicznie było na rękę stojącym pod jedną ze ścian postaciom. Dwójka miała na sobie długie płaszcze z kapturami. Na materiale wymalowane były czerwone chmurki z białymi obwódkami.
-Apsik!... – kichnęła dziewczyna.
-Przeziębłaś się? – spytał beznamiętnie chłopak.
-Chyba nie – blondynka pociągnęła nosem. – Ale mi zimno i mokro. I chcę do domu.
-Musimy wykonać misję –zauważył brunet. – Im szybciej, tym lepiej.
Skinęła głową, ale nawet nie zdążyła się odezwać, gdyż kilka kunai pomknęło w stronę dwójki. Dziewczyna pociągnęła chłopaka w dół tak, że ostrza zaryły w ścianę ponad ich głowami.
-Cholera, kociaczki –syknęła Szarooka. – Trzeba się ich pozbyć.
Brunet skinął głową i jego oczy zalśniły szkarłatem. Skoczył na najbliższego przeciwnika, tnąc powietrze kunai. Blondyn w masce kota zacharczał głucho i zwalił się na rozmiękłe błoto. Krew z tętnicy szyjnej wypłynęła, mieszając się z wodą i błotem ulicy. Szarooka także skoczyła na pierwszego lepszego ANBU. Skręciwszy mu zwinnie kark, zabrała się za następnego. W czasie walki w ciemności straciła z oczu Itachi'ego. Szum deszczu i wiatru ponad to utrudniał jej namierzenie Uchihy. Jakby tego wszystkiego było mało, shinobi Liścia atakowali zaciekle, mając nadzieję na schwytanie choć jednego członka Akatsuki. Szarooka warknęła wściekle, nie mogąc nigdzie dojrzeć Uchihy. Skoczyła na kolejnego przeciwnika i niemal złamała mu kręgosłup, mocno szarpnąwszy za głowę...
Uchiha tymczasem pozbył się swoich przeciwników i cicho stanął w ciemnym zaułku. Kilku ANBU przemknęło obok niego. Itachi zacisnął wargę. Wiedział, że Szarooka prawdopodobnie jeszcze walczy, ale pomóc jej nie mógł. Był ranny i to dość mocno – jeden z przeciwników zarył mu kunai w udo. Rana była głęboka i mocno krwawiła. Uchiha zrobił krok do przodu i mimowolnie jęknął – cięcie dawało o sobie mocno znać.
Uchiha porozglądał się wokoło i dostrzegł, że w jednym z domostw na piętrze pali się światło. Wystarczyło podskoczyć na dach altanki i wejść przez uchylone nieco drzwi balkonowe. Swoją drogą Itachi zastanawiał się, kto w taka pogodę otwiera drzwi lub okna na zewnątrz. Po kilku minutach pokręcił jednak głową i cicho przemknął się w stronę domu.
-Hinatka, zostań w domu –ojciec spojrzał groźnie na córkę. – Akatsuki jest w Liściu. Pilnuj siostry i matki, zrozumiałaś?
-Tak, ojcze – białooka skinęła głową.
Hiashi zapiął pas z kunai i wyszedł z domu. Hinata tymczasem sprawdziła co z matką i siostrą – obie spały spokojnie w swoich pokojach. Białooka poszła do siebie, ale spać nie miała zamiaru – ojciec i tak uważał ją za zakałę rodziny, a to, że dziś dał jej tak odpowiedzialne zadanie, mogło zmienić wszystko. Powinien zobaczyć ją stojącą na warcie i chroniącą własną rodzinę. Poza tym młodej Hyuudze i tak nie chciało się spać.
Wszedłszy do pokoju nieomal krzyknęła z przerażenia. Jej białe oczy rozszerzyły się gwałtownie, a ręce zacisnęły mocno na wyjętym zza paska kunai.
-Nie chcę walczyć... –wychrypiał słabo obcy. – ...ja...
Upadł na podłogę z cichym jękiem. Hyuuga w intuicyjnym geście odrzuciła kunai i doskoczyła do chłopaka, podtrzymując go nieco. Po minucie, zdawszy sobie sprawę, co robi, odskoczyła gwałtownie.
-...pomóż – szepnął brunet.
Jego głowa opadła nieprzytomnie na podłogę. Hyuuga trzęsła się ze strachu, trzymając w ręku kunai. Jej wzrok prześlizgiwał się po całym ciele członka Akatsuki. Poszarpany płaszcz, mokre włosy, krew...
„Boże, co zrobić?..." –zapytała samą siebie.
Podeszła do bruneta z kunai w dłoni sprawdziła jego puls. Żył, choć serce biło słabo. Białooka zawisła z ręką nad ciałem bruneta tak, że wystarczył jeden ruch, aby zakończyć jego życie.
Nagle ktoś złapał Hinata za rękę, powstrzymując ją od ciosu. Dziewczyna uniosła wzrok i spojrzała w błagalną stal oczu blondynki w płaszczu Akatsuki z szerokim kapturem.
-Błagam, nie... –wyszeptała Szarooka. – ...on jest dla mnie wszystkim.
Ręka Hyuugi upuściła kunai,który upadł tuż obok ciała Itachi'ego. Szarooka pochyliła się nad Uchihą i przewróciła go na plecy. Sprawdziła jego oddech i puls, aż w końcu jej wzrok zatrzymał się na ranie ciętej na nodze chłopaka. Jęknęła głośno i rozerwała materiał spodni bruneta, odsłaniając ranę. Przyłożyła do niej ręce, z których wypłynęło jasne światło. Krew co prawda przestała cieknąć, ale rana nie zagoiła się.
-Cholerne przeziębienie! –warknęła w powietrze Szarooka.
Nagle czyjeś ręce szybko przejęły na siebie sprawę uleczenia rany. Zwinne palce oczyściły cięcie i założyły opatrunek z leczniczymi ziołami. Kat patrzyła spokojnie, jak młoda Hyuuga z pełnym opanowaniem uwija się przy cięciu Uchihy. W końcu białooka skończyła i spojrzała trwożnie na Kat. Szarooka odgarnęła z czoła mokre włosy.
-Dziękuję... – wyszeptała.– My... my pójdziemy. I tak narobimy ci zapewne problemów.
-Ale... on nie może –zauważyła.
Szarooka uniosła na nią nieco zdziwiony wzrok i pokręciła głową.
-Za samą pomoc nam grozi ci kara – odparła. – Zostać już nie możemy.
Zarzuciła sobie rękę Uchihy na kark i podniosła się z nim z trudem. Jęknęła nieco i dopiero wtedy Hinata zauważyła, że i dziewczyna jest mocno ranna w bok. Cięcie może i było płytkie,ale mocno krwawiło.
-Nie możecie iść – syknęła Hyuuga. – Złapią was...
-Czyżbyś martwiła się o wroga? – blondynka uśmiechnęła się nikle. – To nie jest konoszańska postawa. Masz obowiązek zabić każdego członka Akatsuki. A ty jakby na przekór uratowałaś już jednego. I pozwalasz odejść jemu i jego partnerowi.
Hinata spłonęła rumieńcem zdając sobie sprawę, jak wiele prawdy wypływa z ust Szarookiej. Paradoksalnie blondynka mówiła o rzeczach, które zaszkodzić mogły zarówno jej, jak i jej kamratom.
-Na zewnątrz roi się od ANBU – zauważyła cicho. – Narobicie mi problemów, wychodząc teraz.
Blondynka zerknęła przez okno i westchnęła.
-Połóż go na łóżku –poprosiła Hinata.
Szarooka wykonała polecenie i natychmiast usiadła obok bruneta, chcąc zapewne przy nim czuwać.
-Jesteś ranna – zauważyła Hyuuga.
-Nic mi nie będzie –rzuciła Szarooka.
-Może jednak... – zaczęła Hinata.
-Nie! – warknęła Kat.
Białooka cofnęła się o krok. Blondynka natomiast westchnęła i przetarła skronie palcami.
-Wybacz... – szepnęła. -...nie mam zbyt miłych wspomnień z klanem Hyuuga. Postaraj się... nie narzucać się mi. Byłabym wdzięczna.
Hinata skinęła posłusznie głową i uklęknęła, zbierając z podłogi poszarpane ubranie. Starła też krew i wszystko zawinęła w jeden skrawek materiału. Spojrzała na Szarooką. Dziewczyna wpatrywała się w twarz Uchihy, trzymając go mocno za rękę. Jej wargi szeptały coś bezgłośnie, a z oczu wypłynęło kilka łez.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top