:.: Epitafium jedenaste :.: Naprzeciw siebie.



...Odnajdę cię... i zabiję.

Hinata otworzyła szeroko oczy, ale zaraz zamknęła je, gdy światło, odbijające się od śnieżnobiałych ścian sali szpitalnej w Liściu, poraziło jej wzrok. W jej umyśle wciąż dudniły słowa blondynki z Brzasku. Nie wiedziała, dlaczego akurat ona, prosta dziewczyna, przeciętna ninja, miałaby zranić jakiegoś członka Brzasku. Hinata nawet nie wyobrażała sobie, że w ogóle mogłaby mieć coś do czynienia z tą organizacją przestępczą.

Więc... skąd te słowa? Tej dziewczyny?

Hinata wiedziała, kim jest blondynka, której obraz miała przed oczyma i której słowa odbijały się echem w jej uszach. Kobieta była w końcu określana jako „broń" Brzasku, najpotężniejszy oręż tej organizacji. Każdy ninja miał rozkaz natychmiastowego odwrotu, gdyby na polu walki dostrzegł dziewczynę. W Liściu zyskała już sobie nawet własne przydomki – Pożoga i Zniszczenie, gdyż tylko to pozostawiała za sobą po bitwie.

Hinata, nawet przypominając sobie i analizując wszystkie informacje, jakie posiadała o blondynce, nie mogła skojarzyć, dlaczego właśnie te słowa wciąż kłębiły się jej w umyśle. W końcu dziewczyna dała sobie spokój z rozpatrywaniem tego przypadku i powoli po raz wtóry otworzyła oczy.

Blask światła nie poraził jej tak, jak wcześniej. Hinata rozejrzała się dookoła i zdołała dostrzec, że przy oknie ktoś stoi.

-Shino... – wyszeptała.

-Obudziłaś się – chłopak poprawił okulary na nosie. – To dobrze. Hokage pytała o ciebie.

-Jak się tu znalazłam? –zapytała cicho Hyuuga.

-Strażnicy znaleźli cię pod bramą Liścia – odpowiedział jej, siadając obok łóżka na krześle. – Nic nie pamiętasz?

-N-nie... – szepnęła. –Nie, nic. Pamiętam ostatnio tylko to, że miałam misję w Piasku. Potem...wracałam i... film mi się urwał.

-Hinata, to było dwa tygodnie temu – szepnął Shino. – Naprawdę nic nie pamiętasz?

Dziewczyna pokręciła przerażona głową. Dwa tygodnie... temu. Dwa tygodnie uciekły z jej życia, a ona nawet nie wiedziała, jak je odzyskać. Co wtedy robiła? Gdzie była? Z kim?...

I czemu wciąż w głowie tłuką się jej jak szalone słowa Szarookiej członkini Brzasku – „Odnajdę cię...i zabiję".

-Hinatka... – szepnął Shino. – Wszystko dobrze?

-Nie, chyba nie – pokręciła głową. – Nie pamiętam, co robiłam!

-Nie denerwuj się tym teraz, Hinata – do sali weszła uśmiechnięta Sakura. – Nie musisz. Tata Ino postara ci się pomóc z Hokage, jeśli będziesz chciała.

-Chce – odpowiedziała szybko. – Chcę, nawet teraz.

-Teraz nie – odpowiedziała twardym głosem Sakura. – Teraz masz odpocząć.

-Ale... – zaczęła Hinata.

-Hinatka, skoro Sakurcia mówi, że masz odpocząć, to odpoczywaj – do pomieszczenia wszedł uśmiechnięty Naruto. – Popatrz... Ino ci je przysłała.

Chłopak wręczył dziewczynie bukiet kolorowych kwiatów, a białooka spojrzała uważnie na blondyna.

-Dziękuję, Naruto –szepnęła.

-To odpoczywaj, Hinatka, a ja wyprowadzę ci niepotrzebne osoby z sali – zauważyła Sakura. – Naruto, won mi stąd. Shino, wyjdź, proszę.

Uzumaki z krzykiem poddał się woli Haruno, a Shino pożegnał Hyuugę i cicho wyślizgnął się z pomieszczenia. Hinata odłożyła bukiet od Ino na szafkę i wygodniej ułożyła się na łóżku. Sama sobie się dziwiła. O ile dobrze pamiętała i rozpoznawała swoje uczucia, jeszcze nie tak dawno temu na widok blondyna mdlała lub w lepszym przypadku czerwieniła się mocno. A teraz? Spokojnie przyjęła jego obecność oraz to, że znajdował się tak blisko niej.

„Co... się stało?" –zapytała samą siebie.

Nie wiedziała czemu, ale czuła, że to nie Uzumaki Naruto jest dla niej najważniejszą osobą na świecie...tylko że nie potrafiła przypomnieć sobie, kto zastąpił miejsce blondyna.


Czarne oczy otworzyły się gwałtownie i porozglądały wokoło. W ciemnym pomieszczeniu nie było nikogo, Itachi leżał tu sam, nie strzeżony ani przez któregoś z członków Brzasku, ani przez Dealupus. Odkąd wzbudził się kilka dni temu dziewczyna ograniczała swoje wizyty u niego, nie chcąc mu się niepotrzebnie narzucać.

Lecz o ile wcześniej Itachi czuł, że wszystko jest dobrze, jest tak, jak powinno być, to teraz miał wrażenie, że czegoś brakuje, że nie wszystkie elementy jego układanki życia są na swoim miejscu. Brunet wstał z łóżka i jęknąwszy cicho z bólu, ubrał się z trudem. Narzuciwszy na siebie płaszcz Brzasku, wyszedł z pomieszczenia, by po chwili znaleźć się na korytarzu. Swoje kroki chciał skierować do kuchni, ale zatrzymała go rozmowa, dobiegająca zza drzwi pokoju Dealupus...

-Jak to odeszła? – zapytał cicho Hidan. – Przecież... nie mogłaś jej od tak puścić!

-Chciała odejść – zauważyła spokojnie Dealupus. – Usunęłam jej pamięć i podrzuciłam pod bramę Liścia. Ona podjęła tę decyzję, nie ja.

Hidan zamrugał kilka razy oczyma i zacisnął pięści.

-Ona... nie mogła od tak odejść – wysyczał.

-Twierdzisz, że kłamię, Hidan? – zapytała go Szarooka, zakładając ręce na pierś. – Hinata Hyuuga odeszła z własnej woli. Chciała powrócić do Liścia i ja jej to umożliwiłam. Ciesz się, że w ogóle jeszcze żyje.

Chłopak warknął głośno i złapał Dealupus za przód płaszcza.

-Nie groź jej – syknął.

-Nikomu nie grożę, Hidan –wyszeptała. – Zapomnij o niej.

-Nie zapomnę! – zawołał, odtrącając blondynkę. – Sama wiesz, że nie da się od tak zapomnieć!

-Co nie oznacza, że to jest niemożliwe, Hidan – zauważyła dziewczyna, poprawiając na sobie płaszcz.

-Nie pouczaj mnie! –warknął Jashinista. – Sama nie potrafisz zapomnieć o Madarze.

Dziewczyna spuściła wzrok i zacisnęła szczękę.

-To nie to samo – mruknęła.

-To samo! – zawołał, rzucając ku dziewczynie wściekłe spojrzenie. – To jest to samo! Tak samo go kochałaś, jaki ja kocham Hinatę!

Białowłosy odwrócił się do drzwi i chwycił za klamkę.

-Hidan, gdzie idziesz? –zatrzymała go Dealupus.

-Odnajdę ją – szepnął. –Jeśli usłyszę od niej, że chciała wrócić, zostawię ją i zapomnę. Nie inaczej.

-Ona nic nie pamięta, Hidan– szepnęła Szarooka.

-Wiec jej przypomnę –chłopak otworzył drzwi i wyszedł na korytarz.

-Hidan! Stój! – zawołała zanim dziewczyna. – To dezercja!

Białowłosy parsknął i spojrzał za siebie.

-Więc mnie zabij – rzucił.

Blondynka zamarła w drzwiach, a Jashinista szybko ulotnił się z siedziby. Dealupus zacisnęła pięści, a jej oczy powoli zaczęły nabierać granatowej barwy.

-Przeklęte... Hyuuga –szepnęła. – Niech was piekło pochłonie!


Hinata zadrżała nagle. Dziewczyna okryła się szczelniej kocem, ale nie potrafiła pozbyć się wrażenia, że coś jest nie tak. Czuła się, jakby właśnie za jej plecami znajdowali się wrodzy jej ninja, gotowi zadać jej cios w plecy gdy tylko białooka przymknie oczy.

Dziewczyna wstała z łóżka i założyła ciepły szlafrok, po czym wyszła z sali szpitalnej i skierowała się schodami w stronę małego parku. Tam przysiadła na ławce, rozkoszując się ciepłą, choć bezksiężycową nocą. Gwiazdy mrugały do niej tak, jak zawsze, choć dziś wydawało się Hinacie, że robią to z lekką nutą smutku i żalu.

Gdy tylko dziewczyna usłyszała cichy szelest, natychmiast odwróciła się do tyłu. Białooka o mało co nie krzyknęła, gdy zauważyła między dwoma drzewami postać w płaszczu. Dziewczyna ześlizgnęła się z ławeczki i zaczęła powoli kierować się do tyłu.

-Hinata... stój – usłyszała cichy szept nieznajomego.

Nie rozpoznała głosu, ale coś w jego brzmieniu kazało jej wykonać cichą prośbę obcego. Hyuuga stanęła w miejscu, wpatrując się szeroko otwartymi oczyma w ciemną postać.

-Hinata, proszę cię, nie krzycz – szepnął nieznajomy. – Wiem, że możesz mnie nie pamiętać, ale ja pamiętam, co robiłaś przez dwa ostatnie tygodnie. Wysłuchaj mnie...

Dziewczyna rozluźniła się nieco, co widać zauważył obcy, gdyż podszedł kilka kroków do dziewczyny. Białooka rozszerzyła oczy, gdy jej wzrok w nikłej poświacie świateł z okien sal szpitalnych zdołał rozpoznać w nieznajomym jednego ze śmiertelnych wrogów Liścia – członka Brzasku, Itachi'ego Uchihę.

-N-nie... – jęknęła cicho.

-Hinatka, proszę – szepnął brunet. – Nie chcę cię skrzywdzić. Musisz mnie wysłuchać.

Białooka cofnęła się o krok, ale upadła z jękiem na podłogę. Uchiha od razu doskoczył do niej i mocniej chwycił jej ramiona tak, by przytrzymać dziewczynę przy sobie.

-Błagam, wysłuchaj mnie –szepnął jej do ucha. – Ja cię kocham.

Dziewczyna zamarła w ramionach bruneta, mimowolnie mocno zaciskając smukłe palce na jego płaszczu. Nie wiedziała dlaczego, ale słowa Itachi'ego wydawały jej się równie szalone, co i prawdziwe.

-Moja kamratka usunęła ci pamięć – szepnął Itachi. – Ale ja ci ją zwrócę... Hinatka... ja...

Nagle brunet został mocno szarpnięty w tył i uderzył o jakieś drzewo, zwieszając się na nim półprzytomnie.

-Szmaciarz! – warknął Hidan, pochylając się w przód i obserwując Itachi'ego, który wolno podnosił się na nogi. – Nogi ci z dupy powyrywam, popaprańcu!

-Wyrażaj się, Hidan –mruknął Itachi, strzepując z płaszcza drzazgi. – Nie jesteś sam i nie jesteś w byle towarzystwie.

Jashinista zacisnął zęby i spojrzał na kulącą się obok niego z przerażenia Hinatę. Chłopak błyskawicznie odwrócił się i złapał dziewczynę, po czym w kilku szybkich skokach opuścił teren szpitala.

-Nie! – jęknęła dziewczyna.

-Hinatka, błagam... –szepnął cicho Hidan. – Wytłumaczę ci wszystko, ale teraz musze cię zabrać w bezpiecznie miejsce.

-Ale... Itachi – szepnęła.– Ja muszę...

-Itachi nie powiedziałby ci całej prawdy – odparł Hidan. – Przez ostatnie dwa tygodnie szukałaś jego, to fakt. Ale byłaś wtedy ze mną.

-Co?... – zapytała cicho,kuląc się przed zimnem w ramionach Hidana.

-Byłaś ze mną – wyszeptał, szybko przeskakując na kolejne dachy. – W jaskiniach Iwa byłaś ze mną. Ja...wtedy zapytałem ciebie, co do mnie czujesz. Nie odpowiedziałaś, ale i ja nic nie powiedziałem o sobie. Bardzo mi na tobie zależy, Hinatka. Ja... kocham cię.

Dziewczyna zamarła w ramionach Jashinisty, nie wiedząc, co ma odpowiedzieć. Nagle chłopak skoczył gwałtownie w bok i odstawił dziewczynę na ziemię, po czym osłonił ją własnym ciałem, wyciągając swoją kosę.

-Hidan, nie bądź głupcem –szepnął do niego Itachi. – Katuś by tego nie pochwaliła.

-Mam już ją gdzieś –warknął Hidan. – Okłamała mnie. I mamiła. Niech więc sobie robi dalej to, co chce. Ale beze mnie...

-Zwariowałeś? – zapytał autentycznie zaszokowany Itachi.

-Nazywaj to jak chcesz –mruknął białowłosy. – Ale po raz pierwszy chcę walczyć za własną ideę i o własne marzenia.

Uchiha zmrużył nieco oczy i uniósł hardo głowę.

-Tylko jeden wygra ten pojedynek, wiesz o tym – zauważył.

-Nie zabijesz mnie –parsknął śmiechem Hidan.

-Nie zabiję – potwierdził Itachi, leniwie przymykając oczy. – Ale mam wiele innych sposobów na to, by cię unieszkodliwić, Hidan.

Jashinista tylko zacisnął szczękę i chwycił mocniej rączkę kosy. Czuł, jak za jego plecami Hinata kuli się w kącie budynku, nie mając odwagi się odezwać.

-Zaczynają słabsi – mruknął białowłosy.

-Więc ruszaj do boju, Hidan– poradził mu Itachi.

Białowłosy warknął i skoczył w przód, ścierając się w boju z Uchihą.


-Siostrzyczko, czekaj!

-Nie ma czasu na czekanie,Tobi!

Dziewczyna skoczyła wprzód, a brunet z trudem dotrzymywał jej kroku. W końcu jednak złapał odpowiednie tempo i zaczął biec obok dziewczyny, ramię w ramię, w stronę Liścia.

-Popełniłam błąd... –szepnęła. – ...powinnam była rozwiązać to inaczej.

-Nie jesteś nieomylna, siostrzyczko – zauważył ostrożnie brunet.

-Ale tego ode mnie się wymaga – rzuciła. – I taka musze być. Idealna. Takiej mnie potrzebują, dlatego nie mogę pozwalać sobie na tak głupie błędy, Tobi.

-Co chcesz zrobić? –zapytał ją. – Jeśli oni...

-Powstrzymać –odpowiedziała nim dokończył swoją myśl. – Sprowadzić do siedziby. I wszystko wyjaśnić na nowo, od początku. Razem z tą... Hyuugą, jeśli będzie trzeba.

Brunet skinął tylko głową i ruszył za dziewczyną, gdy ta kolejny już raz zwiększyła tempo do niemal granic możliwości. W końcu dwójka stanęła przed bramą Liścia i wbiegła do środka. Za nimi posypała się fala kunai, ale nikt nie zdołał powstrzymać ani dziewczyny, ani Uchihy.

-Gdzie oni są? – zapytała Tobi'ego blondynka, wskakując na jeden z dachów, by uniknąć ataku ninja Liścia.

-Tam! – zawołał, wskazując odpowiedni kierunek.

Dziewczyna skoczyła naprzód, a gdy brunet chciał podążyć za nią, zatrzymało go kilku ninja.

-Cholera – warknął.

Chcąc, nie chcąc musiał stanąć do walki. Tymczasem jego ukochana siostrzyczka biegła jak na złamanie karku w stronę pojedynku dwóch członków Brzasku. Na jednej z polan treningowych, w środku potężnej wyrwy, Hidan i Itachi wciąż walczyli. Jashinista nie zranił ani razu Uchihy, ale za to sprawił, że Itachi zużył dużą część swojej chakry. Dwójka właśnie biegła na siebie z broniami w ręku, gdy Szarooka stanęła na skraju wyrwy.

-Nie! – zawołała. – Nie!...

Nim którykolwiek zdążył powstrzymać dziewczynę lub siebie samego, blondynka stanęła pomiędzy nimi tak, że kunai Itachi'ego i kosa Hidana zanurzyły się w jej ciało. Dziewczyna jedną dłoń oparła o tors białowłosego, a drugą złapała ramię bruneta. Z jej ust wyciekła cienka stróżka krwi, a szare oczy rozszerzyły się gwałtownie.

-Kat... – szepnął Itachi.

-Katuś... – zawtórował mu Hidan.

Dziewczyna opadła na ziemię, a bronie, wciąż trzymane w rękach obu chłopków, wysunęły się z jej ciała.

-Siostrzyczko! – usłyszeli.– Katuś! KAT!

Do ciała blondynki doskoczył Tobi i szybko odwrócił jej twarz do siebie.

-N-nagato... – wyszeptała.– Weź mnie... do... Nagato...

Chłopak warknął i wziął blondynkę na ręce.

-Niech was szlag! – zawołał ku Hidanowi i Itachi'emu. – Obu!

Nie czekając na słowa Hidana, czy Itachi'ego, skoczył w przód, chcąc jak najszybciej dostać się do siedziby Brzasku. Po chwili jego postać rozpłynęła się w powietrzu – brunet zapewne musiał się teleportować do siedziby.

-Palant... – warknął Hidan.

-Skończ już mielić tym ozorem – szepnął chłodno Itachi. – Kończmy to...

Jashinista chwycił mocniej kosę i zaatakował, celując w serce Uchihy.


Szare oczy otworzyły się gwałtownie, a sama dziewczyna zerwała się miejsca. Zaraz jednak krzyknęła i opadła na pościel, by po chwili ponownie wstać i zaciskając zęby, podnieść się z łóżka. Dziewczyna upadła na podłogę w momencie, gdy do laboratorium ktoś wszedł.

-Zwariowałaś?! – ostry głos Lidera rozległ się wokoło.

-Gdzie... oni są? –zapytała cicho. – Gdzie Hidan? Gdzie jest Itachi?

Pein pobladł momentalnie, słysząc pytanie dziewczyny. Blondynka uniosła oczy i roześmiała się, po czym zaraz wybuchnęła głośnym płaczem.

-Głupcy! Idioci!... –zawołała, mnąc ręką pościel. – Pozabijałabym ich, gdyby było można... byli tacy głupi.

-Kat, posłuchaj, musisz odpocząć... – zaczął cicho Pein.

-Nie! – dziewczyna odtrąciła jego ręce i z trudem wstała. – Nie...

Blondynka chwiejnie podeszła do drzwi i otworzyła je szeroko.

-Gdzie oni... gdzie są ich ciała? – zapytała.

-Hidan został wchłonięty przez miecz Boga Nawałnic Itachi'ego – odszepnął Pein. – A Itachi... nie zostało po nim nic. Robota Hidana, wiesz, jaki on był.

Dziewczyna uśmiechnęła się smutno i skinęła głową.

-Wiem – szepnęła. – Nie idź za mną. I nie ruszajcie się z siedziby, Nagato.

-Kat, gdzie ty idziesz? –zapytał ją Pein.

-Po zemstę – szepnęła cicho. – Idę po raz pierwszy szukać zemsty za mój ból.


Szare oczy beznamiętnie wpatrywały się w horror, jaki rozciągał się przed postacią dziewczyny. Czarny dym wydostawał się z płonących domów, ogarniętych pomarańczowymi językami ognia. Wokoło leżały trupy, a ziemia uwalona była czerwoną posoką, wypływającą z martwych ciał.

Szarooka westchnęła i opadła na kolana. Jej ubranie i ciało było zabrudzone i zaplamione krwią ofiar, które jeszcze przed paroma minutami tłukła jak szalona swoim mieczem. Ostrze wypadło teraz z jej ręki i uderzyło z cichym brzdękiem o ziemię.

-Przeklęte Hyuuga – szepnęła, opadając na ziemię. – Niech was piekło pochłonie. Na zawsze.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top