:.: Epitafium czwarte :.: Smutna wiadomość.
Hinata wyszła z pokoju i przeszła korytarzem do gabinetu Kazekage. Zapukała do drzwi i po usłyszeniu pozwolenia, weszła do środka. W pomieszczeniu znajdował się jedynie Gaara. Sabaku uśmiechnął się na widok Hinaty.
-Cześć! – przywitał ją. –Zaraz powinna się zjawić Temari, razem wyruszycie do Suna.
-W porządku – wyszeptała Hinata.
-Usiądź – zaproponował Gaara. – Co u Naruto?
-Wciąż jest na treningu –odpowiedziała Hinata, siadając na krześle naprzeciw biurka Gaary. – Ale ponoć ma niedługo wrócić. Przynajmniej o powrocie Jiraiyii przebąkiwała Tsunade-sama.
Gaara uśmiechnął się sam do siebie.
-Chciałbym go ponownie zobaczyć – przyznał.
Do drzwi ktoś zapukał i nie czekając na pozwolenie, wszedł do środka. Gaara pomachał w stronę siostry.
-Temari, razem z Hinatą pójdziecie na miasto – polecił Gaara. – Jak już skończycie, wróćcie, dam wam kolejne zadanie.
-Brat mi rozkazuje... –westchnęła blondynka. – I to młodsza gadzina.
Gaara zrobił niezadowoloną minę.
-Kazekage, Temari –poprawił ją. – To był rozkaz Kazekage.
-Kazekage, Kazekage –zaczęła go przedrzeźniać. – Siedź sobie tu, Kazekage. I uważaj na ołówki.
Sabaku zmrużył nieco oczy, a Temari wraz z Hinatą wyszły z gabinetu. Gaara odetchnął głęboko i przeciągnął się w fotelu. Jedną ręką zaczął poprawiać dokumenty, drugą szukając czegoś w szafce. W końcu zadowolony wyciągnął małe, blaszane pudełko.
-Kazekage ma nałogi... –przyznał.
Wyciągnął z pudełka jednego herbatnika i spałaszował go szybko. Zajrzał do wnętrza pudełka – jeszcze dziś będzie musiał wysłać któregoś z shinobi na specjalną misję rangi GH (G jak Gaara, H jak herbatniki) do sklepu.
Kat stanęła na skalnej półce i skinęła głową na Itachi'ego. Uchiha podszedł do niej, kryjąc się, podobnie jak Szarooka, za ścianą bluszczu.
-Konoszanie – dziewczyna wskazała na grupę shinobi. – Szukają czegoś.
-Lub kogoś – zauważył Itachi.
-Że niby nas? – zapytała. –Hm... możliwe. Widzieli nas w ostatniej wiosce, a w poprzedniej musieliśmy przejść przez główną ulicę. Fakt, mogą nasz szukać. Deidara i Sasori są za daleko, by mogłoby to ich dotyczyć. A reszta jest w siedzibie. Jeśli faktycznie szukają Akatsuki, to tylko nas.
Itachi westchnął głęboko.
-Co zrobimy? – zapytał.
-Trzeba ich będzie obserwować – zauważyła Kat. – Spróbujemy się im wymknąć. Ani ty, ani ja nie mamy możliwości, chęci i ochoty na walkę. Zresztą tak będzie szybciej, Itachi.
Uchiha skinął głową i razem z dziewczyną wycofali się z półki skalnej.
Hinata odetchnęła głęboko i wyciągnęła ostatnią, obcą notkę teleportacją. Sprawdziła jeszcze raz teren wokół, posługując się byakuganem. Jednak nic nie wskazywało na to, że notek jest więcej. Dziewczyna oddała znalezioną notkę Temari, a ta uśmiechnęła się do niej w podzięce.
-To ostatnia – zauważyła Hinata.
-Arigato, Hinata –podziękowała jej blondynka. – To wiele znaczy dla Suna.
-Wioski muszą sobie pomagać– zauważyła Hyuuga.
-Masz rację – blondynka uśmiechnęła się szeroko. – Chodźmy do Gaary. Pewnie zada nam jakieś nowe zadanie, rudzielec fałszywy, ale to nic. Jesteśmy dziewczyny! Damy radę.
Hinata uśmiechnęła się. Ona też czuła, że rozpiera ją dziwny optymizm, jakby to uczucie przeszło na nią z blondynki. Dwie dziewczyny szybko znalazły się w gabinecie Kazekage. Gaara zrzucił coś blaszanego do szufladki spojrzał na nie niewinnym wzrokiem.
-Znowu podjadałeś –zauważyła Temari.
Gaara pokręcił głową, przełykając szybko to, co miał akurat w ustach. Podał siostrze następną kartkę z zadaniem, patrząc na nią spode łba.
-Herbatnikoman – westchnęła Temari, wychodząc z gabinetu.
Gaara tylko jęknął bezgłośnie, a jego wzrok mimowolnie prześlizgnął się w stronę fatalnej szuflady i jej zawartości.
Itachi szybko biegł za Szarooką. Dziewczyna nadawała mordercze tempo, któremu Uchiha z trudem dawał radę sprostać. Wiedział jednak, że Kat nie od tak każe mu się tak wysilać –ścigała ich w końcu grupa z Konoha.
Nagle kruczowłosy skoczył na dziewczynę, zwalając ją z nóg. Spadli oboje z drzewa, unikając jednak dzięki temu szeregu ostrych kunai, wyrzuconych ku nim. Itachi objął dziewczynę wpół tak, że sam leciał plecami ku ziemi.
-Głupi...! – syknęła na niego.
Okręciła się w locie wokółnieco i zahaczyła ręką o mijany konar. Uchiha poczuł mocne szarpnięcie, a po chwili oboje upadli na ziemię z głuchym łoskotem. Szarooka złapała Itachi'ego za płaszcz i pomogła mu wstać.
-Nigdy się tak dla mnie nie poświęcaj! – skarciła go.
-A ty możesz... –westchnął, wyciągając kunai z rękawa.
-Ja to co innego –zauważyła ciszej. – Itachi, nie rób tak więcej.
Uchiha skinął tylko głową i szarpnął za ramię dziewczyny, odsuwając ją tym samym z linii ataku wybuchowej notki. Kunai wbił się w drzewo i rozległ się potężny huk. Dwójka z Akatsuki odskoczyła na bok.
-Itachi! – krzyknęła Szarooka.
Uchiha jęknął, gdy ostrze, trzymane przed brodatego shinobi Konoha, zaryło w jego brzuch. Na trawę spadło kilka kropel krwi.
-Ell' osade! Danae! –warknęła Szarooka.
Brodacz uderzył w drzewo, gdy mocny cios dziewczyny posłał go w tył. Obok mężczyzny stanęła trójka jego podopiecznych. Jeden z nich, młody chłopak o dziwnym spojrzeniu oczu, wykonał kilka pieczęci i jego cień połączył się z cieniem Szarookiej. Kat chciała już zaatakować, ale poczuła, że nie może się ruszyć nawet o milimetr.
-To technika naśladowania cienia – zauważył młody chłopak. – Nie możesz teraz zrobić nic.
Kat zmrużyła tylko oczy i uśmiechnęła się pod nosem.
-To panuje nad ciałem, prawda? – bardziej stwierdziła, niż zapytała. – A co z chakrą?
-Zniewolona – potwierdził chłopak.
-Nie dasz rady opanować więcej chakry, niż ty sam posiadasz – zauważyła Kat. – Pierwsze Prawo Rikudoo.
-Nie masz więcej, niż mógłbym opanować – zauważył szatyn, mrużąc nieco oczy.
Szarooka zaśmiała się pod nosem.
-Ja w ogóle nie mam chakry– stwierdziła.
Szatyn rozszerzył nieco oczy, gdy z ciała dziewczyny zaczęły wypływać tak potężne pokłady chakry, że aż było to nierealne.
-Shikamaru! – zawołała stojąca za szatynem blondynka.
-Odwrót! – zarządził brodacz.
Czwórka wycofała się szybko, a chakra Wokamina opadła. Szarooka odwróciła się w sam raz, by podtrzymać upadającego Itachi'ego.
-Trzymaj się, Uchiha... –syknęła. – Itachi! Nie mdlej mi tu teraz! Itacz! Otwieraj oczy! Itachi!
Uchiha rozszerzył nieznacznie powieki i uśmiechnął się lekko. Spomiędzy jego warg wypłynęła stróżka krwi, plamiąc rękę Kat.
-Tak głupio... umrzeć... –wyszeptał.
-Przestań! – warknęła na niego, wyciągając z kieszeni płaszcza ptaka Deidary. – Itachi!
-Wiesz... zawsze myślałem,że... tym, który mnie... zabije... – szeptał z trudem Uchiha. – ...będzie...Sasuke...
Szarooka zacisnęła wargi i złożyła pieczecie, powiększając ptaka. Podtrzymała Uchihę i razem z nim wskoczyła na jastrzębia.
-Itachi, ty nie zginiesz! –syknęła Szarooka. – Nie możesz! Nie zamykaj oczu! Mów do mnie, Itachi!
Dziewczyna ułożyła Uchihę na ptaku i przytrzymała go, gdy jastrząb startował. Gdy ptak wyrównał lot, rozpięła płaszcz Itachi'ego i podwinęła jego koszulę.
-Itachi, mów do mnie... –jęknęła.
-Ale co? – zapytał słabo. –Ej, czemu mnie... rozbierasz?...
-Głupek! – syknęła na niego, wyciągając z kieszeni płaszcza coraz to nowsze rzeczy. – Miałeś mi coś opowiedzieć.
-No dobra... – westchnął. -...wiesz... zanim Tobi mnie znalazł... zanim dołączyłem do Akatsuki... miałem nauczyciela. Dupek z niego był... cholerny dupek... ale świetnie walczył.......pokonał mnie... ani razu mu nie sprostałem. Uczył mnie chwilę... nie mam pojęcia, czemu zabronił mi mówić o tym... tobie...
Szarooka uniosła nieco oczy, ale zaraz zajęła się z powrotem raną Uchihy.
-...zabronił... mówił, że mnie zabije, jeśli pisnę słówkiem o nim... – ciągnął swoje Uchiha, mamrocząc coraz słabiej. – ...ale tylko tobie nie mogłem mówić... nie wiem czemu...Katuś... znasz go?... kim on dla ciebie jest?...
-Kto, Itachi? – zapytała.
-Uchiha... – wyszeptał, przymykając oczy. – ...Uchiha... Madara.
Szarooka zamarła nagle i powoli, bardzo powoli uniosła oczy. Głowa Itachi'ego nagle opadła na bok.
-Itachi... – wyszeptała cicho. – Itachi! Cholera jasna, Itachi!...
Dziewczyna zaklęła szpetnie pod nosem i zabrała się za opatrywanie rany Uchihy, choć myślami była daleko, bardzo daleko. Nagle w ptaka coś uderzyło. Jedno ze skrzydeł oderwało się i figurka zaczęła spadać w dół. Szarooka złapała nieprzytomnego Uchihę i objęła go mocno. Jęknęła, gdy uderzyła plecami o konar drzewa. Kolejne uderzenie także przyjęła, spadając na gałąź na plecy. W końcu uderzyła mocno o ziemię. Oddychała ciężko, z trudem łapiąc powietrze. Na sobie czuła ciężar Uchihy, który dodatkowo utrudniał jej oddychanie. Widziała własne zakrwawione palce, kurczowo zaciskające się na sporej ranie w barku. Czuła się, jakby ktoś złamał jej kręgosłup w kilku miejscach.
Usłyszawszy kroki, odwróciła głowę w tamtą stronę. Shinobi Konoha... wrócili.
Hinata zerknęła w stronę okna, za którym widać było teraz pełną ludzi uliczkę Suna. Dziewczyna wyszła z budynku i stanęła obok Temari i Kankurou, którzy przyglądali się zbiegowisku.
-Co się stało? – zapytała.
-Jakaś grupa z Konoha... –zaczęła blondynka. – ...chyba pokonali Akatsuki, czy coś takiego.
Hinata zamarła nagle, sama nie wiedząc czemu. Spojrzała na tłum, który zaczął się rozstępować przed czwórką shinobi.
-Shikamaru! Ino! Choji! Asuma sensei! – zawołała Hinata.
-Oi! Hinata! – odmachała jej Yamanaka. – Hej!...
Czwórka z Konoha podeszła do Hyuugi i dwójki z Suna. Obok rodzeństwa pojawił się Gaara i spojrzał nieco zdziwiony na Shikamaru.
-Co się stało? – zapytał.
-Nasza grupa była wysłana naprzeciw Akatsuki – powiadomił Asuma. – Dziś zdołaliśmy pokonać dwójkę z nich. Tą dziwną dziewczynę... Szarooką i... Uchihę Itachi'ego. Oboje nie żyją.
Hinata zamarła. Sama nie wiedziała kiedy świat przed jej oczami pociemniał, a ona sama poleciała wprzód.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top