8. Kupiony

Po południu, gdy Zayn wyjechał na tydzień w delegację trójka jego przyjaciół postanowiła się rozerwać. Jeden dzień odpoczynku od pracy nie zaszkodzi. Jeszcze tego samego dnia poszli razem do klubu. Do przewidzenia było jak to się skończy. Każdy z nich się upił i jak można by było się spodziewać wpadną na głupi pomysł. To właśnie Louisowi przyszła do głowy genialna myśl. Zaproponował zakup hybrydy. Reszta przystała na tą propozycję. Zadzwonili po swojego prywatnego szofera i pojechali na obrzeża Londynu, gdzie znajdowało się miejsce, do którego zwożono hybrydy. Po godzinie dotarli na miejsce. Weszli do środka, a tam przywitał ich kumpel z gangu zajmujący się prowadzeniem tego miejsca.

- Siema chłopaki! Co was do mnie sprowadza o tek porze? - spytał Biersack.

- Szukamy hybrydy Andy. Masz taką na składzie? - odpowiedział już nieco trzeźwy Harry.

- Mam i to sporo, przecież wiecie... dobra chodźcie pokaże wam wszystkie, a wy wybierzecie jaką chcecie. - dokończył Andy.

Ruszyli prosto za nim. Dotarli do wielkiej sali i siedli przy małym stoliku. Andy rozkazał przyprowadzić wszystkie hybrydy bez wyjątku. Już po chwili stała przed nimi całkiem spora grupa mieszańców. Wstali i podeszli do nich. Rozdzielili się i zaczęli szukać odpowiedniej. Harry przeszukiwał środek, a Liam jeden koniec. Louis zaczął iść w kierunku drogiego końca rozglądając się szukając. Kończąc obchód na samym końcu zobaczył małą, skuloną i nie mógł w to uwierzyć, kocią hybrydę. Otworzył szeroko oczy patrząc w prost na nią. Miała ona wiele siniaków i zadrapań, ale to nie miało nic do rzeczy. Chodziło o sam fakt. Pierwszy raz w swoim życiu widział na oczy kocią hybrydę. Stała przed nim jak gdyby nigdy nic. Po chwili się opanował.

- Ch...chłopaki musicie to zobaczyć! - odezwał się drżącym z podniecenia głosem, już miał ochotę na to stworzonko.

Powolnym krokiem podeszli do Louisa nie wiedząc o co mu chodzi. Stając koło niego i patrzą tam gdzie on opadły im szczęki z wrażenia. Tego się całkowicie nie spodziewali.

- Wow! - westchnął Harry patrząc z pożądaniem w oczach na małego kotka.

- Racja... niewiarygodne... - zgodził się Liam.

- Zdecydowaliście już? - podszedł do nich Andy.

- TAK! Chcemy tego blondyna! - krzyknął podekscytowany Louis.

- W takim razie przejdźmy gdzie indziej, aby dokonać płatności. - rozkazał zabrać hybrydę i przygotować do wyjścia.

Całą czwórką weszli do małego gabinetu. Andy usiadł za biurkiem, a reszta na przeciwko niego po drugiej stronie.

- Jesteście pewni, że to właśnie jego chcecie?

- Tak! - odpowiedzieli chórem.

- Dobrze, w taki razie ile jesteście w stanie za niego dać?

Po dziesięciu minutach wyszli na zewnątrz żegnając się z kumplem. We trójkę podeszli do samochodu gdzie czekała hybryda w towarzystwie dwóch strażników. Od razu ich odesłali, a małego wrzucili na tylne siedzenia. Dali za niego dużo kasy , wiec teraz musieli uważać, by im nie uciekł. Zostali o tym poinformowani. Liam usiadł koło kierowcy, zaś Harry i Louis z tyłu mając oko na hybrydę, która siedziała skulona na podłodze. Blondyn wyglądał na przerażonego i nic dziwnego, kupili go członkowie najniebezpieczniejszego gangu w Wielkiej Brytanii.

Jechali jakieś pół godziny, ponieważ nie było korków na drogach. Podczas podróży nikt nie odezwał się nawet słowem, przez co panowała niezręczna i dziwna atmosfera. Jedynie Louis był w tej chwili zachwycony posiadaniem własnej zabawki. Do innych ta wiadomość nadal nie docierała. Po za tym nie byli jeszcze do końca trzeźwi. Wysiedli pod domem. Było już koło północy. Harry w podłym nastroju, bo zaczął go łapać kac, wyszarpnął z wozu hybrydę, a ta upadła na ziemię. Pociągnął ją za ramię i wciągnął do środka domu. Od razu wszedł po schodach na górę ciągnąc kotka za sobą. Wszedł do małego nieurządzonego pokoiku bez mebli i okien z białymi ścianami. Szczerze to nie wiedział po co im taki pokój, ale teraz się na coś przydał. Wepchnął blondyna do środka i od razu zamknął drzwi na klucz. Następnie oznajmił chłopakom, że idzie spać i oni też powinni. Nawet nie szli pod prysznic, postanowili umyć się rano, kiedy kac nie będzie dawał im spokoju.

Rozeszli się do pokoi. Louis się uspokoił, Harremu z powrotem zagościł uśmiech na twarzy, choć głowa nadal go bolała. Liam jak to Liam nie robił nic szczególnego.

To on był tam najbardziej odpowiedzialny. Zawsze musiał pilnować tych dwóch idiotów, ale kochał ich jak braci. Z ich trójki to Liam był najrozważniejszy, Harry był tym uroczym, a jednocześnie zmiennym. Łatwo było go zdenerwować, a wtedy był groźny. Jednak najniebezpieczniejszy był Louis - złośliwy, mściwy, agresywny, przebiegły i podły, można powiedzieć bez serca. To dlatego jego Zayn cenił najbardziej, ale podziwiał też Liama za jego genialne plany, Harrym też nie gardził. Razem tworzyli zespół nie do pokonania.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top