1. Rodzina
Daleko na północy, trzysta kilometrów od Dublina znajduje się małe miasteczko, o którym wie mało osób. Mieszkańcy to zwyczajni i zapracowani ludzie. Tam wszyscy dobrze się znają. Nic nie zakłóca ich harmonii. Spokój czuć na każdym kroku. Ładny, zielony park, kolorowe ogródki wokół domów, dzieci bawiące się na placykach, radośni emeryci chodzący na spacery. Lecz jeśli dobrze się przyjrzeć nie wszystko jest tak idealne jak na pierwszy rzut oka. Na uboczu, z dala od innych stoi mały domek, niczym się nie wyróżniający z pośród innych, zamieszkały przez pewną rodzinę. Sąsiedzi niechętnie tamtędy przechodzili. Można wtedy było usłyszeć nieprzyjemne krzyki. Nikt specjalnie się tym nie interesował. Każdy miał swoje własne życie i nie chciał wtrącać się w cudze.
Państwo Horanowie, bo tak nazywali się domownicy, mieli dwójkę dzieci. Starszy miał już dwadzieścia pięć lat i narzeczoną. Mieszkał wraz z nią w okolicach Londynu. Zaś młodszy miał zaledwie szesnaście lat. Różnił się od reszty swoich rówieśników, mało tego, różnił się również od własnej rodziny. A mianowicie posiadał kocie uszka i puszysty blond ogonek. Wiedzieli o tym tylko nieliczni. Jego rodzice nie chcieli wystawić się na pośmiewisko więc ukrywali syna w domu. Nie znał on nikogo, nie miał przyjaciół ani znajomych, a nawet sąsiadów. Nigdy nie wychodził z domu, wychował się w zamknięciu. Był ograniczany i nieszczęśliwy. Wiedział, że jest inny. Kochał rodziców i brata, ale wiedział, że do nich nie pasuje. Jego matka kochała go tak samo jak Grega. Czuł to. Codziennie okazywała mu tyle miłości ile tylko mogła. Za to jego ojciec nie tolerował go. Nie podobało mu się to czym jest Niall. Chciał mieć idealną rodzinę, a wyszło takie coś.
Wszystko było w miarę dobrze do pewnego dnia. Wtedy wszystko się zmieniło. Niall siedział w swoim pokoju bardzo się nudząc. Jak na szesnastolatka był jeszcze dzieckiem. Bob jego ojciec był aktualnie w pracy, a Maura poszła do sklepu. Siedział sam w domu. Bawił się swoim ogonkiem i zabawkami dopóki nie zaburczało mu w brzuchu. Zszedł ostrożnie na dół po schodach, jednak wszystkie starania ulotniły się wraz z potknięciem się na przedostatnim schodku i upadku na tyłku. Powoli wstał i rozmasował obolałe miejsce kierując się do kuchni. Otworzył lodówkę i uszczęśliwiony wyciągnął mleko. Z szafki wziął mały garnuszek i postawił na kuchence. Do naczynia wlał trochę napoju, a resztę odstawił na bok. Włączył gaz i poszedł z powrotem do pokoju całkowicie zapominając o mleku. Po godzinie poczuł dziwny zapach. Postanowił to sprawdzić. Zszedł na dół. Nieprzyjemny zapach stał się wyraźniejszy. Zrobiło się goręcej. Pokierował się do kuchni. Jednak ona stała cała w płomieniach, które zaczęły rozprzestrzeniać się do innych pomieszczeń. Przestraszony szybko szybko pobiegł do pokoju i kuląc się w kącie zaczął płakać.
W tym samym czasie Maura wróciła do domu, jednak on wyglądał zupełnie inaczej. Wszędzie buchały płomienie, a kłęby dymu unosiły się w powietrzu. Przerażona kobieta zaczęła szukać syna. Po krótkim czasie zorientowała się, że musi on być w budynku. Od razu do niego wbiegła nie zważając na nic. Któryś z przechodniów wezwał straż pożarną i pana Horana. Jednak to nic nie dało. Wszyscy przybyli za późno. Strażacy wbiegli do środka. W salonie na podłodze znaleźli martwą kobietę z licznymi poparzeniami. Weszli na górę i przeszukali wszystkie pomieszczenia. Na końcu korytarza weszli do ostatniego pokoju i znaleźli w kącie nie przytomną hybrydę. Karetka zabrała go do szpitala. Ciało martwej zabrali, a pożar ugasili. Wszyscy wyrazili swe współczucie i rozeszli się do domów. Bob nie wiedział co ma teraz począć. Wziął resztę rzeczy, które ocalały i zameldował się w hotelu. Codziennie odwiedzał syna, lecz on był nieprzytomny. Postanowił znaleźć nowe mieszkanie.
Po miesiącu wszystko wróciło do normy. No... prawie wszystko.
Niall wrócił do domu. Ojciec popadł w alkoholizm. Nie mógł pogodzić się ze śmiercią żony. O wszystko obwiniał szesnastolatka. Całe dnie nie było go w domu. Przychodził późno w nocy zalany i hałasował tak głośno, że blondyn nie mógł spać. Po pewnym czasie ojciec zaczął go bić. Nie kontrolował się, był wściekły i całą agresję przelewał na syna. Niall chodził codziennie z nowymi siniakami i ranami. Kilka dni później gdy hybryda już spała pan Horan wszedł do jego pokoju budząc zaspanego chłopca. Przyparł go do łóżka i pozbył się piżamy, i swoich ubrań. Obrócił niebieskookiego na brzuch i szybko w niego wszedł. Był bardzo brutalny, a młodszy płakał z bólu i strachu. Sytuacja powtarzała się wielokrotnie przez kilka miesięcy. Młoda hybryda była zagubiona. Bała się być w domu. Nie chciała tam być. Postanowiła uciec gdy tylko nie będzie w pobliżu Boba. Rankiem w końcu wyszedł do pracy. Wtedy Niall zebrał w sobie odwagę i wyszedł do obcego świata.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top