Prolog
1st person:
Zimno.. Ciemno..
Czuję w powietrzu zapach własnej krwi, zmieszanej z potem. Mimo tego, że powinnam nie czuć bólu, czuję jak moje ciało aż pulsuje. Śmieszne, prawda? Nadgarstki pieką od zardzewiałych kajdan, nogi zimne, że aż nie mogę ich czuć. Jedyne co słyszę, to stukot obcasów za drzwiami i krzyki.
Nie wiem jak się tutaj dostałam, ani nawet kiedy. Każdego dnia przychodzi do mnie trójka mężczyzn o fioletowych włosach. Nie widzę ich twarzy przez maski, które noszą. Nawet nie staram się stawiać im oporu, nie mam na to siły. Co wizytę, jestem nacinana, bita, zrywają ze mnie skórę tylko po to, aby zobaczyć to się kryje w moim ciele.
Oni wiedzą. Wiedzą, że nie jestem człowiekiem. Chcą zobaczyć, jak to wygląda w środku. Nie krzyczę, nie ruszam się. Jedynie parę łez poleci mi z oczu.
Jestem taka głodna... Przez głód, moja regeneracja jest bardzo spowolniona, jak i siła jest słabsza. Nie ma różnicy, czy to krew czy dusza. Potrzebuję tego teraz.
Nie mam już nadziei na żaden ratunek, przebywam tu zbyt długo. Nikt o mnie nie pamięta, nie wie.
Tak to wygląda codziennie.
Jednak, dzisiaj przyszedł ktoś inny. To nie byli oni. Ta postać trzymała koszmar każdego demona. Szybkim ruchem wbił miecz pod mój pępek, przeciągnął go aż pod mój mostek. Zawyłam z bólu, wiedziałam że nie dam rady szybko tego zregenerować, nie po czymś takim. Przed omdleniem, widziałam tylko żółte oczy , schowane za okularami. Zamknęłam oczy oraz opadłam na zimną podłogę.
Czyli teraz tak to będzie wyglądać..
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top