6

   Powrót do posiadłości na obrzeżach miasta bardzo dłużył się poparzonej dziewczynie. Nie miała jak usiąść, cały czas trzymał ją Sebastian. Ona spięta jeszcze bardziej, płytko oddychała.

-To moja wina- ciszę nagle przerwał hrabia. Miał smutny wyraz twarzy-Przepraszam

-Niech się hrabia nie obwinia, tak jakby sama sobie to zrobiłam- podniosła lekko głowę- Miałam za obowiązek panicza chronić, więc to zrobiłam

-A co z tym?- tutaj wskazał na poparzone plecy.

-Wysilę się nad tym i przyśpieszę proces gojenia- słabo się uśmiechnęła.

-Nie chciałbym abyś to robiła. Widziałem podczas twojej przemiany jak to coś na szyi zaciska się, możesz umrzeć

-Jakoś mi na tym nie zależy, moja śmierć nic nie zmieni- Veruca nagle spoważniała.-Poza tym powinnam zginąć już bardzo dawno temu

-Jak możesz tak mówić?- chłopiec był zaskoczony reakcją dziewczyny. Takiej odpowiedzi się nie spodziewał.

-Pomyśl, nie mam matki, ojciec mnie zostawił, jestem mieszanką najgorszego ścierwa, a w dodatku jestem zniewolona! Zastanów się, ja już nie mam dla kogo istnieć!- dziewczyna tak się wyrywała, że brunet ledwo ją trzymał. Cała drżała pod wpływem złości-Dla nikogo, rozumiesz?- zmęczona swoim nagłym wybuchem, opadła na klatkę piersiową mężczyzny.

-Powinnaś cenić to, co ci da--

Wypowiedź młodego panicza przerwał lokaj gestem ręki, że dziewczyna śpi. Brunet patrzył na pogrążoną w śnie dziewczynę, lekko się przy tym uśmiechając.

-A ty co się do niej tak szczerzysz?

-Uśmiecham się?- nieświadomy Sebastian zadał swojemu panu tak idiotyczne pytanie, że Ciel złapał się za nasadę nosa.-Proszę wybaczyć paniczu, zapomniałem się

-Widzę przecież

Resztę drogi przebyli w milczeniu. Sam Ciel był już bardzo zmęczony, chciał jak najszybciej znaleźć się w swoim łóżku, aby następnie pogrążyć się w głębokim śnie. Przez panującą ciemność nie dało się zobaczyć zbyt wiele przez okna bryczki. Do rezydencji zostało już niewiele. Veruca nawet nie ważyła się obudzić.

***

-Tato, a gdzie jest mama?- mała dziewczynka pociągnęła swojego ojca za kawałek materiału.

-Mama... Wiesz, mama musiała odejść. Miała dużo spraw do załatwienia i pewnie rozwiązuje je do tej pory- mężczyzna odpowiedział swojej małej córeczce.

-A wróci?

-Obawiam się, że nie, słonko

-Oh... Rozumiem. No cóż, pobawmy się, proszę!- na twarzy niebieskookiej zagościł wielki uśmiech.

-Dobrze, idź po zabawki, pobawimy się- odeszła. Mężczyzna był zszokowany odpowiedzią córki. Spodziewał się, że będzie smutna, będzie chciała wiedzieć więcej, ale ona sobie nic z tego nie zrobiła.-Nie tęsknisz za mamą?- zapytał dziewczynki wracającej z dwoma pluszakami.

-Nie, skoro jej nawet nie znałam, jak mam tęsknić?- przekrzywiła główkę w pytającym geście.-Może jak wróci to ją poznam, ale mam ciebie! A teraz chodź, pobawimy się!- dziecko zaczęło ciągnąć swojego tatę w stronę dużego drzewa przed ich domem.- Ale ty mnie nie zostawisz, prawda?

-Mojego misia nigdy nie zostawię- mówiąc to, mężczyzna podniósł dziewczynkę, która zaczęła się śmiać.

***

Nagle się obudziła. Nie czuła już tego bólu. Spała na brzuchu. Na wspomnienia z jej dzieciństwa przybrała na twarz smutną maskę. Delikatnie podniosła się, aby zobaczyć co zostało jej na plecach. Ruszyła w stronę łazienki. Pchnęła drzwi oraz podeszła do lustra. Obróciła się. Oprócz wielkiej blizny na lewej łopatce, ujrzała jedynie małe strupy po oparzeniach, wszystko było ładnie zagojone. Była zła. Jedyną osobą jaka mogła to zrobić, był Sebastian. Pod wpływem złości stąpnęła nogą jak małe dziecko. wróciła na łóżko i zaczęła się po nim turlać. Pukanie do drzwi. Zignorowała to, więc był to znak, że dana osoba może wejść. W pokoju znalazł się brunet.

-Ty!- usiadła i palcem wskazała na lokaja.-Dlaczego to zrobiłeś?!

-Nie mogłem pozwolić, aby panienka znowu cierpiała- lekko się ukłonił.

-Wyleczyłabym się sama

-Umarłabyś

-W-wcale nie- wzdrygnęła się.-P-po co tu przyszedłeś?

-Przybyłem, aby sprawdzić jak się panienka czuje

-Daruj sobie tą panienkę- zirytowana już nie mogła tego trzymać w sobie, samo wyszło.- Ej! Miałeś mi coś pokazać!- wydęła policzki, co rozbawiło lokaja.

-A czy już panien... dobrze się czujesz? Nic nie boli?- w ostatniej chwili ugryzł się w język.

-Mogę iść, czuję się bardzo dobrze!

-Skoro tak, proszę za mną- gestem dłoni zachęcił dziewczynę do wstania.

Szybko zerwała się z posłania i ruszyła za lokajem. Spoglądając przez okna, wywnioskowała że jest jakoś około południa. Szli w ciszy. Ona za nim patrzyła się na jego plecy. Miała wielką ochotę aby pacnąć lokaja, nie wiedziała dlaczego i po co, taki kaprys. Ledwo się powstrzymywała. W końcu zeszli do dolnych partii posiadłości. Pokoje dla służby. Widocznie prowadził ją do swojego pokoju. Cały czas się rozglądała. Wiele takich samych drzwi, szarawe ściany, ale zadbane. Sebastian nagle się zatrzymał, a ona walnęła o jego plecy. Otworzył drzwi przed sobą.

-Zapraszam- powiedział przepuszczając ją w drzwiach.

Znalazła się w szarym pokoju. Na środku stało metalowe łóżko, nieużywane. Naprzeciwko niego komoda, z lewej szafa, a z prawej biurko. Wszystko było wykonane z ciemnego drewna. ściany i podłoga miały szary kolor. Gdy usłyszała dźwięk zamykania zamka od drzwi, wzdrygnęła się. Teraz nie wiedziała co robić, dokładnie obserwowała każdy ruch lokaja. Ten zaś podszedł do szafy i delikatnie ją otworzył. Z niej wyłonił się rudy łepek, potem kolejny i kolejny. Na twarzy niebieskookiej pojawił się rumieniec. Miał tutaj koty duże i małe. Z tego wszystkiego nie mogła się ruszyć. Chciała je wszystkie naraz wygłaskać. W końcu ruszyła się w ich stronę. Z bananem na twarzy zaczęła je gładzić po sierści.

-Skąd je masz? Hrabia wie?- nagle wypaliła.

-Powiedzmy że to będzie teraz taka nasza mała tajemnica. Hrabia ma uczulenie na kocią sierść i nie pozwala mi ich trzymać w posiadłości- powiedział przykładając palec do ust na znak, aby nikomu nie mówiła. Sam zaczął je głaskać.-Podoba ci się?

-Jeszcze się pytasz? Nigdy nie widziałam tylu kotów na raz!- uśmiech nie schodził jej z twarzy. Tuliła je do siebie, bawiła się z nimi i drażniła.-... dwanaście, trzynaście

-Trzynaście?

-Masz ich trzynaście- zwróciła głowę ku brunetowi.-Z tatą mieliśmy trzynaście wilków, nie przepadałam za nimi, a one się do mnie same kleiły- na to wspomnienie przeszedł ją dreszcz obrzydzenia.

-Rozumiem o czym mówisz- odpowiedział. Kiedy patrzył na jej szczęśliwą twarz dziwnie się czuł. Zaczynał ją lubić.

I nagle łup! Ktoś przywalił całą powierzchnią ciała do drzwi pokoju. Brązowooki 'sprzątnął' koty z powrotem do szafy i otworzył drzwi.

-S-sebastianie, panicz woła- Mey-Rin ciężko dysząc od biegu, wysapała to co miała przekazać.

-Już idę- chciał zamknąć drzwi, ale pokojówka mu przeszkodziła

-Czy tam jest Ru?

-Zdaje ci się, Mey-Rin- teraz starał się jak najlepiej zakryć widok do jego pokoju.-Teraz wybacz, ale muszę iść, a ty wróć do swoich obowiązków

-T-tak jest!- odeszła.

-A ty chodź, zaniosę cię do twojego pokoju- nagle wziął niebieskooką na ręce i zaczął pędzić przez korytarze.

-Ale ja nie chcę. Znowu będę się nudzić!- zaczęła walić pięściami w jego tors.-No weź, chcę pochodzić po posiadłości- znowu zachowywała się jak dziecko.

-Dobrze, ale jeśli się zgubisz, nie licz na moją pomoc- gwałtownie się zatrzymał.

-Spokojnie, nie zgubię się- wyślizgnęła się z jego rąk.-Nie ma takie opcji!- uciekła w tylko jej znanym kierunku.

Przechadzała się korytarzami podziwiając wiszące na ścianach obrazy. Korytarze posiadłości nie były bardzo powykręcane jak jej się zdawało. Bez problemu trafiała do każdego miejsca jakie chciała odwiedzić. Teraz znalazła się w głównym holu. Ciel i Sebastian kogoś przyjmowali. Niebieskooka postanowiła do nich podejść i sprawdzić, kto przybył. Kiedy zobaczyła kto tutaj jest, nie mogła się ruszyć.

-O patrz Claude, znalazła się- blondyn wskazał palcem na przestraszoną dziewczynę.-Nasza zguba sama nam wpadła w ręce
                              ***

Zapraszam do przeczytania nowej książki 'Nowe Wspomnienia',
miałam pomysł na jeszcze jeden ff a szkoda mi było zmienić ten ;;;

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top