5
^^^Zdania podkreślone wymawiane są w języku polskim^^^
Veruca wbiegła do swojego pokoju i szybko zakluczyła drzwi. Zrzuciła z siebie marynarkę oraz opadła na łóżko. Była cała blada przez to nagłe spotkanie na korytarzu, prawie się popłakała ze strachu. Zerwała się nagle ze swojego posłania oraz chwyciła marynarkę w dłonie. Z wielkim zapałem przeszukiwała każdą kieszeń ubrania. Nie było go. Musiała gdzieś zgubić swój notes w ogrodzie. Stała tak w bezruchu jeszcze chwilę, uświadamiając sobie, że musi właśnie wyjść. Tylko jak ma to zrobić aby nikt nie zauważył? Przecież Sebastian nie potrzebuje snu i może krążyć po posiadłości. Przełknęła głośno ślinę oraz otworzyła lekko drzwi. Wystawiła tylko głowę aby sprawdzić, czy nikogo nie ma. Kiedy zakończyła partol terenu, wybiegła na korytarz z zawrotną prędkością. Biegła po ciemku, więc musiała uważać jeszcze bardziej. Ucieszona dobiegła prawie do drzwi, lecz ktoś złapał ją w pasie i zakrył jej usta. Przerażona krzyknęła w dłoń swojego oprawcy.
-Co panienka robi o tak późnej porze?- ona już dobrze wiedziała kto to. Zaczęła się szarpać w ramionach bruneta aby ten ją puścił.-No już, już- powiedział puszczając roztrzęsioną dziewczynę.
- Nie strasz mnie tak!- krzyknęła trzymając się za ramiona i ledwo powstrzymując łzy.
-Oho, czyżbyś się bała?- Sebastian zapytał ze słyszalną kpiną w głosie. Niebieskooka posłała mu w odpowiedzi mordercze spojrzenie.-Dobrze, to gdzie tak pędziłaś?
-Zostawiłam notes w ogrodzie, wypadł mi- już spokojniejsza odpowiedziała na zadane pytanie.
-Czy chodzi ci o to?- kamerdyner wyciągnął z wewnętrznej kieszeni marynarki notes obity w czerwony materiał.
Dziewczyna podniosła wzrok na lokaja i widząc co trzyma w dłoni, jej oczy natychmiastowo rozbłysnęły, a na twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Chciała już go zabrać od mężczyzny, ale ten uniósł rękę do góry, przez co uderzyła sobą o jego tors.
-Czy mi go oddasz?- już lekko poddenerwowana wyprostowała się, skrzyżowała ręce na piersiach i przybrała rozzłoszczony wyraz twarzy.
-Jeśli mi odpowiesz na jeszcze jedno pytanie. Miałem to wyjaśnić rano, ale ciekawość nie daje mi spokoju- chytrze uśmiechnął się do dziewczyny.-Dlaczego panienka wcześniej tak nagle uciekła?
No i ją ma. Jej pewność siebie prysnęła tak szybko, jak się pojawiła. lekko zmieszana próbowała ułożyć konkretną odpowiedź, też aby się nie ośmieszyć. Nerwowo przechodziła z nogi na nogę i zaczęła bawić się palcami.
-N-no bo.. M-mam już taką strachliwą naturę i-i tak wyszło- spuściła głowę aby ukryć rumieńce wstydu.
-Nie mówisz mi prawdy- odrzekł sucho.
-Jak tego nie będę mieć, to moje zmysły wrócą i nie będę się bała!- wytłumaczyła szarpiąc dusik.-Nie umiem wyczuć istoty nadprzyrodzonej kiedy to noszę, dlatego boję się...
-Rozumiem- Tyle zdołał z siebie wydusić. Nie chciał już bardziej pogrążać Ru.-Ciekawie rysujesz- powiedział oddając jej notes i skierował się w kierunku tylko mu znanym.
Ostrożnie zaczęła iść w stronę swojego pokoju. Ściskała w dłoniach notes, jakby zaraz miał jej odlecieć. Kiedy już przybyła pod drzwi pomieszczenia, lekko je pchnęła i weszła do środka. Rzuciła notes na biurko oraz sama przy nim usiadła. Zaczęła szukać w nim czystej kartki. Wzięła ołówek do ręki i tworzyła. Miała już to narysować dawno, ale jakoś nie miała na to czasu. Jedna jej umiejętność nadal 'działała'. Śniła ludzi, których niedługo miała spotkać, a z racji że śpi tylko dla przyjemności, rzadko to się dzieje. Teraz miała okazję. Wyśniła jedną.
Miała problemy psychiczne i zdrowotne. Przez wypadek, jej twarz była sparaliżowana. Kochała się uśmiechać, ale przez przeżytą tragedię już nie mogła tego robić. Miała kasztanowe włosy i piękne, zielone oczy. Pocięła sobie policzki. Rodzina bała się jej, dlatego została oddana do 'wariatkowa'.
Skończyła ją rysować. Niebieskooka była dumna ze swojego nowego dzieła. Lubiła rysować ludzi, ale nie takich zwykłych, pięknych, zadbanych. Gustowała raczej w bezdomnych, z bliznami lub bez niektórych kończyn modelach. To w ludziach uważała za piękne. Natomiast wyższe sfery typu hrabstwo czy mieszczaństwo mało ją interesowało. Gdy skończyła swoją pracę, zaczęło świtać.
-Hrabia zaraz wstanie- powiedziała sama do siebie patrząc w okno.
Wstała od biurka i jednym ruchem pozbyła się swojej sukni. W samej halce ciężko opadła na łóżko. Pustym wzrokiem wpatrywała się w przestrzeń przed sobą. Od początku pobytu tutaj, zadawała sobie pytanie- Co ona tu jeszcze robi? Czy czasami nie zawadza w pewnych sprawach? Przecież mogła sama zabić blond chłopca. Mogła już teraz uciec z posiadłości. Właśnie- Mogła. Coś jednak nie pozwalało jej stąd odejść. Nie czuła takiej potrzeby. Jej rozmyślenia przerwał zaglądający przez drzwi lokaj. Na ramieniu miał zawieszoną suknię. To był znak, aby przystąpić do ucieczki. Jak Sebastian wchodził do pokoju, ona próbowała odejść jak najdalej niego.
-O nie nie, nie zmusisz mnie do założenia TEGO- palcem wskazała na różowo-żółtą suknię.- W życiu!
-Proszę nie zachowywać się jak dziecko i grzecznie dać się ubrać- uprzejmie chciał zachęcić niebieskooką aby się uspokoiła.
-Wolę iść nago niż to założyć- fuknęła wystawiając mu język.
-Gorzej niż z dzieckiem- w sekundzie złapał ją za ramiona i przygwoździł do łóżka.-Proszę się słuchać, bo nie ręczę za siebie- jego oczy rozbłysły purpurą, a dziewczyna tylko pokiwała na znak, że rozumie.
Lokaj puścił Ru i zaczął ją ubierać. Chyba trochę przesadził. Podczas ubierania, na każde jego polecenie lekko się kuliła i trzęsła. W końcu zakończył jej męki. Kłaniając się opuścił pokój oraz poinformował ją, aby stawiła się na głównym holu o czternastej.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Grzecznie przyszła na umówione miejsce. Czekali już tam hrabia oraz Sebastian. Ze spuszczoną głową wyszła na zewnątrz, gdzie czekał już na nich powóz.
-Coś ty jej zrobił?- Ciel lekko szturchnął swojego towarzysza w bok.
-Powiedzmy, że dałem jej małą lekcję zachowania
Mężczyźni grzecznie przepuścili ją do środka. Opadła na siedzenie zakładając nogę na nogę. Ruszyli. Nawet na nich nie spojrzała tylko oparła łokieć na ramie od okna powozu. Czuła na sobie palący wzrok i hrabi i demona.
-Czy w czymś mogę wam pomóc?- zapytała z lekką irytacją. Na te słowa Ciel zarumienił się, a Sebastian odwrócił głowę jakby nigdy nic. Dziewczyna prychnęła pod nosem i wróciła do swoje zajęcia, jakim było podziwianie monotonnego krajobrazu zza okna. Kierowali się w stronę Londynu, do ich 'informatora'.
Droga minęła im bardzo szybko. Veruca wypadła szybko z powozu, aby zrobić oględziny danego miejsca. Zawiodła się trochę. Dookoła były szare uliczki, a po ich bokach nudne kamienice. Kiedy zwróciła głowę ku boku, ukazało jej się miejsce otoczone policjantami. Przyglądali się czemuś i coś notowali. Gdy dziewczyna przyjrzała się bliżej, zobaczyła miejsce po zbrodni. Po ofierze zostało tylko ubrudzone sadzą miejsce. Hrabia wyszedł do najstarszego z oficerów.
-Chyba musisz się ze mną podzielić, Randall- powiedział do oficera, wymachując listem od królowej.
Ru i Sebastian czekali na niego z tyłu. Czekali w ciszy, dopóki dziewczyna czegoś nie zauważyła. Zaczęła ciągnąć lokaja za fraki, aby się odwrócił.
-Zobacz- dodała cicho i z małym rumieńcem wskazała na... kocięta. To była chwila, oboje znaleźli się obok zwierząt. Demon uklęknął na jednym kolanie, a niebieskooka oparła się przodem o jego plecy. Bez żadnego ruchu, z otwartymi ustami i zarumienionymi twarzami patrzyli na koty, jak na bóstwo.
-Idziemy, Sebastian- rzucił hrabia psując tą piękną chwilę. Gdy ujrzał co ta dwójka robi, przyłożył sobie dłoń do czoła. W sekundzie lokaj wyprostował się i otrzepał swój frak, tym samym uderzając opierającą się o niego dziewczynę w podbródek.
-Proszę wybaczyć paniczu, ale te kocięta były silniejsze ode mnie
-Idziemy, koci kretyni- to hrabia wypowiedział już ciszej. Ru na te słowa wywróciła oczami i planowała ruszyć za nim, lecz powstrzymała ją dłoń demona.
-Jak wrócimy do posiadłości, coś ci pokażę- wyszeptał jej do ucha, a ta kiwnęła twierdząco głową.
Wsiedli do powozu i ruszyli w następne upatrzone miejsce. Wyszli, a im oczom ukazał się zakład pogrzebowy. Niebieskooka posłała pytające spojrzenie młodemu hrabi, ten kiwnął głową, że to tutaj. Sebastian przepuścił ich w drzwiach. Przez chwilę wahała się czy ma tam wejść, w środku była sama ciemność, ale obserwując Ciel'a jak tam wchodzi bez żadnego ale, sama to poczyniła.
-Wiem że tu jesteś, Undertaker- w pomieszczeniu rozbrzmiał głos hrabiego, a następnie okropny chichot.
-Hhrabio dawno żeśmy się nie widzieli- zza lady wyszedł mężczyzna o długich, siwych włosach, które zasłaniały połowę twarzy. Ubrany był w czarną sutannę i cylinder. Przez jego twarz przebiegała długa blizna, tak samo jak przez szyję i palce. Do tego okropnie się szczerzył.- A cóż to za osóbka?- długim paznokciem wskazał na niebieskooką.
-To Veruca, pomaga mi i Sebastianowi, ale nie po to tu przybyłem- Ciel położył ręce na ladzie.- Jestem tu w sprawie ostatnich ludzkich samozapłonów
-Ooh chętnie pomogę, ale hrabia zna cenę za moje informacje
-Sebastianie- już na skraju cierpliwości Ciel, wydał rozkaz.
-Zrozumiałem, prosiłbym was, abyście opuścili zakład, dopóki wam nie dam znaku proszę nie wchodzić- kamerdyner uśmiechnął się i wskazał ręką na drzwi.
Dziewczyna razem z Ciel'em wyszła na zewnątrz. Żadne z nich się nie odzywało, widać oboje postanowili poczekać w ciszy. I nagle stało się. Przerażający śmiech rozbrzmiał w całej dzielnicy. Zdezorientowana niebieskooka zaczęła rozglądać się na wszystkie strony. Ciel widząc to uspokoił ją dłonią i wskazał na zakład pogrzebowy na znak, że to wszystko dochodzi stąd.
-Zapraszam- rozpromieniony demon zaprosił czekających do środka.
W pomieszczeniu na ladzie leżał roześmiany grabarz. Ru popatrzyła się na niego z ukosa.
-A teraz pokaż mi zwłoki ofiar- rozkazał młody panicz. siwowłosy zwlókł się z lady i poszedł po coś na zaplecze. Wrócił z małym słoiczkiem.- Prosiłem o zwłoki.
-Ale to są zwłoki, hrabio~ Z tak dużą temperaturą, to chyba oczywiste, że zostaną same prochy- grabarz wytłumaczył jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
Wyszli z zakładu trzaskając drzwiami.
-Gdzie jeszcze jedziemy?- zapytała już znudzona.
-Na cmentarz, gdzie odbywa się pogrzeb ostatniej ofiary- odrzekł spokojnie młody hrabia.
Pochówek odbywał się na wzgórzu. Najbliżej świeżo postawionego nagrobka stał prawdopodobnie jej narzeczony, miał zabandażowane dłonie. Na cmentarz weszło jeszcze starsze małżeństwo. Blond włosa kobieta i szatyn. Nieśli zawiniątko, które jak się później okazało zdjęciem zmarłej kobiety. Podali zdjęcie okaleczonemu mężczyźnie, a ten upuścił je na ziemię. Widać rany na dłoniach nie pozwalały mu nawet na utrzymanie takiej rzeczy. Wymienili ze sobą jeszcze parę słów, po czym starsza para zaczęła kierować się w stronę wyjścia cmentarza. Coś z tą kobietą było nie tak. Za nią, ciągnął się pas błyszczącego pyłu, takiego samego jaki był w prochach ofiary, którą widział Ciel w zakładzie. Hrabia i demon spojrzeli po sobie oraz zarządzili, że udadzą się do miejskiej rezydencji, aby coś sprawdzić.
Nie było tak daleko,jak do posiadłości na obrzeżach Londynu, zaledwie parę minut. Ru została skierowana do salonu i nakazano jej czekać. Jak na jej osobę przystało, zamiast siedzieć spokojnie i czekać, biegała po całym salonie. Grzebała w szafkach, oglądała obrazy, zdjęcia, nawet zaglądała pod dywan. Oględziny dużego pokoju zakończyła sekundę przed tym, jak lokaj wszedł z kolejną kreacją dla niej. W duchu przeżegnała się aby to nie była znowu suknia w jasnych odcieniach. Brunet odkrył przygotowany zestaw i tym ją zaskoczył. W środku były czarne spodenki z kremową koszulą bez ramiączek i bordowym płaszczem do kolan. To wszystko dopełniały skórzane buty do połowy łydki. Popatrzyła się na niego jak na idiotę.
-Skoro masz pomagać paniczowi, pomyślałem że potrzebujesz wygodniejszego ubrania- oznajmił z ciepłym uśmiechem.-Mam panience pomóc?
-Nie, dam radę, dziękuję- z bananem na twarzy zdjęła znienawidzoną suknię i migiem założyła przygotowany zestaw.-Mogę to spalić?- palcem wskazała na leżącą na podłodze kreację.
-Wykluczone, jeszcze nie raz ją panienka założy- znowu się do niej uśmiechnął. Nie rozumiała tego. Powinien jej nienawidzić, brzydzić się nią ze względu na jej 'rasę', a on przymila się do niej. Popatrzyła się jeszcze chwilę na niego, aż w końcu postanowiła się odezwać.
-Zobaczymy- rzuciła i wybiegła z salonu niczym strzała.
Obok wyjścia czekał Ciel. Trzymał w dłoni laskę, a na głowie miał cylinder. Widać był już gotowy do wyjścia. Widocznie wiedział, co dziewczyna miała założyć, bo nie skrytykował jej za ubiór.
-Too gdzie idziemy?- zapytała podekscytowana.
-Do studia fotografii Turnera
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kiedy przybyli na miejsce, wszystko płonęło. Między płonącymi ludźmi skakała wcześniej spotkana na cmentarzu blond kobieta, która wręczała zdjęcie mężczyźnie o poparzonych dłoniach. Miała ze sobą aparat i beczkę pełną tlenku magnezu, potrzebnego do fotografii. Śpiewała, skakała i paliła wszystko co spotkała na swojej drodze. Cała trójka za nią pobiegła, ale kobieta zniknęła w ciemnej uliczce, a zamiast niej wyskoczył ni to kobieta ni mężczyzna, ktoś w czerwonym, damskim płaszczu i o czerwonych włosach. W ręku dzierżył piłę mechaniczną, z którą naskoczył na lokaja. Ten zaś obronił się... sztućcami. Czerwonowłosy zaczął coś krzyczeć i machać piłą, aż w końcu dostał w głowę od bruneta.
-Co za okropne traktowanie!- wykrzyczał ten w płaszczu.
-Pierwszy zacząłeś- lokaj odpowiedział z pokerową twarzą.
-Ja chciałem tylko rozładować napięcie! Nawet goniłem tamtą babę, a ty..
-Ty też?- przerwał brunet.
-Jeśli mogę zapytać, co to za pajac?- wtrąciła się niebieskooka, wskazująca palcem na obolałego mężczyznę.
-Ah to... To Grell, jest shinigami, bogiem śmierci
-yghm.. flamaster- zadrwiła z wcześniej wspomnianego Grella.
-Coś ty powiedziała?!- chciał ją zaatakować, ale ta zrobiła unik.
-... Przybył tutaj, aby zebrać dusze ofiar podpaleń
-A-a, dokładnie tylko jedną- pokazał jeden palec.
-Jedną?
-Tak, wszystkie dusze ofiar połączyły się z duszą tej grubej jędzy, dokładnie Margaret Turner, popełni samobójstwo pięć minut po północy- bóg śmierci otworzył swój notatnik i wszystko pięknie wyrecytował. Po tych słowach, Grell zaczął kleić się do demona.
Tę jakże piękną chwilę przerwał kolejny wybuch.
-Nie możemy mieć czasu do stracenia, idziemy!- zarządził hrabia. On i Ru poszli w stronę Big Bena, a Sebastian wgłąb miasta, przynajmniej takie były plany. Przeszkodą był czerwonowłosy.
-Jeśli chcesz mnie objąć, Sebastianku musisz~- żniwiarz wskoczył pomiędzy płomienie i zaczął się wydzierać.
-Przepraszam- wymowę przerwał mu demon, depczący jego twarz.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-No i gdzie ona jest?- Ciel i Veruca kręcili się wokół Big Bena, gdzie było dużo policji. Rozglądali się po bokach i szukali sprawczyni. W końcu z ogromnego zegara zleciał błyszczący pył, po którym nastąpił wybuch.- Tam jest, planuje wszystko spalić?- zapytał sam siebie hrabia.
-Chodźmy tam, złapiemy ją- rzuciła dziewczyna i ruszyła w stronę wejścia do zegara.
Ciel ledwo nadążał za dziewczyną. Kiedy byli już w połowie drogi na samą górę, w oknie rozbłysł znajomy pył. Niebieskooka szybko złapała chłopca za ubranie i pociągnęła go do siebie, aby się schował. Podczas całej tej drogi, pozbył się cylindra i laski. Gdy weszli na samą górę, ona tam była i śpiewała pod nosem, wysypując na całe miasto zawartość beczek.
-Ani kroku dalej- powiedział dość twardo jak na chłopca hrabia, trzymając w prawej dłoni pistolet.
-Więc ty też chcesz ingerować w moje szczęście?!- wydarła się 'mierząc' do niego z aparatu.
-Naprawdę myślisz, że dzięki temu pozostaniesz szczęśliwa?
-Będę! Ten mężczyzna mi to powiedział!- po jej słowach nastał wybuch . W porę Ru odepchnęła hrabię na bok.- Takie nędzne dziecko jak ty nigdy mnie nie zrozumie! Byłam zmuszona do małżeństwa, którego nie chciałam! A ja tylko pragnęłam kochającego i uprzejmego męża!- wykrzyczała powoli zbliżając się do młodzieńca. Ciel drwiąco się zaśmiał, na co ona zdziwiona stanęła.
-Niedorzeczność. Jeśli płaczesz, przestań. Jeśli żałujesz, idź naprzód! Swoim zachowaniem nie przypominasz nic innego, jak pospolitą świnię!- zadrwił jeszcze bardziej z otyłej kobiety.
-Świnią.. Świnią?! Jak śmiałeś mnie tak nazwać?!- oburzona skierowała obiektyw aparatu ku chłopcu. 'Wystrzeliła'.
-Hrabio!- Ru zdążyła tylko zakryć Ciel'a swoim ciałem. Wybuch spowodował zerwanie przepaski z oka Ciel'a. Znowu ucierpiała. Jej plecy były całe poparzone, a ona czując piekący ból nie mogła się ruszyć. Z jej oczu poleciały dwie łezki.- Znowu ja- powiedziała cicho, odwracając się do blond włosej kobiety. Oczy Ru przybrały swoją demoniczną formę, a włosy zbielały. Napastniczkę obleciał strach, nie wiedziała co ma zrobić.-Znowu ktoś zadaje mi ból i to byłaś ty- już nienaturalnie dużą dłonią i jakby ubrudzoną smołą wskazała na kobietę. Ból zadawał jej także dusik, zaczął zaciskać się na szyi dziewczyny.-Ty gruba świnio, kto by cię chciał? Będę musiała ci zrobić coś gorszego, niż ty mi zrobiłaś- lekko zgarbiona podchodziła wolno do spanikowanej blondynki.
-Jak długo masz zamiar się jeszcze bawić? Sebastian, to rozkaz- powiedział po cichu, trochę kuląc się. Nie chciał patrzeć na Ru w takim stanie, bał się.
-Gadasz sam do siebie?- zadrwiła kobieta. Z dołu było słychać szum. To był Grell 'jadący' na swojej pile, a tuż za nim biegł po budynku Sebastian.
-Milcz!- w momencie Margaret zwróciła głowę ku przemienionej w połowie dziewczynie.- Za to zabiję cię.. zabiję.. zabiję!- krzyczała podnosząc łapę do góry.- Zarżnę cię ściero!- przez gardło dziewczyny przeszedł głos, jakby z samych czeluści piekieł.
-Przestań, proszę!- krzyknął w panice hrabia. Białowłosa zdołała zgnieść tylko aparat kobiety. Odwróciła się w jego stronę i ujrzała go zamykającego oczy i podpierającego się o ścianę. Ze szpon wypuściła już i tak zniszczony aparat oraz wróciła do swojej w pełni ludzkiej postaci. Upadła pod jego nogami i zaczęła się trząść z bólu. Hrabia chciał pomóc dziewczynie, ale nie wiedział za bardzo jak. W tym właśnie momencie na miejsce zdarzeń, wleciał czerwonowłosy i lokaj młodego chłopca.-Spóźniłeś się
-Najmocniej przepraszam- odpowiedział lokaj klękając na jedno kolano. Nie zauważył poparzonej dziewczyny, zdążyła skryć się za kolumną.
-K-kim wy do jasnej cholery jesteście?!- wykrzyczała otyła kobieta.
-Ja? Ja jestem tylko piekielnie dobrym lokajem
-Bóg śmierci, mangostanu!- także Grell się wydarł
-A teraz powiedz nam wszystko, co wiesz- hrabia podszedł do kobiety.
-Równie dobrze możesz mnie zabić! Ta osoba powiedziała mi, że jak to zrobię, piękny mężczyzna się we mnie zakocha!- powiedziała łkając.
-Ta osoba?- wtrącił lokaj. Całe zdarzenie obserwowała Ru. Podeszła na czworaka do Ciel'a i próbowała wstać. Na marne. Grell widząc to tylko prychnął pod nosem. Nic nie wyciągnęli z blondynki, bo ta zaczęła płonąć.
-Człowiek o złotych oczach, on..
-To niemożliwe, dusza tej kobiety wypala się!- spanikowany bóg śmierci zaczął krzyczeć.
-Płonąca miłość, szczęście!- wykrzyczała swoje ostatnie słowa i podeszła do pełnych beczek.
-Zaczekaj nie powiedziałaś nam, kim~
-Paniczu!- demon szybko złapał swojego pana w pasie i wyskoczył na zewnątrz. To samo żniwiarz poczynił z leżącą dziewczyną, zrobił to instynktownie. Zaraz po tym nastał wielki wybuch. Cały balkon widokowy zegara został wysadzony w powietrze.- Nic się paniczowi nie stało?- zapytał odstawiając młodzieńca na ziemię.
-Nie mną się przejmuj, jej pomóż!- wskazał na kulącą się dziewczynę. To wyglądało okropnie. Jej plecy w niektórych miejscach już zaczynały ropieć. Ciel odwrócił wzrok ponowie.
Sebastian kucnął obok niebieskookiej. Widział, że bardzo cierpi, znowu. Zrobiło mu się.. szkoda.
-Głupia ściera- syknęła przez zaciśnięte zęby. Podniosła głowę i ujrzała twarz Sebastiana pełną współczucia, ale jednocześnie szoku.- O-o co chodzi?
-Da radę panienka mi wejść na plecy?- zapytał po otrząśnięciu się. Kiedy ona kiwnęła na tak, obrócił się do niej plecami, aby ta mogła wejść. Jakoś wgramoliła się na jego plecy i rękoma złapała za jego barki.- Miałem ją schwytać, ale pozostały tylko prochy... A więc, gdzie teraz, paniczu?
-Do posiadłości, trzeba ją opatrzyć- rzucił kierując się do powozu.
-Co z raportem dla królowej?
-Napiszę, że ta kobieta oszalała z chciwości. Taki raport złoże jej Wysokości. Musimy zająć się jeszcze jedną sprawą, mianowicie pająkiem królowej.
Odjechali.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top