28

   Od chwilowego przeniesienia się Ciel'a wraz z jego lokajem minęło ledwie pięć dni, a niebiesko oka już zaczęła układać w swojej głowie czarne scenariusze. Nie miała pojęcia, kto będzie przeciwnikiem demona, zawsze mógł natrafić na żniwiarza bądź innego przedstawiciela jego gatunku. Nieraz z nerwów zapominała, że rozmawia z Madame na jej jakże ekscytujące tematy, które raczej warto było cenzurować. Kobieta od razu zauważając to, szybko zmieniała wątek, jednak to także zdało się na nic. Niebiesko oka wciąż gryzła swoje paznokcie przez zmartwienia, głupio przytakując, że wszystko jest dobrze i ta nie musi się o nią martwić.

   Podczas popołudniowej herbaty, szóstego dnia od wyjazdu pana domu, kobieta wraz z Ru i rudowłosym żniwiarzem przebywali w altanie, rozmawiając w najlepsze. Dziewczyna powoli zaczęła przebaczać Grellowi jego nagłe, niegrzeczne zachowanie, kiedy zranił lokaja, jednak wciąż była na niego zła. Choć na chwilę zapomniała o swoich zmartwieniach do momentu, kiedy bordowo włosa pokojówka nie zawołała Grella do siebie. Wyraźnie na jej twarzy pojawił się uśmiech w momencie podania mężczyźnie koperty do rąk. Ten widząc jej pieczęć, błyskawicznie podbiegł do niebiesko okiej, wciskając jej kawałek papieru w dłonie.

  -Otwieraj ją szybko! Pewnie coś się stało- żniwiarz pospieszał zdziwioną dziewczynę.

  -Już, uspokój się

  -Jak ja mogę być w tej sytuacji spokojny?! A jak mojemu Sebastianowi coś się stało?!- wykrzyknął panicznie, zwracając na swoją osobę zdziwione spojrzenie Madame oraz Veru'ki. Chwilę po nieprzemyślanym zdaniu, z pięści dostał w sam środek głowy od rudowłosej kobiety.-A to za co?!

  -Głupcze, jak możesz tak mówić?!- skarciła żniwiarza, tym samym doprowadzając niebiesko oką do śmiechu.-Nie jest Twój, tylko Ru

  -Spokojnie, Madame. On tak zawsze, nic nowego- zachichotała jeszcze raz, po czym powróciła do otwierania koperty. List był skierowany bezpośrednio do Ru, co zdradziło, że hrabia napisał go w imieniu Sebastiana. Nie miała pojęcia, dlaczego do niej napisał, dlatego szybko z koperty wydobyła starannie zapisaną kartkę oraz, ku jej zdziwieniu, sporą ilość pieniędzy.-A to po co? Ciel chyba się z czymś pomylił

  -Przeczytaj list, może to się wyjaśni- rudowłosa kobieta poganiała dziewczynę. Sama była zdziwiona zawartością koperty.

   Zaraz po przeniesieniu spojrzenia na litery zorientowała się, że treść nie jest napisana przez trzynastolatka. Już w stu procentach to potwierdzało, że dostała list prywatny od lokaja, cieszyło ją to bardzo. Z uśmiechem na ustach zaczęła czytać, jednak po zobaczeniu dalszej treści, po woli na jej twarzy zaczęło pojawiać się zdziwienie i niepokój. Dwójka siedząca przed nią, uważnie przyglądała się niebiesko okiej, tym samym zamartwiając się, co tam jest zawarte. Po skończeniu czytania, dziewczyna z uniesioną brwią uniosła wzrok na żniwiarza i ciotkę chłopca.

  -I co się stało?- Grell od razu zerwał się z siedzenia.

  -Jedziemy na zakupy- odpowiedziała nic nie rozumiejąc.-Ciel dał nam pieniądze na zakupy, a później mamy iść do miejskiej posiadłości, najpóźniej o dwudziestej musimy się tam pojawić- oznajmiła, drapiąc się po głowie.

  -To świetnie! Grell, idź przygotuj powóz- piwno oka zaraz wydała rozkaz żniwiarzowi, który natychmiast poszedł do stajni.-A Ciebie musimy spakować, trzeba dobrać Ci jakąś torbę i kapelusz

  -Madame, nie wydaje Ci się to trochę dziwne? Nie odzywali się przez prawie tydzień, a teraz Sebastian przysłał mi nagle list- odwróciła się do kobiety oraz spojrzała prosto w jej oczy.-Coś jest nie tak- dodała cicho.

  -Pewnie Ciel potrzebuje pomocy, to u niego norm-- rudowłosa na chwilę zamarła, kiedy przeanalizowała wcześniejsze słowa Ru. Gwałtownie krzyknęła zdziwiona i złapała dziewczynę za ramiona.-Ten list jest od Sebastiana?!

  -N-no tak. Na początku myślałam, że Ciel napisał w jego imieniu, ale pismo zdecydowanie jest Sebastiana- odpowiedziała, pokazując początek listu i podpis lokaja.

  -Pokaż no mi to- przepełniona ekscytacją Madame, wyrwała z rąk dziewczyny kartkę papieru z nadzieją, że znajdzie tam pikantne wstawki, jednak zrezygnowana formalnością listu, oddała ją.-Napisał tylko to związane ze sprawą- jeszcze chwilę pozostała zasmucona, jednak spoglądając na nic nie rozumiejącą niebieskooką, wyprostowała się i z uśmiechem zwróciła się do Ru.-Teraz to już na pewno musimy Cię odwalić na bóstwo- poinformowała, przygrywając swoją wargę.

  -Dlaczego Madame kazała Grellowi już teraz przygotować powóz? Mamy aż trzy godziny- zapytała, omijając niezręczny temat.

  -Dziewczyno, mamy tylko trzy godziny, tylko!- rudowłosa złapała się za głowę, niespokojnie przebierając nogami.-Jeszcze zobaczysz, ile wspaniałych sklepów jest w Londynie!

***

   Kobieta nie miała problemu z doborem dodatków do ciemnozielonej sukni Ru'ki. Od razu na jej głowie spoczął kremowy kapelusz, a na dłoniach tego samego koloru, koronkowe rękawiczki. Natychmiast po przebieraniu udały się do powozu, prowadzonego przez żniwiarza. Dziewczyna nie dziwiła się, dlaczego jadą tak szybko. W końcu Madame natychmiastowo chciała znaleźć się w centrum Londynu i obejść każdy, możliwy sklep z różnościami. Nie dziwiła się tym, rudowłosa od zawsze wyglądała na zafascynowaną zakupami, szczególnie ubraniami. Wzrokiem wręcz pożerała każdy miniony sklep, pomimo ubogiego towaru.

   Kiedy dotarli na miejsce, niebiesko oka myślała, że zostanie rozszarpana przez ciotkę chłopca, ponieważ ta chciała na raz iść do czterech sklepów. Jednak dzięki interwencji rudowłosego mężczyzny, Veruca pozostała w jednym kawałku. Grell na samym początku poszedł z kobietą do mydlarni, uprzednio biorąc od niebiesko okiej trochę pieniędzy. Ta natomiast, lekko spanikowana weszła do księgarni, która znajdowała się zaraz obok mydlarni. Od razu, kiedy weszła do środka, jej płuca napełniły się zapachem nowych książek, a oczy rozbłysły radośnie na widok wielkiego zbioru. Nie wiedząc, od czego powinna zacząć, podeszła do regału, zawierającego same powieści. Na widok aż tylu, różnych książek tego samego gatunku, wstrzymała swój oddech.

  -Czy mogę w czymś Panience pomóc?- z zachwytu brutalnie wyrwał ją młody, męski głos. Szybko spojrzała w stronę dźwięku, a jej oczom ukazał się piegowaty szatyn w okularach. Pogodnie uśmiechał się do niej, opierając jedną rękę o drabinę.-Chyba ma Panienka problem z wyborem- uprzejmie zwrócił się do zdziwionej Ru.

  -Nie wiem, co mogę wybrać. Jest tu tyle książek- wciąż zachwycona rozglądała się po księgarni, aż jej spojrzenie spoczęło na młodym mężczyźnie.

  -Posiada Panienka jakieś wymagania, co do książki?

  -Nie, czytam wszystko- odpowiedziała.

  -Więc co mogę polecić? W tych czasach ludzie często wracają do romantycznych powieści, szczególnie do tej- swoim palcem przejechał po grzbietach książek, aż jedną wyjął spośród innych. Podał czerwoną powieść dziewczynie.-Może Panienka jeszcze nie czytała

  -"Cierpienia Młodego Wertera"?- dokładnie przyglądała się tytułowi, jednak nie mogła sobie przypomnieć, czy już coś takiego czytała.-Chyba nie miałam z tym styczności- zaśmiała się cicho i podeszła do lady.-Wezmę ją

  -Oczywiście, już podliczam- pogodnie uśmiechnął się, spoglądając na niebiesko oką.

  -Czy coś mam na twarzy, że tak się Pan przygląda?- zmartwiona palcami błądziła po swojej twarzy.

  -Ależ skąd. Po prostu- przyjrzał się jeszcze raz czuprynie Ru'ki.-Ma Panienka takie nietypowe włosy. Nie chodzi mi o to, że są brzydkie! Wręcz odwrotnie, są śliczne- zarumieniony podrapał się po policzku, głupio się przy tym śmiejąc.

  -Oh, dziękuję- powiedziała, chowając książkę do torby, to tym samym wyciągając portfel, jednak coś odwróciło jej uwagę. Przypadkiem wyjrzała na ulicę przez szybę za ladą chłopaka i zauważyła zamaskowanego mężczyznę, biegnącego wąską ścieżką. Natychmiast zerwała się, rzucając banknoty szatynowi.-Reszty nie trzeba!

   Natychmiast wybiegła z biblioteki, zostawiając chłopaka w niemałym szoku. Dlaczego pobiegła za tym mężczyzną? Raczej nikomu płaszcz nie szamocze się sam z siebie. Mimo ciężkiej sukni, wbiegła w uliczkę krzycząc, aby ten się zatrzymał, jednak na marne. Była w stu procentach pewna, że pod jego ubraniem jest ktoś jeszcze, słysząc krótki krzyk dziecka. Przyspieszyła kroku, skręcając w dokładnie tę samą uliczkę, co porywacz. Krzyk ustal, a ona ledwo zatrzymując się, prawie wpadła w kałużę krwi pod jej stopami. Cicho pisnęła na widok dosłownie oderwanej od reszty ciała, małej głowy, ośmioletniej dziewczynki. Spojrzała przed siebie, a wtedy ostatni raz zobaczyła porywacza, który w dłoni trzymał fiolkę z małą ilością krwi dziecka. Mimo maski na jego twarzy, zanim zniknął zapamiętała dziwnie znajome, złote oczy, po czym wycofała się kilka kroków. Kilka minut po niej, w uliczkę wbiegła Angelina wraz z żniwiarzem, którzy także z szokiem spoglądali na ciało dziewczynki.

  -Mój Boże- kobieta dłonią zakryła usta przez szok.-To o tym mówił Ciel

  -Musimy szybko do niego iść- powiedziała zdeterminowana, odwracając się od makabrycznego widoku. Nie dała po sobie tego poznać, jednakże jej ciało było całe roztrzęsione, a serce waliło, jakby chciało wyskoczyć z jej klatki piersiowej.

  -Masz racje- Madame szybkim krokiem zaczęła zmierzać ku ruchliwej ulicy.-My pójdziemy pieszo, a Grell odprowadzi powóz. Stąd do posiadłości nie jest daleko, zaledwie dwie ulice, a musimy trochę porozmawiać- rozkazała surowo. Mężczyzna posłusznie poszedł po powóz, a obydwie kobiety skierowały się na chodnik.

  -O czym Madame chce pomówić?- niebiesko oka zapytała natychmiast.

  -O tym, co tam widziałam- kobieta nagle posmutniała.-Pamiętasz, jak Ciel wspomniał o rehabilitacji?

   Dziewczyna w odpowiedzi kiwnęła twierdząco głową.

   -Miałam drobny wypadek rok temu. Ale nie bez powodu, to przeze mnie.- na chwilę przerwała i nieśmiało zachichotała.-Rety, nie mam pojęcia, od czego powinnam zacząć

  -Niech Madame z siebie to wyrzuci- Tu powiedziała, jakby było to oczywiste.

  -W takim razie- przymknęła oczy i nabrała dużo powietrza w płuca.-Nie bez powodu Grell, mimo ataku na mnie, wciąż ze mną trzyma. Razem- przerwała na chwilę, zalewając się rumieńcem.-Razem mordowaliśmy prostytutki

  -O-Oh- dziewczyna ze zdziwienia prawie potknęła się o własne nogi, kiedy szły.-Czyli Madame wie, czym--

  -Tak, wiem, czym jest Grell, czym jest Sebastian i nawet wiem, czym jesteś Ty- odpowiedziała lekko wystraszona, jednak zaraz opanowała się widząc uspokajające spojrzenie dziewczyny.-Wtedy, jak Ciel dowiedział się, że to ja jestem mordercą, zawiódł się, ale to nie on mnie skazał na rehabilitację- przerwała na chwilę, spoglądając na spódnice swojej czerwonej sukni.-To był Grell

  -Chwila moment- niebiesko oka pomalowała swoje skronie.-Skoro byliście w zmowie, dlaczego Grell Cię zranił? Czy to nie jest w porządku?- przechyliła głowę w bok przez niezrozumienie.

  -Niby tak powinno być, jednak on powiedział, że go zawiodłam. Zawiodłam go tym, że nie potrafiłam zabić Ciel'a- przyznała się przez Ru, która z niedowierzaniem spoglądała w piwne oczy kobiety.-Wiem, okropna ze mnie ciotka!- Angelina schowała twarz w swoich dłoniach.

  -Jak to, okropna?- dziewczyna zapytała, skręcając w ulicę, gdzie mieszka trzynastolatek.-Madame go nie zabiła, więc jest Pani dobrą ciotką. Nie rozumiem tego toku myślenia

  -Dobra ciotka?

  -Tak- błogo uśmiechnęła się do rudowłosej.-Opuszczając sztylet przed swoim siostrzeńcem, Madame udowodniła, że jest dobrą krewną. A Ciel, przyjmując Panią pod swój dach pokazał, że przebacza- szczerze uśmiechnęła się do niej, wywołując u kobiety szczęście.

  -Jak ja w ogóle mogłam na niego podnieść rękę?- śmiejąc się z własnej głupoty, złapała się za czoło.-Proszę, mów do mnie po imieniu, bo wiem, że jesteś ode mnie jednak dużo starsza- przyznała, głaszcząc dziewczynę po jej włosach.

  -Bystra z Ciebie osoba- zakładając dłonie na biodra, Ruca przyznała to kobiecie. Przez rozmowę prawie przeoczyły posiadłość szlachcica, tak więc cofając się kilka kroków do tyłu, weszły przez otwartą bramę.-Hm, Grell już jest- stwierdziła, wytężając swój wzrok na stojącego w drzwiach żniwiarza.

  -Czeka na nas?- kobieta zdziwiła się.-Zawsze powinien rzucić się w stronę drzwi, a stoi, jak słup- zmarszczyła swoje brwi, podchodząc bliżej mężczyzny.-Dlaczego nie wchodzisz?

  -Już tam byłem, ale jak Sebastianek mnie zobaczył, to kazał wyjść- przyznał smutny, wbijając spojrzenie w jedno z okien posiadłości.-A ja tylko chciałem mu dać buziaka na powitanie

  -Czyli my możemy wejść- rozbawiona niebiesko oka uchyliła drzwi rezydencji, ukradkiem zaglądając do środka. Nikogo nie widząc na korytarzu, weszła do holu.-Madame, idź do Ciel'a- poprosiła z cwaniackim uśmiechem, kiedy zobaczyła dobrze jej znaną sylwetkę, kręcącą się po kuchni.

  -Nie idziesz ze mną?- zapytała zdziwioną, jednak kiedy spojrzała tam, gdzie Ru wskazała palcem, natychmiast zrozumiała.-Leć!

  -Nie krzycz tak- zachichotała, udając się do wybranego pomieszczenia. Po cichu, chowając się za wysokimi blatami zmierzała do odzianego w czarny frak mężczyzny. Widać było po jego minie, że wcześniej miał do czynienia ze żniwiarzem. Szybko wyskoczyła zza jednej lady i przyległa do kamerdynera całym swoim ciałem, śmiejąc się.-Kelner, poproszę ciasto czekoladowe z porzeczką- rozbawiona spoglądała na zdziwioną twarz bruneta, który nie wiedział, co właśnie się stało. Dopiero po paru sekundach załapał całą sytuację.

  -Oczywiście. A czy ma być w nim mus truskawkowy?- cwaniacko uśmiechnął się, odstawiając trzymany czajnik i tą samą dłonią pogłaskał dziewczynę po jej kolorowych włosach, aby później objąć Ru.-Wcześnie przyszliście- stwierdził po czułym przywitaniu się.

  -A to źle?- niebiesko oka zapytała, nadymając swoje poliki.

  -Nie, skądże. Sądziłem raczej, że się spóźnicie. W końcu Panicz wysłał was na zakupy- demon uniósł brwi.-Sklepy są pozamykane? Jakieś święto?

  -Nie, to coś innego- dziewczyna po przypomnieniu sobie makabrycznego widoku otrząsnęła się.-Robisz herbatę?- zapytała.

  -Ruca, nie zmieniaj tematu, proszę- surowo spojrzał na jej drobną osobę i ponownie złapał za czajnik.

  -Powiem, jak będziemy wszyscy razem. Ciel też musi o tym wiedzieć- oznajmiła, lecz widziała, że ta odpowiedź też nie zadowoliła bruneta.-Jak na teraz, mogę Ci powiedzieć, że jest to związane z waszą sprawą

  -Znalazłaś jakieś poszlaki?- dociekliwie wypytywał, jednak ona cały czas milczała.-Mówiłem, abyś nie plątała się w tę sprawę, to nie jest nic dla Ciebie- panicznie uświadomił to dziewczynie.

  -Kiedy ja to znalazłam przypadkiem! Nic nie poradzę, zrozum! Raczej pamiętam, co mi powiedziałeś, więc nawet nie myślałam o złamaniu Twojego zakazu- jej oddech przyspieszył, a skóra pobladła przez wszystkie emocje.

  -Dobrze, zrobię herbatę i wszystko nam opiszesz- już nie naciskając, demon odpuścił dalszego przesłuchania. Nie chciał znowu pokłócić się z niebiesko oką, jednak tak, jak wtedy, nieświadomie to zaczął.-Idź na górę, zaraz przyjdę

   Nic nie dodając, dziewczyna wyszła z kuchni widząc, że lokaj zrozumiał. Lekko uśmiechnęła się pod nosem, gdy usłyszała jego ton głosu. Chciało jej się śmiać, przez całą tę sytuację. Panika tak dojrzałego demona spowodowana jedną, małą osobą śmieszyła ją tam bardzo, że ledwo mogła to wytrzymać. Dając spokój wydarzeniom sprzed chwili, Ru weszła na samą górę oraz jednym ruchem otworzyła drzwi do salonu. Uśmiechem przywitała się z trzynastolatkiem, który już zdarzył zamienić kilka słów z Madame, na temat tego, co widział on, a ona. Jego zamyślona i jednocześnie zmartwiona twarz skierowała się w stronę niebiesko okiej, która w tamtym momencie zajęła drugi fotel. Zdjęła swoje rękawiczki, a torbę położyła tuż obok jej nóg.

  -I jak tam, Ciel? Po co nas wezwałeś?- zapytała rozpromieniona przez widok małego szlachcica.

  -Jednak potrzebuję waszej pomocy- przyznał, opuszczając swoją głowę.-Wraz z Sebastianem ścigamy zabójcę, lecz za każdym razem, jak jesteśmy już na jego tropie, przepada on jak kamień w wodzie- odpowiedział kompletnie zrezygnowany.-Jednak jest jedna rzecz, która łączy wszystkie te zabójstwa

  -Z dzieci jest spuszczana krew- dziewczyna nie wytrzymała i powiedziała na głos to, co myślała. Automatycznie zakryła swoje usta.

  -Skąd to wiesz?- szaro włosy szybko spojrzał na Ru, tym razem wyraźnie zainteresowany jej osobą. Wszyscy siedzieli w ciszy przez kilka minut, dopóki drzwi pokoju dziennego nie otworzyły się. Przez nie wszedł kamerdyner z tacą, na której była herbata. Odłożył wszystko oraz stanął obok swojego pana.-Może teraz nas oświecisz, jak już jesteśmy tu wszyscy?

  -Byłam w księgarni- zaczęła po cichu. Czując na sobie spojrzenie wszystkich obecnych, przełknęła ślinę.-Rozmawiałam z pracującym tam chłopakiem, polecił mi książkę i chciałam już ją kupić, kiedy za oknem biegł zamaskowany mężczyzna. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie jego płaszcz, cały drżał. Pobiegłam za nim natychmiast i w jednej uliczce udało mi się go znaleźć, tylko nie samego- na chwilę zamknęła oczy, przypominając sobie okropny widok krwi.-Dosłownie dziecku oderwał głowę i rzucił mi pod stopy, a krew zebrał w szklaną butelkę, później uciekł, nie wiem jak- przetarła czoło, aby jakkolwiek wymazać ze swojej pamięci ten moment. Spodziewała się bestialstwa, jednak nie aż takiego.

  -Pamiętasz jakiekolwiek cechy tego mężczyzny? Może coś Ci nie umknęło?- trzynastolatek dopytywał, nie pozwalając się skupić dziewczynie.

  -Miał złote oczy, tyle pamiętam- spojrzała na Ciel'a.-I był wysoki. Mniej więcej taki, jak Sebastian, może trochę wyższy

  -Dużo jest takich osób, jednak nie aż tak silnych. Nie mamy do czynienia z człowiekiem- szlachcic zamyślił się na chwilę.-Możliwe, że to demon- rzucił po połączeniu wskazówek. Wydawałoby się, że przez chwilę wpadł na dobry pomysł, jednak chwilę po tym jego twarz ponownie przybrała maskę obojętności.-Wszystko opracuję na rano

  -Dlaczego dopiero na rano? Nie można teraz?- Ruca zaniepokoiła się.

  -Muszę dokładnie pomyśleć nad tym, co zrobimy. Daj mi czas- machnął do niebiesko okiej dłonią, aby się uspokoiła.-Te informacje są wręcz złotem, nie to samo, co Scotland Yard

  -Oh cieszę się, że jestem w końcu przydatna- Ruca ironicznie odparła przywracając oczami, wywołując chichot u lokaja.

  -Zawsze byłaś przydatna, tylko nieraz jesteś- Ciel na chwilę zamyślał się.-Nieznośna

  -Idę do pokoju- nagle poderwała się z fotela, zabierając torbę.-Jestem znużona, prześpię się- poinformowała, niedbale machając dłonią.

  -Ale jest dopiero wpół do dwudziestej, nie uda--

  -Ciel, pozwól jej iść. Miała ciężkie noce przez ten czas- Madame natychmiast zareagowała, powstrzymując swojego siostrzeńca. Na szczęście chłopiec zrozumiał i z pokorą pozwolił jej odejść.-Wypocznij, słonko

***

   Kiedy Veruca zaszła do swojego pokoju, natychmiast z szuflady obok drzwi wydobyła do połowy wypalone świece. Tworząc mały płomień w dłoni, podpaliła trzy knoty, a całe świeczki włożyła do srebrnego świecznika. Zaraz po tym zrzuciła z siebie ciężką suknię, a z torby wydobyła nowo nabytą książkę. Wygodnie układając się na łóżku, lustrowała wzrokiem ledwo co wyrobioną, czerwoną okładkę. Nie zdążyła jej jednak nawet otworzyć, ponieważ drzwi do jej pokoju otworzyły się pierwsze. Zdziwiona spojrzała na nie, aby dowiedzieć się, kto zakłóca jej spokój. Natychmiast uśmiechnęła się, jak zobaczyła kamerdynera. Tylko nie wiedziała, po co mu nożyczki. Uważnie przyglądała się, jak zamyka za sobą drzwi i chwilę po tym siada na jej łóżku.

  -Nie planujesz mnie zabić, prawda?- dziewczyna wolała upewnić się, zanim lokaj zacznie cokolwiek robić. Ten natomiast zaśmiał się cicho.

  -Nie, nie planuję. Chciałaś, abym skrócił Twoje włosy- przypomniał niebiesko okiej jej zamiary, a zaraz została przez to oświecona.-A skoro wiedziałem, że i tak jeszcze nie śpisz, to będziemy mieć to z głowy

  -Masz rację, kompletnie zapomniałam- śmiejąc się, stuknęła palcem swoje czoło. Momentalnie wstała z łóżka oraz stanęła prosto obok demona.-No to co, do roboty

  -Najpierw muszę je przeczesać, nie pędź tak- brunet z uśmiechem na twarzy poszedł do łazienki po grzebień. Szperając w szafkach, finalnie znalazł owy przedmiot, po dobrych dziesięciu minutach.-Musisz stać prosto i się nie ruszać. Inaczej zetnę je krzywo- poinformował dziewczynę, zaczynając czesać jej włosy.

  -Jasne, jasne- bąknęła pod nosem, nawet nie drgając.-Tylko nie obetnij mi uszu- zaśmiała się.
 
  -Nie bój się, nie zetnę Ci ich aż tak krótko- pokręcił głową również śmiejąc się.

   Czuła, jak lokaj delikatnie przeczesuje pasma jej długich włosów. Lubiła to uczucie, odprężało ją to, jak nic innego. Przez to wszystko, co przeżyła, zaczęła z lekka nienawidzić swoje długie włosy, szczególnie miała ich dość, kiedy ten młody szatyn zaczął się na nie patrzeć, jak na coś nie z tej ziemi. Kłamiąc, że mu się podobają tylko pogorszył sprawę i chciała je jakoś ukryć. Lecz kiedy będą krótsze, bez problemu będzie mogła ukryć je pod kapeluszem i nikt nie spojrzy w jej stronę. Nie lubiła być w centrum uwagi. Słysząc zgrzyt ocierających się o siebie ostrzy nożyczek, natychmiastowo powróciła na ziemię. Niepewnie odwróciła się w stronę mężczyzny, który skończył ją czesać.

  -Już obciąłeś?- zapytała niepewnie.

  -Nie, dopiero zaczynam- uśmiechnął się do Ru, odwracając jej głowę tak, aby miał przed sobą tylko włosy dziewczyny.-Ile mam Ci ich ściąć?

  -Do pasa, może krócej- powiedziała od niechcenia. Czuła, jak lokaj nożyczkami mierzy, gdzie może ciąć, a kiedy doszedł do jej dołeczków na plecach, złapała za jego rękę.-Tutaj możesz uciąć

  -Dobrze- ostatni raz je przeczesując, złapał wszystkie włosy w garść i przyłożył ostrza do wyznaczonego miejsca.-Jesteś pewna? Nie będzie Ci ich szkoda?- na wszelki wypadek zapytał ponownie.

  -Po prostu je utnij!- wywróciła oczami oraz chwilę później poczuła, jak ciężar z jej głowy znika. Wstrzymując powietrze, spojrzała pod swoje stopy, a tam napotkała połowę swoich włosów.-Zrobiłeś to

  -Jeszcze nie skończyłem, nie ruszaj się- rozkazał bardzo skupiony na cieniowaniu końcówek. Po skończonej pracy, z podłogi podniósł długi ogon czarno-białych włosów i pokazał go dziewczynie.-Tyle się ich pozbyłaś

  -No w końcu!- szybko pobiegła do jeszcze oświetlonej przez zachodzące słońce łazienki i obejrzała się w lustrze. Rozpromieniona podeszła do bruneta i z wdzięcznością objęła go.-Nawet nie wiesz, jaką przysługę mi zrobiłeś- zachichotała.-Już je wyrzuciłeś?- zaczęła rozglądać się po pokoju w poszukiwaniu utraconych włosów.

  -A chciałaś je sobie zostawić?- zaśmiał się szczerze.

  -W życiu- dziewczynę przeszły niemałe dreszcze.-I co, teraz Ci się też podobam?- cwaniacko uśmiechając się palce wplotła w swoją nową fryzurę.

  -W każdej fryzurze wyglądasz świetnie- demon podszedł do niej i delikatnie ucałował czoło niebiesko okiej.-Życzysz sobie jeszcze czegoś?

  -Tak- Ruca złapała za jego dłoń oraz stanowczo, acz delikatnie pociągnęła go za sobą na łóżko, aby usiadł. Sama także wskoczyła na poduszki i złapała nową książkę, którą zaraz podałaś lokajowi.-Poczytaj mi- uśmiechnęła się delikatnie.

  -Kupiłaś ją?- Sebastian ze zdziwieniem zlustrował tytuł powieści.

  -Jeszcze nie widziałam jej u Ciel'a w bibliotece, więc ją kupiłam. Poza tym ten chłopak mi ją polecił- odpowiedziała niewinnie.

  -Chłopak?- jeszcze bardziej się zdziwił.

  -Jesteś zazdrosny?- zaśmiała się, spoglądając na kamerdynera, który odwrócił głowę w stronę ściany.-Jesteś zazdrosny!

  -Możemy już zacząć?- niezgrabnie ominął temat, otwierając książkę na półkę pierwszej stronie. Dziewczyna uniemożliwiła mu dalsze analizowanie powieści przez nagły, figlarny pocałunek.

  -W życiu bym Cię nie zamieniła na nikogo innego, głupku- zachichotała, spoglądając na zdziwionego kamerdynera. Opierając się o jego tors, ukradkiem spoglądała w powieść.-Czytaj- rzuciła, słysząc jak brunet się śmieje.

***

   Niebiesko oka spała, tak dobrze, jak nigdy. Nawet sama obudziła się rankiem. Jednak kiedy otworzyła oczy, nie przytulała do siebie ramienia demona, a nowo zakupioną książkę. Z grymasem złości odniosła się do siadu, przecierając oczy. W chwili przypomniała sobie, że chłopiec miał opracować plan działania, więc od razu udała się do salonu. Kiedy tam dotarła, zastała zamyślonego chłopca, który spoglądał na brązowe ubrania złożone przed nim.

  -Już wiesz, co mamy robić?- Ruca zapytała wytrącając trzynastolatka z myślenia.

  -Tak. Jesteś do tego potrzeb-- gdy na nią spojrzał, z szoku aż wstrzymał powietrze.-Co Ci się stało z włosami?

  -Obcięłam, nie widać?- zapytała, układając usta w dzióbek.

  -W sumie, to może się przydać- przyłożył palce do podbródka, dokładniej lustrując ją wzrokiem.-Jesteś potrzebna

  -Niby do czego?

  -Będziesz przynętą- powiedział od razu, zbijając dziewczynę z tropu.

  -I Ty myślisz, że się na to zgodzę?- zaśmiała się ironicznie, krzyżując przed sobą ramiona.

***

  -Nie wierzę, że się zgodziłam- powiedziała do siebie zrezygnowana, ubrana w typowy, mieszczański strój.-I że niby mam się zachowywać, jak dziecko?!
 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top