23
-M-Madame Red? Co Ty tutaj robisz?- granatowooki niepewnie podszedł bliżej kobiety.-Nie powinnaś być jeszcze na rehabilitacji w Stanach?
-Chciałam przyjechać na wakacje do mojego ślicznego siostrzeńca, więc raz dwa zebrałam swoje rzeczy i jestem- czerwono włosa podniosła się z fotela oraz zamknęła szlachcica w żelaznym uścisku.-No wiesz, nie ugościć swojej ciotki po prawie roku rozłąki, gdzie Ty masz maniery!- udawała oburzoną, lecz kiedy chłopiec miał już się odezwać, zignorowała go i podeszła do jego lokaja.-Ciebie też witam, Sebastianie, jeszcze większe ciacho niż rok temu- znacząco poruszyła brwiami, klepiąc mężczyznę w plecy.
-Mnie też jest bardzo miło widzieć Madame- skłonił się sztywno przez nagły dotyk kobiety, tym samym ukazując niebieskooką stojąca za nim.
-A to kto?- spojrzała na zdezorientowaną dziewczynę, która uważnie przyglądała się krótkim włosom kobiety.
-To Veruca Anastazja Vladimira Tepes- brunet wyprzedził niebieskooką, wskazując na nią dłonią.-Jest bliską znajomą Panicza i pomaga w sprawach podziemia
-Jeny, Ciel, zerwałeś zaręczyny z Lizzy, że wprowadzasz nowe panny?- rudowłosa uśmiechnęła się cwaniacko, szturchając młodzieńca w ramię.-W dodatku jaka śliczna!
-C-Co?!- twarz chłopca, przez zakłopotanie oblała się mocną czerwienią.-Wciąż jestem zaręczony z Lizzy, a ona jest już zajęta! C-chyba- palcem wskazał na jeszcze bardziej zdezorientowaną dziewczynę.
-Jestem zajęta?- sama pokazała na siebie, pytając kamerdynera, który zakrywając swoje usta dłonią, ledwo dusząc w sobie śmiech.
-Zostawmy ten temat, proszę, ciociu i chodźmy usiąść. Chyba zgłodniałaś przez czekanie na nas- szlachcic potarł swoje czoło w geście zmęczenia.-Sebastian pójdzie zrobić obiad, zjemy w salonie- stanowczo spojrzał na swojego lokaja, który w jednej chwili przestał się śmiać.
-Oczywiście, Paniczu- oddał ukłon oraz zaczął kierować się w stronę wyjścia z pokoju. Niebieskooka także chciała z nim iść, jednak on stanowczo zagrodził jej drogę dłonią.-Panienka powinna zostać z Paniczem i Madame, pójdę przygotować posiłek- puścił jej oczko, a ta rozumiejąc, odwróciła się do chłopca.
-Wystarczy Veruca- wyciągnęła dłoń do czerwonowłosej kobiety, szeroko przy tym uśmiechając się.-I nie jestem zajęta, nie wiem Ciel, o co Ci chodziło. Przecież nic nie robię- tym właśnie zdaniem dobiła młodzieńca, który z rozczarowania, zaczął przecierać swoje skronie, a jego ciotka zakryła usta dłonią.-No co?
-Chodziło mi o to, że jesteś z Sebastianem, dziewczyno! Ja rozumiem, że Cię wychowali pod kloszem, no ale bez przesady- zupełnie bezradny szlachcic opuścił swoje ręce wzdłuż ciała i z szeroko otwartymi oczami, przyglądał się rozbawionej twarzy dziewczyny.
-Nabijam się- wrednie zarechotała, przykładając dłoń do policzka.-Dobrze wiem, co to zn--
-Nie żartuj, że upolowałaś takie ciacho!- starsza kobieta przerwała wypowiedź kolorowo włosej i zaczęła nią trząść z niedowierzania. Jeszcze przez kilka sekund spoglądała na nią z szeroko otwartymi oczami, po czym przyciągnęła zdziwioną niebieskooką do siebie.-Dziewczyno, jestem z Ciebie taka dumna! Do tej pory nie widziałam, aby komuś uległ, a tu proszę. Tylko dlaczego mówicie do siebie formalnie?- czerwonooka przekrzywiła głowę w bok.
-Ah to, to tylko przed innymi osobami, dla bezpieczeństwa- machnęła dłonią.
-Hej, hej- kobieta z cwaniackim uśmiechem odwróciła się razem z Ru plecami do Ciel'a i przykładając dłoń do ust, przybliżyła się do dziewczyny.-A robiliście już to?
-S-Słucham?!- z zaczerwienionymi policzkami, Veruca nagle odsunęła się od ciotki szlachcica.
-No weź, mi możesz wszystko powiedzieć! Poza tym potrzebuję Twoich relacji, bo nie wiem, czy mogę być zazdrosna- rudowłosa uśmiechnęła się jeszcze szerzej, tym samym wprowadzając w zakłopotanie także chłopca, który wszystko usłyszał.
-Wystarczy już tego! Za grosz wstydu- granatowooki szybko opadł na ciemny fotel.-Też proszę, usiądźcie
-Pewnie chcecie porozmawiać na osobności, nie będę wam przeszkadzać- dziewczyna uśmiechnęła się szeroko oraz z palcami splecionymi za plecami, zaczęła kroczyć w stronę wyjścia.
-Nie musisz przecież wychodzić, nie zawad--
-Nie, nie, zadbam o siebie. Pójdę do swojego pokoju, albo poprzeszkadzać Sebastianowi, nie martw się- zaśmiała się krótko.-Przyjdę później- błyskawicznie opuściła pokój.
Wymykając się do holu posiadłości, minęła bordowo włosą pokojówkę, która szła w stronę wyjścia do ogrodu. Ruca wydusiła z siebie ciche przywitanie i popędziła do skrzydła dla służby, konkretnie do kuchni. Rozglądając się po szarych przejściach, nie zwalniała kroku nawet, jak mijała resztę służby. Złapała się za ciemną futrynę przy wejściu do kuchni i zajrzała, ale nikogo tam nie zastała. Dokładnie obejrzała wnętrze pomieszczenia oraz jedyne, co jej się rzuciło w oczy, to poruszająca się pokrywka od garnka stojącego na piecyku, kamerdyner musiał po coś pilnie wyjść. Dla pewności skierowała się do drzwi na końcu korytarza, żeby sprawdzić, czy tam go nie ma. Trochę szybciej podeszła do nich i zapukała w ciemne drewno, lecz nie uzyskała żadnej odpowiedzi. Cmoknęła pod nosem, łapiąc klamkę.
-Sebastian?- lekko uchyliła drzwi, rozglądając się po wnętrzu, jednak także zastała pustkę.-No i gdzie on polazł?-Weszła całkowicie do sypialni demona oraz korzystając z okazji, przyjrzała się wszystkiemu z bliska.
Metalowe łóżko stało, jak świeżo kupione, tak samo mały dywanik obok niego, jedynie biurko było lekko poobdzierane na obrzeżach, ale to wszystko, co zdołała wyłapać. Jeszcze chwilę przyglądała się obiektom w środku, aż jej wzrok spoczął na ogromnej, ciemnej szafie, z której wydawały się dziwne dźwięki. Przypominając sobie, co tam naprawdę jest, obejrzała się za siebie, czy nikt nie idzie i zamknęła po cichu drzwi, a sekundę później, z lekkim uśmiechem podeszła do miauczącego mebla. Klękając, otworzyła jedno z drzwi szafy, a na jej kolana upadł szary, puchaty kot, zaraz po nim trzy następne. Nie mogąc się powstrzymać, niebieskooka wydała z siebie pisk zachwycenia małymi stworzonkami i dokładnie głaszcząc jedną, puchatą kulkę, przytulała do siebie drugą. Po pierwszym zachwycie, postanowiła zajrzeć głębiej do szafy, a tam, między butami lokaja i jego frakami, drzemało ostatnie dziesięć kociąt. Dziewczyna nie chcąc ich budzić, delikatnie drapała je po grzbietach, ale i tak parę z nich wyrwało się z całodniowego snu. Dwie, białe kulki wyszły z wnętrza mebla oraz lekko drapiąc kremową suknię Ru, przeciągnęły się głośno przy tym mrucząc. Przez kolejną salwę słodkości, dziewczyna zaśmiała się na głos, trzymając się za swoje policzki i uważnie obserwowała, jak kociaki liżą swoje łapki. Nigdy w swoim długim życiu nie była otoczona przez tyle słodyczy na raz, na dodatek one same chętnie przytulały się do niej, kompletnie zadowalając niebieskooką. Nie zwracając uwagi na nic, zajęła się maluchami.
***
Delikatne promienie słońca wpadały do kuchni przez małe okienko, tuż przy ziemi i padające idealnie na spore blaty. Zaraz zakłócając dźwięk kołaczącej pokrywki, do pomieszczenia wpadł czarnowłosy lokaj z ziołami w dłoniach, jedynym, brakującym składnikiem do dania. Prędko doprawił gotujące się jedzenie, oraz prawie w tym samym czasie wyjął z szafki obok pieca potrzebne naczynia i sztućce. Zupełnie zamroczony swoją pracą nie słyszał kompletnie nic, jedynie własne uderzanie chochlą o garnek, kiedy nakładał obiad dla szlachcica i Madame. Szczerze zdziwiony był, jak zobaczył rudowłosą, według niego ona już dawno nie żyła przez wydarzenia z przeszłości, ale grubo mylił się. Teraz kobieta, dawniej zidentyfikowana jako Kuba Rozpruwacz , rozmawiała z jego Panem oraz Ru w najlepsze. Z grymasem niezadowolenia zakończył przygotowania do obiadu i układając wszystko na wózku, wyszedł z parnej kuchni, kierując się w stronę salonu. Nakładając na swoją twarz maskę obojętności, zapukał do drzwi, nie do końca wiedząc, co ma zrobić, aby zabrać stamtąd niebieskooką, skoro nic nie jada, a Madame nie ma o tym pojęcia. Wytrącony z myśli cichym pozwoleniem, demon otworzył ogromne wrota salonu.
-Proszę wybaczyć moją zwłokę, obiad gotowy- brunet skłonił się lekko i zdziwiony brakiem obecności Ru'ki w pomieszczeniu chciał już się odezwać, lecz chłopiec był pierwszy.
-Mówiła, że idzie do Ciebie, do kuchni, albo siedzi w swoim pokoju- granatowooki powiedział wszystko zgodnie z prawdą, odrywając się na chwilę od rozmowy z ciotką.-Ale skoro nie przyszła z Tobą, jest u siebie
-Ma Panicz rację- cicho przyznał oraz wszystko zdejmując z wózka, położył dania przed arystokracją.-Życzę smacznego i proszę mi teraz wybaczyć, ale udam się do Panienki Veru'ki- demon pokłonił się.
-Leć do niej, tygrysie!- starsza kobieta uderzyła lokaja w plecy, kiedy ten akurat odwrócił się do niej tyłem.
Czego mógł on się spodziewać po Angelinie? Z krzywym uśmiechem prędko wyszedł z pomieszczenia, ruszając do pokoju niebieskookiej, znajdującego się niedaleko salonu. Spokojnie szedł w wyznaczone miejsce, mijając zadbane kwiaty i spore obrazy. Jeszcze dobrze nie stając w miejscu, zapukał do drzwi, nie uzyskując żadnej odpowiedzi, co uznał za zgodę, aby wejść, jednak zastał pustkę. Marszcząc brwi z zaniepokojenia podszedł do łazienki, której wejście było lekko uchylone z nadzieją, że dziewczyna znajduje się właśnie tam, ale i łazienka była pusta. Jego serce zaczęło niespokojnie drżeć, a w głowie rodziły się czarne scenariusze, związane z uprowadzeniem jej przez Faustusa, lecz prędko je odganiając wyszedł z sypialni Ru oraz skierował się do ogrodu. Dosłownie wypadając przez drzwi na zewnątrz udał się do szklarni, gdzie aktualnie je przebywał blond włosy ogrodnik.
-Finny, nie widziałeś tutaj Panienki Veru'ki? Gdzieś się zapodziała- zapytał tak twardo, że nastolatka przeszły ciarki.
-O-Ostatnio widziałem Panienkę, jak szła do kuchni, ale raczej nie wychodziła na zewnątrz- wydusił z siebie, a zielone oczy wbił w swoje palce.-Powinien Pan poszukać w posiadłości
-Rozumiem- rzucił szybko i odwrócił się plecami do blondyna.-Dla pewności, porozglądaj się tutaj- niespokojnie ruszył z powrotem do środka budynku.
Najpierw skierował się do każdego pokoju gościnnego, istniała możliwość, że przez nieuwagę niebieskookiej, zajęła inne pomieszczenie, ale nie było jej w żadnym z nich, łącznie jeszcze raz sprawdzając jej sypialnię. Żadnych poszlak także nie było w bawialni, czy w salonie, ani na sali balowej, co doprowadziło kamerdynera do lekkiej paniki. Burzliwie zszedł do swojego pokoju, szepcząc coś pod nosem, omijając kuchnię, która była sprzątana przez pokojówkę. Bordowo włosa krótko przyjrzała się poddenerwowanemu lokajowi, ale zaraz wróciła do swoich obowiązków, żeby nie narazić się na jego gniew. Zaraz miał zapadać zmrok, a ona według przypuszczeń bruneta, błąkała się poza posiadłością, zupełnie sama. Z hukiem otworzył drzwi do swojej sypialni, ale zaraz się uspokoił, kiedy na podłodze zobaczył Ru, bawiącą się z kotami w najlepsze. Szybko przerwała swoje zajęcie i spojrzała na zaskoczoną twarz demona, odkładając czarnego kociaka.
-J-Ja Ci wszystko wytłumaczę- głupio zaśmiała się i bardziej odwróciła w stronę mężczyzny, który natychmiast uklęknął i mocno objął zdziwioną dziewczynę.
-Głupia, szukałem Cię wszędzie, myślałem, że znowu coś głupiego wpadło Ci do głowy- w sekundzie uspokoił się, gdy poczuł dotyk niebieskookiej.-A Ty bawiłaś się cały czas z nimi? Mogłaś mi chociaż powiedzieć
-Jak, skoro nigdzie nie mogłam Cie znaleźć. Byłam w kuchni, a Ciebie gdzieś wyniosło- nadęła poliki i odsunęła od siebie lekko lokaja.-I teraz to ma być moja wina i to ja się włóczę, tak?- pokwitowała jego zachowanie śmiechem oraz z powrotem wzięła czarnego kota na ręce.-Nie mogłam ich tak zostawić samych, potrzebowali mnie- zasłoniła się rozleniwionym zwierzakiem do nosa, rozbawiając tym kamerdynera.
-Chyba niepotrzebnie zamartwiałem sobie głowę- także spojrzał na ciemną kuleczkę, gładząc ją po łebku.-Teraz już wiem, gdzie muszę Cię szukać
-No przepraszam bardzo- zaśmiała się, ale chwilę później spoważniała.-Hej, kim jest ta kobieta? Tak dokładnie
-Madame?- zapytał krótko, a w odpowiedzi uzyskał kiwanie głową na tak.-Jej prawdziwe imię to Angelina Dalles, ale jest nazywana Madame Red, ze względu na wygląd. Mordowała prostytutki rok temu, przez co myślałem, że już nie żyje, ale myliłem się- wzruszył ramionami, wciąż głaszcząc kota.
-Fajna z niej babka- stwierdziła, ignorując ostatnie zdanie demona, również czując, jak jego dłoń spoczywa na jej palcach, posmutniała.-A Ty? Skąd to wiesz, że mnie kochasz? Raczej wmawiano mi, że demony, wiesz- spuściła wzrok na podłogę, czując się nieswojo.
-Dokończ
-Że demony nic nie czują, że umieją tylko kusić- zaraz skarciła siebie za to, co przeszło jej przez gardło.
-Masz rację, ale to nie z ich winy i każdy ma uczucia ukryte gdzieś wewnątrz siebie- zastanowił się chwilę, ale nie był na nią zły.-Muszą być zimne i bezuczuciowe, aby swobodnie odebrać duszę człowiekowi
-Ale Ty taki nie jesteś?- znowu zapytała lekko roztrzęsionym głosem.-Ty mnie nie kusisz, ani nie chcesz zostawić samej po czasie, prawda?- bardziej skuliła się, przyciągając do swojej klatki piersiowej przysypiającego zwierzaka.
-Znowu się powtarzasz, oczywiście że Cię nie opuszczę, obiecałem- potwierdził, ale widząc niepewność niebieskookiej, cicho westchnął.-Kiedy dowiedziałem się, że uprowadził Cię Faustus, wpadłem w szał. Najpierw chciałem rozerwać na pół Grella, za to, że nie był z Tobą przez cały czas, a później tego pajęczaka. Nie miałem pojęcia, co działo się wewnątrz mnie, co mną kierowało- zatrzymał się na chwilę i uniósł delikatnie podbródek Ru, od razu łapiąc z nią kontakt wzrokowy.-Ale teraz już wiem, dlaczego po Ciebie popędziłem
-Chyba nie kłamiesz- posłała mu ciepły uśmiech po chwili ciszy.
-Ja?- teatralnie położył rękę na swojej klatce piersiowej.-Nie śmiałbym Cię nigdy okłamać- przyłożył swoje dłonie do polików dziewczyny oraz delikatnie, acz namiętnie ucałował wargi ukochanej. Zamroczona pocałunkiem Ruca nie zwracała uwagi na kota, który ciągnął za jej włosy. Kamerdyner powolnie przerwał pieszczotę i cwaniacko uśmiechnął się.-A to potraktuj jako dowód mojej wierności
-Raczej mnie przekonałeś- z lekkim rumieńcem i uśmiechem objęła lokaja, nie zamierzając go puścić. On szczęśliwy, odwzajemnił uścisk, ale nie cieszyli się tym długo, ponieważ do pokoju, bez żadnego pukania, wkroczyła służka w okularach i widząc zaistniałą sytuację, zesztywniała.-M-Mey! Puka się!- zaskoczona niebieskooka szybko odskoczyła od mężczyzny.
-Ja przepraszam, przepraszam, przepraszam! N-Nie miałam pojęcia, że Panienka i Pan!- bordowo włosa zaczęła wymachiwać rękoma we wszystkie strony z zakłopotania, a z jej nosa poleciała strużka krwi.-P-Panicz wzywał, a Pan Sebastian nie słyszał dzwonka i-i kazano mi zawołać!- wybraniała się zawzięcie, co po dłuższej chwili, niebieskooka pokwitowała śmiechem.
-Idź wytrzyj nos- wskazała na zakrwawioną twarz służki.-Zaraz przyjdziemy, spokojnie- oznajmiła, na co kobieta wyszła prędko z pomieszczenia, a Ru odwróciła się z założonymi rękoma na biodrach do rozbawionego lokaja.-Pomóż mi je pozbierać i chodź
Nie musiała czekać na odpowiedź, demon zaraz zaczął układać koty w szafie, zostawiając lekko uchylone drzwi, aby nie podusiły się. Po skończonej pracy wstał oraz podał dziewczynie ramię, aby poszła razem z nim.
-Mówiłaś, że jak wrócimy, będziesz chciała ściąć włosy, czy jest to nadal aktualne?- Sebastian zapytał po nagłym oświeceniu.
-Nie będę ich od razu ścinać. Wstrzymaj się jeszcze- nadęła poliki przez niecierpliwość bruneta.-Poza tym muszę się z nimi pożegnać, bądź cierpliwy- ułożyła usta w dzióbek i przyglądała się rozbawionej twarzy czerwonookiego.
-W takim razie wiesz, że jestem dostępny przez całą dobę- oznajmił i chwilę później poczuł, jak jego ramię zostaje jeszcze ciaśniej obejmowane.-Pozwól, że otworzę- puściła go, a tak jak powiedział, tak zrobił. Szeroko otworzył drzwi, kłaniając się w wejściu.
-No przyszły nasze gołąbki!- rudowłosa kobieta zaklaskała w dłonie przepełniona radością.
-Madame- chłopiec natychmiast skarcił swoją ciotkę za nieodpowiednie zachowanie.-Ledwo przyjechaliśmy, a mamy kolejną sprawę do załatwienia. Chodzi o dzieci
-Ale nie przyszedł list od Jej Wysokości- niebieskooka szybko wtrąciła się w zdanie szlachcica.
-Madame mi to przekazała, jak Was nie było- między palcami Ciel'a spoczywała koperta ze złamaną, królewską pieczęcią.-Jej Wysokość martwią dziwne porwania bezdomnych dzieci, a później ich ciała zostają znajdowane w różnych lasach Wielkiej Brytanii. Niektóre tak zmasakrowane, że nie można ich zidentyfikować
-Od razu mówię, że to nie moja wina- Angelina założyła nogę na nogę, spoglądając na swojego siostrzeńca.-Z chęcią Wam pomogę w śledztwie
-Damy sobie radę, ale wolałbym abyś na ten czas zajęła się Ru'ką, ciociu. Nie chcę, aby się przemęczała, ledwo wróciliśmy z Rumunii- granatowooki uprzedził kobietę, która od razu chętnie kiwnęła twierdząco głową.
-Nie wydaje mi się, żebyś chciała oglądać takie coś, to jest bestialskie nawet dla mnie- lokaj czułe szepnął dziewczynie do ucha uświadamiając jej powagę tej sprawy.
-Zostanę z Madame- przytaknęła z uśmiechem, jednak zaraz odskoczyła na bok, gdy przez drzwi wpadł czerwonowłosy żniwiarz, który upadł twarzą na dywan.-Grell?! Nic Ci nie jest?- szybko podeszła do swojego przyjaciela, pomagając mu się podnieść.
-Nie, wszystko w porządku
-Paniczu!- pokojówka poprawiając swoje okulary, oparła dłonie na kolanach ze zmęczenia.-Nie mogłam go utrzymać, mówiłam, że są państwo zajęci, ale on nie słuchał
-Grell?- Angelina jak na komendę podniosła się i zdziwionym wzrokiem zmierzyła obolałego mężczyznę, co po bliższym przyjrzeniu się, krzyknął i wskazał na kobietę palcem.
-Hee?! Ty żyjesz?!
***
Trochę mnie tu nie było, no ale wróciłam ze świeżym sztosikiem :^)
No i oficjalnie ogłaszam, że głosowanie na następną bohaterkę w nowej książce wygrała Tym, Blade Master, z gry Blade and Soul!
Nie mam bladego pojęcia, kiedy zbiorę się na jej pisanie, ale na pewno to zrobię xd
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top