20

Yy aha, opublikowało mi samo niedokończoną część, spoko :^))))

^Zdania podkreślone wymawiane są w języku rumuńskim^

Mimo ciężkiej sukni, zerwała się do biegu aby sprawdzić co się dzieje. Ryk przemieszczał się z ulicy na ulicę i ciężko było jej wyłapać konkretne miejsce, gdzie zatrzyma się. Przymknęła oczy oraz zaczęła polegać na swoim słuchu, dzięki temu myślała, że szybciej znajdzie źródło ryku. Kiedy chciała wejść w inną uliczkę, o mało nie wleciała na wielkie, szare cielsko. Gwałtownie zatrzymała się oraz podniosła wzrok, a jej oczom ukazały się zakrwawione rzędy zębów, które były skierowane w jej stronę. Po woli zaczął zbliżać się do niej oraz wyciągnął swoje długie, brudne pazury. Zrobiła krok w tył i już chciała zacząć krzyczeć, lecz po bliższemu przyjrzeniu się pysku bestii stanęła w miejscu i złożyła ręce na piersiach.

-Chwila moment- rzuciła zdziwione spojrzenie do wilkołaka oraz przekrzywiła głowę.-Fafik?

Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki stwór usiadł przed niebieskooką, a jego ogon nie miał zamiaru przestać machać z radości. W tym samym czasie, kiedy ryki ucichły, lokaj zerwał się do biegu, aby poszukać Ru. Najdokładniej jak mógł, sprawdzał każdą uliczkę i zakątek miasta, nawet nie chciał myśleć w co się wpakowała. Serce waliło mu jak oszalałe przez wszystkie negatywne scenariusze krążące w jego głowie. Myślał, że omdleje, kiedy zobaczył ogromną bestię tulącą się do drobnego ciała dziewczyny, przy tym radośnie szczekając. Spodziewał się raczej nieprzytomnej Ru w szponach tej bestii, ale jak widać sporo przeliczył się. Mimo wszystko poczuł sporą ulgę. Podszedł niepewnie do niebieskookiej i odchrząknął.

-Teraz proszę Ciebie, abyś wytłumaczyła się- stanął prosto oraz surowym wzrokiem zmierzył dwójkę przed nim.

-To nic, znamy się- palnęła trzymając pysk przerośniętego psa.-Za dziecka nazywałam go Fafik, wtedy był taki malutki- wyprostowaną dłonią dotknęła swojego czoła.-I bardziej przypominał wilka, niż bestię- chwilę po tym, stwór odsunął się oraz skłonił się. W takiej pozycji przemienił się w szarowłosego, rosłego mężczyznę z lekkim zarostem na twarzy i o fiołkowych oczach, odzianego we frak.-Fafciu?!

-Tak mi niezmiernie miło widzieć panią ponownie, proszę wybaczyć moje zachowanie- przemówił, na co dziewczyna lekko odskoczyła do lokaja.-Proszę się nie obawiać, to panienki ojciec podarował mi tę formę, ale to ciągle ja

-O-Ojciec?- zaczęła mówić po rumuńsku jakby nigdy nic, co demona bardzo zdziwiło.-Lepiej mi powiedz, jak masz na prawdę na imię, bo nie chce mi się wierzyć że jesteś od zawsze Fafik

-Gdzie moje maniery? Nazywam się Tudor i tylko Tudor, nie posiadam nazwiska. Oczywiście jeśli panienka zechce, proszę nazywać mnie według własnego uznania- oznajmił całując dłoń dziewczyny, która wyraźnie była zniesmaczona.-Czy coś się stało?

-Wyjaśnij mi teraz całe to zajście z porwaniami. Nie podoba mi się to- zmarszczyła ostrzegawczo brwi, mocniej przylegając do demona, który wszystkiego słuchał z jak największą uwagą.

-To z rozkazu panienki ojca, kazał panienkę znaleźć mimo wszystko, bardzo martwi się- posłusznie odpowiedział, jednak nie spoglądał na Ru, ciągle pozostawał w ukłonie.-Proszę go o to nie winić, to wszystko z troski

-Czy Ty chcesz mi wcisnąć, że ojciec, który pozostawił mnie lata temu w Anglii Teraz martwi się o mnie? Jakoś nie chce mi się wierzyć w to wszystko, wybacz- prychnęła na słowa wilka.-I jeszcze mi mówisz, że był nim jakiś Dracula! Kiepskie żarty!

-Jeśli panienka mi nie wierzy, proszę pojechać jutro ze mną do Poenari, tam wszystko się wyjaśni i otworzę panienki oczy- ponownie oddał ukłon oraz cofnął się bardziej do tyłu, aby ewakuować się.-Zjawię się z samego rana pod posiadłością Pana Dumitru, przyprowadzę większy powóz

-Dobrze, będziemy czekać na Ciebie pod posiadłością- oddała pozwolenie łapiąc dłoń zdenerwowanego demona.-Poczekaj! Słyszałam krzyk kobiety, gdzie ona jest?- Tudor uśmiechnął się oraz wskazał na swój brzuch, następnie skłonił się znikając w ciemnym zaułku. Podniosła głowę i wystraszonym wzrokiem obdarzyła towarzysza, zbierało jej się na płacz.-I co teraz?

-Pójdziemy tam, nie mamy innego wyjścia. Poza tym w Poenari możemy znaleźć odpowiedź na daną sprawę z porwaniami i jednocześnie spotkasz ponownie ojca- odpowiedział dość sucho, na co niebieskooka puściła jego dłoń.-Powiedz mi, skąd znasz rumuński? Nie przypominam sobie, abym Cię uczył

-Nie mam pojęcia skąd go znam, może to wszystko ma związek z moim tatą. Lepiej chodźmy do Ciel'a, zostawiłeś go zupełnie samego, a łatwiej go zgubić niż mnie- wyprzedziła lokaja oraz ruszyła ku trzynastolatkowi. Miała strasznie mieszane uczucia, nie chciała wracać do ojca, który perfidnie okłamał ją i porzucił u sadystycznego chłopca. Zwolniła kroku oraz opuściła ręce.-Sebastian?

-Słucham?- zapytał także oschle, co wcześniej.

-Co będzie, jeśli oddacie mnie ojcu?- również zapytała, tyle że z wielkim bólem wyczuwalnym w jej głosie. Szczerze, nigdy nie zastanawiał się nad tym, ponieważ myślał, że raczej nie uda im się odnaleźć rodzica niebieskookiej. Żył w przekonaniu, że ona zostanie z nimi już do końca i zapomni o całej tej obietnicy, ale los postanowił brutalnie o tym wszystkim przypomnieć. Przybliżyła się do bruneta i skrzyżowała swoje ramiona na piersiach.-Wtedy już się nigdy nie spotkamy, prawda? Powrócicie do swojego zwyczajnego życia i zapomnicie o całej sprawie ze mną, mam rację?- cała zaczęła drżeć pod wpływem negatywnych emocji rozpierających ją od środka. Nie miała zamiaru zapominać o dniach spędzonych w murach posiadłości szarowłosego chłopca, o lokaju, z którym robiła różne żarty i numery oraz o służbie, która także z nią rozmawiała i wygłupiała się.

-Nie wiem, co wtedy będzie, może to nie jest Twój ojciec i nie musisz sobie zamartwiać głowy- położył dłoń na jej ramieniu i momentalnie ochłonął.-I raczej nie oddalibyśmy Cię od tak, nie ma mowy

-Dlaczego?- przetarła swoje zaszklone oczy.-Chyba nie zamierzacie mnie oddać za pieniądze- nadęła poliki, a lokaj zaśmiał się.

-Ależ skąd, nie sprzedamy Cię- wzruszył ramionami oraz zniżył się do jej ucha.-Powiedzmy, że lubię Cię, tak trochę bardziej, dlatego choć ja nie oddam Cię od razu- swoim gorącym oddechem podrażnił skórę dziewczyny.

-Mówiłeś, że takie rzeczy Ci nie pasują, kłamca- odwróciła się do czarnowłosego i spojrzała prosto w jego oczy.

-Może i w tej kwestii chciałem oszukać samego siebie? Myślałem, że uda mi się, ale przeliczyłem swoje przekonania- ujął jej dłoń i delikatnie ucałował wierzch.-Przepra--

Szybko wyrwała swoją rękę i zamknęła kamerdynera w szczelnym uścisku, wyglądała, jakby to było ich ostatnie spotkanie. Pierwsze, co zrobił mężczyzna to znieruchomiał niczym jedna z rzeźb w ogrodzie rumuńskiego szlachcica, znowu nie wiedział co ma zrobić. Po chwili objął jej delikatne ciało i uśmiechnął się pod nosem. Tym razem już nie mógł wytrzymać i w końcu powiedział to niebieskookiej. Duszenie tego w sobie wcale nie należało do najprzyjemniejszych, wręcz paliło go to. Był z siebie dumny, ale i zawiedziony swoją słabością, którą okazała się być nawet nie pełna demonica, jednak mimo wszystko nie musi już w sobie tego kryć. Bardziej obawiał się, co będzie dalej, kiedy jej już to powiedział, jak zareaguje jego panicz gdy dowie się o tym. W przeciwieństwie do niego, niebieskooka miała gdzieś zdanie szlachcica, w końcu ona sama próbowała przez bardzo długi czas zamknąć w sobie wszystkie emocje, jakie odczuwała w stosunku do demona. Dziewczyna ze szczęścia mocno ściskała jego ubrania i chichotała z całej tej sytuacji.

-No proszę, a ja zacząłem się martwić- granatowooki szlachcic stał parę metrów za plecami kamerdynera i przyglądał się danej dwójce z wrednym uśmieszkiem.-Kiedy ja zostałem sam, mój lokaj obściskuje się w ciemnej uliczce z bezbronną damą- zaczął przedrzeźniać bruneta i niebieskooką, obejmując samego siebie.

-Wcale nie jesteś śmieszny, Ciel!- zarumieniona dziewczyna wyskoczyła zza pleców mężczyzny i wytknęła język szlachcicowi.-Za to ja widziałam Ciebie i Lizzy, nie jesteście gorsi- kpiąco uśmiechnęła się, a chłopiec zmieszał się, na co niebieskooka głośniej zachichotała.

-J-ja i Lizzy to zupełnie inna sprawa! Nie to, co wasza różnica klas! Mniejsza o to, wracamy do tego blond natręta, jestem śpiący- machnął ręką, aby oboje pospieszyli się.

-Mówiłam już, że jak na razie nie jestem hrabiną ani księżniczką, przestań sobie to wciskać- burknęła i ruszyli za chłopcem.-Ej, Ciel! Poczekaj!- szybko do niego podbiegła, zostawiając bruneta w tyle.-Jutro z rana jedziemy do Poenari, więc lepiej idź spać wcześniej, dzieciaczku. Chyba, że nie zaśniesz bez bajeczki?- zarechotała podle.

  -Jeśli tylko Panicz zechce, przeczytam dobranockę- lokaj także wtrącił się w zdanie, niewinnie uśmiechając się.

  -A Ty po czyjej stronie stoisz?!- wydarł się już całkowicie czerwony na twarzy.-Nie ważne! Idziemy, koci maniacy!- nałożył na głowę cylinder i zaczął coś szeptać pod nosem.

   Veruca bardzo lubiła denerwować granatowookiego, wtedy to wyglądało, jakby naprawdę byli spokrewnieni. Skocznym krokiem zmierzała ku bryczce. Ten dzień mogła zaliczyć do najbardziej udanych, pomijając natarczywe spojrzenie rudowłosej pokojówki w posiadłości. Kiedy tam wróci, postanowiła sprawdzić piwnice sama, nic jej tam nie pasowało. Nastolatek wydawał się nic nie wiedzieć, a służba zawzięcie chroniła drzwi na samym dole, jakby znajdował się za nimi jakiś naprawdę drogi skarb. Wbiegła do powozu pierwsza i rozsiadła się na jednej z kanap.

***
 

-Idę do swojego pokoju!- krzyknęła wychodząc z powozu.-Nie potrzebuję pomocy

   Przebiegła obok rudej pokojówki i wkroczyła do posiadłości. Nie miała zamiaru wracać do swojej komnaty, wcześniej z lokajem uzgodniła, że ona pójdzie do piwnic, a brunet zatrzyma służkę. Cicho przemierzała korytarze, aby nie wzbudzić żadnych podejrzeń najpierw ruszyła w stronę gościnnego skrzydła, aby później niezauważalnie przejść do samych czeluści rezydencji. Kątem oka widziała, jak kamerdyner zagaduje Eyotę, która próbowała uniknąć jakiejkolwiek rozmowy z demonem. Wydawało jej się, że szarooka boi się innego stworzenia, niż wampir, jednak to wszystko było udawane, zauważyć mógł to nawet zwykły człowiek. Nawet gdyby bała się naprawdę rozmawiać z Sebastianem to tylko dlatego, że jest od niej starszy i bardziej doświadczony. Wampiry także są demonami, które pokutują na ziemi za swoją chciwość i rządzę wiecznej młodości, o wstępie do Piekła dla nich nawet nie było mowy. Veruca cały czas nasłuchiwała, czy nikt za nią nie idzie. Ciekawość nie dawała jej spokoju od wczoraj wieczora. Wkroczyła na schody prowadzące do piwnicy oraz na wszelki wypadek, zdjęła swoje buty, aby nie stukać po podłodze. Z szerokim uśmiechem na twarzy schodziła coraz to niżej, lecz był jeden problem. Nie pamiętała zza których drzwi dochodziły dziwne dźwięki, ponieważ było ich tutaj pełno, a między tym wszystkim ciążyła ogromna cisza, co utrudniło jej poszukiwania. Wliczając jeszcze w to panujące tam ciemności, była kompletnie w kropce. Stukała do każdych wrót z nadzieją, że w odpowiedzi usłyszy cokolwiek. Podeszła do masywnych, czarnych i zniszczonych drzwi, zapukała w nie, a zza drewna wydobył się przeciągłe warknięcie. Momentalnie odskoczyła, ale szybko powróciła do nich i zaczęła szarpać za klamkę. W tym samym momencie, gdy udało jej się otworzyć drzwi, obok jej głowy przeleciał srebrny miecz i wbił się we wrota.

  -No proszę, nie umiesz usiedzieć na miejscu, co?- niebieskooka uniosła kąciki ust w górę i odwróciła się do uszatej dziewczynki.-Ty natrętna wiewióro

  -Tam nie wolno wchodzić, Pani Eyota zabroniła! Jeśli kogoś przepuścimy, powiedziała, że pozbędzie się tej posiadłości wraz z nami- wykrzyknęła pod wpływem emocji, ale zaraz zakryła swoje usta dłońmi, co poskutkowało hałasem upuszczonego metalu. Trwała w jednej pozycji jeszcze przez chwilę, aż w końcu podniosła swój drugi miecz i była gotowa do kolejnego ataku.-Idź stąd, póki jestem łaskawa!

  -Nie wiem, czy powinnam bać się dzieciaka z niewyparzonym językiem i który nawet w nieruchomy cel trafić nie może. Kim Ty jesteś, żeby mi rozkazywać? Odgrywasz tylko głupią rolę służki, nic więcej- twardówki Ru zaszły czernią, a jej twarz była poważna.-Kiedy popracujesz nad celnością, możesz do mnie przyjść z powrotem, a wtedy pobawimy się po mojemu- zrobiła krok do przodu.

  -Jestem tutaj, aby odwdzięczyć się Paniczowi Ionuc'owi za uratowanie mi życia, nie powinnaś się w to wtrącać!- ze złości aż tupnęła swoją malutką stopą.-Uciekaj na górę, demonie! Nie chcę stracić przyjaciół- w oczach Yuny zebrały się ogromne łzy, a ciało zaczęło drżeć. Jej zuchwałość szybko minęła, kiedy Ru ścisnęła jej poliki.

  -A wiesz, dlaczego ocalił Ci życie?- mocniej zacisnęła palce na twarzy czerwonookiej i uśmiechnęła się wrednie.-Bo jesteś słaba- prychnęła.-Zrobił to z litości, bo jesteś słaba i zależna od każdego- coraz to głośniej zaczęła ubliżać uszatej, która odtrąciła dłonie niebieskookiej.

  -N-nie prawda! Umiem się bronić i nie jestem wcale zależna!- cichy szloch rozniósł się po całej piwnicy, a Ruca odeszła.

  -Lepiej miej się na baczności, wrócę tutaj- poklepała ją po głowie oraz skierowała się w stronę wyjścia. Jej oczy wróciły do normy, ale humor już nie bardzo.-Smarkula- warknęła do siebie i wyszła z piwnic.

   Dość burzliwie zmierzała do swojego pokoju, nawet kiedy mijała chłopca z przepaską, nieuważnie potrąciła go swoim ramieniem. On tylko odwrócił się w stronę niebieskookiej i obdarował ją zdziwionym spojrzeniem. Wchodząc do sypialni, trzasnęła drzwiami oraz usiadła na środku pomieszczenia. Rozpięła suknię z tyłu i próbowała się z niej wyplątać. Po kilku minutach szarpaniny, mogła paradować w samej bieliźnie, tak jak w Londynie, ale i to jej teraz przeszkadzało. Zdjęła z siebie wszystko oraz położyła się na niedbale porozrzucanych ubraniach chowając głowę w grube fałdy materiału. Zawsze, gdy była zła, rozebranie się do naga pomagało jej uspokoić się. Tym razem punktem jej zdenerwowania była mała, uszata dziewczynka, która przerwała jej w narzuconym przez samą siebie zadaniu. Była już tak blisko, ale znalazła się osoba równie denerwująca, co wampirza pokojówka. Raczej spodziewała się, że to właściciel posiadłości zabroni tam wchodzić, jego przesadna niewinność mogła na to wskazywać, lecz rozkaz ochrony tego miejsca wydała rudowłosa. Dziwnie poruszała się po posiadłości, a o sposobie rozmawiania nic nie wspominając. Wydawałoby się, że czuć jej obecność w całym wnętrzu rezydencji, ale nigdzie jej nie było. Nie dość, że była straszna to na dodatek dziwna, jak mało kto. Z transu wyrwało ją ciche pukanie do drzwi, szybko podniosła się na łokciach i wbiła wzrok w drzwi.

  -Idź sobie!- krzyknęła stanowczo, ale gość nie posłuchał oraz do pokoju wkroczył kruczowłosy lokaj z niewinnym uśmiechem na twarzy.-Mówiłam, abyś sobie poszedł- burknęła opadając ponownie na ubrania.

  -Panicz poinformował mnie o Twoim złym humorze, więc postanowiłem to sprawdzić- zignorował jej rozkaz, cicho zamknął za sobą drzwi. Zmierzył nagą dziewczynę wzrokiem i cmoknął z dezaprobatą.-Może mi łaskawie wytłumaczysz, dlaczego leżysz nago, w dodatku na środku pokoju? Nie wspomnę już o niechlujnie rzuconej sukni

  -Bo mam dość tej jego służby, która jest praktycznie wszędzie, a szczególnie tego uszatego bachora, co jest nadpobudliwy, jakby zjadło za dużo witamin!- złapała się za swoją głowę oraz usiadła po turecku. Nie usiedziała tak nawet minuty, ponieważ poderwała się  z podłogi.-Jeszcze jutro mamy pojechać do Poenari, które znajduje się sześć godzin stąd, z przystankami dla Ciel'a!- zaczęła krążyć po pokoju głośno tupiąc nogami. Gwałtownie odwróciła się do lokaja i opuściła ręce.-Sebastian, ja chcę do Londynu, nawet Alois mi nie będzie przeszkadzał, tutaj mam jeszcze mniejszą swobodę ruchów- wyżaliła się prawie płacząc, co rozbawiło demona.

  -Najpierw ubierz się, damie nie przystoi chodzić nago przed mężczyzną- zaśmiał się i narzucił na niebieskooką koc. Chwilę później wziął ją na ręce.-Po drugie, powinnaś odpocząć. Leżenie w łóżku dobrze Ci zrobi na zdenerwowanie. A po trzecie, do zakończenia śledztwa mamy rzut beretem, więc proszę o cierpliwość- położył Ru delikatnie na materacu i chciał już wyjść, kiedy dziewczyna złapała go za koniec marynarki.-Słucham?

  -Chcę książkę- powiedziała stanowczo. Brunet skinął twierdząco głową oraz z ciemnej komody wyjął gruby zbiór jakichś opowiadań.-Poczytaj mi, proszę- to szepnęła już nieśmiało z opuszczoną głową, ale lokaja to nie zaczęło bawić, bardziej rozczuliła go niewinność niebieskookiej przejawiana rzadko.

  -Jeśli tylko sobie życzysz- z błogim uśmiechem na twarzy usiadł bokiem do dziewczyny oraz otworzył książkę. -Pewien władca Koryntu, Syzyf był lubiany przez bogów, toteż często gościł na Olimpie

  -Będziesz mi czytał mity?- zapytała unosząc jedną brew w górę.

  -Szybciej się zmęczysz- przyznał, na co dziewczyna prychnęła i złapała demona za ramię.-Mogę kontynuować?- zapytał i uzyskał pozytywne mruknięcie ze strony niebieskookiej.-Okazało się jednak, że jest okropnym plotkarzem i zdradza ludziom boskie tajemnice

***

   Do ciemnego zamczyska wbiegł ogromny stwór, ciężko posapując ze zmęczenia. Ledwo zatrzymując się przed tronem, na którym siedziała ciemna postać, skłonił się do samych stóp.

  -Znalazłem- sapnął do swojego władcy nie ruszając się nawet o milimetr.

  -Nic jej nie jest?- zapytał swoim głębokim głosem, który wywoływał gęsią skórkę. Stwór w odpowiedzi przytaknął.-Gdzie ją znalazłeś?

  -W Sighișoara, towarzyszył jej demon. Zatrzymała się u Eyoty- powiedział wszystko zgodnie z prawdą.-Nie znam szczegółów, jutro mają wyjechać do Poenari- na to, postać na tronie nagle wzdrygnęła się.

  -Muszę wyjechać, zajmjesz się dworem- rzucił głosem nie znoszącym sprzeciwu.

   Bestia tylko skłoniła się jeszcze niżej, a mężczyzna zszedł z tronu. Jego długa, czarna peleryna szeleściła w rytm stawianych kroków. W całej sali słychać było niewyraźne pomruki ciemnego władcy wychodzącego z zamku. Przeszedł jeszcze kilka kroków oraz dosłownie rozpłynął się w powietrzu.

***

   W posiadłości nastoletniego hrabi, z samego rana panowała cisza, jakby nie było w niej żywej duszy. Jedynie między korytarzami snuła się od czasu do czasu sylwetka kamerdynera bądź pokojówki. Ta dwójka wcale sobie nie przypadła do gustu, między nimi panowała ciężka i napięta atmosfera, nawet kiedy tylko na siebie patrzyli. Sam lokaj widział, że z rudowłosą jest coś nie tak, ciągle rozglądała się i jakby czegoś nasłuchiwała. Ignorując dziwne zachowanie pokojówki, poszedł do pokoju niebieskookiej, aby ją w końcu obudzić. Zeszłej nocy, podczas czytania jej książki, szybko pogrążyła się we śnie, ale nie chciała puścić za nic ramienia bruneta. Dopiero, kiedy poruszyła się, wykorzystał tę jedyną szansę na ucieczkę. Bezszelestnie uchylił drzwi sypialni niebieskookiej i wszedł do środka. Jego oczom ukazała się naga dziewczyna wtulona w poduszki oraz lekko okryta kocem. Ciszę zakłócało tylko mamrotanie dziewczyny słyszalne co jakiś czas. Podszedł do niej i delikatnie szturchnął ją w ramię.

  -Proszę wstawać, zaraz jedziemy do Poenari- szepnął do ucha niebieskookiej, ale ona tylko wydała z siebie niewyraźny pomruk.-Nie zmuszaj mnie do podjęcia brutalnych środków i wstań po dobroci

  -Kiedy mi się tak bardzo nie chce- załkała żałośnie i obróciła się na plecy. Swoją drobną dłonią przetarła zmęczone oczy.

  -Jeśli tak bardzo chcesz, zdrzemniesz się w powozie, podczas drogi. Teraz wstań- stanowczo pociągnął ją za ramię, aby podniosła się do siadu oraz owinął nagą klatkę piersiową dziewczyny kocem.-Wystarczy chodzenia nago, jedziemy spory kawałek drogi, więc daruję Ci gorset- zaczął przekładać rzeczy w walizkach niebieskookiej.

  -Jakiś Ty łaskawy- wywróciła oczami przeciągłe ziewając.-Tudor już przyjechał? Ciel wstał?

  -Nie i nie, Ciebie obudziłem jako pierwszą- podszedł do dziewczyny z kremową suknią w dłoniach oraz uśmiechnął się, ale zaraz dostał po głowie.

  -Po co?!- wrzasnęła już kompletnie pozbawiona wszystkich sił.

  -Ponieważ akurat przechodziłem obok Twojego pokoju- oznajmił, lecz niewiele to zmieniło. Głośno wypuścił powietrze z płuc oraz ucałował polik obrażonej Ru.-Później zapłacę za to wszystko, jednak teraz musimy się pospieszyć- zaczął nakładać po kolei części garderoby na już lekko rozpogodzą dziewczynę.-Pojedzie z nami Panicz Ionuc

  -Z nią?- przez jej ciało przeszły nieprzyjemne dreszcze, co rozbawiło kamerdynera.

  -Nie, pojedzie sam, lub z Yuną- odparł, lecz ta odpowiedź też nie zadowoliła niebieskookiej.-Wiem, że jej nie lubisz, ale musisz wytrzymać te parę godzin w jednym powozie. Zawsze możesz położyć się spać

  -Tak zrobię, nie mam zamiaru patrzeć na ten jej wiewiórczy nos- prychnęła złośliwie. Brunet spiorunował ją surowym spojrzeniem.-No co?

  -Zachowuj się, szacunek należy się także jej, co Grellowi- ledwo przeszły mu te słowa przez gardło.

  -Nie mogę uwierzyć, że to powiedziałeś- zaśmiała się i wstała z miejsca, kiedy lokaj skończył wiązać jej buty.-Idę na dwór, tam poczekam na was

   Objęła kamerdynera w podzięce i wyszła na korytarz. Ze szczerym uśmiechem usiadła na murku przed rezydencją z zamiarem czuwania czy reszta jej znajomych nie nadciąga. Oczy same jej się zamykały ze zmęczenia, a w jej głowie obijały się nudne mity czytane przez Sebastiana. Uszczypnęła się kilka razy w przedramiona, aby nie zasnąć. Życie na smyczy było strasznie ciężkie, jej ciało męczyło się mniej niż ludzkie, jednak ona też potrzebowała snu coraz częściej, nie jak zwykły demon, co śpi kiedy mu się podoba. Wbrew jej pozorom, że bedize musiała czekać spory kawał czasu, pod posiadłość przyjechał wilkołak, zaś w progu drzwi wielkiego domu stanął nastoletni szlachcic. Blondyn także nie wyglądał na wyspanego, jego zielone oczy wciąż były przymknięte oraz ledwo co trzymał się na swojej lasce. Veruca spojrzała na sztywną łydkę chłopaka.

  -Ionuc, mogę się coś zapytać?- rzuciła wciąż spoglądając w jego stronę. Jako odpowiedź uzyskała niewyraźny uśmiech i kiwnięcie głową.-Co Ci się stało w nogę?- przekrzywiła nieznacznie głowę.

   -O to chodzi?- mówiąc to, podwinął swoją nogawkę pokazując łydkę wykonaną z drewna.-To żaden wypadek, urodziłem się bez niej. Dostałem ją dopiero na moje szesnaste urodziny

  -To ile masz lat teraz?

  -Osiemnaście- podrapał się po policzku oraz podszedł do siedzącej dziewczyny.-A Ty?

  -Jestem rok młodsza- wydukała, gryząc się w ostatniej chwili w język. Przecież nie powie mu, że jest od niego starsza o ponad trzysta lat.-Może chodźmy do powozu? Ciel nas dogoni- poderwała się z miejsca.

   Lekkim skinięciem głową przywitała się z wilkołakiem, który odwzajemnił gest z szerokim uśmiechem. Otworzyła drzwiczki powozu oraz gdy zasiadła na jednym z miejsc, zamknęła oczy i oddała się w ramiona Morfeusza.

***

  -Wstawaj, kreaturo!- mała szatynka zaczęła szarpać niebieskooką za ramiona z całej siły.-Otwieraj oczy!

  -Zamknij się w końcu, słyszę Cię- warknęła i zakryła dłonią swoje oczy.-Już jesteśmy?- kiedy je otworzyła, zobaczyła, że spała na ramieniu prosto siedzącego trzynastolatka.-A Ty co, kij od szczotki masz za plecami, żeś taki sztywny?- zażartowała rechocząc.

  -Podnieś się w końcu i wysiadamy, jesteśmy na miejscu- powiedział z delikatnym rumieńcem złości.

   Pokręciła głową i wstała z chłopca. Kiedy przetarła dobrze oczy, w powozie mogła zobaczyć czerwonookiego lokaja, nastoletniego blondyna i znienawidzoną przez nią Lyn. Szybko wyskoczyła na zewnątrz i pierwsze, co rzuciło jej się w oczy to wielkie wzgórze. Słońce lekko podrażniło oczy Ru, więc przysłoniła je dłonią. Czyli to tutaj mieli zagościć. Tudor zszedł z miejsca woźnicy oraz wziął Rucę pod ramię, co wcale nie spodobało się brunetowi. Czyżby zaczął bardziej odczuwać kolejne z ludzkich emocji, zazdrość? Prychnął na ten widok oraz dotrzymał kroku swojemu panu, który rozmawiał z blondynem w najlepsze. Widocznie polubili się. Wspinaczka po schodach nie była wcale przyjemna dla Ionuc'a przez jego nogę, jednak wytrwał do końca z małą pomocą uszatej. Niebieskooka była pierwsza na samej górze, a mur otaczający całą posesję wydawał się jej być dość znajomy. Poczekała, aż reszta także przyjdzie na szczyt, a Tudor otworzy bramy. Środek był bardzo przestronnym dworem królewskim z ogromnym ogrodem i zamczyskiem po środku. Kiedy Ru to wszystko zobaczyła, podupadła na kolana i zakryła usta dłonią przez szok.

  -Ruca, co się stało?- szarowłosy szlachcic podbiegł do niej wraz z Sebastianem. Oboje przyglądali się zdruzgotanej dziewczynie.

  -T-To mój dom
  

  

***

Proszę o uwagę i skupienie.

BĘDĘ ZMUSZONA OŻYWIĆ MADAME RED, BO JEJ POTRZEBUJĘ :<

Ogłaszam iż jestem zmuszona cofnąć chwilowo publikację tej oto książki 👇

A z radością ogłaszam, że postanowiłam napisać nowe ff, tyle że z Claude 👇

To tyle elkko besos
💙

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top