14
Później widziała tylko ciemność. Przestała słyszeć nawoływania, a jej ciało spowił tępy ból, brak władzy. W pewnej chwili coś usłyszała, śmiech dziecka. Przyjazny dla ucha, ale jej bardzo znajomy. Należał do niej. Czerń zamieniła się w piękny ogród przed zamkiem, a w nim mała dziewczynka bawiąca się z ogromnym, szarym wilkiem. Beztroski obrazek, który zniknął niczym bańka mydlana. W momencie, gdy do ogrodu wkroczył wysoki mężczyzna, odziany w bordowy płaszcz, kucnął na przeciwko niebieskookiej istotki.
-Znowu się z nim bawisz, Twój ulubieniec?- w odpowiedzi otrzymał energiczne machnięcie głową na tak.-Stokrotko, zabiorę Cię dziś na zewnątrz. W końcu musisz zobaczyć, gdzie żyjesz i poznać swoich bliskich- jego głos nagle zrobił się smutny.
-To jeszcze ktoś jest oprócz mnie, Ciebie i Fii? Dlaczego mi nie powiedziałeś?- nieznacznie przekrzywiła głowę w bok.
-Chciałem zrobić Ci niespodziankę, w końcu wyprowadzamy się stąd. Teraz będziemy mieszkać w dużej posiadłości, gdzie jest dużo sympatycznych ludzi- mężczyzna posłał jej uśmiech.-Nie uważasz, że na taką okazję powinnaś w końcu wyjść z ciała małej dziewczynki? masz już ponad czterysta czterdzieści lat, damo
-Tak myślisz? Czy to nie za wcześnie?
-Chyba nie wyjdziesz na otwarty świat jako dziecko. Pora wkroczyć w dorosłość- poklepał ją po głowie.-No już, odwracam się- mówiąc to okręcił się na pięcie oraz zasłonił oczy. Chwilę później usłyszał szelest płomieni pomieszany z dźwiękiem łamania kości. Kiedy wszystko ustało, odwrócił się. Teraz stała przed nim młoda kobieta.-Teraz wyglądasz jeszcze bardziej jak Twoja matka
-Weź się nie patrz!- mówiąc to, desperacko próbowała zakryć swoje nogi. Podczas przemiany jej zielona sukieneczka nie wyrosła razem z nią.-Daj mi jakąś suknię, czy nawet koszulę! Proszę!- skakała, co jeszcze bardziej rozbawiło jej ojca.-Mówiłeś, że poznam jeszcze innych. Kogo głównie?
-Poznasz- urwał zdanie, gdy nakładał na nią swój płaszcz.-Swojego kuzyna
-W takim razie idę się ubrać, jak należy. Nigdzie się nie ruszaj!
Jak szybko poszła, tak wróciła. Miała na sobie bordową suknię, wykończoną kremowymi wstążkami i koronkami. Przyjęła ramię czarnowłosego i ruszyli do powozu. Przez całą drogę dziewczyna rozglądała się dookoła, nie mogła uwierzyć w to, co widzi. Tyle drzew, łąk, ale i budynków. Na widok dwóch kotów zaczęła piszczeć z radości. Nie spodziewała się, że poza zamkiem będą jeszcze inne zwierzęta niż wilki, a to jeszcze bardziej urocze od nich. Mężczyzna patrzył na radość swojej córki, ponieważ wiedział jak to się skończy. Po uświadomieniu sobie tego, jego wzrok stał się beznamiętny.
Nadeszła pora wysiąść. Ukazała im się ogromna rezydencja, z zewnątrz urządzona w ciepłych kolorach. Przepełniona zachwytem dziewczyna, wystrzeliła pierwsza z powozu. Przyglądała się uważnie każdemu szczegółowi na ścianach domu oraz lustrowała wzrokiem posadzone przed nim kwiaty. Z iskierkami w oczach odwróciła się do swojego ojca, ale on na zadowolonego nie wyglądał.
-Co się stało? Dlaczego się nie uśmiechasz?- zapytała zmartwiona.
-To nic, prze tę jazdę poczułem się słabiej- posłał jej słaby uśmiech.-Nie musisz się martwić
-Tsa- odwróciła się na pięcie, w stronę drzwi.-Mogę ja zapukać?- w momencie kiwnięcia na tak, jej poliki pokryły się rumieńcem zachwytu. Złapała za kołatkę i zapukała nią kilka razy. Wrota otworzyły się, a ona stanęła prosto. Na przeciw niej stanął wysoki mężczyzna w okularach, o złotych oczach i czarnych włosach.-D-Dzień dobry- dygnęła nieśmiało na nodze.
-Witam serdecznie. Pan domu już oczekuje państwa, proszę za mną- odpowiedział oschle, jakby mówił to codziennie. Nie szli długo. Pokój, w którym znajdował się pan domu był niedaleko od wejścia. Lokaj pchnął spore drzwi, a we wnętrzu ukazał się chłopiec, na oko miał piętnaście lat.-Proszę wybaczyć najście, panie. Goście przybyli
-Ah tak? Nie mogłem się Was doczekać!- blondyn zerwał się z siedzenia oraz podbiegł najpierw do niebieskookiej.-Faktycznie jesteś bardzo ładna. Twoje włosy są takie śliczne!- palcami przeczesał pasmo jej czarno-białej czupryny.-Słyszałem, że z nami zamieszkasz. Ale będzie fajnie!
-Zamieszkam? A co z tatą?- spojrzała na chłopaka stojącego przed nią, a on uśmiechnął się ohydnie. Następnie poczuła, jak Jego lokaj łapie ją za ręce, unieruchamia. Poczuła pieczenie na swojej szyi, znikąd pojawił się na niej czarny dusik.-Hej! Co to ma znaczyć?!
-Jak to co? Teraz już z nami zostaniesz na zawsze! Jesteś moja!- zarechotał.-Claude, zaprowadź ją do jej nowego pokoju- momentalnie zmienił swój nastrój w poważny.
-Puść mnie, chcę do taty! Słyszysz?! Puszczaj!- szarpała się, ale nic jej to nie dawało. Sylwetka jej ojca oddalała się i znikała w ciemności.-Tato zabierz mnie! Nie odchodź! Tato!
***
-Nie zostawiaj mnie!- nagle zerwała się z krzykiem. Przez to, ciemnoskóry mężczyzna stojący na taboreciku zleciał na podłogę, co poskutkowało narobieniem sporego hałasu.-Agni? Nic Ci nie jest? Poczekaj, pomogę Ci wstać!- to podziałało na niego niczym kubeł zimnej wody. W sekundzie zerwał się z podłogi i przygwoździł niebieskooką do łóżka.
-Nie może panienka jeszcze wstawać, proszę leżeć! Pójdę po Pana Sebastiana- wybiegł z pokoju zostawiając ją samą.
Podczas nieobecności sługi w jej pokoju, sięgnęła po lustro leżące na szafce nocnej. Prawie nim rzuciła, kiedy ujrzała swoje odbicie. Ogromne sińce pod oczami, dużo bledsza skóra niż zawsze, suche usta i te zmatowiałe włosy. Wyglądała gorzej niż śmierć. Przetarła poliki, były mokre przez łzy. W duchu cieszyła się, że to, czego doświadczyła przed chwilą to zwykły koszmar. Nie chciałaby znowu tego przeżywać, raz jej zupełnie wystarczył. Odłożyła lustro na miejsce oraz oparła się plecami o poduszki. Tępy ból przeszywał jej klatkę piersiową, szczególnie w miejscu, gdzie powinno być serce. Poprzednim razem była przytomna podczas tego ataku, ale teraz, gdy zemdlała nie wiedziała ile czasu tak leżała. Drzwi do jej komnaty otworzyły się, a w progu stanął czarnowłosy lokaj ze służącym hindusa u boku. Przez jego twarz przeszedł cień ulgi, kiedy zobaczył niebieskooką przytomną. W doni trzymał opakowanie tabletek, prawdopodobnie aspirynę. Skłonił się, aby wejść do środka.
-Przepraszam za najście- powiedział podchodząc do łóżka. Z opakowania wyjął jedną tabletkę i podał ją leżącej.-Agni, woda- ciemnoskóry szybko podał szklankę wody do popicia. Momentalnie brunet odwrócił się do niego z uśmiechem.-Możesz iść do reszty, ja zajmę się wszystkim- hindus tylko się skłonił i opuścił pokój.
-Ile byłam nieprzytomna?- cichutko zapytała.
-Dwa dni- odparł poprawiając poduszkę. Spojrzał na twarz dziewczyny i lekko się zdziwił.-Płakałaś- bardziej stwierdził, niż zapytał.-Dlaczego?
-Przez sen, nic takiego- przymknęła powieki.-Chciałabym wstać, czy mogę?
-Nie ma mowy. Leżenie jest narzucone, dopóki bóle w klatce piersiowej nie miną- uśmiechnął się do niej niewinnie.
-Wkurzasz mnie- obróciła głowę w stronę okna, ale sekundę później wzrokiem wróciła do lokaja. Przetarła podrażnione oczy przez słońce.-Zasłoń je, proszę.
-Wedle życzenia- jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, wszystkie kotary opadły.-Panicz zapowiedział wyjazd na wakacje, ale nie poinformował mnie gdzie. Świadom jestem, że odbędzie się w środku czerwca
-Poczekaj, wakacje tak znikąd? Nie lepiej mi powiedzieć od razu, że to ma związek z jakąś sprawą od Jej Wysokości?- nadęła poliki i skrzyżowała ręce.-Może wyglądam jak słodka idiotka, ale wcale taka nie jestem
-Nikt tak nie myślał. Wakacje, ponieważ zatrzymamy się w typowo turystycznym miejscu- uspokoił niebieskooką.-Teraz proszę odpocząć, wieczorem przyjeżdża z wizytą panienka Elżbieta. Musisz oszczędzić siły- odwrócił się do niej plecami z zamiarem wyjścia.
-Sebastian, zabierz mnie chociaż do stajni- wypaliła nagle. Zakryła usta, bo wiedziała, że to i tak nie ma sensu.
-Naturalnie- jego kąciki ust powędrowały ku górze ponownie.-Lecz najpierw musisz na siebie coś narzucić
-Moja pelerynka jest w szafie, więc nadaje się jak najbardziej- poinstruowała go.-Myślałam, że się nie zgodzisz
-Miałaś mi coś pokazać, nieprawdaż? Sprawdzałem wcześniej w stajni, ale nic tam nie było, może zjawi się gdy Ty tam będziesz- odparł zawiązując jej pod szyją białe sznureczki. Nagle wziął ją na ręce, przez co ta pisnęła ze strachu.-Proszę wybaczyć
-Cały sekret leży w szynce drobiowej- uniosła palec w górę.-Wtedy sam przyjdzie. Albo mleko- zwycięsko przymknęła oczy.
-A więc tak? Czemu wcześniej nie pomyślałem, że tą ważną sprawą może być kot- brunet cicho się zaśmiał, co lekko rozzłościło dziewczynę.
-To nie jest byle jaki kot! Ma strasznie mięciutką, czarną sierść, duże oczka i jest malutki. W życiu takiego księcia nie widziałam, reszta może o Nim sobie pomarzyć!- powiedziała z powagą, ale rumieńce na jej twarzy wszystko zniszczyły.-Czy Ty nie rozumiesz powagi tej sytuacji? Nigdy nie lekceważ kotków, nigdy!
-Wybacz mi moją zarozumiałość, to nie było mądre z mojej strony- przymknął oczy ledwo powstrzymując się od śmiechu. Przez ich rozmowę bardzo szybko dotarli do wyznaczonego miejsca.
-Teraz czekaj- zeskoczyła z jego ramion oraz podeszła do jednej ze stert siana. Zaczęła w niej kopać, aby na samym dnie zaleźć małą, puszystą kuleczkę. Z uśmiechem na twarzy wyciągnęła kota i go otrzepała z siana.-Zobacz, czy on nie jest cudowny?- zarumieniona twarz lokaja wystarczyła jej jako odpowiedź. Wziął zwierzaka z jej rąk.-Wiedziałam, że tak to się skończy
-Faktycznie, książę o przepięknym futrze i tych malutkich łapkach, cóż za ziemski cud- mówiąc to, naciskał delikatnie na jedną z łap kociątka.-Twe oczy skradły mi serce, panie. Dwa, duże, żółte spodki są przepiękne, nie mówiąc już o delikatnych uszach- z podziwiania, na Ziemię przywołał go chichot niebieskookiej. Odłożył futrzaka na siano, a sam otrzepał się z kociej sierści.-Najmocniej przepraszam, to stworzenie było zbyt słodkie, abym zachował spokój- skłonił się przed nią w pół.
-To nic takiego, kto by pomyślał, że demona złamie jeden kociak- przyłożyła swoją dłoń do polika.-Coś uroczego
-Czy mogę zadać ostatnie pytanie?- zapytał już całkowicie poważny.
-Oczywiście, pytaj- odparła.
-Co chciał od Ciebie kamerdyner hrabiego Aloisa?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top