003 - Trunks obrońca
Bulma krążyła nerwowo po domu. Nie mogła sobie znaleźć miejsca od tygodnia, dokładnie od momentu kiedy Trunks udał się na trening z Neptunem. Bała się, że nowy wróg zaatakuje, jednak panowała zupełna cisza. Dla zabicie czasu co jakiś czas dzwoniła do Genialnego Żółwia i mówiła mu różne teorię, a on ją tylko uspokajał. Upewniał, że jej syn obroni mieszkańców.
- Jak dobrze, że chociaż wy zostaliście - westchnęła do słuchawki. - Jak będziecie w mieście koniecznie musicie wpaść...
Nagle przy niej stanął Trunks z Neptunem i Kibito. Kobieta pożegnała się z mistrzem i od razu wyściskała syna. Obejrzała dokładnie, jednak nie miał ani jednego śladu walki.
- Wielki Kaioshin wydobył ze mnie moc, a później dał mi popalić - wyjaśnił chłopak. - Starałem się stawać szybszy, aby ją dorwać.
- My udamy się do siebie - odezwał się Neptun. - Trunks nie przestawaj trenować!
Razem z Kibito odeszli. Rozpłynęli się, a Trunks i Bulma wiedzieli, że po prostu wrócili do siebie. Kobieta od razu wzięła syna do salonu i kazała wszystko opowiedzieć. Trunks ze szczegółami mówił o tym co robił na świętej ziemi. Opowiedział jej dziwny rytuał wydobycia mocy, był skuteczny więc to było najważniejsze, później musiał na czas biegać po planecie Kaioshinów. Raz nawet odezwał się Północny Kaio, gratulując mu postępów. Poczuł się wtedy jeszcze bardziej obserwowany, ale również zmobilizowany do dalszego treningu.
- Jednak matko najważniejsze jest to, czy coś się działo? - zapytał kiedy skończył opowieść.
- Zupełna cisza - wydukała. - Synku, udajmy się do tej uwielbianej przez mieszkańców kawiarni, którą prowadzi młoda Sato!
- Zawsze dostarczali nam jedzenie...
- Pan Dante polecił klimat tej kawiarenki - puściła mu oczko i poszła się szykować.
On również udał się do swojego pokoju. Mimo, że strój nie był zniszczony musiał go zmienić, był zupełnie przepocony. Od momentu uwolnienia mocy przez Starszego Kaioshina, cały czas ćwiczył. Biegał, trenował walkę mieczem, właściwie nie ważne co robił wydobywał z siebie ogromną moc. Ćwiczył technikę, ale przede wszystkim szybkość, jego wróg, był niesamowicie prędki więc musiał jej dorównać. Najszybciej jak mógł ogarnął się i dołączył do Bulmy, która już czekała na niego przed domem. Widać było dziwną ekscytację na jej twarzy ale postanowił to zignorować. Chciał jak najszybciej odbyć spotkanie z matką i wrócić spać aby zregenerować siły.
- Wyglądasz tak elegancko. - Chwyciła go pod ramię, patrząc na ciemne spodnie i koszulę. - Jednak po co ten miecz?
- Matko, muszę być zawsze gotowy.
Kobieta tylko westchnęła i dała się prowadzić synowi. Każdy kto ich mijał, kłaniał się nisko pozdrawiając. Wszyscy znali zasługi Trunksa i wiedzieli, że Bulma jest wielkim naukowcem, który pomoże zawsze jak tylko będzie trzeba.
Nikt, nawet jej syn, nie wiedział, że robi to dlatego, że nauczył ją tego młodszy kolega. Goku, był dla niej bardzo ważny. Pamiętała jak dowiedziała się, że powstało lekarstwo na wirusa, który go zabił. Od razu wykupiła potrzebny zapas dla niego i osób, które miałyby się nim opiekować, wiedziała, że nie zwróci mu życia, jednak szykowała wehikuł czasu i czuła się to przyda. Na szczęście pomogło i w innej linii czasowej on żył, a właściwie miał żyć, ale według jej syna oddał swoje życie dla ziemi. Uchroniła go przed śmiercią naturalną ale został pokonany przez zdolność Komórczaka do destrukcji. Właśnie taki był Goku, oddał siebie dla życia innych. Dziękowała, że w inne wersji ich życia każdy żył i to musiało jej wystarczyć.
- Podobno właścicielka kawiarni jest bardzo dobra, mądra i ładna - wyszeptała do syna.
- Dalej szukasz dla mnie dziewczyny? - zaśmiał się. - Nie uważasz to za zbyt staromodne?
- Nie szukam, jednak Margo może zwrócić Twoją uwagę.
Dalej szli w ciszy, czasami odmachując komuś z uśmiechem. Cieszyli się z tej beztroski mieszańców.
W końcu dotarli na miejsce. Trunks przepuścił Bulmę w drzwiach, po chwili sam wszedł i dojrzał mnóstwo kwiatów zawieszonych na ścianach i stoliki ułożone jeden obok drugiego. Podeszła do nich jakaś dziewczyna. Faktycznie kawiarnia było bardzo klimatyczna. Unosił się też zapach świeżego ciasta.
- Witam, jestem Nao. - Uśmiechnęła się kelnerka. - Zapraszam do stolika!
Zaprowadziła ich i podała karty. Po czym zniknęła. Trunks zaczął się rozglądać i za kasą dojrzał właścicielkę. Miała serdeczny uśmiech, czarne włosy związane w niedbały kucyk, rozmawiała z jakimś mężczyzną, który próbował jej zaimponować swoim zachowaniem, jednak szybko go zbyła podając torebkę z zamówieniem.
Po chwili podeszła ich kelnerka do niej i wyszeptała coś na ucho. Dziewczyna spojrzała na nich, a on czuł, że ją zna, mimo że widział ją pierwszy raz na oczy. Kojarzył to serdeczne spojrzenie, do tego nie mógł oderwać od niej wzroku. Była taka radosna, jednocześnie skupiona na tym co robi. Po chwili podeszła mijając inne stoliki. Każdy jej ruch był przepełniony gracją i dokładnością.
- Miło mi widzieć państwa w mojej kawiarni. - Ukłoniła się. - Pani Bulmo, dziękuje za wsparcie lecznicy Pana Dante.
- Czyli przede mną staje Margo, ale się zmieniłaś! - Kobieta wstała i uścisnęła jej dłoń. - Dante miał rację, że piękna z ciebie dziewczyna! Pamiętaj jednak, że to dopiero prototypy. Nie mogłam wybrać innej lecznicy, tylko tej która dba o zwierzęta mojego ojca.
- Gdyby były potrzebne pieniądze proszę o informację...
- Spokojnie, twoi rodzice już przekazali mi dużo środków i wsparcia - przerwała jej. - Ojciec mówił, że byłabyś zła gdyby tego nie zrobił.
- I miał rację.
Dziewczyna uśmiechnęła się do niej, spojrzała na Trunksa i czuła jak jej policzki się czerwienią, jednak się ukłoniła i odeszła. Po chwili wróciła z tacą, na której były kawałki jej specjalnego ciasta i herbata. Dziewczyna zaczęła stawiać przed nimi naczynia.
- Nic nie zamówiliśmy - burknął Trunks.
- Pozwoliłam sobie osobiście przygotować wszystko dla was. - Uśmiechnęła się do niego. - To ciasto sprzedaje się najlepiej od dłuższego czasu, a tą herbatę uwielbia wielki przyjaciel mojej rodziny, pan Adams. Gdyby coś było potrzebne to proszę wołać. Jestem do Państwa dyspozycji.
- Sama właścicielka?
- Zwykła pracownica. - Poprawiła go z uśmiechem. - Bohater naszej planety i jego matka zasługują na najlepsze.
Dziewczyna pokłoniła się i odeszła. Trunks ciągle ją obserwował, mimo że kosztował to co mu podała. Dziewczyna w ogóle na niego nie patrzyła, jednak ciągle się śmiała i to było dla niego zagadką. Dodatkowo czuł, że ją znał. Kiedy ich spojrzenia się spotkały, odwracał wzrok i udawał, że słucha matki.
- Trunks, spokojnie - wyszeptała Bulma. - Jak coś masz swój miecz.
Przytaknął i kosztował ciasto. Nie miał wątpliwości dlaczego tak się sprzedawało, było przepyszne. Skupił się na spędzeniu czasu z matką. Jednak kątem oka zerkał na Margo. Właśnie chwyciła konewkę pełną wody i zaczynała podlewać kwiaty. Patrzył jak dokładnie podlewała każdą roślinę. Do ostatniej musiała użyć drabiny. Niezdarnie weszła na ostatni stopień. Polała trochę wody i obserwowała jak się wchłania, aby dolać resztę. Jeden z klientów stracił panowanie nad sobą i potrącił drabinę, Trunks w mgnieniu oka zjawił się i złapał dziewczynę. Czuł wzrok matki, która była zadowolona, że jej syn ją uratował. Margo odruchowo złapała się go i obserwowała zaskoczona. Trzymał ją na rękach z uśmiechem. Konewka upadła rozlewając wodę, a nietaktowny klient szybko się zmył. Nao podbiegła i zaczęła zbierać bałagan, mając nadzieję, że to pomoże jej przyjaciółce w relacji z Trunksem.
- Nic ci nie jest? - wydukał.
- Najwyżej zbiłabym sobie tyłek - zaśmiała się, zeskakując z jego rąk. - Jednak bardzo dziękuje za ratunek, to była szybka reakcja, tylko ty tak umiesz - pokłoniła się.
- Jest ktoś szybszy - wyszeptał. - Może tu bywa, ma krótkie czarne włosy i umie latać.
- Jeśli taki ktoś się pojawi dam znać. Latanie nie jest dla wszystkich, więc ktoś kto to opanuje nie utrzyma tego w tajemnicy.
- Powiedz mi czy, nie spotkaliśmy się wcześniej?
- Możliwe, że na jakimś przyjęciu naszych rodzin.
Trunks wrócił do matki. Dziewczyna już się nie pojawiła, mimo, że jej wypatrywał. Podeszła jedynie Nao, dziewczyna która ich powitała.
- Czy życzą sobie państwo czegoś jeszcze?
- Tylko rachunek - odpowiedziała Bulma, dopijając ostatni łyk herbaty.
- Zgodnie z poleceń Margo, ten rachunek jest już wyrównany - odpowiedziała. - Pani Bulma pomogła lecznicy, gdzie Margo ma mieć praktyki, a pan Trunks ocalił ją przed wypadkiem.
Do kawiarni weszły dwie osoby. Osamu z ojcem. Pan Sato był bardzo wysoki i dobrze zbudowany, miał gęste włosy i czarny wąs pod nosem. Jak zawsze był ubrany w garnitur. Patrząc na tą dwójkę od razu można było poznać, że nie są związani krwią, byli zupełnie inni, jednak to nie przeszkadzało im w stworzeniu dobrych relacji.
Mężczyzna rozejrzał się po pomieszczeniu i było widać zachwyt w jego oczach, córka doskonale prowadziła to miejsce. Widział to miejsce po raz pierwszy od kiedy powstało, bał się zobaczyć wymysłu Margo, więc nigdy się tu nie pojawiał i nie pytał o szczegóły. Był przeciwny aby z ich restauracji zrobiła kawiarnie z makabrycznie dużą ilością zieleni jednak, na jej szczęście, pomysł okazał się sukcesem. Od razu podeszła do niego Nao i się pokłoniła.
- Witaj Mikulasie! - Usłyszał kobiecy głos i zobaczył Bulmę, która z uśmiechem mu machała. - Miło cię widzieć.
Od razu do niej podszedł i się pokłonił, uścisnął dłoń Trunksowi. Nie spodziewał się takich gości u córki. Nao postawił dodatkowe krzesło dla niego, od razu skorzystał, a Osamu stał koło niego, jakby dostał zakaz oddalania się.
- Mam nadzieję, że moja córka nie zrobiła niczego niestosownego w obecności takich gości - powiedział, jego głos był władczy tak jak i on. - Czasami zachowuje się jak małe dziecko bez zasad wychowania.
- Była bardzo miło i uprzejma, postawiła nam nawet deser. - Zaśmiała się kobieta. - Swoją drogą uwielbiamy dania z tej kawiarni. To był dobry wybór aby oddać jej jeden z lokali.
- To dobrze - westchnął. - Trunks jestem pod wrażeniem obrony przed upadkiem budynku. - Spojrzał na niego. - Czy również uważasz, że to wina awarii instalacji?
- Myślę, że przyjdzie mi ponownie stoczyć ciężką walkę, jak tylko dogonię wroga.
- Dobrze mieć takiego obrońcę, mam nadzieje, że moje dzieci nigdy nie znajdą się w pobliżu jakiegoś ataku. Szczególnie Margo, bo wiem, że Osamu zaczął by myśleć i działać, a ona stałaby przerażona, jest za delikatna.
- Ojcze, myślę, że Margo poradziłaby sobie doskonale - odezwał się Osamu.
Podeszła Nao z filiżankami dla całej trójki. Zupełnie zignorowała obecność chłopaka. Ten spojrzał na nią z uśmiechem. Wiedział, że była na niego zła za wciągnięcie Margo w swoje pomysły i za to, że trzyma ją krótko, ale nie rozumiała, że musiał to robić dla jej bezpieczeństwa.
- Nao, wezwij proszę Margo, ojciec chciałby się z nią spotkać.
Przytaknęła i się oddaliła. Widziała tylko jak Trunks się poprawia, wiedziała, że odprowadza ją wzrokiem. Dziewczyna cieszyła się, że chłopak zainteresował się jej przyjaciółką, może wtedy odpuści walkę i znajdzie dobrego chłopaka, który się nią zaopiekuje.
Weszła powoli do gabinetu Margo, która siedziała przy komputerze i coś przeglądała. Była skupiona na jakiś notatkach ze szkoły.
- Przybył twój ojciec i chce się z Tobą spotkać. - Margo oderwała ją od monitora. - Uwaga jest z Osamu, a Trunks jeszcze nie wyszedł.
- Mam wrażenie, że Trunks mnie obserwuje, jakby mnie znał...
- Ewidentnie mu się spodobałaś. Ojciec czeka!
Dopiero wtedy dotarła do niej informacja. Szybko wstała i wyszła z pomieszczenia, od razu znalazła go wśród gości.
- Tatuś!
Krzyknęła i do niego podbiegła, on szybko wstał i ją przytulił. Wyjechał ponad dwa tygodnie temu w interesach i bardzo za nią tęsknił. Przytulał ją najmocniej jak umiał, głaskał po głowie. Od razu było widać, że ta dwójka jest do siebie przywiązana jak nikt inny.
- Jest moje małe serduszko, bardzo tęskniłem!
- Ja też. - Spojrzał na niego zaszklonymi oczami.
- Piękny widok - wyszeptała Bulma. - Córka tęskni za Tobą jakby nie było Cię latami.
Mężczyzna puścił dziewczynę i usiadł. Margo stała obok z uśmiechem, trzymała go za ramię ciesząc się, że wrócił do nich. Trunks nawet na chwile nie spuścił z niej wzroku. Jej łagodne usposobienie robiło na nim ogromne wrażenie i wprowadzało w dobry humor. Wiele o niej słyszał, ale nie wierzył, że może być ktoś kto zawładnie sercem każdego.
Pomyślał o swoim ojcu, chyba nawet on by ją polubił, mimo że był bardzo surowy i nie wylewał uczuć na prawo i lewo. Dalej miał wrażenie, że gdzieś już ją widział i to nie były przyjęcia. Margo kiedy poczuła jego wzrok cała się zaczerwieniła, nawet nie umiała tego powstrzymać.
- Musisz być dumny z dzieci - usłyszała słowa Bulmy.
- Jestem i to bardzo - odpowiedział mężczyzna, łapiąc dłoń córki. - Chyba tylko Twój ojciec pomógł większej ilości zwierząt niż Margo. Osamu jest świetnym naukowcem, zresztą od kiedy do nas dołączył spełniał się w robotyce.
- Nie znam zasług twojego syna, ale Margo stworzyła tutaj niesamowity klimat, żałuję, że zawsze zamawialiśmy ciasta do domu - zaśmiała się. - Trunks co myślisz?
- Piękne miejsce - wydukał, chciał coś jeszcze dodać ale się powstrzymał.
- Skoro nasz bohater tak uważa to mogę być jeszcze bardziej dumny z pomysłów córki. - Pocałował córkę w dłoń.. - Może dacie się zaprosić na obiad do naszej restauracji? Tak bez rozmów o interesach, chociaż raz. Bulmo co Ty na to?
Margo zauważyła, że nie rozmawiał z kobietą jak ze zwykłym inwestorem, był przyjacielski, pogodny i jakby uwolnił się od sztywnego życia, które prowadził. Nie widział w niej nawet namiastka wspólnika, tylko kogoś bliskiego.
- Wiesz, że waszych dań nie umiem odmówić, więc wyznacz termin i możemy się spotkać.
- Margo, słoneczko chciałbym abyś była więc powiedz kiedy Ci pasuje.
Mężczyzna spojrzał na nią z uśmiechem. Zdziwiła się, bo ojciec nigdy nic nie ustalała z nią, po prostu ją informował i musiała się dostosować. Zazwyczaj to Osamu był pytany czy ma czas, więc było to jeszcze większe zaskoczenie, kiedy to jej brat musiał się dostosować.
- Tato może być nawet dzisiaj, jeśli Doktor Bulmie i Trunksowi pasuje - wydukała.
- Myślę, że jak mój syn jeden wieczór spędzi w miłym towarzystwie, a nie na treningu to tylko będzie lepiej.
- Matko, nie wiem czy... - przerwał kiedy na niego spojrzała. - Dobrze, mi pasuje dzisiejszy wieczór.
- Więc oficjalnie zapraszam dzisiaj o dwudziestej na najlepsze dania z naszej restauracji. - Mężczyzna wstał. - Jeśli pozwolicie udam się z dziećmi do gabinetu mojej córki i chwilę się nimi zajmę, jednak trochę mnie nie było.
Pocałował dłoń Bulmy i pożegnał się z Trunksem mocnym uściskiem dłoni. Nao odstawiła krzesło na miejsce i zerknęła na Trunksa, który wychylał się aby spojrzeć jeszcze raz na dziewczynę. Stanęła przy ich stoliku z uśmiechem.
- Pozwolę sobie na małe uwagi, jako jej przyjaciółka - uśmiechnęła się do chłopaka. - Margo nie ma chłopaka, jednak bardzo słucha brata, który pewnie nie raz uchronił ją przed złamanym sercem, jednak śmiało mogę stwierdzić, że skoro jej ojciec jest za takim spotkaniem, to Osamu będzie miał mało do powiedzenia. Warto ją poznać, bo to dobra dziewczyna, która jest tłamszona przez brata.
Nie czekając na odpowiedź pokłoniła się i odeszła. Bulma i Trunks zrozumieli, że te słowa mają zostać zachowane w tajemnicy. Nao pozwoliła sobie na chwile zapomnienia o obowiązkach dla dobra swojej przyjaciółki.
Kobieta patrzyła na syna, który nie wiedział co robić. Wzięła go tutaj ponieważ pan Dante zasugerował, że on i Margo stworzyliby dobrą parę. Opowiadał jej o dziewczynie, a ona sama kojarzyła ją z uroczystości w których towarzyszyła ojcu, zawsze stała na uboczu i słuchała ojca w każdym aspekcie. Było ich niewiele, zazwyczaj kiedy jego żona nie mogła się pojawić. Dla niej Margo była idealną partnerką dla syna. Wiecznie uśmiechnięta i dając radość, była skromna i mądra.
- Matko proszę nie próbuj mnie z nią zeswatać - wydukał widząc jej wzrok. - Póki nie pokonam Hybrydy nie ma to sensu. Najpierw ochrona ziemi, a później inne tematy.
- Nie zaprzeczysz, że Ci się spodobała...
- Jest bardzo ładna, jednak pamiętaj, że muszę chronić naszą planetę, a ona jest za delikatna aby ją w to wtajemniczać - przerwał jej. - Ciekawe co ojciec by o niej powiedział.
- Znając Vegetę miałby to gdzieś - zaśmiała się. - Jednak w ukryciu pokazałby Ci kciuk uniesiony w górę. Goku pewnie by zacząłby zadawać głupie pytania.
Westchnęła na wspomnienia przyjaciela. Oddałaby wiele aby chociaż na chwilę go spotkać. Tęskniła za wszystkimi, którzy odeszli przez walkę z androidami. Straciła wtedy wielu swoich przyjaciół i wiele razy odczuwała ich brak.
Margo nagle wyszła i stanęła za ladą. Podszedł młody chłopak, który zaczął być nachalny. Trunks i Bulma zaczęli obserwować jej reakcje. Uśmiechała się do niego, mimo że był dla niej arogancki. Bulma zobaczyła, że jej ojciec i brat stali przy drzwiach gabinetu i obserwują, Mikulas aż się gotował ale widział, że jego córka jest gotowa na wszystko i musiał chować emocję. Margo podała mężczyźnie worek z zamówieniem, a on chwycił ją za nadgarstek, Osamu chciał wkroczyć, jednak ktoś go wyprzedził. Trunks stanął przy nich i odciągnął jego dłoń.
- Panienka Margo chyba jasno się wyraziła, że nie jest zainteresowana. Więc lepiej odejdź!
Chłopak spojrzał na niego i odpuścił. Wziął zamówienie i wyszedł. Trunks spojrzał na dziewczynę, która była zupełnie zdezorientowana.
- Często się tak dzieje? - zapytał niepewnie.
- Zazwyczaj jest wtedy Osamu albo Ukashu - odpowiedziała. - Dziękuje za pomoc, ponownie.
- Musisz na siebie uważać, jesteś za miła dla innych - zauważył. - Powinnaś temu kolesiowi dać mocnego plaskacza w twarz, a nie się uśmiechać.
- Też tak myślę. - Usłyszała głos ojca za sobą. - Trunks chyba będzie musiał zadbać o Twoje bezpieczeństwo jak tylko zajmie się szybkim pokonaniem wroga.
- Panie Sato jak w końcu dorwę tą która dokonała zamachu, obiecuje, że Margo nie spadnie włos z głowy...
- Liczyłem, że już teraz o nią zadbasz - przerwał mu.
- Dopilnuje aby nikt nie ucierpiał, w tym pana córka. - Chłopak wyjął jedną z serwetek i chwycił długopis z kieszeni. - Tu jest mój numer, nie ważne gdzie jestem wiadomość dojdzie - zaśmiał się. - Wpisz go u siebie i jakbyś potrzebowała pomocy to daj znać, przybędę najszybciej jak się da.
Podał jej numer, niepewnie go przyjęła. Zrobiła to tylko dlatego, że ojciec stał za nią. Miała ochotę wykrzyczeć do Trunksa, że to ona jest tą której szuka i chce unicestwić. Jednak spojrzenie brata ustawiło ją do pionu.
- Dziękuje - wydukała odbierając serwetkę. - Będę o tym pamiętać.
Zrobiło jej się bardzo miło, że ktoś oprócz brata chce ją obronić. Oczywiście nie miał przed czym, bo przecież to ją ścigał. Spojrzała na niego z nieśmiałym uśmiechem. Schowała numer do kieszeni i czerwieniąc się, wróciła do swoich obowiązków. Wyjątkowo wszystko leciało jej z rąk, bardziej skupiła się na rozmowie swojego taty z Trunksem, który mówi, że był na jakimś specjalnym treningu i jest pewny, że dorwie swojego przeciwnika.
Osamu obserwował ją z zażenowaniem, była niezdarna i jakby zapomniała każdy trening. Trunks i Bulma po chwili pożegnali się i wyszli, chłopak, kiedy przepuszczał w drzwiach swoją mamę, zerknął na Margo. Robiła herbatę i uśmiechała się pod nosem.
***
Trunks szykował się na kolację z rodziną Sato. Nie bardzo chciał odpuścić trening ale polecenie mamy było jasne, dodatkowo mógł spotkać Margo. Była ładna, dobra i uśmiechnięta, trochę niezdarna. Ciągle miał wrażenie, że już ją gdzieś widział, kojarzył to niewinne spojrzenie. Może miała rację i spotkali się na jakimś przyjęciu, w końcu jej rodzina była niesamowicie bogata i wpływowa.
Stworzyli sieć najlepszych restauracji, oni sami często zamawiali u nich obiad. Jej ojca znał dobrze, często inwestował w wynalazki jego mamy, więc był częstym gościem w ich posiadłości. Jedynie Osamu nie kojarzył, zresztą nie przypadł mu do gustu. Był spięty, obserwował Margo i karcił ją wzrokiem za każdy, nawet mały błąd. Widać było, że chce mieć nad nią kontrolę, tak jak wspomniała Nao.
Przypomniał sobie słowa dziewczyny: Margo nie ma chłopaka. Jego matka po tym słowach uśmiechnęła się serdecznie, a on poczuł się zakłopotany, jakby to było oficjalne zaproszenie do poderwania dziewczyny, jednak on nie mógł teraz o tym myśleć - najważniejsze jest to aby ochronił planetę.
Ubrany w odświętny strój położył się na łóżku i patrzył w sufit. Musiał dorwać hybrydę, to było jego najważniejszym celem. W przeszłości stała obok Goku i się śmiała, po chwili zaraziła go tym nastrojem. Widać było jak jedno wpływa na drugie, w pozytywny sposób. Może i ta Hybryda się zmieni? Trunks wiedział, że nie ma takiego wpływu na ludzi jak Goku ale jakby przypomniał sobie dokładnie jak on postępuje z innymi miałby jakieś szanse.
W drzwiach stanęła Bulma i na niego patrzyła, kiedy się zorientował podniósł lekko głowę i się uśmiechnął. Kobieta usiadła obok i dała mu pstryczek w nos.
- Nad czym mój wojownik tak myśli?
- Neptun pokazał mi Hybrydę z linii czasowej, gdzie żyje pan Goku - wyszeptał. - Stała obok niego i się śmiała, a on po chwili zareagował tak samo. Matko, ona jest jedną z nich, jest sympatyczna i uśmiechnięta.
- Najprawdopodobniej Son miał na nią ogromny wpływ - uśmiechnęła się do niego. - Tutaj go nie ma, jednak jesteś Ty i wiem, że dasz sobie radę.
- Jeśli nic nie ruszy w ciągu kilku miesięcy będę musiał prosić ich o pomoc.
- Produkcja paliwa trochę potrwa...
- W kuli Wielkiego Kaioshina widziałem ojca - przerwał jej. - Atakowałem kogoś, a on mnie powstrzymał, nie słyszałem co mówi ale znając jego kazał mi się uspokoić i to zrobiłem.
Kobieta tylko westchnęła i wyszła. Chłopak oparł się na łokciach i analizował tą wizję. Wychodziło na to, że udał się do przeszłości i spotkał ojca i innych przyjaciół. Ciekawe co stało się z Gohanem, tutaj był jego nauczycielem. Tęsknił za jego radami, opowieściami i wspomnieniami o ojcu i reszcie. Wiele go nauczył, a kiedy widział, że nie żyje wpadł w złość i po raz pierwszy zmienił się w super Saiyana. Gdyby nie zginął nie uzyskałby tej mocy, jednak czuł się sam z nową siłą.
Pamiętał jak poleciał do matki aby pokazać co się stało, ona wtedy od razu wysłała go do Genialnego Żółwia. Starzec powiedział mu jak Goku pierwszy raz uzyskał tą formę i pomógł mu najlepiej jak umiał, aby ją opanować. Trenował z nim całymi dniami, czasami nawet w nocy, mimo że sam do tego nigdy nie doszedł, w końcu był Ziemianinem. Podkreślał mu jednak cały czas, że zarówno Goku jak i Vegeta opanowali transformację i mieli złość w sercu. Palącą nienawiść, która wydobywa niesamowitą moc. On za każdy razem kiedy się zmieniał miał przed oczami zmarłego Son Gohana, nienawiść do androidów uwalniała niesamowitą energię.
- Tym razem też obronię ziemię - wyszeptał. - Ochronię Margo, tak jak prosił jej ojciec. Włos jej z głowy nie spadnie.
Zacisnął pięści i wyobraził sobie, że dzieję się jej krzywda. Ta złość go przepełniała, ktoś tak delikatny nie mógł doświadczyć tego zła. Oprócz pokonania Hybrydy, musiał bronić właśnie jej. Widział w myślach jak dziewczyna zachowuje się w kawiarni. Odganiała każdego adoratora z uśmiechem. Jakby nie rozumiała co może jej grozić.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top