Rozdział 2

Obudziłem się rano na podłodze. Podniosłem się i ruszyłem w poszukiwaniu klatki, by do niej wejść. Nie znalazłem jej. Zacząłem schodzić po schodach, ale w połowie drogi wywrociłem się i upadłem na sam dół. Harry obudził się przez hałas. Leżę i płacze. Zielonooki podszedł do mnie i wziął na ręce. Zacząłem się wyrywać. Trzymał mnie mocno. 

- Miau!!

-Nic ci nie zrobię.

- Miau.

-Naprawdę.

Patrzę na niego.

- Leż tu grzecznie. Zrobię Ci coś do jedzenia.

Leżę. Poszedł do kuchni. Czekam. Wrócił do mnie po 20 minutach z naleśnikami. Patrzę na niego. 

- Proszę kiciu.

- Dziękuje.

****************

Zadzwonił dzwonek do drzwi. Wystraszony Lou uciekł na górę. Poszedłem otworzyć. Zobaczyłem Ed'a. 

- Cześć stary jak tam ten dziwak?

- Ma na imię Louis.

- Yhym. To co z nim?

-Nie yhym tylko tak. Poza tym nie wiem coście mu zrobili, ale jest przerażony cały czas. - mówię i wstawiam wodę na herbatę.

- Bo on ma być niewolnikiem dla ciebie.

-Nie Ed on nie będzie niewolnikiem. - mówię i idę z naleśnikami do kotowatego.

- Ale przecież chciałeś tego.

- Chciałem kota.... Nie niewolnika. - poszedłem do pokoju Harry'ego.

 - Louis gdzie jesteś? Naleśniki dla Ciebie. - mówię spokojnie.

Wychyla się z pod łóżka.

- Ej maluchu... Nie bój się. - mówię spokojnie.

Patrzy na mnie. Stawiam talerz. Dalej się patrzy. 

- Chodź do mnie. - mówię siadając.

Wychodzi nie pewnie. Wyciągam powoli rękę. Staje obok. Delikatnie pogłaskałem go pod brodą. Syczy na dotyk.

- Ciii.

Poczułem jak mnie udrapał. Syknąłem z bólu, wstałem i wyszedłem. Poszedłem na dół. Ed siedzi na kanapie z piwem w ręku. Wycieram sobie krew z ręki.

- A tobie co się stało?

- Udrapał mnie.

- To teraz powinieneś go ukarać jak niewolnika.

- On nie jest niewolnikiem. - warczę.

- Ale cię udrapał i powinieneś dać mu karę.

-Jasne...

- On powinien być wychowany.

 Ed poszedł jakoś godzinę później. Poszedłem do siebie do pokoju. Lou wszedł z powrotem pod łóżko. Położyłem się do łóżka i zasnąłem. Nie wiedziałem co mam zrobić z Louis'em. Zasnął pod łóżkiem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top