Rozdział 3
Harry wstał i poszedł wziąść szybki prysznic. Gdy wyszedł odrazu poszedł do kuchni. Napewno zrobić sobie coś do jedzenia.
-A co jeśli Ed ma rację? Może powinienem go ukarać? - zapytał sam siebie.
Śpię dalej pod łóżkiem.
-LOUIS ŚNIADANIE!!! - woła loczek.
Nie budzę się tylko śpię dalej. Hazz zjadł sam i przyszedł do pokoju. Zacząłem bawić się ogonem pod łóżkiem. Loczek zajrzał pod łóżko.
- Louis wychodź stamtąd.- powiedział.
- Miau.
- Nie miau tylko chodź. - rzekł.
Wychylam się i przyglądam się mu.
- Chodź tu. - powiedział.
Wychodzę nie pewnie i staje przed nim.
-Słuchaj Louis....Masz się słuchać. Wiem, że się boisz, ale ja Ci krzywdy nie zrobię. Nie będzie kar, ponieważ ja nie daje ich. Wymagam tylko, że jak Cię wołam to ty przychodzisz. Nie syczysz i nie drapiesz.
Pokiwałem głową.
- Za słuchanie będą nagrody, a za to, że wyszedłeś jak Cie wołałem dostaniesz prezent. - powiedział spokojnie.
- Jaki? - pytam.
- Zgadnij.
- Nie wiem.
- Jest bardzo mięciutki i można się przytulać do niego.
- Kocyk.
-Tak,
Daje mi puszysty kocyk. Od razu go wziąłem i się w niego wtuliłem. Powoli podnióś rękę i zaczął głaskać mnie za uchem. Skuliłem się. Po chwili zaczął mnie drapać za uchem. Zacząłem się wiercić.
- Nie podoba się?
Siedzę cicho.
- Odpowiedz.
- Podoba, ale się boje.
- Nie masz się czego bać kruszynko.
Rumienię się na jego słowa.
- Co ty na to żebyśmy pojechali na jakieś zakupy i kupili Ci trochę ciuchów i zabawek?
Kiwam zadowolony głową.
- To chodźmy. - zachęcił mnie.
Wstaje i czekam aż pójdzie pierwszy. Podszedł do szafy i wyciągnął bluzę. Podał mi ją.
-Zimno jest na dworze.
Nie pewnie biorę i zakładam. Uśmiecha się. Poszliśmy do samochodu.
-To jakie sklepy chcesz odwiedzić?
- Nie wiem.
-A jakie lubisz ciuchy?
- Spódniczki i różowy kolor.
Zagryzł wargę.
- Okey.
Podjechał pod sklep.
- To zapraszam kotka za mną. - mówi spokojnie.
Idę za nim. Weszliśmy do sklepu. Rozglądam się. Usmiechnał się. Podchodzę do spódniczek i przeglądam. Usiadł na pufie, bo nie chciał mi przeszkadzać. Wybrałem i podszedłem do niego.
- Już wybrałem.
- Przymierzamy?
- Nie.
-Na pewno?
- Tak.
-To daj zapłacę.
Podaje mu. Poszedł i zapłacił. Wyszliśmy ze sklepu.
- To teraz zabawki?
Kiwam na potwierdzenie. Poszliśmy do samochodu. Zostawił zakupy i poszliśmy do sklepu z zabawkami. Idę posłusznie za nim.
- Co jest Lou?
- Nic.
- Daj łapkę. Nie zrobię Ci nic. - mówi zachęcająco.
Przed sklepem stał pies. Zaczynam syczeć na psa. Zaczął szczekać. Chowam się za Hazzą. Odwrócił się w moją stronę.
- Chodź na rączki.
Patrzę na niego. Wziął mnie na ręce i wszedł do sklepu. Mruczę.
- To mam nosić kicie?
Kiwam głową. Uśmiechnął się. Chodzi powoli. Widzę różowego pluszaka. Podszedł do dużego różowego misia.
- Misio!!
- Kicia chce misia?
- Tak.
Wziął mi misia i kilka innych różowych zabawek.Uśmiecham się.
- Do domu?
Kiwam głową.
- A głodny jesteś?
- Tak.
- Dobra to idziemy coś zjeść.
- Tak.
Pojechaliśmy do Mcdonald's.
- Chce Happy Meal.
- To wybierz zabawkę.
- Tą - pokazuje na zabawkę.
- Dobrze. - poszedł zamówić.
Poszedłem do zabawek. Harry poszedł usiąść. Szukałem Hazzę wzrokiem, ale nie mogłem znaleźć. Zacząłem panikować. Harrh poszedł po zamówienie. Zobaczył, że szukam go. Schował się i patrzyl co robię. Siadam na podłodze i płacze. Zielonooki zawołał mnie. Podnoszę do góry uszy. Jakiś chłopiec pociągnął mnie za ogon przez przypadek.
- Miau!!!!
Hazz podszedł do mnie i wziął na ręce. Zacząłem mruczeć. Usiedliśmy do stolika.
- To mnie bolało.
-Wiem kiciu.
- A teraz chce jeść.
Dał mi pudełko z jedzeniem.
-Smacznego.
- Dziękuje.
Po 20 minutach skończyłem jeść. Hazz też zjadł swoje.
-To co byś jeszcze chciał?
- Przytulać się.
-Ze sklepu.
- Nic.
-Dobrze. To jedziemy do domu.
- Yay!!
Wyszliśmy z budynku. Zobaczyliśmy Eda z Carą.
- A ty co go rozpieszczasz? - spytał Ed.
- Bo mogę.
- Ale to jest dziwak.
- Coś Ci mówiłem na ten temat.
- Ale taka prawda.
Harry spojrzał w bok gdzie powinnem stać, ale mnie już nie było. Uciekłem najdalej od Eda.
-Zadowolony?
Poszedł mnie szukać.
- Bardzo. - odpowiada rudzielec.
Szatyn chodzi i mnie szuka.
- LOUIS!!!
Siedzę w krzakach.
- A gdzie jest moja kicia?
Płaczę.
- Kici kici.
- Miau.
- Kiciu chodź do mnie...nie ma tu nikogo. - kucnął.
Wychylam się. Pokazuje mi mojego pluszowego misia.
- Misiu!
- Chodź do misia.
Wychodzę. Hazz nie rusza się. Biorę misia.
-Nie jesteś dziwadłem Lou. Jesteś piękną kicią.
Zarumieniłem się.
- Chodź tu do mnie. - rozkłada ramiona.
Wtulam się. Głaszcze mnie po włosach. Zobaczyłem ślady po zadrapaniach na jego ręce.
- Przepraszam za to wtedy.
-Nie gniewam się. Jest okey Lou.
Zaniósł mnie do samochodu.Nie odzywam się już.
-Śpij maluszku.
Patrzę przez okno. Usmiechnął się. Zasynąłem. Wlaczył cicho piosenki. Wiercę się. Pojechaliśmy pod dom. Dalej śpię. Wziął mnie na ręce i zaniósł do pokoju. Przytulam się. Położył mnie na łóżku i przykrył kołdrą. Loczek zszedł po zakupy. Wiercę się na łóżku. Wrócił i położył przy mnie misia. Przytulam go. Uśmiechnął się.
- Miau. - mruczę i wtulam się w poduszkę.
Hazz wyszedł z pokoju. W tej chwili wiedział, że go potrzebuje. Zasnął u siebie w pokoju.
🌈🌈🌈🌈🌈🌈🌈🌈🌈🌈🌈🌈🌈🌈🌈
LarryIsMyCutie tego opowiadania chyba jeszcze nie czytałaś. 😊😊😘😘
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top