Rozdział 10
Powoli zbliżały się Święta. Gryfoni jak zwykle siedzieli w Pokoju Wspólnym, odrabiając pracę domową. Rose pisała esej na transmutację okryta ciepłym kocem. Lily i James kłócili się o to, że Potter za długo rozmawiał z pięknością, z Ravenclaw'u. Peter obżerał się w kącie. Alicja i Mary gadały o kolorach butów na Wigilię, leżąc przed kominkiem. Remus notował coś w swoim notesie, a Syriusz siedział obok swojej dziewczyny i przypatrywał jej się z uwagą.
- Ach tak! Czyli według ciebie to była zwykła rozmowa o eliksirach! Dobre sobie! - krzyknęła wściekła Evansówna.
- Tak dokładnie! - warknął Potter.
- Jasne... Przecież ty jesteś takim geniuszem z eliksirów, że wszyscy proszą cię o pomoc!
- Och, znalazła się pani Wiem Wszystko Najlepiej! Może inni ludzie widzą we mnie kogoś mądrego!
- Ale ty jesteś ślepy! Przecież jedyne co ona w tobie widziała to twoja piękna twarzyczka!
- Tak?! W takim razie ty jesteś taka sama! Ty też lecisz tylko i wyłącznie na moją „ twarzyczkę "?! Jesteś egoistką!
- Może i tak, ale ja przynajmniej nie podrywam innych chłopaków!
- No bo, kto by cię chciał! - wrzasnął w gniewie. Wypowiadając ostatnie słowo wiedział, że przesadził, ale niestety już było za późno. Lily przyłożyła mu w twarz i odbiegła płacząc.
Wszyscy w Pokoju Wspólnym patrzyli na niego w milczeniu. Przyjaciele z niedowierzaniem, dziewczyny z nadzieją, a chłopcy z pogardą.
- Co ci odbiło stary? - spytał Syriusz wściekle.
- Nie mam pojęcia, ja naprawdę nie chciałem. W ogóle tak nie myślę, po prostu...
- Jesteś skończonym palantem i właśnie dałeś tego dowód - warknęła Rose, zrzucając z siebie koc. Pocałowała Blacka w policzek i poszła za swoją przyjaciółką. James schował twarz w dłoniach. Wszyscy milczeli. Niespodziewanie usłyszeli wrzask. Zerwali się na równe nogi. Z dormitorium wybiegła przerażona Rose. Była roztrzęsiona. Drżała na całym ciele. Syriusz szybko zgarnął ją w swoje ramiona.
- Co się stało? - spytał z niepokojem. Panna Blue płakała. Wręcz wyła. Nie była w stanie wydobyć z siebie głosu. - Rose?!
- Lily...
- Co z nią?! - krzyknął James, podnosząc się z miejsca.
- Ona... ona nie żyje - krzyknęła i schowała twarz za baldachimem ze swoich granatowych włosów.
Potter poczuł się jakby osuwał się w ciemność.
- Nie! - wrzasnął.
><
Obudził go jego własny krzyk. Leżał w dormitorium, na swoim łóżku.
To był tylko koszmar - pomyślał. Przetarł twarz dłonią i wstał z łóżka. Potrzebował upewnić się, że z Lily wszystko w porządku. Wstał z łóżka i wyszedł z dormitorium. Nie spodziewał się zastać nikogo w Pokoju Wspólnym, więc bardzo się zdziwił widząc, że ktoś siedzi przy kominku. To była dziewczyna. Usłyszała go i obróciła się spłoszona. Rose. Podszedł do niej.
- Co się stało? - zapytał dziewczynę.
- Nie mogę spać - mruknęła tylko i odwróciła się do niego tyłem.
- Daj spokój wiesz, że mi możesz powiedzieć wszystko.
- Nie chcę cię obarczać tym ciężarem, który teraz sama noszę.
- Och, daj spokój jesteś dla mnie jak siostra. Przyjmę na siebie wszystko. - Dziewczyna zmierzyła go wdzięcznym spojrzeniem. Po czym otworzyła usta, a słowa same zaczęły z nich wypływać wielkim potokiem. James wyglądał tak jakby ktoś mu mocno przyłożył.
Tak bardzo jej współczuł.
Gdy skończyła wyglądała jakby miała się zaraz rozpłakać z ulgi, że w końcu komuś to powiedziała.
- Ty też jesteś dla mnie jak brat... - zaczęła. Chłopak przytulił ją mocno do siebie. Nagle usłyszeli jakieś kroki na schodach, ale nie przejęli się tym.
- ...tak bardzo Cię kocham, ale pamiętaj nikt nie może się o tym dowiedzieć.
- Obiecuje, że nikomu nie powiem.
- A w szczególności Syriuszowi - szepnęła. - Znienawidziłby mnie.
- Wydaje mi się, że by zrozumiał, ale jak sobie życzysz. Ta tajemnica jest u mnie bezpieczna.
- Już nie musicie z tego robić tajemnicy - warknął ktoś na schodach. - Już wszystko wiem.
- Syriusz - szepnęła Rose, nawet się nie odwracając. Przymknęła tylko oczy.
- Tak, to ja. Chciałem sprawdzić, czy wszystko z tobą w porządku - powiedział do Jamesa z nienawiścią. - Ale jak widać już znalazłeś pocieszenie. Szkoda tylko, że pomyliłeś dziewczyny. Ciekawe co, by Lily na to powiedziała.
- Syriusz to nie tak jak myślisz - powiedziała Rose, kręcąc głową.
- Najstarsza wymówka świata - rzekł Black. Po czym odwrócił się i odszedł. - A i jeszcze jedno. Nie waż się wracać do dormitorium Potter. - Drzwi zamknęły się za nim z hukiem.
- Porozmawiam z nim - rzekł James. – Nie wierzę, że mógł pomyśleć, że zrobiłbym mu coś takiego.
- Też tego nie rozumiem, ale myślę, że to ja powinnam z nim porozmawiać - powiedziała i wstała z kanapy. - Możesz spać u nas. Lily się ucieszy. - Po tych słowach weszła na schody prowadzące do dormitorium chłopaków i weszła do ich sypialni. W środku zobaczyła, że Syriusz siedzi na łóżku z twarzą schowaną w dłoniach. Gdy weszła nawet się nie poruszył.
- Mówiłem, że masz tu nie wracać Potter - warknął.
- Ja nie jestem Potter - szepnęła. Podniósł głowę i skrzywił się z obrzydzeniem.
- Nawet nie próbuj do mnie podchodzić. - Jednak ona nie posłuchała go i usiadła na jego łóżku. Nie był w stanie jej zatrzymać. Zbyt ją kochał. Mimo, że jeszcze nie potrafił się do tego przyznać to była jedyną dziewczyną, na której mu tak bardzo zależało. - Czego chcesz?
- Powiedzieć ci co tak naprawdę się stało. - Złapała go za rękę i opowiedziała wszytko. Na koniec wstała. - Teraz pewnie nie chcesz mnie znać. Więc pójdę i nigdy nie będę ci już robić problemów. - Odwróciła się, ale on złapał ją za rękę i obrócił w swoją stronę.
- Daj spokój. Przecież cię kocham i to kto jest twoim kuzynem, ciotką czy wujkiem nie ma dla mnie znaczenia. Liczysz się tylko ty. - Na dowód pocałował ją czule.
><
James wszedł do Pokoju Wspólnego. Odetchnął z ulgą, gdy zobaczył, że nie ma tam nikogo oprócz Lily. Zacisnął rękę na kieszeni spodni i wziął głęboki oddech. Podszedł do Rudej i objął ją od tyłu.
- Cześć śliczna - mruknął. Dziewczyna zachichotała.
- Cześć James.
- Posłuchaj chciałem o coś zapytać.
- Tak? - zapytała i odwróciła się do niego przodem. W jej oczach dostrzegł wyczekiwanie. W jej pięknych zielonych oczach.
- Ja...
- ROGACZ! ZABIERAJ SWOJE GACIE Z MOJEGO ŁÓŻKA! - wrzasnął Syriusz. James zacisnął pięści.
- Wiesz co, nieważne - mruknął. - Do zobaczenia na śniadaniu. - Wszedł po schodach, nie oglądając się.
><
James zobaczył Lily nad jeziorem i podszedł do niej z uśmiechem. Usiadł obok i wpatrzył się w lśniącą taflę wody.
- Lily posłuchaj chciałem ci coś... - Niestety usłyszeli jakieś krzyki a po chwili Syriusz wskoczył do zimnego jeziora. Woda ochlapała ich. James zatrząsł się z wściekłości, a Lily pisnęła. Zerwała się na równe nogi i szybko odeszła w stronę zamku jednocześnie przepraszając Jamesa. Potter przeklął i starał się zamordować Syriusza wzrokiem.
- No co? - zapytał Black.
><
Lily siedziała na kanapie w Pokoju Wspólnym na imprezie zorganizowanej przez Huncwotów z okazji wygranego meczu. Głośna muzyka huczała jej w uszach, a zapach alkoholu podrażniał węch. W oddali zobaczyła Jamesa, który zamachał do niej. Pokazał w stronę swojego dormitorium. Wstała i poszła we wskazanym kierunku. Gdy znalazła się w pokoju swojego chłopaka wywróciła oczami. Bałagan jaki tam panował był nie do zniesienia. James chwycił jej dłoń i pocałował delikatnie.
- Lily chciałem... - Nagle drzwi otworzyły się z hukiem i do środka wpadł Syriusz.
- James nie widziałeś czasem tego chochlika korn... - zaczął, ale przerwał widząc ich. – Och, nasze jelonki. Jak tam życie? - James chwycił go za ramię i gwałtownie wyprowadził z pokoju. Zatrzasnął drzwi z hukiem i puścił przyjaciela.
- Co ci odbiło Jam... – przerwał, gdy zobaczył co pokazuje mu Rogacz. Był to piękny zaręczynowy pierścionek. - Aha – mruknął, nie spuszczając wzroku z cuda. - Ile...
- Trzy cholerne razy - wycedził James. Syriusz zmieszał się lekko.
- Aha - powtórzył. James już uniósł nogę, żeby kopnąć go prosto w krocze. Black zamachał rękami w geście obronnym i odsunął się. - Dobra, dobra mam pomysł.
><
W końcu nadszedł ten dzień. Dzień, w którym mieli się zdecydować, czy zostają na święta, czy też nie. Rose siedziała przed kominkiem i patrzyła tępo w płomienie. To były jej pierwsze święta bez rodziny. Jednak nie miała zamiaru zostać w Hogwarcie. Jechała do Jamesa i Syriusza, a przy okazji chciała odwiedzić groby rodziców. Jej przyjaciółki wracały do domów rodzinnych. Wszyscy mieli się spotkać na Sylwestra. Uśmiechnęła się blado. Odkąd wyznała wszystko Syriuszowi i Jamesowi poczuła niesamowitą ulgę. Zaczęła się uśmiechać i zachowywać jak dawniej, a oni wspierali ją we wszystkim co robiła. Byli jej prawdziwymi przyjaciółmi.
><
Lily przechadzała się po zamku oglądając ozdoby świąteczne i uśmiechając się do siebie. Kochała święta. Tą rodzinną atmosferę i miłość wyczuwalną w powietrzu. Według nie to było jeszcze bardziej romantyczne święto niż walentynki. Nagle usłyszała, że ktoś ją woła z drugiego końca korytarza. Odwróciła się i zobaczyła Jamesa. Podbiegł do niej i uśmiechnął się.
- Wszędzie cię szukałem - powiedział dysząc ciężko.
- Tak się składa, że ja ciebie też - szepnęła. - Pomyślałam, że skoro zobaczymy się dopiero w Sylwestra to może damy sobie prezenty już teraz.
- Och... - rzekł zakłopotany. - Wiedziałem, że o czymś zapomniałem.
- Nie pamiętałeś o prezencie dla mnie? - spytała. Poczuła się jakoś dziwnie. Zapomniał o niej.
- No daj spokój. Zdarza się. - Wzruszył ramionami. Otworzyła oczy szerzej ze zdumienia. Co się z nim działo?
- James jak mogłeś?
- No dobra zapomniałem, sorry, ale co ty masz dla mnie? - zapytał z zaciekawieniem. Dziewczyna wyjęła z kieszeni małe pudełeczko i rzuciła nim o ziemię.
- Proszę bardzo. Jeśli tylko na tym ci zależy. - Po czym odeszła. Już nie czuła tej miłości w powietrzu. Wszystko wyparowało.
><
James stał samotnie na korytarzu z lekkim uśmiechem. Podszedł do niego Syriusz, jedzący jabłko.
- I jak poszło? – spytał, odgryzając spory kawałek owocu.
- Według planu - powiedział Potter i schylił się po pudełeczko, które rzuciła Ruda. Otworzył je delikatnie. W środku znajdował się złoty znicz. Były na nim wygrawerowane następujące słowa: Cieszę się, że mnie też złapałeś. Kocham cię, Lily.
Chłopak uśmiechnął się, a jego przyjaciel gwizdną cicho.
- No nieźle - mruknął Black. - Postarała się. Teraz pewnie żałuje.
- Właśnie tak miało być - rzekł James. - Ale już niedługo o tym zapomni. Już ja się o to postaram.
Lily wbiegła do Pokoju Wspólnego. Na kanapie siedziała Rose z Alicją i Mary. Evansówna spojrzała na nie ze złością.
- Dzięki za wspaniały pomysł - warknęła i odeszła. Dziewczyny zachichotały.
- Wszystko według planu - powiedziała Alicja i we trzy przybiły piątki. Do Pokoju Wspólnego po chwili weszli Huncwoci.
- Idziemy do Hagrida. Może się przyłączycie? - spytał Remus.
- Mogę pójść - rzekła Rose i wstała z kanapy. To samo zrobiły pozostałe dziewczyny. - Tylko jak tu się teraz przebrać. Nie wejdę tam, gdy Lily jest wściekła. To może się źle skończyć.
- Proszę - powiedział Syriusz i oddał jej swoją bluzę.
- Pogrzało cię. Na dworze jest chyba z minus dziesięć stopni - oburzyła się.
- Uwierz mi dam radę. - Spojrzała na niego podejrzliwie, ale założyła bluzę. Pachniała jego cudownymi perfumami i była przyjemnie ciepła. Objęła się ramionami. Chłopak popatrzył na nią uśmiechając się pobłażliwie.
- W takim razie my zostaniemy - szepnęła Alicja, a Mary pokiwała głową.
- Minus dziesięć brrrr... Nie cierpię zimy - rzekła McDonald i wzdrygnęła się.
- Zima to najlepsza pora roku - powiedział Syriusz jednocześnie z Jamesem. Po czym przybili sobie piątki.
- To cześć - krzyknęła Rose i wszyscy wyszli przez portret Grubej Damy. Gdy wyszli z zamku Rose nagle zaczęła się zastanawiać nad pewną kwestią, nad którą do tej pory nawet nie myślała.
- Chwila - powiedziała. - Skoro Remus jest wilkołakiem, a znikacie wszyscy razem to jak to możliwe, że jeszcze was nie zaatakował? - spytała. Wszyscy przystanęli zszokowani.
- Czy to ważne? - zapytał Syriusz.
- Nawet bardzo - rzekła, składając ręce na piersi. Wszyscy westchnęli. Wiedzieli, że nie ma sensu się z nią kłócić, ale wtedy Black musiałby się przyznać do tego, że zrobił jej tą bliznę.
- Jest tego sensowne wytłumaczenie - zaczął Potter. Łapa był mu wdzięczny, że przejął inicjatywę. - Syriusz ci je wyjawi, a my już pójdziemy. - Black zmierzył Jamesa spojrzeniem wściekłego bazyliszka. Potter wyszczerzył się i odszedł razem z Remusem i Peterem. Chłopak spojrzał na Rose ze skruchą.
- Jesteśmy animagami - szepnął. Uniosła brwi.
- Nielegalnymi jak mniemam - odparła.
- Może.
- Dlatego jesteście tacy dobrzy z transmutacji? - spytała.
- Tak, ale niestety nie mogę ci powiedzieć w co się zmieniamy.
- Ty pies, Peter szczur, a James jeleń? - zapytała. Otworzył usta ze zdziwienia. Pokręciła głową z niedowierzaniem. - Macie przecież przezwiska idioto! - Żartobliwie uderzyła go pięścią w pierś i zaśmiała się.
- Ale przecież Łapa może oznaczać prawie każde zwierzę - oburzył się.
- Tak, ale, gdy wąchałam Amortencję poczułam sierść psa, a ty wściekłeś się na myśl, że się ich boje - powiedziała. Spojrzał na nią z żalem.
- Więc już wiesz? - spytał, spuszczając głowę.
- Że to ty mnie zaatakowałeś? Tak, wiem - rzekła i uśmiechnęła się. - Powiesz mi, dlaczego?
- Remus przechodził przemianę, a ja usłyszałem, że ktoś idzie. Pobiegłem więc, by go przepędzić. Zobaczyłem cię, byłaś taka piękna. Oczywiście, kojarzyłem cię. Wiedziałem, że jesteśmy na tym samym roczniku i że jesteś przyjaciółką Lily. Powaliłem cię na ziemię, żebyś nie widziała jak James i Peter przeganiają Remusa. W twoich oczach dostrzegłem strach i ból. Chciałem cię pocieszyć, ale nie wiedziałem jak. Wtedy usłyszałem jak James mnie woła. Musiałem im pomóc. Odbiegłem. Nawet nie wiedziałem, że Cię zraniłem. Przepraszam. Wtedy przysiągłem sobie, że muszę się czegoś dowiedzieć o tobie. - Zakończył opowieść, schylając głowę.
- Pamiętam następnego dnia pierwszy raz się do mnie odezwałeś. - Zamyśliła się. - Wtedy zacząłeś mi się podobać. Spytałeś...
- Czy mogę usiąść obok ciebie, bo już nie wytrzymuje z Potterem. Ciągle gada o Evans, a już nie chce mi się dłużej wysłuchiwać o tym jak pięknie światło odbija się w jej oczach. - Rose zachichotała.
- Tutaj też nie jest idealnie. Odkąd wstałam usłyszałam już chyba wszystkie możliwe przezwiska na jego temat. Zaczęła od aroganta teraz jest już na zadufanym w sobie małolacie. - Syriusz zarechotał.
- Jeśli oni kiedykolwiek będą razem to chyba nie dłużej niż kilka tygodni bo po tym czasie Evans udusi Jamesa.
- Nie wiedziałam, że to jeszcze pamiętasz - szepnęła.
- Jak mogę nie pamiętać pierwszej rozmowy z jedyną dziewczyną, którą pokochałem. - Spojrzała na niego ze wzruszeniem. - Myślisz, że to ty zakochałaś się we mnie pierwsza?
- Tak myślałam. Miałeś przecież mnóstwo dziewczyn.
- A ty chłopaków. - Uśmiechnął się. Nie myślała nigdy w ten sposób. - Zakochałem się w tobie wtedy, gdy razem z Jamesem stwierdziliśmy, że dziewczyny nie mogą się z nami równać w magii, a ty jakby nigdy nic zmieniłaś nam kolor włosów na różowy. Nie mogliśmy tego odczarować przez cały tydzień, a nauczyciele wszyscy wspólnie mieli jakąś „amnezję przeciwzaklęciową".
- Ale to było... - zdziwiła się.
- Miesiąc po naszej pierwszej rozmowie. Tak to prawda. - Rose patrzyła na niego osłupiała. Po czym rzuciła się mu na szyję i złożyła na jego ustach namiętny pocałunek. Poczuła, że on drży. No tak, przecież miała na sobie jego bluzę. Chwyciła go za rękę.
- Chodźmy już. Tak dawno nie rozmawiałam z Hagridem, a ostatnio sprowadził dla mnie niuchacza - powiedziała z wypiekami na twarzy.
- O nie... Wiesz, że kocham w tobie wszystko oprócz twojego gadania o magicznych „zwierzątkach".
><
Mary i Alicja siedziały na kanapie zniecierpliwione ich przyjaciele wyszli już dwie godziny temu. Lily nadal siedziała w pokoju i chyba nie miała zamiaru go opuszczać w najbliższym czasie. Niespodziewanie portret się odsunął, a przez dziurę weszli Huncwoci i Rose. Dziewczyny wybuchły niekontrolowanym śmiechem. Granatowowłosa była cała mokra i wyglądała na śmiertelnie obrażoną, a huncwoci śmiali się bardzo głośno.
- Nigdy nie ufajcie im, gdy puszczają was przodem - mruknęła i powlokła się do pokoju. Otworzyła delikatnie drzwi. - Lily? - spytała. Odpowiedziało jej ciche pociąganie nosem. Zamknęła drzwi i podbiegła do przyjaciółki. - Lily nic się przecież nie stało – szeptała, gładząc ją po włosach. Ruda wtuliła się w nią.
- Stało - zajęczała. - On o mnie zapomniał.
- Dramatyzujesz, jeszcze nawet nie ma świąt.
- Nie o to chodzi. Jak ty byś się czuła gdyby Syriusz pamiętał o wszystkich oprócz ciebie?
- Lily...
- No właśnie.
- Ale cierpliwi są zawsze sowicie nagradzani. Jestem pewna, że on wcale nie zapomniał - szepnęła. Ruda spojrzała na nią zdziwiona.
- Naprawdę? - spytała.
- Naprawdę.
- Dzięki Rose - powiedziała i przytuliła ją ponownie. - Jeszcze jedno.
- Tak?
- Dlaczego jesteś mokra? - Panna Blue roześmiała się.
Tym razem rozdział jest już o wiele dłuższy i znacznie przyjemniejszy. Jest też więcej Jamesa i Lily, bo jest to moja ulubiona para z tego opowiadania, ale nie zawsze mogę wpisać dużo scen z nimi, ponieważ Początek Końca skupia się mniej więcej w równym stopniu na wszystkich przyjaciołach, a także na innych postaciach, które poznacie już niedługo 😉.
W tej części James i Lily będą powoli odkrywali czym tak naprawdę jest miłość i starali się dać ją sobie nawzajem.
W części drugiej będą musieli o nią walczyć, dla siebie, ale też dla innych.
DestroyedHope
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top