Rozdział 6
- Co? – zapytała Lily oszołomiona. Brwi Syriusza uniosły się tak wysoko, że prawie stykały się z linią jego włosów. Widać było, że James tego z nim nie konsultował. Black poczuł się odrobinę dotknięty. Rose chwyciła go mocno za rękę. Spojrzał na nią. Uśmiechała się szeroko, a w jej oczach można było zobaczyć wyczekiwanie. Nie powiedziała nic jednak, by dać swojej przyjaciółce możliwość wyboru.
- Weźmy ślub Lily. Kto wie co nas czeka, a ja nie zniosę myśli, że mogę umrzeć zanim będę mógł nazwać cię swoją żoną.
- James, ja... - zaczęła, ale nie mogła skończyć. Ona też się tego bała. W jej głowie przewijało się tysiące myśli na minutę. Czuła co powinna zrobić, ale jej rozum podpowiadał coś zupełnie innego. Bała się takiego zobowiązania, ale jednocześnie wiedziała, że nie da sobie bez tego rady. Kochała Jamesa i była tego pewna. Tym razem musiała posłuchać głosu serca. – Ja się zgadzam.
Rose pisnęła i ścisnęła rękę Syriusza tak mocno, że aż jęknął. Szybko go puściła i posłała przepraszające spojrzenie. Black uniósł wymownie wzrok i objął ją.
- Gratuluję Rogacz – powiedział do przyjaciela. Potter chwycił Lily w ramiona i okręcił dookoła własnej osi.
- Kocham cię! – zawołał, a Ruda się roześmiała.
><
- Na Merlina gratulacje! - zawołała Marlena, gdy Lily przekazała wesołą nowinę swoim przyjaciółkom.
- Tak się cieszę! - dodała Alicja i rzuciła się Lily na szyje. Ona sama miała mieć ślub już za dwa tygodnie. Dziewczyny więc spotkały się u niej w domu, by w końcu wybrać suknię dla przyszłej panny młodej. Jednak nie spodziewały się, że od razu będą szukać dwóch.
- Tak bardzo wam zazdroszczę - westchnęła Marlena. Ona sama była ze swoim chłopakiem już bardzo długo, ale nie skończyła jeszcze Hogwartu więc nie było nawet mowy o ślubie. Teraz dała radę przyjechać tylko dlatego, że Syriusz i James namówili dyrektora, żeby wypuścił dziewczynę na weekend.
- Jeszcze wszystko przed tobą kochana - zaśmiała się Rose.
- Nie ciesz się tak. Zobaczymy jak bardzo blada będziesz, jak Syriusz się oświadczy - powiedziała Lily, posyłając jej znaczące spojrzenie. Blue naprawdę pobladła, a Mary, która do tej pory siedziała cicho, wybuchła głośnym śmiechem.
- Aż tak boisz się zobowiązania? - spytała ciagle chichocząc.
- W końcu jest z Syriuszem. W czymś chyba muszą być podobni - rzuciła Alicja, a Rose się naburmuszyła.
- Pffff, wcale się nie boję.
- Oczywiście Rose - rzekła Mary, kiwając pobłażliwie głową. - Wierzymy ci.
- No pewnie gdyby się zapytał to bym się zgodziła, ale szczerze boję się małżeństwa.
- Czemu? - spytała Marlena.
- Zbyt duża odpowiedzialność.
- Tak szczerze dziewczyny. To czym to się różni od tego co mamy teraz? - zapytała Lily.
- Jedynie tym, że będą większe konsekwencje jeśli, któreś z was zdradzi - powiedziała Mary, a Evans zrobiła minę jakby myśl o zdradzie w ogóle nie była dopuszczalna. - Dobrze, że tak reagujesz. - Zaśmiała się.
- Nie wyobrażam sobie, żeby James kiedykolwiek mógł zdradzić - wtrąciła się Rose.
- A tym bardziej Lily - dodała Alicja. - Jesteście w sobie zakochani na zabój. Szczerze to jeszcze nigdy nie widziałam tak silnej miłości, a niedługo sama wychodzę za mąż.
- Ty i Frank też jesteście bardzo blisko. On by umarł dla ciebie - powiedziała Blue i uśmiechnęła się do przyjaciółki. Mary westchnęła i przerzuciła stronę katalogu z sukniami ślubnymi. Nagle jej oczy zaświeciły dziwnym blaskiem. Pochyliła się nad stołem i dokładnie przyjrzała sukience, na którą natrafiła. W końcu klasnęła w dłonie i podstawiła Lily katalog pod nos.
- Ta będzie dla ciebie idealna.
- Na Merlina - szepnęła Marlena, która stała obok Evans, więc mogła podziwiać niesamowitą kreacje. - Na prawdę idealna.
Lily natomiast nie mogła odezwać się choćby słowem. Wpatrywała się w narysowaną suknie i od razu w jej głowie pojawiło się wiele wizji dotyczących jej ślubu. Wierzyła, że będzie on magiczny i niesamowity, że pozwoli jej się choć na chwilę oderwać od tego wszystkiego.
Jednak głęboko w jej głowie zagnieździła się ta myśl, że nic nie jest idealne. Bała się, że po ślubie coś się zmieni. Nawet naszła ją myśl o tym co by się stało gdyby James ją zdradził. Wszyscy jego przyjaciele wybraliby jego stronę, bo był dla nich jak brat. Syriusz jako pierwszy zerwałby z nią kontakt, a przez to Rose musiałaby wybierać. Pewnie wybrałaby Evansównę, ale cierpiała by jak nigdy. Jeden zły krok mógłby zniszczyć wszystko.
To było właśnie w związkach najbardziej stresujące. Bezgraniczne zaufanie i powierzenie się drugiej osobie. Tak na prawdę nie miało się nad niczym władzy i to wielu gubi. Nikt nie chce być zraniony przez co niektórzy starają się uzyskać kontrole. Stawiają drugiej osobie zbyt dużo warunków i zasad. Ludzie jednak głęboko w swojej naturze mają zapisaną pewną buńczuczność. Nie lubią być kontrolowani, a zasady są według nich po to, żeby je łamać. Jeśli postawi się więc komuś zbyt dużo zakazów, on zrobi wszystko by je złamać. Nawet nie specjalnie. To jest po prostu zapisane w jego naturze.
Z osobami pokroju Jamesa był jeszcze jeden duży problem. On był rozchwytywany. Każda dziewczyna chciała by zwrócił na nią uwagę. Wszystkie kleiły się do niego, gdy tylko pojawił się w pomieszczeniu. Tak mało wystarczyło by mógł je sobie owinąć wokół palca. Lily nie była typem zazdrośnicy, ale bolały ją spojrzenia tych wszystkich dziewczyn. Były często dużo ładniejsze od Rudej. Miały zgrabne ciała, a ich twarze były nieskazitelne i wyglądały jakby należały do lalek.
Evans czuła się przy nich okropnie brzydka i niezgrabna. One to wykorzystywały. Traktowały ją jak powietrze nawet, gdy stała obok. Chciały zdobyć Jamesa i nic innego się dla nich nie liczyło.
James natomiast nie miał o co być zazdrosny. Do Lily nikt nawet nie próbował podchodzić. Nie przyciągała spojrzeń. Nie była oczywiście brzydka, tylko... zwyczajna. Niczym nie oszałamiała na pierwszy rzut oka, więc nikt nie chciał patrzeć dłużej.
U Syriusza i Rose to działało inaczej. Black również był rozchwytywany, nawet bardziej niż James, ale za to jego dziewczyna również. Lily miała wrażenie, że to go trochę hamowało. Był zazdrosny o Rose więc bardziej ją doceniał. Musiał jej pilnować jeśli nie chciał, żeby uciekła, a to sprawiło, że musiał się bardziej starać.
Lily bała się, że skoro James nie musi być zazdrosny i nie ma dla niego żadnego zagrożenia, po prostu, w pewnym momencie się nią znudzi. Chociaż traktował ten związek tak poważnie, to ona wciąż nie mogła się pozbyć tej myśli.
Oczywiście mogło się to wydawać śmieszne, ale na prawdę się bała. Może bez powodu, a może po prostu była ostrożna.
Każde wyjście na imprezę było dla niej potwornie stresujące, a co dopiero wtedy, gdy wychodził sam.
Bała się go stracić, bo kochała go bardziej niż kogokolwiek.
- Lily? Halo? Aż tak zaniemówiłaś? - spytała Rose, machając jej ręką przed oczami.
- Dziwisz się? - Mary pokazała wybraną suknie ślubną Blue i Johnson. Obie zrobiły wielkie oczy i przeniosły spojrzenia na Lily.
- Na prawdę, będziesz wyglądać wspaniale! - pisnęła Alicja i rzuciła się Rudej na szyje. - Już się nie mogę doczekać.
- A ja mam nadzieje, że dla druhny też wybierzesz coś ładnego - zaśmiała się Rose. Lily przekręciła lekko głowę.
- Dobra poszukamy czegoś dla ciebie. Marlena gdzie masz ten katalog z sukniami XXL?
- Osz ty! - zawołała Blue i rzuciła w przyjaciółkę opasłym katalogiem. Evans uchyliła się śmiejąc. - Nie wierzę, że po tym mam jeszcze się szeroko uśmiechać na twoim ślubie.
- Zawsze możesz go zniszczyć Rose. Przewrócić tort czy coś w tym rodzaju - podrzuciła pomysł Alicja.
- Ty lepiej nie mów nic takiego, bo wykorzystam to będąc twoją druhną - zagroziła Mary. Johnson lekko pobladła, bo ten ślub na prawdę ją stresował. Marlena wybuchnęła śmiechem.
- Nie wierzę w was! - zawołała. Wszystkie dziewczyny się roześmiały, ale ich radość nie trwała długo, bo już robiło się ciemno, a Alicja wciąż nic sobie nie znalazła. Zostały dwa tygodnie, a prawie nic nie było gotowe.
- Jeśli ten ślub się uda to ja chyba oszaleję.
- Spokojnie Alicjo. Na to jeszcze przyjdzie czas.
- Dzięki Mary. Na prawdę wielkie dzięki. Może Narcyza Black mogłaby jednak zostać moją druhną zamiast ciebie? Chyba do niej napisze.
- O, jak już będziesz pisać to poproś, żeby wzięła też ze sobą Malfoy'a. Stęskniłam się za nim - powiedziała Rose i wszystkie dziewczyny wybuchnęły śmiechem.
- Najbardziej chyba to stęsknił się za nim twój chłopak i jego najlepszy przyjaciel.
- James i Syriusz? Weź Marlena, oni nie mogą przestać o nim mówić. „Nie mogę zapomnieć o tym jak światło pięknie odbijało się w jego blond włosach" - Blue sparodiowała swojego chłopaka. Wszystkie dziewczyny wybuchnęły jeszcze głośniejszym śmiechem. Wtedy do pokoju wszedł Frank z Jamesem i Syriuszem. Stanęli w drzwiach, a Black oparł się nonszalancko o framugę.
- Wiecie co? - zaczął z uśmiechem.
- Mamy niesamowite szczęście - dokończył Frank, nie mogąc oderwać wzroku od narzeczonej.
- Tak. Niesamowite - dodał James i również się uśmiechnął, gdy Lily wreszcie go zauważyła i ich spojrzenia się spotkały.
Przepraszam was wszystkich za tak długą nieobecność.
Postaram się jakoś to nadrobić.
DestroyedHope
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top