Rozdział 26
- Chyba nas nie podejrzewacie! - zawołał Syriusz. Lily spojrzała na Jamesa, a ten kiwnął głową.
- Nie - rzekła. - Ale ktoś to zrobił. Ktoś z naszych najbliższych.
- Nie wierzę w to. Po prostu w to nie wierzę - powiedziała Marlena opadając na najbliższy fotel. - Kto mógłby zrobić coś takiego?
- Na pewno nie Remus - szybko odparła Lily.
Zapadła chwila ciszy.
- To niby Peter? - zapytał Syriusz unosząc brwi.
- To jeszcze bardziej absurdalne. Peter prędzej by umarł ze strachu niż znalazł się w pobliżu śmierciożerców.
- Kto w takim razie was wydał? - zapytała Marlena.
- Nie wiem - odpowiedziała Lily zamyślona. - Ale jedno jest pewne. Już nie można nikomu ufać. Od tego może zależeć życie Harry'ego, a on jest dla mnie najważniejszy.
***
Dumbledore patrzył na Potterów z niepokojem.
- Trzeba będzie was dobrze ukryć. Nie możemy sobie pozwolić na błędy. Od tego zależy los świata czarodziejów.
- Z całym szacunkiem profesorze, ale od tego jak się ukryjemy zależy przede wszystkim los mojej rodziny i to dla mnie jest priorytetem - mruknął dość ostro Potter.
- Ależ oczywiście James. Nie chciałem cię urazić. Zależy mi na waszym bezpieczeństwie. Jednakże najpierw musimy ustalić kto jest szpiegiem. Wtedy dopiero będziecie bezpieczni. Teraz nie ważne gdzie się ukryjecie i tak was znajdą. To będzie dla was niesamowicie trudne, ale nie możecie ufać żadnemu ze swoich przyjaciół. Każdego z nich trzeba poddać próbie by przekonać się, który z nich ma nieczyste intencje. Obserwujcie ich dokładnie, a ja postaram się znaleźć sposób na zaprowadzenie kłamcy w światło dzienne. Potrzebuje tylko trochę czasu, żeby przygotować jeden ze swoich planów. - Mówiąc to mrugnął do nich znad okularów połówek. Lily była wrakiem. Nie mogła uwierzyć, że któryś z przyjaciół mógł zrobić coś takiego. Nie było to w jej głowie w ogóle prawdopodobne. Każdy moment, w którym mogła na nich polegać kłuł ją mocno w serce. Tyle czasu razem, a teraz wszystko stało się tak nagle inne. Tak bardzo czarne i mroczne. Czy na prawdę ci którzy kiedyś byli jej najbliżsi, teraz stali się wrogami?
- Nie mogę w to uwierzyć - westchnęła Lily wtulając się w Jamesa. Dumbledore już wyszedł, a Harry zasnął. Siedzieli przy jego kołysce na materacu, który służył im za łóżko, bo nie chcieli opuścić boku syna.
- Ja też nie.
- Co mogłoby kogokolwiek tak zmienić, żeby zdecydował się na coś takiego?
- Szantaż, tortury lub śmierć. Teraz możesz to znaleźć wszędzie. Sam nie wiem co bym zrobił, gdyby ktoś zagroził zabiciem ciebie lub Harry'ego. Za bardzo was kocham by was stracić. Podpaliłbym dla was świat.
Lily uśmiechnęła się delikatnie i złapała go mocno za rękę.
- Przynajmniej zawsze możemy polegać na sobie. Ufam ci bezgranicznie James.
- Ja tobie też Lily.
- A mi to już nie? - zapytał Syriusz, który jakimś cudem wszedł do pokoju bezgłośnie.
- Tobie też Łapa. Ty nigdy byś mi czegoś takiego nie zrobił i byłbym totalnym kretynem, gdybym cię podejrzewał.
- Miło to słyszeć Rogaczu. Wzruszyłem się - zażartował, by trochę rozbawić Potterów. Nie chciał by się pogrążyli w smutku i rozmyślaniach. Za dużo tego było w ich życiu. Tyle śmierci i cierpienia, a od teraz jeszcze zdrady. Miał ochotę rozszarpać tego kto się tego dopuścił, ale jednocześnie bał się ujrzeć jego twarz. Twarz przyjaciela, który zawiódł.
***
Remus usiadł w fotelu i schował twarz w dłoniach. Kolejny raz dostał odmowę w sprawie pracy. Nie miał już do tego siły. Powoli nie było go stać nawet już na nic do jedzenia. Jego życie się rozpadało. Był wilkołakiem więc powinien się tego spodziewać, ale... Ale po prostu nie potrafił sobie tego nawet wyobrazić. Nie miał pieniędzy i nie zapowiadało się na to, żeby je kiedykolwiek miał. Dobrze, że mógł chociaż polegać na przyjaciołach. To było jedyne co podtrzymywało go na duchu. Wstał i podszedł do komody. Otworzył szufladę i wyjął z niej zdjęcie, na którym byli wszyscy razem w Hogwarcie. Szczęśliwi i beztroscy. Tak bardzo chciał wrócić do tamtych czasów. Stresować się jedynie egzaminami i nauką. Codziennie tęsknił za Mary i Rose. Nie chciał stracić już nikogo więcej, nie wiedziałby co by się stało, gdyby zginął jeszcze choć jeden z jego przyjaciół.
Nagle w jego okno coś zastukało. Odwrócił się szybko i zobaczył szarą sowę. Podszedł i wpuścił ją do środka. Do nóżki miała przywiązany list. Odwiązał go delikatnie, a sowa wyleciała na zewnątrz.
Tajne spotkanie Zakonu Feniksa odbędzie się 2 maja w starym domu Szalonookiego w lesie Thetford. Ze względu na obecność Potterów prosimy o całkowitą dyskrecję.
Remus przyjrzał się listowi, ale nie dostrzegł w nim nic dziwnego. Ucieszył się jedynie, że będzie mógł w końcu zobaczyć swoich przyjaciół, ponieważ po napadzie na nich, odmówiono mu spotkania z nimi. Podobno ukrywali się i nie chcieli, żeby ktokolwiek wiedział gdzie są.
***
Voldemort po raz kolejny przyjrzał się listowi który otrzymał Glizdogon.
- Stary dom Dumbledore'a - mruknął. - Zorientowali się. To podstęp. Chcą sprawdzić kto jest szpiegiem.
Pettigrew skulił się w sobie. Czarny Pan zacisnął rękę na różdżce i Peter już doskonale wiedział co go czeka.
- Panie mój, jeśli można - odezwał się Lucjusz Malfoy. - moglibyśmy tą świadomość wykorzystać.
- O czym mówisz Malfoy - wręcz zasyczał.
- Nasz - Spojrzał na Pettigrew z pogardą, którą okazywał bez najmniejszych problemów. - szpieg, na pewno wpadnie na pomysł komu taki list mógł być jeszcze wysłany. Wystarczy odczytać z niego adres.
Voldemort rozluźnił uścisk na różdżce.
- Masz rację Malfoy. Glizdogon! - krzyknął. Peter zaczął szybko rozważać w głowie wybór drugiego podejrzanego. To na pewno musiał być ktoś bliski, bo musieli się domyśleć, że nikomu dalej nie przekazywali takiej wiadomości. Alicja i Frank ukrywają się w domu i sami mają małe dziecko, które może być zagrożone. Ich więc Dumbledore na pewno wykreślił z podejrzanych. Marlena była teraz najbliższą przyjaciółką Lily, więc jej także nie podejrzewali. Syriusz był dla nich jak rodzina. Pozostawał więc...
- Remus Lupin Panie - wyszeptał. - Można, można się włamać i sprawdzić, gdy go nie będzie. Sprawdzić kartkę, ale ją tam zostawić. Porozwalać kilka rzeczy. Nikt nie uwierzy mu w to, że ktoś się włamał specjalnie, żeby przeczytać tą informację. Pomyślą, że sam upozorował włamanie, żeby zmyć z siebie podejrzenia.
- Dobrze Pettigrew, dooobrze... - rzekł i z odrazą udał, że głaszcze go po głowie. Odwrócił się, a jego czarna szata zafalowała. - Lestrange, Goyle załatwcie to.
W ciemnym pomieszczeniu dało się słyszeć głośny trzask towarzyszący deportacji.
***
Lily delikatnie położyła Harry'ego do łóżeczka, a Marlena usiadła na materacu, który znajdował się obok.
- Wiesz, że Harry jest tu bezpieczny. Możecie przenieść się na normalne łóżko.
- Boję się go spuścić z oczu w towarzystwie Dumbledore'a, a co dopiero gdy jest kompletnie ciemno i nie wiem kto może się czaić za zamkniętymi drzwiami - szepnęła Potter.
- To Syriusz. Codziennie przesiaduje pod waszymi drzwiami z różdżka w ręku.
Lily poczuła jak łzy napływają jej do oczu.
Syriusz jak zwykle wymknął się ze swojego pokoju i usiadł na schodach, zaciskając palce na różdżce. Oparł głowę o ścianę i przymknął lekko oczy. Praktycznie nie sypiał, nie mógł spać, gdy zdrajca chodził na wolności. Nagle usłyszał jak otworzyły się drzwi od sypialni. Z prędkością światła wycelował różdżkę w intruza. James uniósł ręce do góry i uśmiechnął się.
- Nie zabijaj mnie Łapciu, bo nie będziesz miał kogo chronić.
- Przepraszam Rogaczu, to ze zmęczenia. Instynkt mi stępiał.
- To się prześpij.
- Nie mam z kim - zażartował Syriusz z huncwockim uśmiechem. James zaśmiał się cicho i usiadł obok przyjaciela. Poczochrał sobie włosy i poprawił okulary.
- Wróć do domu Łapa. Wyjdź się napić. Spotkaj jakąś miłą dziewczynę. Nie zadręczaj się tym wszystkim. Nie musisz ciągle przy nas siedzieć.
- Nie żartuj sobie nawet - oburzył się brunet. - Jak mam was zostawić, gdy tak źle się dzieje. Z kim mam wyjść na piwo, gdy wszyscy moi przyjaciele są albo pod groźbą śmierci, albo mogą być zdrajcami. Nie radzę sobie z tym. Po prostu mam już tego dość.
Schował twarz w dłoniach, a kilka łez pociekło po jego policzkach.
- Już niedługo dowiemy się całej prawdy i będziemy bezpieczniejsi. Jednak Syriuszu jeśli coś złego...
- Nawet tak nie mów Potter - syknął Black.
- Jeśli coś złego nam się stanie, to nie wmieszaj się w jakąś zemstę i pościgi. Zajmij się sobą i odetnij się od tego wszystkiego. Nie chcę, żeby coś złego ci się stało bez powodu.
- Jeśli - zaczął Syriusz. - JEŚLI coś złego wam się stanie to nie będę w stanie siedzieć bezczynnie. Jesteś dla mnie jak rodzina, której tak na prawdę nigdy nie miałem.
- Obiecaj Łapa.
- Nie mogę...
- Obiecaj, bo cię stąd wyrzucę, przysięgam.
Syriusz spojrzał w brązowe oczy Jamesa i zobaczył w nich desperację. Czuł jak jego serce zaczyna powoli pękać w szwach. Niteczka po niteczce rozpadło się na pół. Miał w głowie mętlik, wiedział, że bez nich nie przeżyje, ale nie darowałby sobie, gdyby teraz James go wyprosił i nie mógłby spędzić z nimi tego czasu. Każdy wybór był zły.
- Obiecuje - wyszeptał, nie patrząc na Pottera.
James klepnął go w plecy i zaczął schodzić po schodach.
- Myliłeś się wiesz? - rzucił szatyn, nie oglądając się.
- A czemu to niby?
- Bo Łapa, zawsze masz się z kim napić. Od tego ma się braci.
Syriusz uśmiechnął się. Wiedział, że nigdy nie spotka już nikogo takiego jak James. To była najczystsza i najbliższa forma przyjaźni jaka mogła istnieć na tym świecie. Black i Potter zawsze razem.
Podniósł się i zbiegł po schodach, by do rana upijać się ognistą whiskey i wspominać stare czasy.
Lily usłyszała jak chłopcy schodzą po schodach. Przewróciła się na bok i podparła ręką głowę.
Harry spał spokojnie z lekko otwartymi ustami. Uśmiechnęła się i złapała go za małą rączkę.
- Jesteś ze mną bezpieczny kochanie. Mamusia cię kocha. Tatuś cię kocha. Oboje bardzo cię kochamy i nigdy nie pozwolimy, żeby stała ci się krzywda.
***
Dumbledore przechadzał się po swoim gabinecie. Severus Snape stał w kącie z dosyć nieobecną miną.
- Nie dopuścili cię do spotkania?
- Nie - powiedział ostro i krótko czarnowłosy.
- Myślisz, że Voldemort coś podejrzewa?
- Nie. Nie dopuszcza tam nikogo kto nie byłby z jego bliskiego kręgu. Nie wiem kto jest szpiegiem i czy przejrzeli listy. Jednakże biorąc pod uwagę, że mamy tu do czynienia z Czarnym Panem we własnej osobie raczej nie zdziwiłbym się, gdyby się zorientował. Szpieg będzie próbował zataić prawdę. Czarny Pan może nie mieć pewności, ale na pewno załatwi szpiegowi jakąś wymówkę. Wiarygodną lub nie, nie możemy dopuścić do tego by oni się spotkali i pokazali sobie listy. To równałoby się z niepowodzeniem.
- Dziękuje, możesz już iść Severusie.
Snape'owi drgnęła powieka, ale nic już nie powiedział, po prostu wyszedł trzaskając drzwiami, a jego szata powiewała za nim jak skrzydła wielkiego czarnego nietoperza. Pierwszy maja był jednym z gorszych dni jego życia.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top