Rozdział 6
- O co chodzi? - wystraszyła się Lily. - To był krzyk Ann. Co tak wyło?
- Chodź szybko! - powiedział James, złapał Rudą za rękę i pobiegł przed siebie. Przez chwilę się wyrywała, ale zdała sobie sprawę, że gdy ją ciągnie, biegnie jej się szybciej.
- Wytłumacz mi o co chodzi! - fuknęla Evans, gdy nagle się zatrzymali, a Rogacz wyciągnął z kieszeni kawałek pergaminu. - Co to za świstek papieru?
- To jest Mapa Huncwotów. Pokazuje Hogwart i każdego kto się na niej znajduje. Potem ci to wyjaśnię, a teraz proszę, idź w tamtą stronę. Dojdziesz do zamku.
- Potter o co w tym chodzi? - zdenerwowała się już na dobre Lily.
- Lily proszę. - w jego głosie można było usłyszeć błaganie. - Nie zatrzymuj się tylko biegnij przed siebie. Patrz, Syriusz też wysłal już Dorcas i Alice do zamku. Błagam Lily idź.
Ruda nie wiedziała o co chodzi, ale koszmarnie się wystraszyła. Z początku myślała, że to kolejny żart chłopaków, ale James na prawdę wyglądał na przerażonego. Pokiwała tylko głową i pobiegła we wcześniej wskazanym przez niego kierunku. Gdy odwróciła się by spojrzeć, co ma ziar zrobić Potter, jego już nie było. Nie traciła więc czasu i pobiegła najszybciej jak potrafiła w tronę zamku.
Zastanawiała się po drodze o co właściwie chodzi? Remus? Księżyc? Czyżby był wilkołakiem? Niee, to nie możliwe... Przecież by nam powiedział... Albo i nie... Ale nawet jeśli, to jakim cudem ci pacani o tym zapomnieli!?
Wpadła na polanę, którą niezbyt kojarzyła. Według mapy Pottera już dawno powinna być na błoniach. Czyżby zboczyła z drogi i zabładziła? Momentalnie pobladła o zwolniła kroku próbując rozeznać się w terenie. Drzewa wyglądały tal samo jak w każdej innej części lasu... Nic charakterystycznego.
Nagle znowu usłyszała jakiś krzyk, na pewno którejś z jej przyjaciółek. Ale której? Trudno było to rozpoznać, bo dochodził z daleka. Postanowiła więc udać się w tamtą stronę, skąd dochodził dźwięk, bo jednak lepiej błądzić razem niż samemu. Skręciła więc w prawo i zaczęła przedzierać się między drzewami raniąc sobie przy tym twarz, bo gałęzie się o nią ocierały.
Krzyk się powtórzył, słyszała go już wyraźniej, więc o ile było to możliwe, to przyspieszyła kroku. Już miała zbiegać w doł wąwozu, kiedy coś ciężkiego ją popchnęło i stoczyła się na sam dół, na pewno coś sobie raniąc. Dodatkowo mocno uderzyła się w głowę i miała mroczki przed oczami.
Nagle coś na nią skoczyło i przygniotło jeszcze bardziej do ziemi. Próbowała krzyknąć, wezwać pomocy, ale z jej gardła nie wydobył się żaden dźwięk. Zobaczyła co ją przygniotło. Bez dwóch zdań był to wilkołak. Zaczęła się miotać i kopać gdzie popadnie. Nic jednak nie pomagało.
- Remus, wiem że to nie ty. - szepnęła z trudem, ale wilkołak nie zareagował. Jedynie warczał jeszcze bardziej.
Myśl Lily, myśl. Gryfonka starała się przypomnieć cokolwiek, co mogło by jej pomóc w "pokonaniu" potwora. Gdzie był ich czuły punkt? U psów za uchem i ogólnie na głowie był punkt czułości, czyli u wilkołaków odwrotnie!
- Przepraszam Remus, ale to nie jesteś ty. - powiedziała Ruda ochrypłym głosem.
Evans udało się wyswobodzić jedną rękę. Wymacała nią na ziemi całkiem gruby patyk. Nie był na szczęście ani bardzo duży, ani ciężki, więc podniosła go i udarzyła wilkołaka idealnie w ucho! Zawył on głośno ze wściekłości i bólu. To wystaeczyło Lily by wyczołgać się spod niego. Dopiero teraz poczuła jak strasznie boli ją ręka. Myślała, że zaraz jej eksploduje!
Dźwignęła się na nogi i chwiejnym krokiem ruszyła w przypadkową stronę. Chciała zacząć bieg, ale nogi odmawiały jej posłyszeństwa i w końcu upadła na ziemię. Teraz to nie tylko bolała ją ręka, ale również głowa, nogi i wręcz wszystko. Zobaczyła kątem oka zbliżającą się bestię.
To koniec. pomyślała i zebrało jej się na płacz. Nie miała siły by się bronić. Wszystko ją bolało, było jej niedobrze. Wilkołak drapnął ją w rękę rozrywając bluzę, którą miała na sobie. Zrobił jej głębokie rozcięcie w ręce. Krzyknęła. Poczuła jak ciepła krew spływa po jej ramieniu.
- Remus. - jęknęła cicho czując smak swoich słonych łez. Wilkołak przygotował się do skoku. Jeszcze chwila i ją albo ugryzie i przemieni się w wilkołaka, albo ją zabije. Chciała ruszyć ręką aby zasłonić sobie twarz, ale jedna była złamana, a z drugiej krew leciała jak z wodospadu. W konsekwencji nie mogła ruszyć żadną.
Wilkołak odbił się od ziemi i leciał prosto na nią. Zacisnęła powieki. Jeszcze dwa metry, metr, pół... I o dziwo nic jej nie przygniotło. Usłyszała tylko ujadanie psa. Spojrzała ostrożnie i to co zobaczyła zdziwiło ją ogromnie.
Duży czarny pies siłował się z wilkołakiem dosłownie trzy metry od jej głowy. Zaraz potem zza krzaków wyskoczył dostojny jeleń ze szczurem na głowie. Teraz Lily nie rozumiała już zupełnie niczego. Było jej coraz bardziej słabo.
Szczur zeskoczył z poroży jelenia i wskoczył wilkolakowi na pysk odciągając tym samym uwagę od bezwładnie leżacej rudowłosej i trochę rannego psa. Kundel zerwał się jednak z ziemi mimo ran i ponownie zaczął siłować się z wilkołakiem. Szczeknął coś w stronę jelenia, który też włączył się do walki. W końcu jeleń zostawił walczących i pobiegł w stronę ledwo przytomnej dziewczyny.
Gdy był od niej zaledwie o metr, Lily zobaczyła, że w kogoś się zamienia. Nie zdążyła jednak zauważyć w kogo, bo pochłonęła ją ciemność.
***********************
Woow xD sama jestem zdziwiona jak wena przyszła i szybko rozdział napisałam xD
Komentujcie!!! :*
TheQueenOfMagic 💖
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top