Rozdział 1

    - Po prawej stronie macie sypialnie dla dziewcząt, a po lewej dla chłopców. Cisza nocna zaczyna się o 22.00 i nie wolno po tej godzinie wychodzić z Pokoju Wspólnego. Pamiętajcie, że hasło to Czekoladowa Żaba. - Lily dawała ostatnie wskazówki lekko wystraszonym pierwszakom.
    - Pamiętajcie, że z każdym problemem możecie zwracać się do nas! Przez nastepny tydzień, będziemy was zaprowadzać na lekcje i posiłki, abyście zapoznali się ze szkołą. - zakończył monolog Remus, a pierwszacy poszli zobaczyć swoje dormitoria.
    - Padam z nóg! - Evans opadła na kanapę w Pokoju Wspólnym.
    - Ty lepiej idź sie szykuj. Reszta Huncwotów przygotowuje imprezę powitalną, a ja idę im pomóc. Za godzinke w PW. - zachichotał Lunatyk i poszedł pomóc przyjaciołom.
    - Ja nie idę! - krzyknęła za nim Lily, ale już jej nie usłyszał. Westchnęla ciężko i rozejrzała się po PW. Nikogo w nim nie było, wszyscy siedzą w dormitoriach, rozpakowywują się i opowiadają o wakacjach. Wszyscy oprócz Huncwotów. Evans niechętnie wstała i ruszyła schodami do sypialni.
    W dormitorium mieszkały w 4; Lily, Dorcas, Ann i Kate. Ostatnia , nich, to nie lubiana (ale tolerowana) przez wszystkie trzy przyjaciółki dziewczyna, zakochana po uszy w Potterze, ale on nie odwzajemnia niestety jej uczyć. Kate często uprzykrza życie Lily, bo James interesuje się Evansówną, a nie Kate.
    - Lily! Ubieraj się! Za niedługo impreza Huncwotów! - Dorcas grzebała w swojej szafie (tak, rozpakowała się już) szukając odpowiedzniego ubioru.
    - Ja nie ide. - rudowłosa przetarła oczy i położyła się na łóżku.
    - Jak to!? - Ann odwróciła się w jej stronę tak szybko, że aż uderzyła się o kant drzwiczek od szafy w głowę. Przyjaciółki i Kate wybuchnęły śmiechem.
    - Po prostu. Nie chce mi sieee. - jęknęła Lily.
    - Nie ma takiej opcji! To jest nasz osratni rok tutaj i idziesz! Masz się wybawić przez ten ostatni rok Liluś! - fuknęła Dorcas.
    - Wybacz Dori, nie idę i nic na to nie poradzisz. - wyszczerzyła zęby Evans.
    - Ja nie. Ale ktoś inny tak. - brunetka powiedziała to tak cicho i sama do siebie, że Lily myślała że ją w duchu przeklina, dlatego zaczęła się śmiać. Dorcas bez słowa wyszła z dormitorium.

                        ★★★

    - Czyli Syriusz stoi przy wejściu i wpuszcza ludzi. - James pisał coś szybko w notatniku skrobiąc piórem.
    - Dlaczego ja!? - oburzył się Black. - Przecież największy casanova Hogwartu musi zabawiać gości!
    - Drugi największy casanova Łapciu. - zacmokał James czochrając włosy ręką.
    - A kto jest niby pierwszy? - prychnął Syriusz siadając na swoim łóżku.
    - No oczywiście, że ja! - Potter zrobił zdziwioną minę, a Black wybuchnął śmiechem.
    - Ty? No chyba nie!
    - Dobra Łapa ogar. Trzeba szykować impreze. - Lunatyk przywołał roześmianego Huncwota do porządku.
    - Ok, ok. Ale ja nie mam zamiaru stać przy wejściu. - Syriusz wstał z podłogi, zabrał Jamesowi pióro i skreślił siebie.
    - Dobraa, to w takim razie Lunio. - James zapisał Remusa przy słowie "wejście".
    - Przypominam ci mój przyjacielu, że ja miałem rzucać zaklęcia ochronne i wyciszające na PW.- wyszczerzył zęby Lunatyk.
    - Jak wy lubicie wszystko komplikować! W takim razie stoi Peter. I koniec kropka  nic nie zmieniam! - powiedział szybko James widzac, że Pettgriew chciał coś powiedzieć. Pokiwał tylko  głową.
    - To idziemy robić dekoracje? - Syriusz klasnął w dłonie.
    - A przyniosłeś zapasy piwa kremowego, ognistej i jedzenia? - zapytał Remus roześmianego Blacka.
    - Oczywiście! Nawet wziąłem... - nie dane mu jednak było skończyć, bo ktoś wparowal do ich pokoju jak burza, nawet nie pukając.
    - Chłopakiiii! - Dorcas krzyczała błagalnie jak tylko otwarła drzwi. - Pomóżcie miii!!!!
    - Wybacz Dori, my się nie znamy na modzie, ale ten podkoszulek średnio pasuje na imprezę. - powiedział Syriusz szukając swojej różdżki w wielkim bałaganie pod jego łóżkiem. Ona spojrzała na niego dziwnie i po chwili ścięła buraka.
    - Nie o to chodzi... - zaczęła. - Musicie mi pomóc przekonać Lily, żeby poszła na impreze!
    - A to nie chce iść? - zdziwił się Syriusz. - Na imprezę, oragnizowana przez najlepszych ludzi w Hogwarcie???
    - Mhm. - przytaknęła tylko Dorcas. - Musicie mi pomóóóc!
    - Pięknym panią się nie odmawia! Ragaś, idziesz ze mną? - Syriusz uśmiechnął się Huncwotcwko.
    - No pewnie! Idę do swojej Lilci! - James wyciągnął rękę przed siebie jakby szedł na wojnę i ruszył w kierunku drzwi, przeskakując nad stosami rozrzuconych rzeczy.
    - Rogasiu nie chcę nic mówić, ale nie wyjdzie to na dobre gdy znowu wejdziesz w drogę Lilce i naruszysz jej przestrzeń osobistą. - Remus zaczął swój monolog. - Uważam, że powinieneś tu zostać, a...
    - Lunio! Wiesz, że cie kocham jak brata, ale nie zachowuj sie jak moja matka! - James przerwał Lunatykowi, który nie krył oburzenia. Był bardzo cierpliwy, ale nie lubił gdy mu się przerywa.
    - Czasami zachowujecie się jak geje. - prychnęła Dorcas nadal stojąc w drzwiach. Huncwoci spojrzeli na nią ze zdziwionymi minami i wybuchnęli tak głośnym śmiechem, że nikt nie zdziwiłby się, że słychać ich w całym Hogwarcie. Dorcas też po chwili zaczęła się śmiać, ale chłopaki tarzali się aż po podłodze. Po jakiś dwóch minutach wstali i poszli za Dorcas.

    - Nie jak geje Dorcas. Jak przyjaciele. Prawdziwi przyjaciele. - Black poklepał dziewczynę po plecach i rzucił jej uśmiech na miarę Huncwota. Ona oczywiście zaczerwieniła się jak burak.
    - Może yy.. Nie róbcie takiego wielkiego wejścia, bo Lily takich nie lubi.. - zaczęła jąkać sie brunetka gdy stali w trójkę pod drzwiami od dormitorium dziewczyn.
    - Ale wielkie wejścia to nasza specjalność! - oburzyli się Huncwoci i zrobili udawane obrażone miny.
    - No po prostu jej coś powiedzcie i tyle. - zrezygnowała Dorcas i otworzyła drzwi do sypialni. Ann była w łazience, Kate przeglądała się w lustrze, a Lily siedziała w łóżku czytając książkę. Kiedy tylko Kate zobaczyła wchodzących Huncwotów, zaczęła piszczeć ze szczęścia.
    - Oh! Mój Jimmy mnie odziedził! Co u ciebie słonko? - rzuciła mu się na szyję, a on próbował ją od siebie odkleić.
    - Zostaw mnie Prequel! (Prequel-nazwisko Kate) - warknął i w końcu odepchnąl dziewczynę. Podszedł z Syriuszem do Lily, która obserwowała tą scenę.
    - Za co taki zaszczyt spadł na mnie, że panowie Huncwoci odwiedzili mnie w trakcie przygotowań? - uniosła szeroko brwi i zamknęła książkę, wcześniej zaznaczając stronę, na której skończyła.
    - Cześć moja sjostrzyczko! Na polecenie Dorcas; mówię ci COŚ Lily. - uśmiechnął się Syriusz. Dorcas uderzyła się w czoło z otwartej ręki, a Lily była już kompletnie zdezorientowana. Zrobiła tylko pytającą minę.
     - Liluś! Czemu nie chcesz iść na imprezę?? Będzie mi smutnoo! - James zrobił oczy szczeniaczka, a Lily tylko prychnęła.
    - Tsaa... To bedzie wielka katastrofaaa. - powiedziała z ironią rudowłosa i zwróciła się do przyjaciółki. - Po co ich tu ściągnęłaś?
    - No ktoś musi cię przekonać! - odparła brunetka czesząc włosy.
    - Ale ja ci mówiłam, że NIE IDĘ na żadną imprezę! - fuknęła Lily.
    - Dobra, widzę że takie pogaduszki nic nie dają a my się śpieszymy. Niestety, wybacz Lily, ale muszę podjąć drastyczne środki... - westchnął ciężko Syriusz, a wszyscy spojrzeli na niego ze zdziwieniem. Kate gdzieś się ulotniła.

    - Czyli co? - Evans wystraszyła się z leksza, bo Łapa wyciągnął czarny notatnik i zaczął coś w nim pisać. James spojrzał przez ramię co pisze jego przyjaciel i uśmiechnął się szeroko. Lily wystraszyla się jeszcze bardziej.
    - A więc Lilianne nie wiem jak masz na drugie Evans, - Black zaczął czytać coś z notatnika. - Musisz podjęć decyzję i nie ma odwrotu. Któraś musi zostać podjęta i koniec kropka.
    - Ja nic nie będę wybierać. - Ruda założła ręce na piersi i spojrzała na nich spode łba.
    - Lilka wybierz coś i koniec! - Dorcas traciła powoli cierpliwość.
    - Lilu, masz dwie opcje do wyboru. Albo iść na tą imprezę razem z dziewczynami... - zaczął Syriusz i uśmiechnąl się jeszcze szerzej.
    - Alboo? - wszyscy już tracili cierpliwość.
    - Albo umówisz się z Jamesem Charlusem Potterem na randkę. - na twarzy Blacka pojawił się Huncwotcki uśmiech odsłaniajacy jego równe i śnieżnobiałe zęby.
    W Lily aż się coś zagotowało ze złości. Nie chciała NIC wybierać, ale to Huncwoci. Wie, że musi, bo inaczej będzie jeszvze gorzej. Dlaczego ona ich poznała? Ta myśl ciągle za nią chodziła.
    - Wynocha z naszego dormitorium! Musze się przebrać! - fuknęła kipiąc złością.
    - Na randkę ze mną? - spytał James z nadzieją w głosie. Lily się tyko zaśmiała.
    - Szybciej bym już się umówiła ze skrzatem domowym! Musze sie szykować na imprezę! - mina Pottera trochę zrzedła, ale ruszył z Blackiem do drzwi, kiedy nagle znikąd pojawiła się Kate.
    - Ja się z tobą chętnie umówię Jimmuś! - pisnęła tamując drogę Rogaczowi.
    - Mhm. Sory, ale nie chce. - wzruszył ramionami i wyszedł, a za nim Syriusz. Kate stała tylko zawiedziona na środku pokoju.
    - No w końcu ktoś na ciebie zadziałał! - zaklaskała w ręce Dorcas i rzuciła na łóżko Lily cały stos sukienek, aby dziewczyna je przymierzyła.

*****************************

I oto 1 rozdział :)) jak sie podoba? :D Powiedzmy, że nawet mi wyszedł xD zapraszam do dalszego śledzenia losów Huncwotów podobnie jak Harrego Pottera (mojej innej książki)
Komentujcie!

Pozdrowionka! :**

TheQueenOfMagic ❤❤❤














Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top