Zła wiadomość.

#Teo#

Czwartek. Skończyłam lekcje i nauczanie dodatkowe i siedzę w dormitorium zatopiona we własnych myślach. Czuję że stanie się coś złego ale nie wiem co. Mam złe przeczucia i to strasznie mnie martwi. Na szczęście dzisiaj mam patrol z centaurami . Może Firenzo rozwieje moje ponure myśli. No i jest jeszcze pełnia. Remus prosił bym była razem z nim i resztą Huncy kiedy się przemieni. Westchnęłam i przetarłam twarz ręką . Cokolwiek się stanie czuję że będzie to coś bardzo smutnego i jednocześnie złego. Prychnęłam pod nosem. Sam fakt ze Voldek rośnie w siłę mnie  nie pociesza a co dopiero fakt że stanie się coś tuż pod moim nosem a ja nic na to nie poradzę. Wstałam bezradnie z łóżka i podeszłam do okna. Młodsze klasy zrobiły sobie wojnę na śnieżki. Zaśmiałam się cicho i spojrzałam w niebo. Powoli zbierały się ciemne chmury zwiastujące śnieg i mróz. Zmarszczyłam brwi, miało dzisiaj nie padać! No nic najwyżej będę miała mokre futro .... i będę przeziębiona . Usłyszałam głośny huk w pokoju wspólnym. Pokręciłam głową i wybiegłam z pokoju i stanęłam przy barierce schodów patrząc jak Huncwoci wysadzili w powietrze fotel. Wytrzeszczyłam oczy i zeszłam powoli na dół uważnie ich obserwując. Kiedy  Peter mnie zauważył pisnął tylko i schował się za Remusem . Pokręciłam głową nadal mając oczy jak pięć złoty i spojrzałam na Remusa pytająco. Ten tylko westchnął bezradnie. Pokiwałam głową że rozumiem. Czyli to robota Jamesa i Syriusza. Podniosłam palec do góry i już chciałam zapytać gdzie oni są kiedy za mną coś wybuchło i byłam cała mokra. Moje oczy zmieniły się w kocie szparki i sama z siebie warknęłam cicho. Remus zakrył usta ręką patrząc się na mnie i "kogoś" za mną a Peter przestraszony uciekł za sofę na drugim końcu salonu. Podbiegł do mnie Artur z ręcznikiem podał mi go a ja rozwinęłam go chcąc wytrzeć mokre włosy.
- Stoją za mną prawda? - zapytałam szeptem wycierając włosy.

-Tak. Śledzą każdy twój ruch. - powiadomił z uśmiechem. Zaśmiałam się cicho i oddałam mu ręcznik dziękując . Odwróciłam się powoli do moich oprawców. Patrzyli się na mnie niepewnie a ja uśmiechnęłam się po huncwocku. Pstryknęłam palcami a nad ich głowami pojawiły się wiadra z wodą. Oni nie wiedząc o co mi chodzi spojrzeli za siebie ale nic nie widząc posłali mi zdziwione spojrzenia. Z tym samym uśmiechem spojrzałam na Remusa i Artura .

- Ten uśmiech nie wróży nic dobrego .- powiedział załamany Remus a Artur tylko się zaśmiał.

- Dokładnie tak. - przyznałam i ruszyłam nadgarstkiem a wiadra wylały wodę na niespodziewających się nic Blacka i Pottera. Usłyszałam tylko krzyk , potok przekleństw i jęki niezadowolenia . Zachichotałam i spojrzałam na mokrych psotników. Syriusz patrzył na mnie oburzony ,a James patrzył się na mnie i suszył zęby w uśmiechu.

- Ile razy mam wam powtarzać że nie lubię mieć mokrych włosów w tygodniu?- zapytałam rozdrażniona.

- Coś się obiło o uszy. - zakpił Syriusz.

- A co powiesz ja zafarbuję ci włosy na zielono? - zapytałam niewinnie a Black spojrzał na mnie z obawą.

- Nie zrobisz tego. Obiecałaś. - powiedział pewny siebie.

- Coś mi się tam obiło o uszy. - odbiłam pałeczkę z wrednym uśmieszkiem. Już miał coś odpowiedzieć kiedy do salonu wleciała czarna sowa z dwoma listami.

-Na Merlina to sowa mojej matki. - wykrztusił Black.  Spojrzałam na niego zdziwiona jak odbierał korespondencje od sowy. Przeczytał coś na liście i podał mi zdziwiony kopertę.

 -To do ciebie. - powiedział a ja rozerwałam korespondencję wyjmując z niej list napisany przez jego matkę.

  Z głębokim bólem chcieliśmy zaprosić Sz. P. Teodorę Serafinę White wraz z ojcem Sebastianem White.
 Na ostatnią drogę naszego ukochanego brata Alfarda Blacka która odbędzie się w tę niedzielę o godzinie 11  na Cmentarzu w  Little Hangleton.

Z szacunkiem Walburga i Orion Black.

Spojrzałam smutno na Syriusza. Wiedziałam że się coś stanie ale nie spodziewałam się czyjegoś pogrzebu.
-Co napisała do ciebie moja matka?- zapytał ponuro.

- Informację o pogrzebie twojego wujka.- odpowiedziałam smutno.

-Jednego nie rozumiem. Czemu dostałaś zaproszenie? - powiedział zdziwiony.

-Nie wiem. Może to dlatego że mój tata pracuje z twoim w Ministerstwie. - powiedziałam po chwili namysłu.

- Możliwe. - powiedział i wrzucił list do kominka.

- Pojedziemy z tobą. Nie zostawimy cie samego. - zapewniłam.

- Dzięki . - powiedział beznamiętnie i wyszedł z pokoju wspólnego. Spojrzałam na chłopaków z bólem w oczach. James patrzył przez chwilę na wejście za obrazem i westchnął cicho.

-Napiszę do taty żeby po nas przyleciał. Nie zostawię go samego, Regulusa też. - powiedziałam cicho i podreptałam do swojego dormitorium. Wyjęłam z biurka pergamin i pióro z atramentem. Zaczęłam pisać.

Drogi Tato!

Zapewne już wiesz że  w niedzielę odbędzie się pogrzeb wujka Syriusza i Regulusa. Chciałam cię poprosić byś przyleciał po mnie i po chłopaków do Hogwartu. Nie chcę zostawić ich samych w tej ciężkiej chwili. Postaram się porozmawiać z Dyrektorem by podłączył  swój kominek do naszego.
Kocham cię  Teo.

Schowałam list do koperty i wyszłam z dormitorium kierując się do sowiarni. Jestem ciekawa gdzie teraz znajduję się Syriusz. Może poszedł porozmawiać z bratem? Tego nie wiem. Byleby nie zrobił czegoś głupiego. Będąc przed wejściem do sowiarni zawołałam Pixi a ta podleciała do mnie i usiadła mi na ramieniu. Podałam jej list i pogłaskałam ją po główce.
- Do taty, Pixi. Do taty.- wyszeptałam a sowa wzbiła się w powietrze. Chwilę obserwowałam jak znika za horyzontem kiedy zawiał mocniejszy wiatr. Zadrżałam z zimna i już miałam wracać kiedy poczułam jak ktoś kładzie mi coś na ramionach. Odwróciłam się zaskoczona i ujrzałam Syriusza który okrył mnie swoją kurtką. Uśmiechnęłam się do niego słabo co jako tako odwzajemnił.
- Dziękuję. Ale teraz tobie będzie zimno - powiedziałam zmartwiona jego zachowaniem.
- Ważne że tobie jest ciepło i nie zachorujesz. .... Mkhm... no.. bo..ten.. no.. kto wtedy będzie zdobywał dla nas punkty? - powiedział zmieszany. Zaśmiałam się cicho i zaczarowałam kurtkę tak że dało radę okryć nas oboje.

-Ale ten czar minie co nie? To moja ulubiona kurtka. - zapytał nieco przestraszony.

-Spokojnie. Później ją odczaruje . - przyrzekłam i wróciliśmy razem do Zamku.

-Jaki był? - zapytałam cicho.

-Kto? - Syriusz chyba nie zrozumiał pytania.

- Twój wujek. Jaki on był? - wyjaśniłam.
- Jako jedyny z rodziny nie interesował się czystością krwi. Był jak najbardziej normalny z całej tej porąbanej rodzinki. Tylko on akceptował to co robię i jak się zachowuję. - opowiedział z małym uśmiechem.
-Przykro mi. - wyszeptałam a Syriusz tylko wzruszył ramionami. Westchnęłam smutno i przytuliłam go mocno wiedząc że potrzebuje wsparcia.
#Syriusz#

Wtuliłem się w jej włosy pachnące toffi. Było to trochę trudne bo była ode mnie niższa o głowę ale miałem to gdzieś. Liczyło się dla mnie to że to właśnie ona mnie teraz przytula i pociesza. Westchnąłem cicho na co Teo wzmocniła uścisk . Szczerzyłem się do siebie jak głupi. Nagle usłyszałem pstryk i śmiech paru osób. Razem z Teo odwróciliśmy się do podglądaczy , którymi okazali się nasi przyjaciele. Zauważyłem że Lili trzyma aparat Teo. Czyli to wydało z siebie taki dźwięk. 

- Lilka! Zrobiłaś nam zdjęcie! - krzyknęła Teo po czym się roześmiała.

- Będzie na pamiątkę! - zaśmiała się Ruda. 
- Albumów mi w końcu braknie. - zachichotała Teo.

- To ile ty ich masz? - zapytał James.

- Osiem pełnych. Zaraz będzie dziewięć. - przyznała złotooka.
- Jakim cudem? - zapytał zszokowany Remus.

- No wiesz.  Przez pięć lat się uzbierało. Szkoła, wakacje, wypady do Hogsmead no i z zaskoczenia jest parę - wyliczała na palcach.
- Album na każdą okazję. -zaśmiałem się.

- Tak naprawdę to każdy ma swój własny album. Są też wspólne .- powiedziała Teo. Zaśmialiśmy się wspólnie i wróciliśmy do naszej wieży. Siedliśmy wszyscy przy kominku grając w Eksplodującego Durnia. Ruda stwierdziła że będzie się tylko przyglądać bo nie chce być brudna. Jej strata. Grałem ja, James , Teo, Peter i Remus.
- Regulus powiedział że matka po niego przyleci. Zadowolony z tego nie był. - powiedziałem dobierając szybko karty.
- Znając wasze podejście do rodzinki to było się tego spodziewać. Dureń- powiedziała Teo i dotknęła różdżką kart. My z chłopakami graliśmy dalej.
- Gdyby to nie był mój ulubiony wujek to za cholerę by mnie tam nie było - przyznałem.
- Ciekawe co powie twoja matka na twój widok.- powiedział James.

- Znowu będzie się darła że przyjaźnię się ze Zdrajcami Krwi i tak dalej. To co zawsze. - machnąłem lekceważąco ręką.
- Tym razem raczej zamknie jadaczkę bo idziesz ze mną i moim tatą. - powiedziała Teo.

- Chyba wezmę aparat. Chcę jej minę na pamiątkę.- zachichotałem.

- Dureń.Żeby aparat nie wybuchł.- zaśmiał się Remus odkładając karty.

- Zostało nas trzech Wąchaczu. - powiedział James.

- A propo aparatu to ja ci mojego nie dam. Dostałam go od mamy i nie chcę żeby wybuchł. - zachichotała Teo.

- Można użyć zaklęcia kopii. Wtedy będą dwa. - powiedziała Furia. 

- Pomyślimy zobaczymy. - prychnęła złotooka.
-Dureń. A będzie cała twoja rodzina?- zapytał Peter.
-Zbiorą się wszyscy. Pewno będą chcieli zgarnąć majątek wujka.- prychnąłem.
- A to ci kochana rodzinka.- zachichotał James.

- Wy wiecie że niedługo wam karty wybuchną. - powiedział Remus.

- Zdajemy sobie z tego sprawę Lunatyku. - powiedziałem patrząc na karty.
- Muszę iść jeszcze do Dumbledorea. W sprawie połączenia kominków.- usłyszałem jak Teo mówi do Evans. Nie minęła minuta a do salonu wleciała biała sowa śnieżna z listem w dziobie i usiadła na ramieniu Teo. 
- Cześć Pixi . Co tam tata napisał. - powiedziała Teo i odebrała kopertę głaszcząc sówkę po łepku. Sowa odleciała a Teo zaczęła czytać.
- Tata napisał że będzie po nas jutro po obiedzie. Użyjemy kominka by teleportować się do White Manor. Napisał też że w sobotę musimy się zająć hodowlą i pyta czy nam pomożesz. - przeczytała i spojrzała na mnie paląc list w ręku.
-Jakiej hodowli? - zapytałem zaciekawiony.
- Jednorożców. - odpowiedziała.
- Co ?! - wrzasnąłem i karta Durnia wybuchła mi na twarz. Z resztą Jamesowi też. 

- Wy macie hodowlę jednorożców?- zapytał Remus.

- Nie my. Znajomi.Tak na prawdę to nie podoba mi się ten pomysł z pomocą im.- wymamrotała Teo.

- A to czemu? - zapytał James.
- Bo to hodowla rodziców Nathaniela.-syknęła. Prychnąłem zły z myślą że zgodziłem się pomagać temu dupkowi.
-A oni przypadkiem nie mieszkali w okolicach Dumstrangu?- zapytała Ruda.

- Kiedy Nathaniel sobie wszystko przypomniał to razem z rodzicami przeprowadził się obok nas.- wyjaśniła niezadowolona.
- Ale jego raczej nie będzie w domu. Przecież jest w Hogwarcie.- powiedział Peter.

- Chociaż tyle dobrego. - powiedziała zadowolona.
- Dobra. Koniec pogaduszek ja idę spać. Jutro lekcje. - powiedziała Ruda.

- Racja. Ja też idę .Trzeba się przygotować na partol. - powiedziała Teo i obie zniknęły u siebie w dormitorium. Razem z chłopakami zagraliśmy jeszcze w Eksplodującego Durnia i zebraliśmy się do swojego dormitorium.

- Widać że jesteś zadowolony z tego że Teo będzie przy tobie. - powiedział James. Zaśmiałem się cicho by nie obudzić śpiącego już Petera.
- Owszem jestem zadowolony ale kwestia spotkania mojej matki już mnie nie zadowala.- przyznałem układając się wygodnie na łóżku.

- Tak na was patrzę i sądzę że między wami jest coraz lepiej. Nie kłócicie się już tak często. - stwierdził Potter.

- Rzeczywiście, może to kwestia tego że nie mamy powodu do kłótni.- powiedziałem po chwili.
-Kiedy zamierzasz się z nią umówić na poważnie?- zapytał zirytowany James.

-Nie wiem James. Czekam na odpowiedni moment.- powiedziałem speszony i nerwowo zerknąłem na drzwi łazienki gdzie był Remus. Na razie tylko James wie że jestem zakochany a reszta może się domyśla ale jak na razie nic nie wiedzą.

-Jak chcesz Łapo. Ale nie możesz czekać za długo bo ktoś inny ci ją sprzątnie sprzed nosa.- powiedział James. Remus wyszedł już z łazienki i spojrzał na śpiącego Petera.

- Czyli Peter z nami nie idzie?- zapytał zdziwiony.

- Na to wygląda. Siedział i czekał aż w końcu zasnął.- powiedziałem i we trójkę wyszliśmy z pokoju pod Peleryną Niewidką kierując się do Zakazanego Lasu gdzie zapewne czekała na nas Teo.

#Teo#

- Tak jak zawsze. Postaram się być o szóstej rano. Pech chciał że jutro są lekcje więc będę musiała napić się paru eliksirów pobudzających i tak dale. - Powiedziałam do Lili i związałam sobie włosy w kucyk.

- Uważaj na siebie Teo. Do jutra. - powiedziała rudowłosa i położyła się spać.
- Dobranoc. - wyszeptałam i wyszłam po cichu z dormitorium rzucając na siebie Zaklęcie Kameleona. Będąc już na błoniach przemieniłam się w czarnego tygrysa i podreptałam do Zakazanego Lasu. Przystanęłam pod jednym z drzew i czekałam na Huncwotów. Po kilku minutach się zjawili i przemienili się w zwierzęta. Wzięłam Remusa na grzbiet pomimo jego sprzeciwów i pobiegłam z Huncami do Wrzeszczącej Chaty. Punktualnie o północy Remus zaczął się przemieniać. 
[-Chłopaki ja muszę iść jeszcze do Firenzo. Dacie radę beze mnie parę minut?]- zapytałam ich telepatycznie.

[-Lec poradzimy sobie]- odpowiedział Syriusz a ja wybiegłam z tunelu i pobiegłam w las szukając centaura. Będąc już w samym środku Lasu zauważyła jak Firenzo czeka na mnie na mojej polanie. 
- Oczekiwałem ciebie, Teodoro. 

[- Witaj, Firenzo. Wybacz spóźnienie ale musiałam odprowadzić przyjaciół do Chaty.]- usprawiedliwiłam się.

- Nic się nie stało. Nie będę trzymał cię w niepewności. Zatem słuchaj byś mogła szybciej znaleźć się wśród przyjaciół. Voldemort rośnie w siłę lecz gwiazdy mówią że dziś nas nie zaatakuje lecz miej się na baczności. To tyle co wiem . Idź do przyjaciół a ja z resztą centaurów będziemy dzisiaj mieli patrol. - powiedział Firenzo i pobiegł w Las. Westchnęłam cicho i pobiegłam do Huncy.
[-Wszystko w porządku?]- zapytał James kiedy weszłam do środka.

[-Niekoniecznie ale nie przejmuj się.] - odpowiedziałam a on już nie pytał. Siedziałam z chłopakami w Chacie całą noc bo Remusowi nie chciało się wyjść na zewnątrz. Nad ranem kiedy Remus był już sobą wróciliśmy do Zamku. Weszłam do dormitorium i od razu dopadłam się do eliksirów które podała mi już ubrana Lili.

-Dzięki. Życie mi ratujesz.-  zaśmiałam się.

-Nie ma za co. Spakowałam ci torbę więc możemy iść na lekcję.- powiedziała ruda z uśmiechem. Tak jak powiedziała tak zrobiłyśmy. Po ciężkim dniu i skończonych lekcjach razem z Syriuszem poszliśmy z torbami do gabinetu Dyrektora. Kiedy powiedziałam hasło i weszliśmy po schodach na górę zobaczyłam mojego tatę który rozmawiał z Dyrektorem na fotelu. Pisnęłam wesoło i rzuciłam mu się na szyję.

- Tata! Jak się stęskniłam! - krzyknęłam i słyszałam jak Syriusz i Dyrektor się śmieją.

-Ja też się stęskniłem,tygrysku. - zaśmiał się mój tata i oddał uścisk.

- Gotowi do podróży?- zapytał Dumbledore.

- Tak na prawdę to nie. Jakoś mi się nie widzi spotkania z matką. - parsknął Syriusz i wszedł razem ze mną i moim tatą do kominka.

- Pomyśl sobie tak. Zrobisz jej po złości i do domu.- zachichotałam.

- Złośliwe te dzieci w tych czasach.- zaśmiał się Dumbledore.

- Taki ich charakter. - powiedział z uśmiechem mój tata i zniknęliśmy w zielonych płomieniach by po chwili wyjść z kominka w salonie White Manor.

- Neugierowie powiedzieli że już nie potrzebują pomocy. Przeprosili za kłopot i prosili was pozdrowić.- powiedział tata siadając do stołu z gazetą.

- Miło z ich strony. Ale to nie zmienia faktu że nadal jestem zła na Nathaniela.- powiedziałam zirytowana i poszłam do pokoju muzycznego. Będąc  w środku usiadłam przy fortepianie i zaczęłam grać.

https://youtu.be/Pmzx21_htlo

Kiedy skończyłam usłyszałam za sobą brawa. Odwróciłam się zaskoczona i zobaczyłam uśmiechniętego Syriusza który patrzył się na mnie z błyskiem w oku. Uśmiechnęłam się do niego nieco zawstydzona co on skwitował jeszcze większym bananem na ustach.
-Coraz częściej mnie zadziwiasz. Masz tyle talentów a nie chcesz się nimi podzielić.- powiedział cicho ale ja bardzo dobrze go słyszałam.
- Dla mnie takie rzeczy to normalne. Nie wiem po co mam się nimi dzielić z innymi.- odpowiedziałam równie cicho.
- Nawet nie wiesz co chcą wiedzieć inni kiedy jesteś w domu. Jesteś najlepsza w Hogwarcie i każdy chce robić to co ty. - powiedział rozbawiony.

- Guzik z pętelką. A ty umiesz na czymś grać?- zapytałam.

-Na gitarze a co? - zapytał zdumiony.

-Zagraj mi coś. - poprosiłam a on wziął do ręki gitarę i usiadł obok mnie.

https://youtu.be/6av1bn0M4U0

Patrzyłam jak jego ręce wędrują po strunach a skupiony wzrok poległ na mnie. Uśmiechnęłam się do niego wesoło co odwzajemnił. Kołysałam się w takty utworu i widziałam jak Syriusz mi się przygląda. Może się zmienił? Stał się poważny i nie myśli o mnie jak o kolejnym trofeum do kolekcji? Może jednak dam mu szansę, przecież się stara. Tyle pytań a zero odpowiedzi. Spojrzałam na Syriusza który skupiony patrzył na instrument. Trudno mi to przyznać ale zaczęłam coś czuć do tego rozrabiaki. Pokręciłam głową. To nie coś tylko zauroczenie. A może jestem zakochana? Coraz częściej miewam odruchy zazdrości jak widzę jak on flirtuje z inną dziewczyną, chęci przytulenia miewam prawie cały czas. No i jeszcze pocałunki. Niby nic nie znaczący buziak w policzek a w Święta delikatny pocałunek w usta. Merlinie ja naprawdę się zakochałam. Lili miała rację. Nic na to nie poradzę samo się stało. Tak znienacka zagościł on w moim sercu. Czerń i Biel się do siebie przyciągnęła, pomyślałam rozbawiona. Kiedy Syriusz skończył grać spojrzał na mnie ciekawy mojej reakcji.

- Wow. I to niby ja ukrywam swoje talenty? - zapytałam z przekąsem.

- A po co mam się nimi dzielić?- powtórzył moje pytanie i odstawił gitarę na miejsce. Zaśmiałam się z jego odpowiedzi.

- Nie odwracaj kota ogonem. - zachichotałam.

- Ale jedynym kotem tu jesteś ty.-  zarechotał.
- Tyle że ja jestem dzikim kotem a ty kundelkiem.- zaśmiałam się z jego miny.

-Dzieciaki pora spać. Siedzicie tu od kąt się tu zjawiliśmy.- zaśmiał się mój tata wchodząc do pokoju.

- Dobrze tato. Pokarzę Syriuszowi jego pokój i idę spać . - obiecałam i we dwójkę opuściliśmy Pokój Muzyczny. Zaprowadziłam Blacka do pokoju naprzeciw mojego. 

-Dobranoc Syriuszu. - powiedziałam .

- Dobranoc,Teo.- odpowiedział i zniknęliśmy w swoich pokojach. Przebrałam się w czarną koszulę nocną z koronką i usiadłam na łóżku z książką.

Czytanie przerwało mi pukanie do moich drzwi. Spojrzałam zdziwiona na zegar wiszący na ścianie. Dwudziesta trzecia, trzydzieści.Trochę się zaczytałam.

-Proszę.- powiedziałam kiedy pukanie rozległo się ponownie.
-Można? - zapytał Syriusz wychylając głowę zza drzwi.

-Jasne.-odpowiedziałam zdziwiona tym że nie śpi.

-Nie mogłem zasnąć .-Wytłumaczył widząc moją minę i położył się obok mnie.

-Nie za wygodnie ci?- zapytałam rozbawiona odkładając książkę na szafkę nocną.

-W sam raz. - odpowiedział z uśmiechem.
-Jak chcesz to śpij tutaj. Ja idę spać, dobranoc. - powiedziałam i przykryłam się kołdrą.

- Dobranoc .-odpowiedział zadowolony i przytulił się do moich pleców na łyżeczkę.

-Idiota.- zachichotałam i ziewnęłam.

-Ale twój idiota.- usłyszałam ale nie jestem pewna czy on to powiedział czy to moja wyobraźnia.
#Syriusz#
Kiedy wstałem i chciałem się przytulić do Teo natknąłem  się puste miejsce. Rozejrzałem się po pokoju w poszukiwaniu dziewczyny którą wybrało moje serce. Niestety nie było jej. Niechętnie wstałem i podreptałem do siebie by się przebrać. Gotowy zszedłem z piętra na parter i skierowałem się do kuchni. Wchodząc do środka uderzył we mnie zapach niczym w piekarni.W brzuchu zaczęło mi burczeć.

-Śpiąca królewna wstała.-usłyszałem dziewczęcy głos obok siebie. Spojrzałem w tamtym kierunku i zobaczyłem Teo która je swoje śniadanie. 

-Dzień dobry i smacznego. - powiedziałem i usiadłem obok łapiąc za dżem i bułeczki.

-Dziękuję i wzajemnie. Tata poszedł do pracy więc mamy całą posiadłość dla siebie.Tyle że nie wiem o możemy robić w tym wolnym czasie.- powiedziała z uśmiechem.

-Coś wymyślimy. - odpowiedziałem i tak jak powiedziałem tak zrobiliśmy. Cały dzień ścigaliśmy się na miotłach, graliśmy sobie wzajemnie na instrumentach i graliśmy w Eksplodującego Durnia. O dwudziestej drugiej wrócił tata Teo. Usiedliśmy do spóźnionej kolacji śmiejąc się i żartując w najlepsze.

-Dobra dzieciaki. Jako że jutro musimy się stawić na cmentarzu to idźcie dzisiaj wcześniej spać żeby być wypoczętym na jutro. Ja idę spać,dobranoc.- powiedział Pan Sebastian i poszedł do swojego pokoju.
-Dobranoc.- powiedziała Teo i miała już iść do siebie ale spojrzała na mnie, a ja zrobiłem minę słodkiego szczeniaczka na co się roześmiała.

- No dobrze. Chodź spać do mnie Łapciu. - zaśmiała się i skierowała się do swojego pokoju a ja zadowolony podreptałem za nią. Kiedy Teo zniknęła w łazience ja poszłem szybko do siebie i założyłem szarą koszulkę do spania. Jak wróciłem do pokoju dziewczyny położyłem się na jej łóżku kiedy wspomniana wyszła z łazienki i patrzyła na mnie rozbawiona.

-Nie przyzwyczaj się. - zachichotała i położyła się obok mnie.

-Nie mogę obiecać.- zaśmiałem się cicho.
-Dobranoc,Łapciu.- wymamrotała w pół śnie.

-Dobranoc, Teo. - odpowiedziałem i wtuliłem się w nią mocniej. Zadowolony z tego dnia zasnąłem z uśmiechem na twarzy.

#Teo#

Dziesiąta rano a ja siedzę u siebie w pokoju zdenerwowana tym że idę na pogrzeb nieznanej mi osoby. Jednocześnie jestem spokojna bo będę wparciem dla Regulusa i Syriusza. Westchnęłam smutno że jedyna osoba akceptująca postawę Syriusza nie żyje. Spojrzałam na zegarek i zaczęłam ubierać czarną sukienkę w koronkę, czarne rajstopy i czarne skórzane botki pod kolana. Na cały strój narzuciłam czarną marynarkę a włosy upięłam w kok na czubku głowy. 


Gotowa do wyjścia zeszłam na dół gdzie czekał na mnie tata i Syriusz. Wchodząc do salonu zobaczyłam mojego tatę w czarnym garniturze i bukietem białych róż w ręku. Spojrzałam w stronę kominka gdzie stał Syriusz. Uśmiechnęłam się do niego pokrzepiająco co odwzajemnił z błyskiem w oku. Prezentował  się nienagannie . Prosty czarny frak i czarny krawat na białej koszuli.

Złapałam Syriusza pod ramię i skierowałam się z nim do kominka a za nami poszedł mój tata. Punktualnie o jedenastej znaleźliśmy się w domku nieopodal cmentarza. Na wejściu przywitał nas Regulus i jego matka.

- Witaj Regulusie. Dzień dobry Pani Black.- powiedziałam grzecznie na co kobieta uśmiechnęła się przerażająco przez co zadrżałam.

- Moje kondolencje Walburgo. Witaj Regulusie.- przywitał się mój tata. Spojrzałam na Syriusza który kiwnął sztywno matce na powitanie i uśmiechnął się do brata. Mój tata poszedł z matką Blacków przodem żebyśmy mogli porozmawiać z Regulusem.

- Cześć Reg. Wybacz że nie mogłeś być z nami. - powiedziałam smutno.

- Nic się nie stało Teo. - odpowiedział z uśmiechem młody Black.

- Wiesz może czemu ta jędza jest taka wesoła?- zapytał Syriusz pokazując palcem w matkę.

- Ma chrapkę na majątek wujka. Jet pewna że w testamencie ją zapisał.- wyjaśnił Regulus.

-Mam takie dziwne wrażenie że się przeliczy. - powiedziałam.

- Ja czuję to samo. - przyznał Syriusz.
-Tak kobieta z dnia na dzień staje się coraz bardziej przerażająca. - wyznałam z przekąsem.

-To ty jej nie widziałaś wściekłej.- zaśmiali się cicho bracia a ja do nich dołączyłam. Kiedy dotarliśmy na miejsce każdy ustawił się gdzie chce. Syriusz i Regulus stali po moich bokach a mój tata poszedł do swoich znajomych z Ministerstwa.Została odprawiona Msza Święta, która zakończona pieśnią zwiastowała sprowadzenie czarnej trumny do grobu. Jednak zanim to nastąpiło urzędnik poprosił wszystkich o uwagę chcąc przeczytać testament zmarłej osoby. Prychnęłam zła na widok radosnych min innych osób. Niby tacy szlachetni a są jak sępy.

-Testament napisany przez  Alfarda Blacka.Ja, Alfard Black,  na wypadek mojej śmierci cały majątek przekazuje mojemu ulubionemu siostrzeńcowi Syriuszowi Blackowi.Jednocześnie wydziedziczam moją siostrę Walburgę i jej męża Oriona z resztą rodziny ponieważ  zaślepieni są czystością krwi i tego typu bzdurami. Nigdy nie traktowali mnie jak członka rodziny więc nie byłem zobowiązany ich tu zapisywać. Alfard Black.- zakończył czytać urzędnik i podszedł do Syriusza zapewne po to by omówić wszystkie szczegóły. Spojrzałam na matkę chłopaka który stał obok mnie . Była cała czerwona ze złości i wyglądała jakby miała zaraz wykrzyczeć wszystkim co myśli. Zaśmiałam się cicho i spojrzałam na zadowolonego Syriusza. Odszukałam wzrokiem tatę i skinęłam mu głową na znak że zobaczymy się w domu. Złapałam Syriusza za ramię jednocześnie żegnając się z Regulusem i teleportowałam nas do White Manor.
- Tego się nie spodziewałem .- wyznał Syriusz siadając na moim łóżku i zdejmując frak.

-Ja za to miałam ubaw widząc minę twojej matki.- zachichotałam wchodząc do łazienki żeby się przebrać..

-Racja. Prawie wybuchła.- zaśmiał się .

-No nic. Teraz czekamy na mojego tatę i wracamy do Hogwartu. - powiedziałam na tyle głośno że mnie usłyszał.

-Tak.W końcu do prawdziwego domu.- mruknął akurat kiedy wyszłam.

- Ciekawe co powiedzą inni kiedy opowiemy im co się działo.- wybuchłam śmiechem a Syriusz razem ze mną.

-O Merlinie James posika się ze śmiechu!- powiedział po między śmiechem.

- Zapewne tak. No dobra powaga. Nie, nie mogę! Na Merlina jaką ona miała minę!- i znowu zaczęliśmy się śmiać.

- Ehh. My jesteśmy nienormalni. - zachichotałam.

-Taka nasza natura.- zaśmiał się Syriusz.

-  Czekamy na tatę i do Hogwartu.- powiedziałam radośnie.

- I do Hogwartu.- potwierdził z uśmiechem Syriusz.

################################
W rozdziale występuje 4020 słów.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top