Podróże Gryffonów. x1 Black ja cię po prostu uduszę!!

#Teo#

Siedzę w dormitorium i męczę się z esejem na Runy a siedzący obok mnie Remus stara się mi to wszystko wytłumaczyć.

-Nadal nie potrafię tego przetłumaczyć. - wymamrotałam.

-Wystarczy patrzeć na książkę i przenieść to na papier. -westchnął Lupin.

-Ty nie bądź taki mądry. Dla mnie to nie takie łatwe. - sarknęłam . 

-No nie wierzę. Zazwyczaj to ty mi wszystko tłumaczyłaś. - zachichotał rozbawiony.

-Nie każdy jest idealny. A to jest moim przekleństwem. - zaśmiałam się.

-Powiedz to Łapie. Będzie zadowolony że nie on jedyny tego nie umie. -powiedział Remus z błyskiem w oku.

-Jestem wredna i zachowam to w tajemnicy. - zaśmiałem się i Lupin razem ze mną. 

-A tak w ogóle to gdzie oni są? - dodałam ciekawa.

-Z tego co wiem to szukają inspiracji na żart w Pokoju Życzeń. - odpowiedział pisząc coś na moim  pergaminie. Zajrzałam mu przez ramie i zobaczyłam że odrabia za mnie pracę domową.

-Nie musisz tego za mnie pisać. - powiedziałam powoli. 

-Ty za mnie pisałaś esej na Wróżbiarstwo. Dla mnie runy to nie problem. - stwierdził uśmiechnięty.

-Jak się Lilka dowie to jesteśmy martwi. - Zachichotałam by po chwili roześmiać się razem z Lupinem. 

-Co wam tu tak wesoło? - zapytał Jamie wchodząc z Syriuszem do dormitorium. Zaśmiałam się z Remusem na widok miny Łapy. Zazdrość i zaciekawienie pomieszane ze zdziwieniem.

-Odrabiamy zadanie domowe. - zachichotałam i dałam całusa Syriuszowi w policzek na co uśmiechnął się zadowolony.

-A raczej Remus. - dodałam .

-Czyżby nasza szóstkowa uczennica nie dawała sobie rady? - zapytał złośliwie James.

-Zadam ci to samo pytanie jak zlecisz przypadkowo z miotły. - zaśmiałam się złośliwie machając mu różdżką przed nosem.

-Wredna jędza . - prychnął rozbawiony Potter.

-Ktoś musi być. Tylko ona potrafi cię uspokoić. - sprostował Remus podając mi napisany esej. 

-Dziękować dobry człowieku. - zachichotałam i schowałam pracę do torby.

-Nie tylko Teo to potrafi. Wystarczy tylko obecność Lili i jest grzeczny jak baranek. - zaśmiał się Syriusz i złapał mnie w pasie sadzając mnie sobie na kolanach.

-Te kundelek , a ty to niby inaczej reagujesz na Teo hmm?- zaśmiał się James a Syriusz spalił buraka na co wszyscy wybuchliśmy śmiechem.

-Daj m spokój James bo nie napisze ci Historii Magii. - zagroziłam rozbawiona.

-No dobrze Teoś dobrze. A właśnie. Przyszliśmy tutaj bo Syriusz znalazł taką książkę. - powiedział James a Łapa podał mi wielką księgę. Książka przypominała tą od Historii Magii ale ta była zielona z lwem na okładce.  Otworzyłam ją ale nie potrafiłam nic przeczytać.

- Ona jest napisana w innym języku. Gdzie... w paru językach. - powiedziałam zaskoczona kartkując strony.

-A wiesz co jest napisane? - zapytał Remus patrząc na książkę.

- Mniej więcej. Kilka stron jest napisane po francusku,bułgarsku  i grecku. Reszty nie wiem. - odpowiedziałam.

-Może Lilka nam pomoże. - powiedział po chwili James i wybiegł z pokoju zapewne z zamiarem odszukania rudowłosej.

-Mało to prawdopodobne. Lili zna tylko francuski. - powiedziałam rozbawiona.

- Wiesz że Rogaty bez Furii nie wytrzyma za długo. - zachichotał Syriusz i wszyscy się zaśmialiśmy. Minęło parę minut i do pokoju weszli James z zielonooką.

-Więc w czym problem bo jakoś nie wieże że tych dwóch czyta książkę. - powiedziała nieprzekonana.

-Czytać nie czytają ale znaleźli. -sprostowałam z uśmiechem i podałam jej tom.

-Z całej książki wyczytałam tylko parę zdań po francusku. - wymamrotała rudowłosa.

-Ciekawi mnie tylko jedno zdanie. - powiedziałam .

-Jakie? - zapytał James ciekawsko. 

-Vers minuit, le soleil va vous emmener dans un voyage. Mais parfois disparaître pour les autres à lire mon histoire pouvait. - przeczytałam po francusku i spojrzałam na Lili.

-O słońca północy zabiorę was w podróż. Lecz z czasem zniknę by inni przeczytać historię mą mogli.- przetłumaczyła po woli Ruda.

- O słońca północy? Co to znaczy? - zapytał James.

-O 12 w południe. Tak myślę. - odpowiedział Remus.

-Która godzina? - zapytał Łapa.

- Za dwie 12.- odpowiedziała Lili a książka którą trzymałam zaczęła świecić .

-Ee kochani! - pisnęłam na co zwrócili uwagę.

-Czemu książka się świeci?- zapytał James.

-Nie wiem. Tak sama z siebie zaczęła lśnić. - wymamrotałam zaskoczona. Patrzyłam się na książkę która coraz bardziej zaczęła świecić aż w końcu nasza piątka znalazła się zilono - białym tunelu.

-Black ja cię po prostu uduszę!! - krzyknęłam w czeluści w stronę mojego chłopaka.

-Za co? - od krzyknął i zrobił fikołka w powietrzu.

-Po jaką cholerę tykałeś się książek?! - odpowiedziała mu Lili która leciała obok mnie.

-Ja zawsze wiedziałem że książki to samo zło! - warknął James lecąc nad nami do góry nogami.

-Nie wszystkie! Tylko te z Pokoju Życzeń! - wykrzyczał Remus.

-Jestem ciekawa co się z nami stanie!!- krzyknęłam przerażona kiedy zaczęliśmy lecieć szybciej nie wiadomo gdzie. Po sekundzie spadliśmy gdzieś na w miarę miękki grunt , który okazał się złocistym piaskiem.

-Ała! Wredna zielona rura bez grawitacji! - warknęłam z wyrzutem patrząc na znikający portal.

-Gdzie my jesteśmy? - zapytał James a ja się rozejrzałam.

- W południowo-wschodniej części Brazylii nad Atlantykiem. - odpowiedział Remus ze zdziwieniem.

-Czyli gdzie? - zapytał głupio Syriusz.

- Na Merlina jesteśmy w Rio De Janeiro! - krzyknęłam zaskoczona patrząc na piękne plaże , budynki i zielone wzgórza na horyzoncie. 

-Jak my wrócimy do domu bez użycia magii? - zapytał przerażony James.

-Ja mogę używać magii ale nie mogą nas teleportować prosto do Hogwartu. - powiedziałam po chwili.

-Czemu?! Wrócilibyśmy do domu! - krzyknął James.

-Dobrze! A jak będę wąchać kwiatki od spodu przez wyczerpanie i brak magii to będzie twoja wina!!! - warknęłam zirytowana i odwróciłam się do niego tyłem.   

-Nie rozumiem. - przyznał cicho na co prychnęłam zła.

-Teleportacja tak daleko jest bardzo wyczerpująca oraz wymaga wielkiej siły i mocy. Teo robiąc by to zużyłaby na to całą swoją energię. Zauważ też że nasza czwórka nie może użyć magii poza szkołą , więc musiała by zużyć jeszcze więcej energii i mocy żeby nie stała nam się krzywda podczas teleportacji. - wyjaśnił spokojnie Remus.

-Rozumiem. Przepraszam Teośa. - powiedział James ze smutkiem.

-Nic się nie stało, Jamie. Każde z nas się denerwuje. - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem.

-Dałabyś rade wysłać list dyrektorowi? - zapytała Lili a ja ruszyłam nadgarstkiem by po chwili trzymać pergamin i długopis.

-Co mu napiszmy? Drogi Panie dyrektorze ! Jakaś wstrętna książka wysłała nas na drugi koniec świata? - zapytał Syriusz.

-Wyjaśnimy co i jak. Napiszemy też gdzie jesteśmy. - odpowiedział Remus,a ja zaczęłam pisać.


Drogi Dyrektorze!

Mamy mały problem. Syriusz znalazł w Pokoju Życzeń pewną książkę która... Nie wiem jak to napisać ale ta książka teleportowała nas do Rio De Janeiro. Nie wiemy co robić, Remus, Lili , James i Syriusz nie mogą używać czarów poza terenem szkoły co nie ułatwia nam całej tej 'zagadki'.

Z  poważaniem Teodora White.


Napisany list za pomocą Magii Tygrysa wysłałam prosto do Dumbledora.  Westchnęłam i usiadłam na plaży czekając na odpowiedź. Reszta podążyła za moim przykładem i usiadła obok mnie. Syriusz usiadł za mną i przytulił mnie w pasie a ja wtuliłam się w jego tors podziwiając czyste i błękitne niebo. Wsłuchana w szum fal nie zauważyłam jak James przytula do siebie Lili i zaczął rozmowę z Remusem.

-Nie wyobrażałam sobie takich wakacji. - zachichotałam cicho bawiąc się piaskiem który sypał się mi pomiędzy palcami.

-Uwierz mi ja też nie, kociaku. - odpowiedział rozbawiony Syriusz.

#Dumbledor#

-Nie mam pojęcia Minervo gdzie mogli się podziać. Pan Weasley potwierdził że w czasie obiadu pan Lupin i panna White poszli do dormitorium odrobić lekcje. Młody Black powiedział że widział swojego brata w towarzystwie pana Pottera na siódmym piętrze  a panna Jackson widziała pannę Evans w bibliotece. I z tego co wiem z wyjaśnień panny Prewett około godziny dwunastej cała piątka była w dormitorium Panny White i Evans. Z wyjaśnień wynika że po prostu wyparowali bo żaden uczeń nie widział żeby wychodzili z dormitorium. - odpowiedziałem spokojnie.

-W takim razie gdzie oni są Albusie? A jak coś się im stało? - zapytała przerażona nauczycielka transmutacji. Kiedy miałem ją już uspokoić na moim biurku pojawiła się biała koperta z moimi inicjałami. Spojrzałem zaskoczony na profesor MaCgonagall i otworzyłem korespondencje wyjmując z niej wiadomość. Przeczytałem treść i spojrzałem rozbawiony na Minerve.

-Co się stało, Albusie? -zapytała zaskoczona.

-Wiem gdzie są nasze zguby . - zachichotałem.

-Na prawdę?! Noto mówże - zniecierpliwiła się kobieta.

- Są w Rio De Janeiro. - powiedziałem rozbawiony.

-Co oni tam na Merlina robią?!- zapytała zdziwiona profesorka.

-Pan Black znalazł książkę Grindelwalda we wszystkich językach świata. Książka wysłała ich tam ponieważ tak została stworzona. Jej zadaniem jest pokazanie piękna świata innym czarodziejom i wrócić na swoje miejsce. - wyjaśniłem z błyskiem w oku.

-Na Merlina oni sobie tam nie poradzą! - krzyknęła MaCgonagall.

-Nie bądź złej myśli Minervo. Panna White może używać czarów za pomocą swoich obowiązków, więc nie będzie problemu z powrotem . A jeżeli chodzi o nocleg to napiszę do dyrektorki Akademika Magii w Rio De Janeiro. Dla niej to nie problem zapewnić im pokoje w swojej szkole. - wyjaśniłem spokojnie pisząc wiadomość do Jean Talvez że będzie miała gości.

-A jak oni wrócą do szkoły? - zapytała nauczycielka.

-Mogę wyznaczyć im trasę podróży do innych szkół. Mogą użyć kominka i przenieść się do szkoły która jest z nim połączona. - odpowiedziałem po chwili.

-No dobrze. Przekaż im ode mnie że mają na siebie uważać.- westchnęła kobieta i wyszła z mojego gabinetu. Pokręciłem głową rozbawiony. Że też takie rzeczy zdarzają się tylko tej piątce. Z uśmiechem na ustach odesłałem im list z instrukcjami.

#Syriusz#

Siedzieliśmy na plaży  w ciszy starając się dostosować do naszego położenia. Teo przytulona do mnie wzdychała cicho co jakiś czas.Nagle pomiędzy nami coś błysło i pojawiła się koperta z herbem Hogwartu. Teo zerwała się gwałtownie i zaczęła czytać a my czekaliśmy w napięciu. W końcu złotooka odetchnęła z ulgą i uśmiechnęła się do nas. 

- Dyrektor napisał nam dokładne instrukcje. Teraz mamy się udać do Akademii Magii w Rio gdzie czeka na nas dyrektor Jean Talvez. Jutro dostaniemy kolejny list gdzie mamy się przenieść za pomocą kominka w Akademii. - streściła z uśmiechem Teo.

-No to co? Ruszamy? - zapytał James.

-Im szybciej tym lepiej. Tak na oko do Hogwartu wrócimy za około dwa tygodnie. - powiedziała zadowolona Furia.

- A gdzie mamy konkretnie iść? - zapytał poważnie Remus. Teo przez chwilę rozglądała się dookoła i podniosła z piasku muszelkę.

-Teośa to nie czas na zbieranie muszelek. - zaśmiał się James.

-Chcę to transmutować w mapę, łosiu. - wyjaśniła zrezygnowana i zmieniła muszlę w mapę Rio.

-Na Merlina! Jestem jeleniem. - syknął zirytowany Potter. 

-Widać. - zachichotałem rozbawiony a James po chwili domyślił się co powiedział i walnął się w czoło.

-Nie to miałem na myśli. - wymamrotał a ja się zaśmiałem.

-Znalazłam. Musimy udać się do R. do Ouvidor. A konkretnie do kamienicy przy Progetii Rio. - wskazała nam dane miejsce na mapie.

-No dobra mamy cel podróży. A my jak daleko się znajdujemy? - zapytałem .

- My jesteśmy tu. - pokazała palcem na napis Copacabana Beach.

- O matko! My mamy tyle przejść? - zapytał James.

- To tak z dwie godziny piechotą. - stwierdziła Lili a Teo zaczęła krążyć w kółko myśląc nad czymś gorączkowo. Patrzyliśmy się na nią zdziwieni aż zatrzymała się raptownie i zaczęła szukać czegoś gorączkowo po kieszeniach.

-Mam! - wykrzyknęła i pokazała nam bransoletkę z trzema miotłami. 

- W czym nam pomoże bransoletka? - zapytałem ciekawy na co Teo westchnęła i odczepiła breloczki kładąc je na pisaku. Następnie  zrobiła małe kółeczko ręką nad miotełkami a te się powiększyły.

-Jesteś genialna! - zapiszczał James i złapał za miotłę.

-No to pozostaje pytanie z kim leci Lili, a z kim Remus. - zaśmiała się rozbawiona.

- Lilcia leci ze mną. - powiedział Potter i przytulił rudą do siebie.

-Ale nie będziesz się popisywał? - zapytała go poważnie zielonooka.

-Obiecuję. - przyrzekł i kiedy Lili przed nim usiadła wystartował czekając na nas na górze. 

-A ty Remusie? - zapytała Teo z uśmiechem.

-Polecę z Syriuszem a ty nam pokaż gdzie mamy lecieć. - stwierdził i usiadł za mną na miotle. Kiedy Remus już się złapał wystartowałem i zatrzymałem się obok Jamesa. Po chwili dołączyła do nas Teo i wskazała nam w którą stronę mamy się kierować. Lecieliśmy tak z dwadzieścia dwie minuty zgodnie ze wskazówkami Teo aż w końcu dolecieliśmy do celu. Kiedy wylądowaliśmy w pustej uliczce i weszliśmy na główną ulice tuz pod kamienicą powitała nas wysoka czarno włosa kobieta o ciemno niebieskich oczach.

-Witajcie w Rio De Janeiro! Nazywam się Jean Talvez i to dla mnie zaszczyt gościć u mnie w Akademii uczniów Hogwartu. - przywitała się z uśmiechem łamanym angielskim.

- Nam też miło panią poznać. Nazywam się Lili Evans a to moi przyjaciele Syriusz Black, Remus Lupin,Teodora White i mój chłopak James Potter. - przedstawiła nas Ruda.

-Miło mi was poznać młodzieży. A teraz zapraszam do środka.- powiedziała z uśmiechem pani dyrektor i podeszła do ceglanej ściany jednej z kamienic. Patrzyłem na to z zaciekawieniem tak samo jak reszta. Pani Talvez dotknęła różdżką jednej cegiełki a ta zmieniła kolor z czerwonego na niebieski. Obserwowałem z uwagą jak wyciąga ją ze ściany i wkłada rękę we wnękę po cegle. Nagle usłyszałem szczęk zamka i ceglana ściana ukazała nam drzwi do Akademii. Weszliśmy do środka i bardzo się zdziwiliśmy tym jak jest tutaj cicho i pusto. 

-Gdzie są wszyscy uczniowie , pani dyrektor? - zapytał uprzejmie Remus.

- W tej chwili razem z rodzicami szykują się na nadejście karnawału. - odpowiedziała z uśmiechem kobieta i poprowadziła nas schodami ku górze. Akademia była mniejsza od Hogwartu ale przedstawiała się w bardziej karnawałowym stylu. Gdzie nie gdzie stały długie i grube ,kolorowe pióra jako dekoracje. Wszędzie dominowały kolory, motywy karnawałów i różnych kostiumów. Podążając za dyrektorką  weszliśmy na sam szczyt Akademii gdzie była tylko jedna para drzwi.

- Tutaj jest wasz pokój. Albus pozwolił sobie przysłać wam tu wasze kufry, więc macie tu wszystko. Jeśli będziecie czegoś potrzebować zawołajcie Zazu. On wam pomoże. A teraz życzę spokojnej nocy. - wyjaśniła Pani Talvez i pożegnała się schodząc schodami na dół.

-No to wchodzimy.- powiedziałem i otworzyłem drzwi. Pokój był prawie że tej samej wielkości co sala od transmutacji tyle że zamiast sufitu ma szklaną kopułę. Pomieszczenie wyglądało tak jakby czekało specjalnie na nas. Ściany pomalowane na czerwono,złoto i pomarańczowo  na podłodze zaś leżał wielki żółty puchaty dywan. Po mojej prawej pod ścianą stały trzy łóżka w kolorach błękitu , bieli i brązu przy których stały mój i chłopaków kufry a po lewej dwa takie same łóżka z kuframi dziewczyn . Po prawej i lewej stronie na przeciw siebie, pomiędzy łóżkami stały dwie pary dębowych drzwi, zajrzałem tam z Jamesem. On do jednych ja do drugich. Z mojej strony była wielka łazienka z wanną i prysznicem w kolorach cytryny i limonki. Nawet zapach był taki sam jak kolor.

-U mnie łazienka. - powiedziałem patrząc na kumpla.


-U mnie to samo. - odpowiedział zdziwiony.

-No to mamy wszystko czego potrzebujemy. Ja idę się kąpać pierwsza. Mam piach we włosach i nie tylko . -wymamrotała Teo łapiąc za swoje rzeczy i zamykając się w łazience. Nagle zaburczało mi w brzuchu przez co zwróciłem na siebie uwagę pozostałych. 

- W sumie to ja też jestem głodny. -zaśmiał się Remus.

- No to może zawołamy Zazu to pokarze nam gdzie tu jest kuchnia? - zapytał James.

-Warto spróbować. - poparłem czując jak w żołądku mnie kręci.

-Zazu!- zawołała Lili. Nic się nie stało. Nie pojawił się żaden skrzat. Miałem już wyjść z pokoju i znaleźć Panią Talvez kiedy usłyszałem nad sobą trzepot skrzydeł. Spojrzałem zdziwiony na przyjaciół ale oni byli tak samo zaskoczeni jak ja.

-Wołaliście mnie? - usłyszałem nad głową. Spojrzałem na górę i o mało co się nie wydarłem albowiem nad moją głową latała zielono żółta ara modra.

-Ty gadasz? - zapytałem zdumiony.

-Gadam ,latam pełny serwis. - zaśmiał się Zazu ( pozdrawiam kumatych tej kwestii i imienia)i usiadł Remusowi na ramieniu.

-Ale z ciebie śmieszek. Jestem Lili .To jest James,Syriusz i Remus a Teo jest w łazience.- zachichotała Lili i pogłaskała Zazu po piórach na co ten westchnął zadowolony i na dodatek dziwnie przekręcił łepek. 

-Jak miło. ehhh... więc w czym mogę wam pomóc? - zapytał nadal w tej samej pozycji i z zamkniętymi oczyma. Usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi i zobaczyłem Teo przebraną już w czarne spodenki i czerwoną koszulkę do spania. Przez ramie maiała zarzuconego kłosa z mokrych włosów. Spojrzała się zdziwiona na Arę siedzącą na ramieniu Remusa ale po chwili sama podeszła i zaczęła ją tarmosić, głaskać i targać piórka.

-Jaki ty jesteś słodki! Pierzasty pieszczoszek!  -zapiszczała zachwycona złotooka na co z chłopakami zachichotałem.

-Dziękuję za komplement.- odpowiedział Zazu a Teo pisnęła jeszcze głośniej na co wybuchliśmy śmiechem.

- Dziewczyny bo go za miziacie na śmierć.- parsknął śmiechem James.

-Wasz kolega ma rację. Co mogę dla was zrobić? - zapytał Zazu i się wyprostował a mi znowu zaczęło burczeć w brzuchu.

-Jak słyszysz jesteśmy trochę głodni. Czy mógłbyś zaprowadzić nas do kuchni?- zapytałem.

-Oczywiście! Zapraszam za mną. - zawołał ptaszek i wyleciał z pokoju a ja z chłopakami poszliśmy za nim. Podążaliśmy kolorowymi korytarzami prosto do wielkiej kuchni w której pracowały skrzaty. Poprosiliśmy ich o coś do jedzenia i za pomocą Zazu wróciliśmy do pokoju. Wchodząc do pokoju zobaczyliśmy że dziewczyny już śpią w swoich łóżkach.

-Zasnęły. Zapewne były bardzo zmęczone. Zmiana klimatu i te sprawy. - stwierdził Zazu.

-Dziękujemy za pomoc Zazu. My tez się niedługo kładziemy. - powiedział Remus.

-Dobrze. Pani Talvez prosiła przekazać że jutro około godziny piętnastej dostaniecie list z dalszymi instrukcjami.Życzę dobrej nocy. - odpowiedział Zazu i wyleciał przez otwarte okno.Szybko przebraliśmy się w piżamy biorąc pierw prysznic po pływaniu w piasku. Usiedliśmy każdy na swoim łóżku i zjedliśmy późną kolację żartując co chwilę.

-Dobra chłopaki ja idę spać. Odpadam.Dobranoc. - powiedział Remus i położył się spać.

-Ja też się kładę.Mam dość wrażeń na dziś.- zachichotałem i ułożyłem się wygodnie na posłaniu.

-Dobranoc Black. - powiedział zaspany Rogacz.

-Dobranoc Potter. - odpowiedziałem  i zasnąłem.

################################################

Napiszcie czy się wam podoba.Pozdrawiam wszystkich. 





Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top