Pierwsza lekcja. Pierwszy psikus.

Nastał poniedziałek. Razem z Lilką biegałyśmy po całym dormitorium żeby wyszykować się na pierwszą lekcję eliksirów. Gotowe ruszyłyśmy na śniadanie. Nie mogłam doczekać się min chłopaków jak zjedzą swoje babeczki. Jednak lekcje eliksirów z tatą się na coś przydały. Nie tylko chłopcy mogą robić żarty. Cała drogę do WS rozmawiałyśmy.

- Radzę Ci nie tykać soku dyniowego....I babeczek.

- A to czemu?

- Ponieważ znając chłopaków coś wymyślili. A ja nie będę siedzieć bezczynnie.
Weszłyśmy do Wielkiej Sali. Przy stole zastałyśmy roześmianych chłopaków. Coś mi tu nie gra. Usiadłam pomiędzy Jamesem a Syriuszem a Lils naprzeciwko mnie obok Remusa i Petera.

- Cześć chłopaki. Co knujecie?

- My? Nic! O czym ty myślisz Teo?!- oburzył się Syriusz na marne ukrywając uśmiech. Uniosłam brew w geście pytającym. Podniosłam ostrożnie pucharek z sokiem dyniowym. Chłopcy patrzyli na mnie wyczekująco. Powąchałam napój i już wiedziałam co jest nie tak.

- Eliksir Bujnego Owłosienia = eliksir, który powoduje przyrost włosów. Siła przyrostu zależy od ilości wypitego eliksiru. Jednym ze znanych składników są szczurze ogony. Bardzo zabawne.
Patrzyli na mnie zdziwieni a ja odłożyłam pucharek na stół. Uśmiechnęłam się złośliwie. Na mnie takie sztuczki nie działają.

- Opadła troszkę szczęka?

- Jakim cudem ty to znasz? Rozumiem Remusa ale ty?- zapytał James

- Nie tylko Remus czyta książki. A poza tym lubię eliksiry.Hmm... Mmm skrzaty się postarały. Te babeczki z podwójną czekolada są boskie. Prawda Lili?
Mrugnęłam do niej oczkiem. Zaczynamy przedstawienie.

- Prawda. Są wyśmienite.
Cała czwórka rzuciła się na babeczki a ja z Lilką obserwowałyśmy ich z uśmiechem.
Po chwili całej czwórce w zastraszającym tempie zaczęły rosnąć włosy. Wybuchłyśmy śmiechem. Mają za swoje.

- Nie. Hahaha. Ja nie mogę! Hahaha. Jak ty to zrobiłaś Teo? - zapytała Lili 

- Hihih. Domyśliłam się. Peter i James wczoraj cały czas biegali z lochów do dormitoriów. A Peterowi wypadła z kieszeni fiolka z zielonym płynem.
Tym razem wszyscy się śmialiśmy.  Za pomocą różdżki odczarowałam chłopaków i czekałam na innych uczniów. Z cierpliwością godną Anioła czekałam na innych uczniów z szatańskim uśmiechem.

- Co ty knujesz? - zapytał Remus
Popatrzyli na mnie z zaciekawieniem. W sali robiło się coraz bardziej tłoczno.

- Zaraz zobaczycie. Trochę podrasowałam wasz żart. Będzie kolorowo!
W ciszy jedliśmy i czekaliśmy. Po chwili wszyscy oprócz naszej szóstki mieli długie i kolorowe włosy. Lili patrzyła przerażona na nauczycieli którzy również byli ofiarami żartu. Ja z chłopakami śmiałam się jak opętana. Grono nauczycielskie mieniło się w kolorach tęczy. Odezwała się McGonagall.

- Potter!! White!! Black!!  Lupin!!  Pettigrew!! Co to ma znaczyć?!

- Do twarzy Pani w tym kolorze.- powiedziałam patrząc na czerwone włosy nauczycielki. Popatrzyłam na chłopaków, śmiali się cały czas.

- Macie szlaban!! O 19 u Hagrida.
Profesor Minewra tak się zezłościła że jej policzki dorównywały czerwieni jej włosów. Spojrzałam na Lilkę która gromiła mnie Avadami że swoich jadowicie zielonych oczu.

-Oouu. Chyba nie dożyje jutra. -Załkałam teatralnie.

-Powinni dać ci Oscara za tą grę aktorską. - Fuknęła zirytowana rudowłosa.

-Ale kiedy to prawda! A poza tym znasz mnie. Nigdy nie przestanę psocić. -Wyszczerzyłam się.
Lilka tylko wywróciła oczyma i skończyła jeść śniadanie. Spojrzałam na chłopaków. Szczerzą się. Ale czemu?

-O co wam chodzi? - Spojrzałam na nich zaciekawiona.

-To było dobre! Panowie! Pierwszy szlaban i nowa osoba w składzie! - Zakomunikował James.

-Mianowicie? Bo nie rozumiem.

- Wyjaśnimy ci po lekcjach.- Wyszeptał. Syriusz.
Pokiwałam  głową i wgryzłam się w tosta.

-Jaką mamy pierwszą lekcję?- zapytała Lilka.

-Eliksiry. - Odparłam równo z Remusem.
Spojrzeliśmy na siebie po czym wybuchliśmy śmiechem.

-Lekcje mamy ze Slughornem i ślizgonami następne to zaklęcia z profesorem Flitwick
i  krukonami, zielarstwo z profesor Sprout
i puchonami, transmutacje z McGonagall i ślizgonami, a potem Hagrid zaprosił nas na herbatkę oraz szlabanek.

- Jak poznałaś , Hagrida? - Zapytał Peter.

- Opowiem wam u niego.

-Za pięć minut mamy lekcje. Lepiej ruszajmy w stronę lochów.-oznajmiła Lils.
Wszyscy wstaliśmy i udaliśmy się do lochów. Poszliśmy szybko pod sale by nie spóźnić się pierwszego dnia szkoły. Gdy była już minuta do rozpoczęcia się lekcji prof Slughorn wyszedł z klasy i zaprosił nas do środka. Gryfoni i Ślizgoni weszli i stanęli po dwóch stronach klasy.

-Witajcie. Nazywam się Horacy Slughorn
i będę nauczał eliksirów. Dzisiaj uwarzycie eliksir Słodkiego Snu by przekonać się kto ma do tego smykałkę. Ale najpierw kto nam powie co jest w tych trzech kociołkach?
Podniosłam szybko rękę. Warto spróbować pomyślałam.

-Proszę Panno?

- Teodora White, profesorze.
Podeszłam do pierwszego kociołka.

- W tym kociołku jest eliksir Rozpaczy. Jego kolor to szmaragdowa zieleń. Efekt wywołuje lęk,  delirium, skrajne pragnienie i silny ból brzucha. Cechy charakterystyczne świetlisty blask.

-Brawo! 10 punktów dla Gryffindoru. Proszę dalej.
Uśmiechnęłam się miło do profesora co ten odwzajemnił. Podeszłam do drugiego kociołka. Słoneczna żółć, słodki i aromatyczny zapach.

-Tu jest eliksir Euforii. Rozpoznawalny jest po kolorze słonecznej żółci. Aromatyczny słodkim zapachu oraz emanuje tęczą na koniec ważenia. Jego zażycie leczy depresję i wywołuje poczucie irracjonalnego szczęścia.

-Wspaniale! Kolejne 10 punktów. Mów dalej. Został już ostatni eliksir. Jeśli panna White będzie wiedziała co to jest dostanie 40 punktów!
Bez słowa podeszłam do ostatniego kociołka.  poczułam zapach lasu.

-W tym kociołku jest Amortencja. Najsilniejszy na świecie eliksir miłosny. Nie wzbudza prawdziwej miłości, powoduje jedynie silne zauroczenie albo obsesję.Łatwo poznać ją po szczególnym, przypominającym macicę perłową połysku i oparach tworzących charakterystyczne spirale. Siła tego eliksiru zależy od długości jego przetrzymywania. Zapach amortencji każdy odczuwa inaczej, w zależności od tego, co go najbardziej pociąga. Ja na przykład czuję: las po deszczu, pergamin, stal i psią i kocią sierść.
Zakończyłam swój wykład z uśmiechem.

-Doskonale! 40 punktów! Brawo Teodoro!
Uśmiechnęłam się i podeszłam do przyjaciół

- 60 punktów na pierwszej lekcji, brawo Teo.-szepnął Remus. Wyszczerzyłam się i zaczęłam słuchać profesora który kazał nam ustawić się pojedynczo przy kociołkach.

-Teraz uwarzycie eliksir Słodkiego Snu. Kos wie coś o tym eliksirze?
Nikt się nie odezwał, a ja nie chciałam za bardzo wyjść na kujona więc się nie zgłosiłam.

- Nikt? To może Teodora coś powie?

-Ten eliksir ma kolor fioletowy i powoduje natychmiastowe zaśnięcie bez snów.

-Brawo 5 punktów. A teraz do dzieła.
Przepis na ten eliksir znam na pamięć. Podeszłam do składzika i wzięłam potrzebne składniki. Ustawiłam kociołek na ogniu i dodałam kolejno składniki:

~ 2 krople śluzu gumochłona
~ 4 gałązki lawendy
~ 4 gałązki waleriany
~ 6 miarek st ,składnika.

Machnęłam różdżką i eliksir był gotowy.
Podniosłam rękę.

- Tak, Teodoro?

- Już skończyłam profesorze.

- Tak szybko?- podszedł do mojego kociołka-Doskonale uwarzony. Sam zapach powoduje senność! 20 punktów dla Gryffindoru! - i odszedł. Rozejrzałam się po klasie. Lilka i Severus oraz jakiś blondyn też już skończyli. Profesor sprawdził ich kociołka  i tak na dzisiejszej lekcji Gryffindor zdobył 105 punktów dzięki mnie i Lili a Slytherin 40 od Seva i blondyna. Odeszłam od stanowiska i podeszłam do Lili zamieniłam z nią parę słów i podszedł do nas Severus z owym blondynem.

-Cześć Sev. Co tam u ciebie.- zapytała Lili.

-Cześć Sev. Miło cię widzieć. - dopowiedziałam.

- Hej Lili,hej Teo. U mnie w porządku. Przedstawiam wam mojego kolegę - wskazał na blondyna - Lucjusz Malfoy.
Podałam mu rękę i przedstawiłam się.

- Miło nam. Teodora White a to moje przyjaciółka Lili Evans.- wskazała na przyjaciółkę i uśmiechnęłam się. Rozmawialiśmy sobie spokojnie dopóki nie podeszli do nas Syriusz i James. Spojrzałam na nic pytająco a oni jak gdyby nigdy nic objęli nas w pasie.Syriusz mnie a James, Lili.

#Syriusz#

Próbowałem zrobić ten cholerny eliksir ale mi nie wychodził. Popatrzyłem po przyjaciołach. Wszyscy skupieni. Spojrzałem na Teo która właśnie podniosła rękę. Czyli nie tylko ja nie daje rady.

- Tak , Teodoro?

- Już skończyłam profesorze.
Wytrzeszczyłem oczy. Ta dziewczyna coraz bardziej mnie zadziwia. Zdobyła 85 punktów na jednej lekcji. Nie dała się nabrać na nasz żart i na dodatek go ulepszyła. Spojrzałem na mia jeszcze. Wstała i podeszła do Rudej. Zaraz po niej podeszli do nich Wycierus i Malfoy. Ohgr.
Jak ja nie trawie Ślizgonów. Cała rodzinka świrniętych węży.

-James. James. Potter do cholery!

-Co tam Black?

-White i Evans mają towarzystwo.

- Blee. Wycierus i Roszpunka.

- Noo. Uratujemy je z opresji?

- Chodźmy zanim zostaną pokąsane.
Wstaliśmy z naszych miejsc i ruszyliśmy do dziewczyn. Teo spojrzała na nas pytająco a ja tylko ją objąłem  ja w pasie. Zmarszczyła brwi.

-Co ty wyprawiasz Black?

- Ratujemy was drogie panie przed oślizgłymi wężami. James wypiął dumnie pierś. Evans wyszarpała się z objęć Pottera i trzepła  go po brązowej czuprynie.

- Jak widzisz Potter ja i Teo nie potrzebujemy pomocy.

-No ale Liluś to są Ślizgoni.

-Nie nazywaj mnie tak , Potter!

-Nie taki Ślizgon zły jak go malują co? - odezwała się dotąd milcząca Teo i wyszarpała się z moich objęć. Zadzwonił dzwon. Teo podeszła do Wycierusa i Roszpunki i pocałował ich w policzki.

- Pa Sev,pa Lucjuszu. Widzimy się na transmutacji.- i odeszła razem z Evansówną.

-Jak widać nie każdy Gryfon to idiota.

-Zamknij się, Malfoy!- odezwał się James.

-A ty co Potter, zazdrosny?- zakpił Snape.

-Idź lepiej ryć nosem o pergamin, Snape -powiedziałem.

- Wy nadal się tu kłócicie.
Odwróciłem się. Byliśmy tak zajęci kłótnią że nie zauważyliśmy Teo.

- No bo my... eee.- jąkałem się co było o mnie nie podobne.

- Nie interesuje mnie co wy. Ehh. Severusie , Lucjuszu. Narcyza i Bella wasz szukały. Potter , Black . Remus i Peter czekają na was pod WS (Wielka Sala). No na co czekacie?
Teo złapała mnie i Jamesa za poły szaty i pociągnęła w stronę naszych przyjaciół.
Próbowałem nawiązać z nią jaką kolejek rozmowę ale milczała. Nawet James ją zaczepiał ale ona pozostała nie wzruszona.
Doszliśmy do WS gdzie czekali Remus i Peter. Teo puściła nas i powiedziała.

-Znalazłam wasze zguby, chłopaki.

-Dzięki , Teo.

-Nie ma za co , Remusie. Widzimy się na lekcji. Pa Peter, pa Remus. Do widzenia panie Black i panie Potter.
Prychnąłem na to. Ta dziewczyna jest irytująca.

- Gdzie wyście byli? - Zapytał Remus

- Mała potyczka słowna z Roszpunką i Smarkiem. - powiedział James.

-Co się stało?

- Chcieliśmy uratować Evans i White przed wężami , Peter.- odpowiedziałem.

- I coś się nam nie udało bo teraz Evans jest na nas zła - zajęczał Potter.

- Tylko Lili jest na was zła?  Po wypowiedzi Teo doszłem do wniosku że ona też.- zaśmiał się Remus.

- No widzisz Black! Dwie dziewczyny są na nas złe!

- No co ty powiesz , Potter. Nie , zauważyłem. Do szlabanu jeszcze sporo czasu. Zdążymy je ostudzić.
Cała nasza czwórka się zaśmiała. No może nie cała. Remus kręcił głową w geście poddania. Wspaniale jest mieć takich przyjaciół.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top