Lili Evans wyjdziesz za mnie?
(2/10)
#James#
Z lekkim uśmiechem obserwowałem szalejących na Błoniach przyjaciół. Każdy robił coś innego. Syriusz z Teo skryli się w cieniu naszego drzewa i rozmawiają o czymś rozbawieni. Regulus z Rosalie wraz z Nickiem i Amy oraz Peterem grają w Eksplodującego Durnia. Remus z Melody w towarzystwie Molly, Artura i Dorcas spacerują i zapewnie rozmawiają o planach do ślubu. Steven z Samanthą opalają się na słońcu a Lili siedzi tuż obok mnie pochłaniając kolejną książę. Westchnąłem lekko i przymknąłem oczy przytulając lekko rudowłosą. Minął tydzień od pamiętnych oświadczyn Remusa. Sam Lupin nic nie wiedząc dał mi wiele do myślenia jak i przyśpieszył niektóre plany. W sumie nie tylko mi. Uśmiechnąłem się lekko na myśl o Łapie i jego planach względem Teo. Jak Huncwoci coś robią to wspólnie ale niekoniecznie w tym samym czasie pomyślałem rozbawiony. No prawie cała paczka. Peterowi jakoś nieśpieszno z założeniem rodziny. Westchnąłem ponownie i zatopiłem się w myślach. Jakby to wszystko zorganizować? Błonia odpadają. Nie chcę zwracać na nas uwagi. Szkoła to też nieodpowiednie miejsce. Może... Może Pokój Życzeń. Tak to najlepsze rozwiązanie.
- James? James wszystko w porządku? - usłyszałem nad sobą głos Lili. Uniosłem szybko wzrok i spojrzałem na nią ze zdziwieniem.
- Eee. Coś się stało? - zapytałem nie rozumiejąc.
- Wszyscy wrócili już do Zamku, James. Dobrze się czujesz? - zapytała z troską w oczach.
- Wszystko ze mną dobrze Lilcia. Po prostu się zamyśliłem. - wyjaśniłem z wesołym uśmiechem i skoczyłem na równe nogi. Złapałem zielonooką w pasie i oboje skierowaliśmy się do zamku.
- A o czym tak myślałeś? - zapytała zaciekawiona na co zaśmiałem się nerwowo.
- Niedługo kończymy szkołę. Będzie mi brakować tych murów. - palnąłem bez zastanowienia ale po chwili uśmiechnąłem się widząc że rudowłosa uwierzyła w tą wersję.
- Mi też będzie ich brakować, James. Nie jesteś w tym sam. - westchnęła cicho a ja przytuliłam ją mocniej do swojego boku.
- Wiem że nie jestem. Jednak chciałbym na swój sposób pożegnać szkołę. - wyjaśniłem z Huncwockim uśmieszkiem a Lili wzniosła oczy ku niebu z lekkim uśmiechem.
- Planujecie coś prawda. - bardziej stwierdziła niż zapytała spoglądając na mnie podejrzliwie.
- Owszem ale nic ci nie powiem. - mruknąłem tajemniczo i pocałowałem naburmuszoną dziewczynę w nos.
- McGonagall was zamorduje. - westchnęła z rozbawieniem rudowłosa gdy oboje weszliśmy do pokoju wspólnego.
- Możliwe ale lepiej być dobrej myśli. - zaśmiałem się wesoło i pocałowałem dziewczynę z uczuciem.
- Tylko nie wysadźcie wielkiej sali. - zastrzegła rozbawiona grożąc mi palcem na co się zaśmiałem i pognałem do dormitorium żegnając dziewczynę cwanym uśmieszkiem. Wpadłem do pokoju w pośpiechu i rozejrzałem się czy nie ma w nim chłopaków. Odetchnąłem z ulgą widząc że nikogo poza mną nie ma w dormitorium. Złapałem szybko pelerynę i mapę. Nakryłem się niewidką i wymknąłem z wieży kierując się do pokoju życzeń. Kiedy znalazłem się przed ścianą na siódmym piętrze cały czas myślałem o miejscu które przyprawi Lili o szybsze bicie serca. Po chwili ściana zmieniła się w średniej wielkości białe drzwi. Niepewnie je otworzyłem i uśmiechnąłem się zwycięsko widząc wnętrze. Z uśmiechem skanowałem wielki ogród różany który stworzył pokój. Mała polanka na której stałem byłą otoczona rożami różnych kolorów. Gdzieniegdzie widać było drzewa i krzewy które robiły za murek.
- Idealnie. - szepnąłem do siebie i wyobraziłem sobie że na środku polanki stoi średniej wielkości szklany stół opleciony krzewem różanym który tworzył nad stołem roślinne zadaszenie. Na niebie wysnułem sobie świetliki które co jakiś czas tworzyły wszelakie wzorki dodając pomieszczeniu swego rodzaju uroku. Dodałem jeszcze parę jasnozielonych kanap i wszystko było gotowe.
- Jak sprowadzić do pokoju jedzenie? Może Miko i Piko mi pomogą? - mruknąłem w zastanowieniu. Może bracia zrobią mi tę przysługę.
- Miko. Piko. - zawołałem i w napięciu rozglądałem się dookoła. Jednak gdy usłyszałem charakterystyczne pop odetchnąłem z ulgą.
- W czym możemy pomóc, James? - zapytał z uśmiechem Piko.
- Mam do was olbrzymią prośbę chłopcy. Dzisiaj po kolacji zamierzam oświadczyć się Lili. Jak widzicie Pokój Życzeń bardzo mi pomógł z organizacją miejsca jednak mam problem z jedzeniem. - wyjaśniłem dokładnie a bracia uśmiechnęli się wesoło.
- Bardzo chętnie ci pomożemy! Reszta skrzatów również! - zawołał wesoło Miko, podskakując z ekscytacją.
- Bardzo wam dziękuję chłopcy. Ratujecie mnie. - wyznałem z ulgą a bracia tylko uśmiechnęli się wesoło.
- Nie ma o czym mówić. Zawsze chętnie wam pomagamy. - zaśmiał się Piko łapiąc Miko za nadgarstek. Uśmiechnąłem się do nich wesoło a chłopcy z zadowolonymi uśmiechami teleportowali się do kuchni.
- No to teraz zaproszenia. - stwierdziłem i uśmiechnąłem się lekko widząc że pokój życzeń znów mnie poratował. Usiadłem przy wyczarowanym biurku i zacząłem skrobać piórem po pergaminie. Dokładnie opisałem gdzie mają stawić się goście i o której godzinie. Po pół godzinie napisałem wszystkie osiemnaście listów. Tylko jak je wysłać?
- Teraz by się przydała Teo i jej magiczne sztuczki. - jęknąłem i podskoczyłem przestraszony słysząc za sobą nagły trzask.
- Już wszystko zrobiliśmy! - zawołał z uśmiechem Piko a mi do głowy wpadł pewien plan.
- Mogę was jeszcze o coś poprosić? - zapytałem poważnie a skrzaty zaczęły mi się przysłuchiwać z uwagą.
- Słuchamy, James. - powiedział zaciekawiony Miko na co pokazałem im koperty.
- Możeci poprosić inne skrzaty aby dostarczyły te listy do ich właścicieli? - zapytałem i czekałem w napięciu na odpowiedź.
- Oczywiście że tak. Przekażemy je innym. - obiecał Piko a Miko odebrał ode mnie korespondencje dzieląc się nimi na pół z bratem. Skrzaty z uśmiechami zadowolenia zniknęły a ja podskoczyłem zadowolony że wszystko udało mi sie teoretycznie w pojedynkę.
- Zaraz zacznie się zabawa. - zawołałem radośnie i stanąłem pośrodku polanki oczekując gośći. Po dość krótkim czasie zacząłem sie niecierpliwić gdy nagle usłyszałem głośny trazsk a do mnie dopadła dosć wysoka dziewczyna o brązowych włosach i oczach.
- Matko już się bałam że coś się stało! James nie strasz mnie tak. - powiedziała z pretensją w głosie Teo.
- Dlaczego miałoby mi się coś stać? - zapytałem nierozumiejąc i podałem przyjaciółce szklanę z wodą.
- Przez twój list! Żadnych wyjaśnień tylko informacja że mam przyjść do pokoju życzeń. I to w trybie natychmiastowym! - warknęła zirytowana złotooka i napiła się łyk wody.
- Czasami sprawiasz wrażenie przewrażliwionej na punkcie bezpieczeństwa. - stwierdziłem z lekkim uśmiechem widząc zabójcze spojrzenie dziewczyny.
- Widzę że już doprowadzasz moją dziewczynę do białej gorączki. - zaśmiał się wchodzący do pokoju Syriusz.
- To mój życiowy cel Łapciu. - zażartowałem rozbawiony słysząc za sobą rozgniewane prychnięcie tygrysicy.
- Uważaj żeby to życie szybko się nie skończyło. - ostrzegł z uśmiechem Remus wchodząc do Pokoju Życzeń razem z Melody.
- Takim gadaniem bardziej ją prowokujecie. - zaśmiał się Regulus który pojawił się niezauważony razem z rozbawioną Rosalie.
- Skąd wiesz czy do tego nie dążą? - zapytał Steven pojawiając się w przejściu.
- Chyba nie są aż tak głupi. - prychnęły stojące za Zabinim, Samantha z Dorcas.
- Zdajecie sobie sprawę z tego że rozmawiacie o tym kiedy Teo zabije Huncwotów? - zapytała Molly wchodząc ramię w ramię z Arturem do pokoju.
- Jak najbardziej Molly. - powiedziałem zgodnie z prawdą i roześmiałem się wesoło z zebranymi. No może oprócz Teo która sztyletowała niektórych wzrokiem.
- Ile osób ma jeszcze przyjść? - zapytał Artur kiedy przestaliśmy się śmiać.
- Jeszcze cztery osoby i jeden honorowy gość. - wyjaśniłem z lekkim uśmiechem.
- Dokładniej mówiąc jeszcze trzy! - usłyszałem za sobą wesoły chichot na co odwróciłem się zaskoczony.
- Chyba się nie spóźniłyśmy. - stwierdziła Scar podchodząc do naszej grupy razem z wesołą Amy. Zaśmiałem się wesoło i zerknąłem z niecierpliwością na drzwi pokoju życzeń. Wszyscy rozmawiali ze sobą kiedy po pięciu minutach w drzwiach pojawili się zasapani Calum i Nick.
- Punktualnie! - zawołał zmęczony Calum i opadł na jedną z sof oddychając ciężko.
- Jak nigdy nagle cała szkoła zaczęła odwiedzać siódme piętro. - prychnął Nick siadając obok Amy na trawie.
- Mógłbyś nam w końcu powiedzieć po co nas tu sprowadziłeś? - zapytała Teo opierając się o Syriusza.
- Mógłbym ale wy chyba doskonale wiecie co się tu dzieje. - stwierdziłem patrząc na uśmiechniętych przyjaciół.
- Otoczenie mówi samo za siebie. - zaśmiała się Dorcas rozglądając dookoła.
- Twoja zamyślona mina na Błoniach. - dodała Melody z lekkim uśmiechem.
- I wystające z kieszeni pudełeczko z pierścionkiem. - zakończyła Scar wskazując palcem dane miejsce.
- Nie wspominając o tym że trzęsiesz się jak galareta. Stresik co , Jeleniu? - dodał swoje trzy knuty Syriusz.
- Starzeję się. Przejrzeliście mnie. - zakpiłem rozbawiony i usiadłem sobie wygodnie na sofie.
- Ty żeś to przewidział! Zaplanowałeś to! - stwierdził Remus z niemożliwym uśmiechem.
- Owszem. Chociaż nie wiedziałem że zauważycie moje zamyślenie na błoniach. - wyjaśniłem zadowolony ze swojego planu.
- Trudno było to przeoczyć zwłaszcza że każde z nas próbowało cię obudzić gdy wracaliśmy do Zamku. - powiedziała rozbawiona Amy powodując u wszystkich wybuch śmiechu.
- Czyli wszystko jasne. A kiedy Lili ma się tu zjawić? - zapytał ciekawsko Regulus.
- Za pięć minut. Zapewne już idzie korytarzem. - mruknąłem obserwując uważnie drzwi.
- Lepiej się przygotuj bo znając rudą to jest już za drzwiami. - poradziła Teo również obserwując wejście do pokoju życzeń które na potwierdzenie jej słów otworzyły się na rozcież.
- Czy ty możesz się choć raz pomylić? - zapytałem poważnie złotooką wprawiając wszystkich w rozbawienie.
- Nie ma takiej opcji Jeleniu. - prychnęła rozbawiona Teo uśmiechając się złośliwie.
#Teo#
Z wielkim uśmiechem na ustach obserwowałam jak Jamie momentalnie traci całą pewność siebie. Ta scena warta była zapamiętania gdyż pierwszy raz widziałam jak Potter momentalnie sztywnieje nie wiedząc co zrobić dalej.
- Co to za zebranie? - zapytał rudowłosa z uśmiechem rozglądając się dookoła.
- James zaplanował ci niezapomniany wieczór. - wspomógł przyjaciela Syriusz a Remus dyskretnie pchnął Jamesa w stronę zielonookiej.
- Dokładnie! - potwierdził okularnik odzyskując rezon. Zachichotałam cicho razem z dziewczynami. Nieporadny James to zabawny James.
- Zacznijmy więc przedstawienie. - zadecydował Rogacz i z wielkim uśmiechem klęknął przed rudowłosą wyjmując jednocześnie pudełeczko z kieszeni.
- Ja James Potter w towarzystwie naszych przyjaciół pragnę cię o coś zapytać. Lili Evans wyjdziesz za mnie? - przemówił okularnik z uczuciem wpatrując się Lili.
- W towarzystwie naszych przyjaciół jako świadków odpowiadam ci szczere tak. Wyjdę za ciebie James. - odparła uroczyście zielonooka powodując chwilę ciszy po której wszyscy zaczęli się śmiać a nowa para narzeczonych przylgnęła do siebie w czułym uścisku.
- Żeby tradycji stało się zadość. Evans umówisz się ze mną? - powiedział rozbawiony James przytulając do swego boku narzeczoną.
- Niech ci będzie, Potter. Umówię się z tobą. - odparła z uśmiechem rudowłosa rozbawiając tym naszych przyjaciół.
- Umówią się. Na całe życie. - zawołałam z rozbawieniem i tym wesołym akcentem bawiliśmy się w pokoju życzeń całą noc.
===============
Dostaliście powiadomienia o poprzednim rozdziale? Pytam bo mi nawet się nie wyświetliło że cokolwiek wstawiłam.
Następny rozdział pojawi się za pięć do sześciu gwiazdek aby każdy mógł przeczytać sobie wszystko na spokojnie. Pozdrawiam.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top