Baby Huncwoci! x5 Mini rozrabiaki.
(5/15)
#Teo#
- Jak ja ich dorwę!! Ughh!! Wypatroszę!! Utopię!! - mruczałam rozwścieczona pod nosem chodząc po całej posiadłości w poszukiwaniu Huncwotów. Nie dość że nie mam pojęcia gdzie oni mogą być to jeszcze spływa ze mnie śmierdząca, niezidentyfikowana maź którą wylali na mnie ładne piętnaście minut temu. Nie ma to jak iść spokojnie korytarzem w stronę salonu, otworzyć drzwi i zostać zalanym przez dziwną substancję. Plus jeszcze guz na głowie przez wiadro.
- Dobrze że nie zaczęłam krzyczeć. - warknęłam zaglądając do kolejnego pokoju. Nie chciałam przeszkadzać Lilce i Regulusowi w poszukiwaniach. Im szybciej znajdziemy to zaklęcie tym szybciej Hunce dostaną za swoje. Dobrze że nikogo obok mnie nie ma bo jakby usłyszał moją wiązankę przekleństw to zwiędłyby mu uszy.
- Merlinie miej ich w opiece bo jak ich dorwę to poznasz ich osobiście. - wymruczałam słysząc ciche odgłosy w sali muzycznej. Otworzyłam drzwi i pożałowałam tego. Przez ułamek sekundy widziałam całą czwórkę kiedy ni z Pietruchy wystrzeliła we mnie chmara piór. Przetarłam oczy pozbywając się pierza i wyplułam je z buzi. Zaczęłam warczeć kiedy usłyszałam obok mnie poruszenie i już wiedziałam że czwórka rozrabiaków zwiała mi przed nosem. Kiedy już mogłam otworzyć oczy wybiegłam z pokoju goniąc Huncwotów.
- Jak ja was dorwę to McGonagall będzie mi wdzięczna że się was pozbyłam!! Obiecuję na Merlina!! Pożałujecie!! - krzyczałam mając w poważaniu czy ktoś mnie usłyszy. Przebiegłam obok biblioteki za tymi gamoniami ale niestety ktoś mnie złapał . Spojrzałam na Lilkę i Regulusa z pod byka kiedy ci zaczęli się ze mnie śmiać.
- Kto zrobił z ciebie kurczaka? - zachichotał Regulus a trzymająca się za jego ramię Lilka wybuchła głośniejszym śmiechem.
- Bardzo zabawne! Tak się składa Lili, że to twój przyszły niedoszły i twój brat Regulusie razem z pozostałą dwójką!!! - wydarłam się gestykulując rękoma we wszystkie strony.
- Przypominam ci że mój brat to także twój przyszły niedoszły. - zaśmiał się Reg kiedy Lili pomagała mi pozbyć się piór.
- Zdaję sobie z tego sprawę, Regulusie. I uwierz mi na słowo że oberwie mu się najmocniej. - warknęłam wyjmując pióra zamoczone w mazi z włosów.
- Na Merlina ile ty tego masz. - westchnęła rudowłosa oczyszczając moje plecy a ja wywróciłam oczyma.
- Doprawdy? Nie wiedziałam. - zakpiłam złośliwie czyszcząc sobie bluzkę.
- Urozmaicili ci powrót z odpoczynku. - zażartowała zielonooka a ja warknęłam pod nosem odrywając maź z policzka.
- Przezabawne. Ja myślałam że oni jak są mali to będą spokojni i grzeczni. A tu są istnymi diabłami. - wymamrotałam i z grymasem na twarzy usunęłam z siebie resztę brudów.
- Co teraz zamierzasz ? - zapytał ciekawsko Regulus widząc mój beznamiętny wyraz twarzy.
- Skoro chcą psocić to ja się na nich obrażę. Zobaczymy ile czasu minie nim się znudzą .Poza tym zagram z nimi po swojemu.- wyjaśniłam i nie czekając na odpowiedź skierowałam się do kuchni gdzie przebywali bracia.
- Cześć chłopcy. - powiedziałam i z westchnięciem usiadłam do stołu. Oba skrzaty przywitały się ze mną i z uśmiechami kończyli to co im przerwałam. Machnęłam różdżką i zaparzyłam sobie herbaty obserwując jak bracia z dokładnością robią ciasteczka. Siedziałam tak z pół godziny w ciszy delektując się ciepłym napojem kiedy do kuchni wpadli roześmiani Huncwoci. Nie zwróciłam na nich zbytniej uwagi tylko nadal popijałam herbatkę. Wiedziałam że w końcu stracą cierpliwość i będą starali się zwrócić moją uwagę. Nie zamierzam jednak odpuścić tak łatwo i będę milczeć aby dać im nauczkę. Z uwagą obserwowałam jak mini Huncwoci próbują doprowadzić mnie do szału. A to rozbili szklankę za co oberwali zabójczymi spojrzeniami od braci, zrobili wielką plamę na suficie której krople skapywały mi na głowę powodując nieprzyjemny zapach oraz ganiali się po kuchni i jadalni przewracając wszystko co było w ich pobliżu. Dzielnie znosiłam ich próby ale wiedziałam że będę miała ślad po zagryzaniu wargi z wściekłości. Za każdym razem jak coś stłukli, popsuli czy rozerwali ja naprawiałam to od niechcenia jednym machnięciem różdżki a w środku zabijałam ich na miliony sposobów. Na szczęście Miko i Piko domyślili się co ma na celu moje olewanie chłopców i sami przestali zwracać na nich uwagę co nie spodobało się maluchom. Ich brykanie trwało jeszcze z godzinę kiedy obrażeni i smutni usiedli koło mnie , wpatrując się w moją twarz jak hipogryf na fretkę. Zaczęłam nerwowo potrząsać nogą pod stołem ledwo wytrzymując ich natarczywy wzrok.
- Odezwiesz się do nas czy nadal nie zwracasz na nas uwagi? - zapytał w końcu smutno James a ja zwróciłam na niego spojrzenie. Plan A zaliczony teraz plan B, pomyślałam zadowolona.
- Dlaczego niby mam zwracać na was uwagę skoro robiliście sobie ze mnie żarty i przez was byłam cała poklejona i w piórach ? - zapytałam szorstko i zaparzyłam sobie kolejną herbatę.
-My chcieliśmy się tylko pobawić i pośmiać. - wytłumaczył Peter ze spuszczoną głową.
- Ładna mi zabawa. Jeśli chcecie wiedzieć to dla mnie to w ogóle nie było zabawne. - prychnęłam zniesmaczona i odwróciłam się do nich plecami popijając ciepły napój.
- Ale nikomu nie stała się krzywda. - mruknął cicho Remus zerkając na mnie niepewnie.
- Poza bolącymi oczyma od tej mazi i zadrapaniom po piórach to tak. Nikomu nic się nie stało. Poza mną. - sarknęłam oburzona pokazując łobuziakom moje rany i lekko zakrwione oczy. Potem odwróciłam się w stronę okna i spoglądałam na latające ptaki, nie spoglądając na chłopców.
- My nie chcieliśmy zrobić ci krzywdy, Teo. Nie mieliśmy nic złego na myśli. Naprawdę. - tłumaczył Syriusz schodząc ze swojego krzesełka i podbiegł do mnie. Wdrapał się na moje kolana i wtulił się w moja szyję mocno łapiąc rączkami.
- Jakoś nie chce mi się w to wierzyć. - prychnęłam próbując wydostać się z jego uścisku. Niestety mały Black tak się zaparł że skapitulowałam zmęczona szarpaniną.
- Teośa my przepraszamy!! - krzyknął James i razem z resztą przyłączył się do Syriusza przez co byłam otoczona i ściskana z każdej strony.
- No nie wiem. Postąpiliście bardzo brzydko. - westchnęłam przeciągle i spojrzałam na nich z uniesioną brwią.
- Przepraszamy! Obiecujemy że już więcej nic takiego tobie nie zrobimy.- przyrzekł Syriusz a ja wiedziałam że mają inne plany związane z Lilką lub Regulusem.
- Niech wam będzie. Ale to wasz ostatni raz. Bo następnym raz nie odezwę się do was w ogóle. Zrozumiano? - zastrzegłam zadowolona że mój plan wypalił.
- Zrozumiano!! - zawołała cała czwórka i jak gdyby nigdy nic wybiegli ze śmiechem z kuchni. Pokręciłam załamana głową i spojrzałam na spoglądające na mnie skrzaty.
- Ja z nimi oszaleję. - wetchnęłam a oni roześmiali się serdecznie.
- Dasz sobie radę. - pocieszył mnie Piko a ja spojrzałam na niego z powątpieniem.
- Nie sądzę ale spróbuję. - obiecałam z lekkim uśmiechem.
- Oby jutro niczego nie wymyślili. - mruknął Miko a ja mu przytaknęłam nie zdając sobie sprawy jak bardzo się myliliśmy.
====================
Tygryski!!!
Przepraszam że tak późno ten rozdział ale wiecie.
Zawierucha jaka była u mnie w domu związana ze Świętami była przeogromna.
A to trzeba było zrobić ciasto, a to jakieś inne potrawy, pakowanie prezentów i dekoracje.
Masakra ale opłacało się.
A teraz ważniejsze sprawy.
Moi drodzy.
Życzę wam Wesołych i radosnych Świąt.
Wielu prezentów, smakowitych dań, chwil spędzonych z bliskimi i dużo, dużo zdrowia, szczęścia i pomyślności. Moje Tygryski kochane. Mam nadzieję że te Święta będą dla was równie radosne jak dla mnie.
Postaram się wstawić rozdział przed Sylwestrem , w Sylwestra i ewentualnie po Nowym Roku.
Jeszcze raz Życzę Wam Wesołych Świąt i Pozdrawiam .
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top