Baby Huncwoci! x3 Koszmarny spacer.

#Teo#

Budzik obudził mnie o ósmej rano. Usiadłam powoli na łóżku i przetarłam oczy ziewając zaspana. Nie słyszałam jeszcze żadnych głosów więc wszyscy jeszcze spali. Wstałam zgarniając naszykowane wczoraj ciuchy i bieliznę. Wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w czarne szorty i kremową koszulkę . Jeszcze całkowicie nie obudzona związałam włosy w warkocz i rzuciłam go na plecy. Zerknęłam na zegarek na ścianie. Ogarnięcie się zajęło mi pół godziny. Ziewnęłam i drapiąc się po nosie skierowałam swe kroki do kuchni. Weszłam do środka i z porannym uśmiechem powitałam Miko i Piko którzy jedli śniadanie. 

- Dzień dobry kochani. - powiedziałam cicho do stworzonek a one uśmiechnęły się radośnie.

- Dzień dobry Teo. - odpowiedzieli na raz a ja z uśmiechem usiadłam przy stole z kubkiem kawy od Miko.

- Masz może ochotę na gofry , Teo? - zapytał Piko a ja przytaknęłam biorąc łyk czarnej kofeiny. Oba skrzaty z uśmiechem nałożyły mi trzy wielkie gofry z górą bitej śmietany i polewą czekoladową oraz posypały leciutko wiórkami z białej czekolady.

- Smacznego. - powiedzieli oboje gdy postawili mi talerz przed nosem.

-Dziękuję. - zachichotałam i z burczącym brzuchem zabrałam się za pałaszowanie.

- Pan Sebastian prosił abyśmy was pozdrowili. - powiadomił Piko.

- I prosił też dodać że przeprasza że wróciliśmy dopiero dzisiaj ale pociąg się spóźnił a nie dałby rady sam ze swoimi bagażami. - dodał Miko.

- Nic się nie stało moi mili. Ale muszę was w coś wtajemniczyć. - odezwałam się w końcu i opowiedziałam bracią co Huncwoci znowu wymyślili. Kiedy skończyłam bracia nie wiedzieli co powiedzieć zaskoczeni tym co usłyszeli.

- Czyli teraz są dziećmi? - zapytał w końcu zszokowany Piko .

- Owszem. Są i zachowują się jak dzieci. Razem z Lilką i Regulusem próbujemy znaleźć rozwiązanie ich przemiany. - westchnęłam pocierając czoło. 

- Możesz liczyć na naszą pomoc ,Teo.  W końcu jesteśmy rodziną. - oświadczył z uśmiechem Miko a ja przytuliłam oba skrzaty radośnie. Nagle usłyszałam hałasy na piętrze i z jękiem stwierdziłam że Huncwoci się obudzili. Wstałam powoli i skierowałam się do wyjścia z kuchni.

- Mogę was prosić o posiłek dla tych urwisów ? - zapytałam męczeńsko a Miko i Piko zabrali się z uśmiechem do roboty. Wchodziłam powoli po schodach kiedy usłyszałam tak głośny huk że nie zdziwiłabym się że obudził Lili i Regulusa. Biegiem wpadłam do pokoju Huncwotów i to co zobaczyłam rozbawiło mnie do łez. Cała czwórka leżała zaplątana w kołdry na środku pokoju i gdzieniegdzie wychylały się ich kończyny na tle czerwonego dywanu. 

- Spokojnie. Już wam pomagam. Nie wierćcie się tak. - powiedziałam rozbawiona i próbowałam rozplątać kręcące się dzieci z sieci pościeli. Po piętnastu minutach udało mi się odplątać tylko głowę Remusa.

- Jak wy na Merlina się tak splątaliście? -zapytałam rozdrażniona i w odpowiedzi dostałam piętą w czoło nie wiadomo od którego. Warknęłam cicho  i pomasowałam bolące miejsce patrząc spod byka na roześmianego Remusa.

- Całą czwórką wstaliśmy i chcieliśmy iść do łazienki. Wpadliśmy na siebie i zaczęliśmy się szarpać żeby wstać ale się nie udało. - wyjaśnił Remus 

- A gdzie wam się tak śpieszyło? - syknęłam łapiąc w locie rękę zaciśniętą w piąstkę. Zmrużyłam niebezpiecznie oczy i odplątałam powoli Huncwota do którego należała owa ręka która przed chwilą chciała mi strzelić po nosie. Kiedy uchyliłam ostatnie poły kołdry zobaczyłam bezczelny uśmieszek Jamesa Pottera.

- Obiecałaś nam spacer , ciociu. Chcieliśmy szybko zejść na śniadanie by szybciej iść na dwór. - odpowiedział cicho Remus widząc że jestem bliska wybuchu.

- Rozumiem. A teraz Jamesie Potterze czy chcesz stracić rękę? - wycedziłam wściekła a dzieciak tylko zachichotał.

- Lilka!!!! - wydarłam się a po chwili do pokoju wbiegła przestraszona rudowłosa.

- Co się stało ? Co się dzieje? - zapytała rozglądając się po pomieszczeniu i widząc moją wściekłą minę uniosła wysoko brwi.

- Twój przyszły niedoszły chciał mnie zdzielić umyślnie po twarzy i jeszcze się z tego chichra. - warknęłam odwiązując  wiercipięty.

- James! - krzyknęła oburzona a Potter próbował do niej podbiec co mu się udało i przy okazji rozwiązał resztę. Westchnęłam patrząc na to z niedowierzeniem i usiadłam załamana na dywanie.

- Ja nie chciałem , Lilcia. Naprawdę! To było przez przypadek! - zarzekał Potter przytulając się do Lili i uśmiechał się do niej niewinnie. Oglądałam tą sytuację z oczyma jak galeony. Ten mały wypierdek szatana skomlał w żywe oczy.

- Jakoś ci nie wierzę Potter. Masz przeprosić Teo i ostrzegam cię! Jeszcze jeden taki wybryk a z wiszącej miotły na ścianie nici. - powiedziała poważnie i wyszła. Przyglądałam się zszokowanemu Jamesowi  który po chwili póścił się biegiem za zielonooką.

- Lilcia porozmawiajmy!! Ja naprawdę nie chciałem. - wrzeszczał a ja śmiałam się po cichu z trójką która została ze mną w  pokoju.

- No więc kto ma ochotę na śniadanie? - wydusiłam opanowując śmiech i łzy rozbawienia.  

- Ja!! - krzyknęła trójca i na łeb na szyję pobiegli do kuchni. Pokręciłam głową z westchnieniem i poszłam w ślad za nimi. Podreptałam do kuchni i usiadłam naprzeciw trójki łobuziaków które z zachwytem pałaszowały zrobione przez Miko i Piko gofry z tym co sobie zażyczyli. 

- Chłopcy wiecie może czy Regulus już wstał? - zapytałam skrzaty kiedy te spokojnie usiadły. 

- Młody Black jeszcze śpi. Jego pokój jest wyciszony więc nie słyszy hałasów z zewnątrz. - odpowiedział Miko. 

- Rozumiem. A czy moglibyście go obudzić? Jest wpół do dziesiątej a jeszcze nie ustaliliśmy kto dzisiaj zajmie się tymi urwisami. -powiedziałam poważnie a Piko bez słowa zniknął z cichym trzaśnięciem. Uśmiechnęłam się wesoło i obserwowałam ja ''dzieciaki'' jedzą  aż im się uszy trzęsą.

- Kiedy pójdziemy na dwór ? - zapytał Peter z pełną buzią.

-  Jak tylko James dołączy do  nas i zje swoje śniadanie. - powiedziałam rozbawiona i napiłam się herbaty .

- Potter!! - krzyknął Syriusz i razem z resztą pobiegł w poszukiwaniu okularnika. Zaśmiałam się kiedy wybiegając z kuchni Syriusz potrącił swojego brata przez co oboje wylądowali na podłodze. Obserwowałam z uwagą  jak oboje wstają , otrzepują się by po chwili mierzyć się z wyższością wzrokiem. 

- No i co się tak patrzysz? I tak jestem starszy , kurduplu. - powiedział poważnie Syriusz do Regulusa po czym pobiegł za resztą Huncwotów. Wybuchłam głośnym śmiechem widząc zaskoczenie i niedowierzenie młodszego Blacka.

- On jest taki.... Aghh... Nawet jak jest mały to jest strasznie denerwujący. - prychnął Reg i usiadł oburzony obok mnie z hukiem położywszy głowę na stole.  Zachichotałam i poklepałam przyjaciela po plecach  pocieszająco.

- Wiesz że on nigdy nie spoważnieje. - wymamrotałam rozbawiona i podałam Regulusowi śniadanie i świeżą  kawę. 

- Dzięki. Wiem że nigdy się nie zmieni ale nawet jak jest mały to mam ochotę przybić piątkę z jego czołem. - warknął rozdrażniony co potęgowało we mnie rozbawienie.

- Chciałabym to zobaczyć. - zaśmiałam się wyobrażając sobie dużego Regulusa który bije się ze swoim starszym ale małym bratem. Regulus już miał coś odpyskować kiedy do kuchni wleciała cała czwórka a za nimi bardzo ''poważna'' Lili.

- Przepraszam za wcześniej , ciociu. - powiedział skruszony Potter trzymany za ramiona przez Remusa i Syriusza którzy mieli poważne miny.

- Nic się nie stało , Jamie. Ale następnym razem oddam. - ostrzegłam z uśmiechem i każdy zasiadł przy stole.

- Kto się dzisiaj nimi zajmuje ? - zapytałam podpierając się na ręce , doskonale zdawałam sobie sprawę że Hunce przysłuchują się nam z uwagą.

- Na mnie nie licz. Ja spędziłem z nim całe moje dzieciństwo i tyle mi wystarczy. - odezwał się Regulus wskazując palcem na swojego brata. 

- Ja mogę dzisiaj się nimi zająć. Muszę przypilnować Jamesa i sprawdzić czy dotrzyma danej mi obietnicy. - powiedziała ruda patrząc na swojego małego chłopaka.

- Na szczęście mój chłopak na razie nie sprawia problemów. - zachichotałam cicho a Regulus spojrzał na mnie zabójczo.

- A ja jestem McGonagall w stringach. Jeżeli on nie sprawiałby problemów to świata by nie było. - prychnął zirytowany a my wybuchłyśmy śmiechem. 

- Czepia się. Zazdrości mi że jestem taki słodki i wspaniały. - usłyszeliśmy złośliwy komentarz Syriusza i znowu z Lilką wybuchłam śmiechem. 

- Nie pozwalaj sobie. Mam przewagę we wzroście , karaluchu. - wycedził młodszy Black i mogę się założyć że teraz zabija brata na miliony sposobów w myślach.

- Popracuj jeszcze nad wyglądem i wtedy pogadamy , kretynie. - zgasił brata Syriusz a ja z rudą pokładałyśmy się ze śmiechu.

- Ja przynajmniej wyglądam na tyle ile mam lat a ty wychodząc z Teo na spacer będziesz wyglądał jak jej brat lub syn. Kto jest górą , cwaniaku? - zaśmiał się zadowolony z siebie Regulus a ja przestałam się śmiać i spojrzałam na niego jak na idiotę.

- Sugerujesz coś , baranie? - zapytał zdenerwowany szarooki.

- Nieee. Ja tylko ostrzegam abyś jej  nie całował bo to może wyglądać dziwnie , dzieciaku. - zarechotał Regulus zadowolony że wyprowadził brata z równowagi.

- Żebyś się nie zdziwił , gnomie. - wycedził zły Syriusz a ja patrzyłam na Lilkę zdezorientowana a ona na mnie z szokiem.

- Dobra! Koniec! Bo się pozabijacie. Lilka zabierz ich do sadu na spacer a ja z Regulusem poszperamy jeszcze w bibliotece. - powiedziałam głośno i poważnie i każdy zaczął się szykować . Wzniosłam oczy ku sufitowi widząc że Blackowie nadal zabijają się wzrokiem. Westchnęłam bezradnie i złapałam młodego Blacka za ramię i siłą zaciągnęłam do biblioteki.

- Skoro uważasz się za mądrzejszego to czemu zaczynasz grę słowną z przedszkolakiem. - warknęłam zdenerwowana i usiadłam na kanapie łapiąc w locie książkę o wieku i jego zmianie u czarodziejów. 

- Po mimo tego że jest mały to myśli tak samo. - prychnął zirytowany siadając ciężko na fotelu z książką.

- Nie sądzę . W połowie myśli tak samo. Ma zaprogramowany wiek przedszkolaka i dorosłego w jednym mózgu. Więc teoretyczne w połowie to co myśli jest prawdą.

- I tak jest z niego kawał debila. - warknął i nie odzywając się więcej zaczął czytać. Powoli potarłam skronie wiedząc że tej nocy nie zasnę przez latające myśli. Wiedząc że nie porozmawiam sobie dłużej z Regulusem normalnie sama zajęłam się czytaniem.

#Lili#

- Nie oddalajcie się zbyt daleko. - poleciłam z uśmiechem chłopcom i sama usiadłam na czerwonym kocu obserwując z uwagą te urwisy. Przyglądałam się im z zaciekawieniem. Remus jak zawsze usiadł pod drzewem i czytał książkę w tym przypadku z obrazkami, Peter siedział obok niego i z zachwytem obserwował co robią James z Syriuszem. Z a to Potter i Black udawali małpy zwisając z drzewa. Dobrze że wzięłam ze sobą różdżkę , pomyślałam z przekąsem wyobrażając sobie jak owa gałąź na której wiszą się łamie. Siedziałam tak z tą czwórką na powietrzu aż do pory obiadowej. Oni zaś nie zdawali sobie sprawy z lecącego czasu i nadal bawili się w najlepsze. Nie zwróciłam nawet uwagi że przez moje przemyślenie cała czwórka gdzieś wsiąkła. Z przerażeniem zauważyłam że książeczka Lupina leży pod drzewem bez właściciela a ich nie ma nigdzie w zasięgu wzroku. Czym prędzej wstałam i biegiem ruszyłam w głąb sadu.

- James!!! Syriusz!!! Peter!! Remus!!! - darłam się myśląc że mnie usłyszą. Rozglądałam się wszędzie ale widziałam tylko pustkę i drzewa które mijałam szybko szukając Huncwotów. 

- Potter do cholery!!! - krzyknęłam zła w przestrzeń i zła jak osa ruszyłam na dalsze poszukiwania. Omijałam tak samo wyglądające drzewa i krzaki a po dzieciakach ani widu ani słychu. 

- Oby im się nic nie stało. - wyszeptałam przerażona i skręciłam w prawo przy żywopłocie. Nie mam pojęcia ile tak biegałam kiedy w końcu usłyszałam śmiechy i dzikie wrzaski.  Z westchnieniem ulgi pobiegłam szybko prowadzona przez dźwięki. Skręciłam za małym pagurkiem i wylądowałam nad oczkiem wodnym otoczonym zesząt roślinnością. Za to Huncwoci beztrosko kąpali się i opalali nad wodą. Powoli podeszłam do nich i stanęłam z ich plecami. Kiedy w ciągu pięciu minut mnie nie zauważyli chrząknęłam głośno co spowodowało wiele pisków i wrzasków.

- Jasna avada!!! Czy wy na Merlina wiecie jak się martwiłam!! Mogło się wam coś stać!! Jesteście nieodpowiedzialni !!! Niegdy więcej nie zabiorę was na dwór!! Brakmi do was słów!!! Do domu!!! Ale to migiem i bez jęków!!! - wybuchłam bo moja cierpliwość do nich się skończyła.

- Podziwiam Teo że ona jeszcze z wami nie zwariowała. - warknęłam na czterech łobuzów któży mieli spuszczone głowy. Bez dalszych słów poprowadziłam ich do White Manor i poprosiłam Miko i Piko o podanie tym urwisom obiadu. Sama usiadłam obok nich przy stole mieszając łyżką w zupie pomidorowej i zastanawiałam się jak ja wytrzymam do dwudziestej żeby położyć tą czwórkę spać .

- To był jedyny koszmarny spacer jaki przeżyłam w całym swoim życiu. - westchnęłam a Miko i Piko na pocieszenie zaparzyli mi rumianek na uspokojenie i dali wielką czekoladową babeczkę.

- Dziękuję. - powiedziałam z uśmiechem a skrzaty aby mi trochę ulżyć przypilnowały Huncwotów do końca obiadu.

#Regulus#

Godzina dziewiętnasta trzydzieści. Udało nam się z Teo ustalić jak mój brat i jego kumple stali i ułożyliśmy plan co zrobić jak znajdziemy zaklęcie. A co do zaklęcia. Połowa biblioteki Teo za nami. Przez czas poszukiwań Teodaora zaczarowała książki aby nie ruszały się ze swoich miejsc. Wiec teraz połowa leży poukładana na podłodze a te nie preczytane zostały na półkach.

- Ja zaraz odjadę. - westchnęła cicho dziewczyna a jej głowa ze zmęczenia opadła na moje ramię.

- Wiem że jesteś zmęczona bo wczoraj dłużej i ciężko zajmowałaś się tymi skubańcami ale prawie kończymy dzisiajszy rozkład. - powiedziałem równie cicho bo wiedziałem że boli ją głowa. Zauważyłem że często łapie się za skronie , marszczy czoło i mruga kilkakrotnie oczyma . Zapewne przez nadmiar wiedzy i też oczy od czytania zaczynają szczypać.

- Obiecuję że jak wrócą do siebie zrobię im takie kazanie jakiego nigdy nie usłyszeli i za karę będą sprzątać piwnicę mojego taty. - mruknęła złowieszczo na co lekko zadrżałem ze strachu. Wiedziałem co znajduje się w piwnicy Pana Whitea. Była wielka i wychodziła poza obszar domu sięgając aż do zachodniego sadu. Między innymi była równa do lochów w Hogwarcie. Pełna była pokoi w których znajdowało się masa kurzu , pajęczyn , szkodników i większych od samochodu skrzyń pełnych pamiątek , starych książek i eliksirów oraz magicznych przedmiotów. 

- No to będą mieli co robić do rozpoczęcia szkoły i jej zakończenia. - stwierdziłem zadowolony że dostaną za swoje. Mogli dwa razy pomyśleć chociaż wnioskuję że Remus ich uprzedzał ale to olali ściślej mówiąc. Nie to że jestem złośliwy ale chociaż odpokutują nasze starania i przemęczenie. Oby wbiło im się to w pamięć , żeby na następny raz uchowaj Merlinie postąpili odpowiedzialnie. Westchnąłem z powątpieniem i przerzuciłam stronę książki na następną. Nawet nie zauważyłem kiedy wybiła dwudziesta i do biblioteki ktoś wszedł.

- Przystawiasz się do mojej dziewczyny!! - usłyszałem zły i oburzony głos mojego brata. Zmarszczyłem brwi nie wiedząc o co chodzi i spojrzałem na Teo. Spała sobie smacznie na moim ramieniu z książką na kolanach. Wyglądała uroczo jednak mój brat nie pomyślał o jednym. Nigdy nie będę myślał o Teo jak o dziewczynie. Traktuję ją jak siostrę. Czasami starszą czasami młodszą ale to zależy od sytuacji.

- Jak widzisz śpi kretynie bo całymi dniami siedzi i szuka zaklęcia aby was odczarować a jak tego nie robi to zajmuje się wami! Ma chyba prawo być zmęczona! - warknąłem patrząc na Syriusza oskarżycielsko i wstałem ostrożnie. Odłożyłem książkę i wziąłem Teo na ręce.

- Chodź pajacu! Zaprowadzimy ją do pokoju. Jutro macie dać się jej wyspać bo dziewczyna tak długo nie pociągnie! - syknąłem i poczekałam aż mój ''braciszek'' otworzy mi drzwi. Kiedy to zrobił wyszedłem ostrożnie z biblioteki i skierowałem się do pokoju Teodory. Syriusz podreptał za nami i będąc już pod pokojem dziewczyny otworzył mi drzwi abym mógł wejść. Położyłem Teo ostrożnie na łóżku i zaklęciem ubrałem ją w piżamę. Kiedy już ją okryłem i miałem wychodzić zauważyłem że Syriusz nie ma zamiaru dzisiejszego dnia wyjść z jej sypialni.

- Idziesz? - zapytałem choć znałem odpowiedź.

- Nie. Zostanę z nią i przypilnuję aby się wyspała. Poza tym stęskniłem się za nią. - powiedział szczerze patrząc z miłością i radością na śpiącą Teo.

-  Jak chcesz. Powiadomię Lili. Dobranoc. - powiedziałem z małym uśmieszkiem i nie czekając na odzew z jego strony wyszedłem zamykając drzwi. Uśmiechnąłem się sam do siebie. Syriusz okazywał swoje głębsze uczucia dopiero przy Teo albo jak dziewczynie coś dolega. To zadziwiające że pomimo tego że stał się jaki się stał nadal zachowuje się tak samo. Z tą samą troską na nią patrzy i mówi. Ziewnąłem cicho i zapukałem do pokoju który należał teraz do Huncy.

- Lilka? Syriusz dzisiaj śpi u Teo. - powiedziałem aby wszyscy mnie słyszeli.

- Stało się coś ? - zapytała zielonooka z troską.

- Teo się przemęczyła i śpi jak hipogryf. Proszę was abyście dali jej jutro pospać , okey? - odpowiedziałem by następnie spojrzeć na trzech małych chłopaków pytająco.

- Będziemy grzeczni. - przyrzekł Remus poważnie siadając na swoim łóżku.

- Nie pozwolimy aby Teośa się przemęczała! - krzyknął oburzony James patrząc na nas uparcie.

- Ona za dużo dla nas robi. - powiedział smutno Peter a reszta mu potaknęła.

- A więc jutro Teo ma dzień wolny a ja zajmę się wami. Ale w domu musi być cisza. - powiadomiła ich Lili.

- Dobrze. - powiedzieli zgodnie i położyli się do snu. Razem z Lili wyszliśmy po cichu z ich pokoju zamykając cicho drzwi.

- Teo jutro odpoczywa więc przewertuję stare dokumenty. Jest ich mniej i powinienem dać sobie radę sam. - oświadczyłem i ziewnąłem zakrywając ręką usta.

- Dobrze. My tez się już kładźmy spać. Jestem padnięta a jutro czeka nas powtórka z rozrywki. - odpowiedziała cicho rudowłosa a ja jej przytaknąłem i żegnając się krótkim dobranoc skierowaliśmy się do swoich pokoi.

==========================================

Oto rozdział Specjalu Baby Huncwoci!!

Wyszedł mi chyba najdłuższy. Ma 2942 słów!! Jestem z siebie dumna.

Takie małe pocieszenia na powrót ze szkoły po ciężkim wkuwaniu.

Mam nadzieję że się wam spodoba.

Przypominam również że możecie dalej zadawać pytania do bohaterów. Zachęcam.

Oczywiście też życzę wam wytrwałości i cierpliwości w tym roku szkolnym.

Życzę wam samych dobrych ocen i nowych przyjaźni.

Pozdrawiam.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top