4
- Kocham cię - szepnął Liam, całując szyję niższego blondyna, który zajęczał cicho. Stali na środku korytarzu, starając się, by nikt ich nie zobaczył. Nie kochał Stilesa, przy nim trzymał go tylko seks i nic więcej.
- Ja ciebie też - jęknął chłopak, który przyciśnięty był do ściany.
Stiles stał tylko i patrzył ze łzami w oczach, nie chcąc, by Liam się dowiedział, że poznał jego sekret. Serce strasznie go bolało i nie wiedział, co miał z tą informacją zrobić. Chciałby tylko płakać i płakać.
Nie mógł uwierzyć.
*
- Stili, to nie jest twoja wina - pocieszał go Scott, przytulając go mocno do siebie. Sam był zszokowany zachowaniem starszego Puchona. Nie mógł uwierzyć, że po dwóch latach związku zrobił coś takiego.
- Ale to tak strasznie boli - wyszeptał i położył się na łóżku. Scott usiadł obok niego, łapiąc go za dłoń.
- Wiem, że boli i będzie boleć. Nie płacz, bo nie warto.
Stiles starał się uśmiechnąć, ale nie dał rady. Tak bardzo kochał Liama, a on go oszukał.
Nawet Scott mu nie pomoże.
*
- Kochanie, skup się bardziej - powiedział do niego Liam, kiedy znicz znowu przeleciał mu koło nosa i nie zareagował.
- Przepraszam, głowa mnie boli - mruknął, co było po części prawdą. Nie chciał dzisiaj grać, pragnął tylko leżeć i płakać, a widok swojego chłopaka tylko pogarszała wszystko.
- To może pójdź już się przebrać i poczekaj na mnie to razem wrócimy - zaproponował i uśmiechnął się do niego.
Stiles nigdy nie widział tak fałszywego uśmiechu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top