Rozdział 8

Ściskam rękę Tylera, po czym przypominam sobie skąd go znam. Mieliśmy razem nowicjat, ale on nie był transferem, urodził się w Nieustraszoności.

- Przekazałem Tylerowi wszystko co nam powiedziałeś. Pracuje ze mną w policji - wyjaśnia Zeke.

- Całkowicie się z tobą zgadzam - odzywa się Tyler. - To głupota ufać tym, którzy uwięzili nas tutaj na tyle lat. Powinniśmy być przygotowani, bo to na pewno jeszcze nie koniec. Chcą uśpić naszą czujność, a potem uderzyć. Nie wierzę w ich dobre intencje.

- Co proponujesz? - Pytam.

- Stworzenie wojska. Oczywiście nieoficjalnie, powinniśmy działać w ukryciu. Myślę, że dawna siedziba Nieustraszonych idealnie się nada na bazę, bo nikt już tam nie mieszka.

- Znasz kogoś kto chciałby się przyłączyć?

- Jasne, jestem pewny, że większość Nieustraszonych się zgodzi - Tyler robi sceptyczną minę. - Nudzimy się, więc na coś takiego zgodzi się zapewne wiele osób. Mam jeszcze jedną sprawę.

- Jaką?

- Chciałbym dowodzić tymi ludźmi. Bez urazy, ale uważam, że mam potencjał i idealnie sprawdzę się w tej roli.

Wzruszam ramionami. Nie wiem czy byłbym w stanie znowu zostać przywódcą, chyba się do tego nie nadaję. Zresztą, nie wiem czy chciałbym brać na siebie taką odpowiedzialność.

- Skoro ci tak zależy, to w porządku - wzruszam ramionami, uśmiechając się.

- W takim razie chociaż coś już załatwiliśmy - Tyler również się uśmiecha. - Odezwę się jak będę miał już coś konkretnego - i wychodzi.

Zeke patrzy na mnie przez chwilę w milczeniu, mrużąc oczy.

- Brałeś coś? - Pyta w końcu.

- Nie, dlaczego?

- Dziwnie się zachowujesz.

- Mam dobry humor.

- Masz dobry humor? - Powtarza z niedowierzaniem.

- A dlaczego nie?

- W sumie spoko - Zeke wzrusza ramionami. - Będę leciał.

Wychodzimy razem z gabinetu Johanny, a Zeke mruga do Lily.

- Do zobaczenia, Lily - żegna się z nią, po czym odwraca się do mnie. - Pa, żabciu.

- Cześć.

Siadam przy swoim biurku, a Lily podaje mi kopertę.

- Co to jest?

- Bilet lotniczy - odpowiada. - Lecimy z Johanną do Waszyngtonu na spotkanie przedstawicieli eksperymentów z Prezydentem.

- Oho, może być ciekawie - stwierdzam.

- Uważasz, że Johanna jest naiwna, prawda? - Pyta Lily.

- Szanuję Johannę, ale nie udziela mi się jej zaufanie do władz państwa. W końcu to oni nas wszystkich zamknęli i zrobili eksperymentem.

- Masz jakiś pomysł?

Sam nie wiem dlaczego postanawiam powiedzieć jej prawdę.

- Zamierzamy stworzyć wojsko, żeby w razie czego móc się obronić. Ale to nieoficjalne, dlatego musisz zachować to w sekrecie.

- Jasne, a mogłabym przyjść na spotkanie? - Pyta podekscytowana.

- Nadajesz się do walki?

- Mógłbyś mnie wyszkolić, poza tym mogłabym się przydać w opracowywaniu strategii. A ty zrobisz ze mnie żołnierza.

- No to jesteśmy umówieni. Dam ci znać kiedy pierwsze spotkanie - uśmiecham się do niej.

>>>

Wieczorem zastanawiam się nad tym co zrobiłem. Zgodziłem się szkolić dziewczynę, która tak bardzo działa mi na nerwy. Zwykle nie mogę się doczekać kiedy wyjdę z pracy, kiedy to nie będę słyszał już tego jej wesołego ględzenia. A teraz dołożyłem sobie jeszcze więcej czasu z nią... co ze mną jest nie tak?

Mój telefon znowu dzwoni, ale nie mam ochoty go odbierać. Nie będę znów słuchał wywodów mojej matki na temat tego jak bardzo moje życie jest do dupy i że powinienem coś z tym zrobić.

Jeszcze ten wyjazd do Waszyngtonu... O czym chcą z nami rozmawiać? Jak zmieniło się moje życie odkąd Chicago nie jest już eksperymentem?

Mogę im powiedzieć jak się zmieniło... Wcześniej miałem Tris. A przez nich ją straciłem. Taką widzę różnicę, której nigdy im nie wybaczę.

Zanim idę spać, biorę urnę i kładę ją obok siebie na łóżku. Dotykam chłodnego metalu, próbując wyobrazić sobie, że obok leży Tris, jej ciało jest ciepłe i reaguje na mój dotyk. Przewraca oczami albo uśmiecha się do mnie nieśmiało.

Otwieram oczy i nawet nie wiem kiedy zaczynam płakać. Nie tak jak zazwyczaj... cicho, z pojedynczymi łzami spływającymi po policzkach.

Wyrzucam z siebie ból, ale on nigdy nie odejdzie. Zawsze powraca, każdego dnia, kiedy tęsknota za Tris wyrywa mi serce.

CDN.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top