[1] - Ciekawość to pierwszy stopień do piekła

– Więc... Hanji-senpai zaprosiła cię na swoje przyjęcie urodzinowe...? 

Był najzwyklejszy i bardzo słoneczny dzień. Jako iż była przerwa, a pogoda dopisywała, uczniowie siedzieli w cieniach wiekowych drzew, których korony dawały po oczach bardzo soczystą zielenią, w której skąpane były liście. Budynek wewnątrz prawie całkowicie opustoszał, natomiast na ogół mało zaludnione boisko było pełne uczniów w biało-granatowych, biało-czerwonych i biało-zielonych mundurkach.

– Na to wygląda... – [T/I] wpakowała sobie do ust kolejnego żelka i spojrzała na białą kopertę, leżącą na jej torbie.

– To miłe z jej strony – niziutka blondynka zaczepiła zbłąkany kosmyk włosów za ucho i uśmiechnęła się delikatnie. – Będziesz miała okazję spotkać się z innymi.

- Zabrzmiało to trochę jakby [T/I]-chan była jakimś odludkiem... – Katy spojrzała na swoje towarzyszki zza ekranu smartfona.

– A tak nie jest? – zapytała merytorycznie szatynka, obejmująca niziutką Historię.

– No może trochę... – Brown zachichotała cicho, widząc mordercze spojrzenie [T/I].

– Co ja mam jej kupić? – odezwała się po chwili ciszy [T/N].

– Hmm... Może coś z tytanami? Podobno bardzo ją to interesuje - odezwała się nieśmiało Historia, spoglądając na Katy i [T/I]. 

- Ej to wcale nie jest taki głupi pomysł - powiedziała z podziwem [jasno/ciemno]włosa. 

Historia zarumieniła się lekko i uśmiechnęła się do niej uroczo.

~***~

Było już późne popołudnie, ostatni uczniowie wychodzili ze szkoły, kierując się do swoich domów na zasłużony odpoczynek po całym dniu nauki. 

[T/I] wraz z Katy właśnie stały przed szafkami, a dokładniej tylko [T/N], ponieważ Brown właśnie zmieniała buty i podpierała się o swoją przyjaciółkę, aby się nie przewrócić. Niższa zajadała się jej ulubionymi żelkami i nie zwracała żadnej uwagi na swoją towarzyszkę, ale to nie z powodu jedzenia. 

Jej powodem było to, że tajemniczy, nowy chłopak kierował się właśnie korytarzem, jednak co było dziwne, jego buty nie stukały tak jak reszcie uczniów. On poruszał się z jakby... Większą gracją? Ciężko było to opisać. Oprócz jego chodu interesujący był w nim na pewno odcień jego skóry, był okropnie, okropnie blady. Było to wręcz przerażające, a na dodatek jak łączyła się ta wręcz chorobliwa karnacja z sinymi worami pod jego oczami. Niestety koloru jego tęczówek nie dane było jej dostrzec, był zbyt oddalony. 

Gdy chłopak znajdował się dosłownie kilka kroków od nich, ich spojrzenia się spotkały. Dla [T/I] na chwilę świat się zatrzymał. Jego oczy były... czerwone, co niezbyt dobrze wróżyło, ale kusiło ją do jego osoby jeszcze bardziej. Kim on był? Skąd on jest? Czy to są soczewki? 

Tajemniczy jednak szybko obrócił głowę, unikając już palącego swoją ciekawością, spojrzenia [jasno/ciemno]włosej i znikając w zastraszająco szybkim tempie. Dziwne... 

- [T/I]! Halo, ziemia do [T/I]! - szatynka machała przed twarzą swojej przyjaciółki, rękami, chcąc zwrócić jej uwagę na siebie i wyrwać ją z zamyślenia. 

- Wybacz... - szepnęła cicho dziewczyna, pakując sobie żelka do ust i żując go powoli, znowu się zamyśliła. On stanowczo za często chodził jej po głowie, jako iż była bardzo ciekawską osobą, nie daruje sobie tego, musi się czegoś o nim dowiedzieć.

Jej towarzyszka westchnęła z dezaprobatą, po czym zabrała z góry szafek swoją torbę. Przerzuciła ją sobie niezgrabnie przez ramię z taką siłą, że wiatr świsnął tuż przed twarzą [T/I], na co zamrugała kilka razy oczami, starając się przyswoić tą wiadomość.

Katy bez słowa ruszyła w stronę wyjścia z budynku, a [T/N] bez zastanowienia pobiegła za nią. Ciemnowłosa nie odzywała się wcale, a gdy tylko zobaczyła swoją przyjaciółkę, obróciła głowę i nie raczyła obdarzyć jej już żadnym spojrzeniem.

Niska dziewczyna złapała delikatnie Brown za ramię, na co ta tylko delikatnie się spięła.

– No weź, nie fochaj – [T/I] uwiesiła się na szyi swojej towarzyszki. – Wiesz jakie to dla mnie ważne – zaczęła bawić się jej włosami. – Ale mogę ci wynagrodzić moje chwilowe oderwanie od rzeczywistości, wyjściem do kawiarni~ –  wyszeptała jej do ucha, na co ciałem Katy wstrząsnęły dreszcze, a na twarzy zagościł szeroki uśmiech.

– Karmelowe latte?

– Nawet razy dwa.

– Dobra... Chyba teraz mogę ci wybaczyć – powiedziała bardzo poważnym tonem Katy, z wyrazem twarzy godnym hazardzisty. Zaraz potem i ona i [T/N] wybuchnęły gromkim śmiechem.

Przyjaciółki resztę drogi rozmawiały o wszystkim i o niczym, kompletnie nie przejmując się światem, który je otaczał. Szły przez park, a przed słońcem, które grzało dzisiaj naprawdę porządnie, chroniły je korony wiekowych drzew, rosnących obok ścieżki, którą podążały. Wyglądało to na swój sposób magicznie, soczysta zieleń liści przepuszczała pojedyńcze promyki słońca, które padały na drogę.

Jednak ciężko było zauważyć jedną rzecz.

A mianowicie czerwone oczy i postać stojącą w cieniu, głęboko za drzewami, schowaną w krzakach pod już rozpoczynającym się lasem.

[T/I] mimowolnie w trakcie rozmowy obróciła głowę w stronę tych ślepi. Na chwilę stanęło jej serce, jednak po tych kilku, może kilkunastu sekundach na myśl przyszedł jej ten tajemniczy nowy uczeń.

Teraz wiedziała, że chce dowiedzieć się jeszcze więcej.

Chociaż ciekawość to pierwszy stopień do piekła... Jednak to już jej wcale nie obchodziło. Zrobi wszystko by poznać tę tajemincę.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top