9
Od początku czekałem, aż Harry zostanie zraniony. Przez cały czas wiedziałem, że to się w końcu wydarzy i jednocześnie nie chciałem, żeby tak się stało. Chciałem, żeby się uczył na błędach, ale nie chciałem żeby cierpiał.
— Chelsea chce się ze mną spotkać — powiedział mi ze swojego miejsca, kiedy stałem w drzwiach. — I chcę, żebyś przyszedł.
Uniosłem brew. — Naprawdę chcesz, żebym przyszedł na twoją randkę?
Wzruszył ramionami. — Tak. Robiłeś to już wcześniej, prawda? I czy nie obiecałem utrzymać nasza przyjaźń?
Moja kolej na wzruszenie ramionami. Obiecał, ale nie dotrzymał obietnicy zbyt dobrze. W końcu próbował ze mną porozmawiać, raz ale nie trwało to długo. Kilka szybkich zdań tu i tam i już go nie było. To była najdłuższa rozmowa, odkąd z nim miałem od kiedy zapomniał o naszym spotkaniu. Żałowałem, że nie mogłem być szczęśliwszy z powodu tego, że znów rozmawiamy. Czułem się źle i starałem się zachować dystans, będąc z dala od Harry'ego.
— Co planujecie robić? — Zapytałem cicho.
— Chelsea chce się ze mną spotkać w parku.
Więc poszliśmy do parku, między nami panowała cisza. Nigdy nie lubiłem ciszy. Wiem, że Harry też. Chelsea siedziała przy jednej z piknikowych ławek w pawilonie, kiedy do niej dotarliśmy. Pudrowała nos i nie zauważyła, że jesteśmy. Harry powiedział "Cześć kotku" co sprawiło, że wzdrygnąłem się. Oderwała wzrok od swojego lusterka i uśmiechnęła się.
Potem jej oczy zwróciły się na mnie, a jej uśmiech stał się nieco bardziej wyrazisty. — Och — powiedziała, udając zaskoczenie. — Rozumiem, że przyprowadziłeś kolegę.
Harry spojrzał na mnie, ale nic nie powiedział. Chelsea wstała — Cóż, skończę z tym. — Westchnęła i podeszła do Harry'ego. — Kochanie — zaczęła, patrząc mu w oczy. Mój przyjaciel wyczekująco uniósł brwi. Westchnęła ponownie. — Rany, Harry. Sprawiasz, że to jest takie trudne. — zachichotała.
Harry uśmiechnął się szeroko. Odsunąłem się o kilka kroków, żeby nie wyglądało na to, że im przeszkadzam. I chciałem ukryć skrajną zazdrość i chęć sięgnięcia do przodu i wyrwania tlenionych blond włosów tej dziewczyny. Opuściła ręce z powrotem na bok i wzięła głęboki oddech i powiedziała — Dobra, Harry, nie jest łatwo mi to powiedzieć, ale... jest ktoś jeszcze
Jego uśmiech zniknął, a moja szczęka opadła. Okropne poczucie zwycięstwa przeszło przez moje ciało, czułem je aż po koniuszki palców.
— Co? — zapytał cichym głosem.
Jej uśmiech nie zniknął. Wzruszyła niewinnie ramionami. — Cóż tak, to ten facet z drużyny tenisowej. Znam go od jakiegoś czasu i...
— Czy... ty ze mną zrywasz? — Harry jej przerwał, jego twarz wykrzywiła się w wyrazie niepewności i bólu.
Nie mogłem przestać patrzeć na nich. Wiedziałem, że powinienem był odejść lub powstrzymać ich, ale strasznie samolubna część mnie chciała zobaczyć, jak Harry zostaje bezwzględnie zmiażdżony. Lepsza część mnie, ta część, która wciąż wierzyła, że nic się nie zmieniło między nami, chciała interweniować i uratować mojego kłamliwego, łamiącego serce najlepszego przyjaciela przed bólem, który miał zaraz poczuć.
Chelsea uśmiechnęła się i położyła uspokajająco dłoń na ramieniu. —
Przykro mi kochanie, ale jest jeszcze ktoś.
Twarz Harry'ego opadła jeszcze bardziej, jeśli było to możliwe.
— Kochanie? — powtórzył. — Żartujesz sobie ze mną? Zrywasz ze mną, a jednak... Ty... — zamilkł, a Chelsea rzuciła mi spojrzenie, którego nie mogłem odczytać.
Spojrzałem na nią z pogardą, upewniając się, że wie, jak bardzo zraniła mojego najlepszego przyjaciela. Przygryzła wargę i po raz ostatni poklepała Harry'ego po ramieniu, po czym ściągnęła pierścień ze swojego palca i położyła go mu na dłoni. — Do zobaczenia później, dobrze? — Powiedziała a potem odwróciła się. Harry stał całkowicie nieruchomo, obserwując, jak odchodzi.
— Nie mogę w to uwierzyć — powiedział w końcu, kiedy zniknęła mu z oczu.
— Hazz, daj spokój, wszystko będzie dobrze.
Odwrócił się gwałtownie, żeby na mnie spojrzeć, z wyrazem bólu i zmieszania na twarzy. — Co masz na myśli mówiąc "daj spokój" Niall? Moja dziewczyna właśnie ze mną zerwała, a ty każesz mi być spokojnym? Co ty sobie kurwa myślisz?! — praktycznie krzyczał, a jego głos łamał się lekko, gdy powstrzymywał łzy.
Coś we mnie pękło. Mówiłem Harry'emu prawdę, czy tego chciał, czy nie, zawsze przy nim byłem i mu pomagałem. Ten moment był prawdopodobnie najgorszym momentem, jaki mogłem wybrać, ale po prostu się załamałem. Nie mogłem już ukrywać swoich emocji.
— Nie wiem, czy zauważyłeś Harry, ale Chelsea nie była tylko twoją dziewczyną — powiedziałem, upewniając się, że moje słowa ociekają jadem i że to zrozumiał.
— O czym ty mówisz? To dlatego, że nie jestem... Chodzi o to, że nie byłem jej jedynym?
— W gruncie rzeczy tak. Właśnie to mówię. Trzy miesiące temu rozerwalibyśmy kogoś takiego jak ona na strzępy. Gdy widzieliśmy na ulicy kogoś takiego jak ona, żartowaliśmy o tym, że Barbie jest prawdziwa.
Otworzył usta, żeby coś wtrącić, ale kontynuowałem. Wiedziałem, co powie.
— Mówię ci to wszystko, ponieważ jest fałszywa Harry. W porządku? Z tobą była fałszywa i bez ciebie też będzie. Posiadanie kogoś, kto się o nią troszczy, nie zmieni tego kim ona jest ani rzeczy, które robi. Wtedy twoje uczucia się zmarnują. Nie widziała, że naprawdę się o nią troszczysz i nie tak naprawdę wcale jej to nie obchodziło. Jesteś taki ślepy. — skończyłem, kręcąc głową.
Harry przestał wyglądać na całkowicie rozwścieczonego. — Niall — zaczął cicho. — Nie miałem pojęcia... Po prostu... Tak naprawdę ostatnio nie byłem naprawdę sobą..
Potrząsnąłem głową. Byłem tak zdenerwowany, że nie mogłem nawet opisać to, co czułem. — To już nieważne — powiedziałem ostro.
— Ni, daj spokój.
— Zostaw mnie w spokoju,l Harry — powiedziałem wystarczająco głośno by usłyszał. Tym razem nie chciałem ukrywać swojego bólu i wskoczyć mu w ramiona.
— Pozwól mi z tobą porozmawiać —
spróbował ponownie. — Chcesz może pierścionek? Może wtedy poczujesz się lepiej?
Spojrzałem na jego twarz zaskoczony, że zaoferował mi coś, co było jego dziewczyny jeszcze dwie minuty temu.
— Nie rozumiesz, Harry? Tym razem nie oczekuję, że pójdziesz za mną. Chcę, żebyś trzymał się z daleka. Nie możesz naprawić wszystkiego co zrobiłeś, mówiąc to. I na pewno nie możesz naprawić wszystkiego teraz, kiedy osiągnąłem punkt, w którym nigdy więcej nie chcę z tobą rozmawiać ani cię widzieć. — To brzmiało o wiele bardziej okropnie, kiedy to powiedziałem, niż w mojej głowie.
Przygryzł wargę, spojrzał na ziemię, a potem znów na mnie. — Osiągnąłeś już ten punkt, prawda? — zapytał cicho. Pomimo naszego dystansu i jego głosu, doskonale go słyszałem; równie dobrze mógł krzyczeć.
— Myślę, że tak — odpowiedziałem równie cicho.
— Okej — powiedział po prostu, unosząc lekko ręce w bezużytecznym geście, a następnie pozwalając jej opaść na bok, jako sygnał porażki.
— Możesz teraz odejść. — To nie był rozkaz ani prośba. To było bardziej ponure stwierdzenie, to były słowa, które napewno bolały go równie mocno, co mnie. Jednego dnia stracił dziewczynę i przyjaciela.
Stałem jednak naprzeciw niego, nie mogąc się poruszyć. — Nie pójdę za tobą — obiecał.
W końcu pokiwałem głową i odwróciłem się, powoli odchodząc. Kusiło mnie, żeby się odwrócić, lub cofnąć, ale po prostu nie mogłem. Ponieważ tym razem wiedziałem, że Harry dotrzymał słowa. Nie zamierzał już za mną podążać.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top